Powstał z martwych

oprac. ks. Adam Sekściński

publikacja 26.04.2011 10:41

Pierwsze spotkania ze zmartwychwstałym Jezusem

Powstał z martwych

Fragment książki "Prawdziwe życie Jezusa Chrystusa", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa M


Pierwsze objawienie Jezusa

Maria Magdalena towarzyszyła dwu uczniom aż do grobu. Podczas kiedy oni powrócili do siebie (J 20,10), ona pozostała na miejscu wobec tej śmiertelnej pustki, która olbrzymieje w jej sercu, gdyż nie wierzy jeszcze w niemożliwe do wyobrażenia. Mimo swej miłości do Chrystusa, pozostaje realistką i trwa przy hipotezie o wykradzeniu (J 20, 2 i 15).

Maria Magdalena natomiast stała przed grobem płacząc. A kiedy [tak] płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa - jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: Niewiasto, czemu płaczesz? Odpowiedziała im: Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono. Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz? Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę (J 20,11-15).

Jej bezinteresowność jest nieograniczona, lecz jej wiara „raczkuje" jeszcze na progu tajemnicy. W tym momencie dobrze znany głos wzywa ją i przenika w sposób łagodny, kochający, osobisty:

Mario! [po hebrajsku: Miriam]. A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: Rabbuni, to znaczy: Nauczycielu!

Oczy nie zdołały Go rozpoznać, Jego głos, bardziej przejmujący, dotarł do jej serca.
Słuchaj, Izraelu! - powtarza Biblia.
Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, potwierdza Apostoł Paweł [Rz 10,17).
Przyszła, by zabrać zwłoki, a oto Żyjący: On, który powiedział: Ja jestem życiem (J 14,6).
Rzeki do niej Jezus: Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego (J 20,11-18).

Kto widział?

Pozostałe kobiety-uczniowie nie były daleko; druga Maria, matka Jakuba, Salome, matka synów Zebedeusza, Joanna, żona Chuzy, urzęd­nika Heroda, a może jeszcze inne. Podeszły, upadły przed Nim na twarze, według Mateusza (28,9) objęły Jego stopy, co wyjaśnia powiedzenie: „nie zatrzymuj Mnie" (J 20,17).
Jan pozostał przy tym, co istotne: obudzenie się wiary w Marii, pierwszym świadku Chrystusa Zmartwychwstałego. Serce tej, którą uwolnił od siedmiu demonów natychmiast wybuchło odwagą wiary.
Ponieważ Magdalena miała na drugie imię Maria, starożytna tradycja chrześcijańska (łącznie ze świętym Efremem i świętym Janem Chryzostomem) w IV wieku przeniosła to pierwsze ukazanie się Marii Mag­dalenie na Maryję Dziewicę. Chociaż intencja była bardzo czysta, to nie „Niewiasta błogosławiona między wszystkimi niewiastami" otrzymała ten przywilej, ale ta, którą On zdołał wyrwać z mocy tego świata (Łk 8,3). Najbardziej kochająca z kobiet, które szły za Jezusem od Galilei aż na Golgotę, pokonała ogólną klęskę. Pierwsza przybyła do grobu. Tym sposobem, stała się owego wielkanocnego poranka „apostołem apos­tołów i ewangelistą ewangelistów", jak nazwał ją św. Piotr Chryzolog. Tym razem wszystko jest dla niej jasne. Przepełnia ją radość.
Maria z Magdali odchodzi i donosi uczniom:

Widziałam Pana i to mi powiedział (J 20,18). Lecz słowa te wydały im się czczą gadaniną i nie dali im wiary (Łk 24,10-11, 23, 24).

Uczniowie z Emaus

Dwóch uczniów, przybyłych na Paschę do Jerozolimy, pozostało tam załamanych. Na miejscu zatrzymało ich prawo szabatu. Pierwszy dzień tygodnia uwalnia ich od niepewnego pobytu w stolicy, gdzie przyjaciele Jezusa czują się zagrożeni. Rano w dzień Paschy ruszają z powrotem:

do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze? Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało. Zapytał ich: Cóż takiego? Odpowiedzieli Mu: To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Tak, a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas (Łk 24,13-22).

Kleofasa mogła powiadomić jego żona, obecna na Kalwarii (J 19,25) i przy grobie (Mt 28,1; Mk 16,1), ale podobnie jak Apostołowie wcale nie uwierzył w tę „babska gadaninę". Mówi dalej:

były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli. Na to On rzeki do nich: O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały? I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszyst­kich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dował im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał. W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy (Łk 24,13-32).

Kleofas pośród Dwunastu

Przybywają więc zdyszani i chcą przekonać o niewiarygodnej nowinie „Jedenastu i innych z nimi" (Łk 24,33). Bowiem wcześnie rozstali się z nimi w najgorszym stanie.
I spotykają się uradowani: duża grupa, łącznie ze świętymi niewias­tami (Łk 24,22 i 33), wspólnota, która narodzi się w dniu Pięćdziesiąt­nicy; oni właśnie pierwsi ogłaszają wiadomość:

Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi (Łk 24,34; por. Mk 16,12-14).

Jezus objawia się Szymonowi Piotrowi

To ukazanie się Jezusa samemu Piotrowi znamy tylko z tekstu Łukasza. Potwierdza je jednak tekst wcześniejszy (ok. roku 50) Apostoła Pawła (1 Kor 15,4). W historii, zestawienie stanowi kryterium pewności, ale nic nie wiemy o tym ważnym wydarzeniu. Może o nim była mowa w zagubionym zakończeniu Marka, ucznia Piotra.

Oni [Kleofas i jego towarzysz] również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba (Łk 24,35).
 

Chociaż uczniowie, w oparciu o wiarę Piotra, potwierdzoną przez święte niewiasty, trwają już w radości Zmartwychwstania, nadal są ostrożni wobec tych, którzy zabili Jezusa. Zabarykadowali się w bezpiecz­nym domu.

Gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzeki do nich: Pokój wam! (J 20,19-20; Łk 24,36).

Łukasz podkreśla resztki niedowierzania, które Jan zaniedbał lub przemilczał.

Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzeki do nich: «Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzeki do nich: «Macie tu coś do jedzenia?» Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich (Łk 24,36-43).

Jezus im tłumaczy:

To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach. Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma, i rzeki do nich: «Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, po­cząwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego. Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie uzbrojeni mocą z wysoka» (Łk 24,44-49).

Następnie powtarza:

«Pokój wami Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane» (J 20,21-23).

Umierając, oddał Ducha. Według Jana (19,30), Jego śmiertelny oddech był znakiem życia. Teraz Jego tchnienie Zmartwychwstałego przekazuje tę rzeczywistość do głębi ich samych. Owoce tego wyda bezpośrednie wylanie Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy. Będzie to, po znaku Kalwarii i tchnieniu Zmartwychwstałego, który go ak­tualizuje, znak Jego promiennej skuteczności.
Jezus znika. Nie powraca do wspólnego życia z Nimi. Był to znak gościa z zaświatów. Rozpoczyna się nowy etap formacji uczniów, aby Go poznawali już nie według ciała, ale według ducha, dzięki temu nowemu życiu, które w nich się rozwija dzięki tchnieniu Zmartwychwstałego.

Niewierny Tomasz

Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie byt razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: «Widzieliśmy Pana!» Ale on rzeki do nich: «Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie wiozę palca mego w miejsce gwoździ, i nie wiozę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę» (J 20,24-25).

Objawienie się Jezusa po ośmiu dniach

Niepewność trwać będzie cały tydzień. Jednak w ósmym dniu (nie­dziela w oktawie Zmartwychwstania), kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz [domu] i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzeki: «Pokój wam!» Następnie rzeki do Tomasza: «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym».

Tomasz jest zmieszany i zaskoczony. Nie pragnie już dalszych dowo­dów. W swoim realizmie uwierzył, bo zobaczył. Upada przed Jezusem i odpowiada z głębi swego serca:

«Pan mój i Bóg mój!» Powiedział mu Jezus: «Uwierzyłeś dlatego, ponie­waż Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli» (J 20,24-29).

Tym, co może dziwić podczas tych pierwszych spotkań, jest nie tyle niedowierzanie Apostołów, co ich trudność w rozpoznaniu Chrystusa. Tłumaczy to jednak kilka powodów.
Najpierw powrót zmarłego jest wydarzeniem zupełnie nieoczekiwa­nym. Gdy to się zdarza Apostołowie myślą: jest do Niego podobny.
Po drugie, chociaż to jest naprawdę Jezus, który zmartwychwstał, powraca odmieniony nie w innej formie, ale w stanie uwielbionym. Nie ma w Nim już życia kosmicznego, ale życie samego Boga, a to sprawia tym trudniejszą do opisania różnicę, że nie mamy w tym względzie doświadczenia. Ten czynnik jest z pewnością istotny. Świadkowie nie próbowali ani wyjaśnić, ani dawać sprawozdania, ani minimalizować dostosowania do nowego życia wewnętrznego i zewnętrznego doświad­czenia Jezusa, które w nowy sposób jawi się w ich życiu. Ich zapiski, często kłopotliwe, stają się znamienne poprzez swoją uczciwość i prosto­tę: stawiają nas w obecności faktu, który pod wielu względami zarówno ich, jak i nas przerasta. Rozpoczyna się nowy sposób kontaktu ze zmartwychwstałym Jezusem, kontaktu, którego Apostołowie sami powo­li nauczyli się, i którego nas uczą.

DALEJ:.