Rozpoznać Mówiącego

publikacja 09.05.2011 10:27

O Ewangeliach – czym są, jak powstały, jak je czytać – z ks. Arturem Maliną rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz. Ks. dr hab. Artur Malina (ur. 1965) – biblista, pracuje na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego. Ostatnio opublikował „Chrzest Jezusa w czterech Ewangeliach. Studium narracji i teologii”.

Rozpoznać Mówiącego

Ks. Tomasz Jaklewicz: „Mów o Panie, Twój Kościół Cię słucha”. To hasło tegorocznego Tygodnia Biblijnego pochodzące z adhortacji Benedykta XVI o słowie Bożym. Jak je rozumieć?
Ks. Artur Malina: – To parafraza słów z trzeciego rozdziału Pierwszej Księgi Samuela. Młody Samuel słyszy głos, ale nie wie, do kogo należy. Kapłan Heli radzi mu, że na kolejne wołanie ma odpowiedzieć: „Mów, Panie, bo Twój sługa słucha”.

Słowo „sługa” zamieniono tutaj na „Kościół”?
– Oba słowa są blisko siebie. Bo Kościół w Biblii jest przedstawiany jako służebnica słuchająca Pana. To zdanie może sprawiać wrażenie, że inicjatywa należy do nas, że to my wywołujemy słowo Boga naszą prośbą. Jeśli pamiętamy o kontekście, to zauważymy, że tak nie jest. Samuel jeszcze nie znał Boga, on rozpoznaje głos Boga, dzięki pomocy kapłana Helego. Które słowo jest tu najważniejsze?

Powiedziałbym, że „słucha”…
– Najważniejszy jest wyraz „Panie”. Samuel myślał, że to Heli go woła. Dopiero za czwartym razem rozpoznaje Pana. I to jest sedno – poznanie Tego, który do mnie mówi, uznanie, że to Pan kieruje do mnie swoje słowa. Kościół musi ciągle odkrywać, że Bóg do nas mówi. Inicjatywa należy do Boga. Słowo „sługa” kojarzy się z tym, że Bóg chce nam dać jakieś polecenie, zadanie. A tymczasem słowo Boga jest najpierw darem. Bóg zwołuje Kościół jako wspólnotę tych, którzy rozpoznają Go jako Pana. Pierwsza jest relacja z Bogiem, a nie zadanie.

Ciągle mamy z tym kłopot, żeby rozpoznawać Biblię jako słowo żywego Boga, który mówi do mnie tu i teraz…
– Komunikat Boga nie jest czystą informacją, ale służy pogłębieniu tej więzi, która już istnieje („mów, Panie”). Zaimek „Twój” jest też istotny. „Twój sługa, Twój Kościół”. Słowo „Twój” wskazuje na zażyłą relację „ja-ty”. Staję przed Bogiem, o którym nie mówię „On”, ale do którego zwracam się „Ty”. To nie tyle słowo Pisma jest skierowane do nas, ile jest to słowo Twoje, słowo, które czyni nas Twoimi, słowo, które zmienia naszą tożsamość. To nie tyle Pismo Święte czy Biblia mówi do nas. Mamy usłyszeć „mówiące TY”, które nas uczyniło swoimi.

Nie przypuszczałem, że można odkryć w tym jednym zdaniu tyle sensów.
– Takie jest ryzyko rozmawiania z biblistą (śmiech).

Uczniowie Jezusa mogli słyszeć Go na własne uszy i widzieć na własne oczy. Mogli powiedzieć do Jezusa: „Mów do nas, Panie”. My mamy tekst, księgę, choć Pan Jezus nie powiedział: „Napiszcie Ewangelię”…
– W starożytnym Izraelu była żywa tradycja ustna, ale w pewnym momencie pojawił się tekst. Stało się tak ze względu na słabość człowieka. Ludzie potrzebowali świadectwa przymierza, potrzebowali czegoś, co by im przypominało o obietnicach Boga i o ich własnych zobowiązaniach. Tablice kamienne na Synaju są pierwszym zapisem słowa wypowiedzianego przez Boga. Inna ludzka słabość: głosiciel słowa nie zawsze potrafił dotrzeć do adresatów. Dlatego np. Jeremiasz pisze list do wygnańców żydowskich w niewoli babilońskiej. Święty Paweł, kiedy jeszcze nie może gdzieś się udać, kieruje tam swoje listy. Tak powstały pierwsze pisma Nowego Testamentu. Inną przyczyną jest umieranie świadków. Ewangelie powstają wówczas, gdy zaczynają odchodzić świadkowie i pojawia się niebezpieczeństwo zdeformowania pierwszego świadectwa. Dlatego konieczne jest zabezpieczenie tradycji apostolskiej w formie pisemnej.

Jaka jest chronologia powstawania poszczególnych Ewangelii?
– W Biblii mamy po kolei Mateusza, Marka, Łukasza, Jana. Do XIX wieku przyjmowano taką kolejność ich powstawania. Za najstarszą uchodziła Ewangelia Mateusza. Święty Augustyn uważał, że Marek jest skrótem Mateusza. Z tego powodu przez pierwsze siedem wieków w ogóle w Kościele nie komentowano Marka. Dopiero w drugiej połowie XIX wieku ugruntowało się przekonanie, że Mateusz i Łukasz niezależnie od siebie korzystali z Marka, czyli Ewangelia Marka musi być najstarsza.

Jak więc wygląda datacja?
– Ewangelia Marka powstała przed rokiem 70, Łukasza do roku 80, Mateusza do roku 90, a Jana między 90 a 100.

Między śmiercią Jezusa a powstaniem Ewangelii mija 40 i więcej lat. Skąd wiemy, że Ewangelie zawierają wiarygodne świadectwo o Jezusie Chrystusie?
– Może wydawać się, że ten dystans czasowy między Jezusem a spisaniem Ewangelii jest duży. Ale to jest błędne wrażenie, jeśli porównamy Ewangelie z innymi dziełami starożytności. Na przykład opisy dokonań Aleksandra Wielkiego są o kilka wieków późniejsze i jest ich mniej. W przypadku Ewangelii mamy cztery niezależne świadectwa, choć powiązane ze sobą. Kiedy powstają teksty, żyją jeszcze bezpośredni świadkowie opisywanych wydarzeń, zaś Kościoły założone przez apostołów pełnią rolę kontrolną. Co ciekawe, Ewangelie nie są kontestowane. Nie pojawiają się żadne alternatywne wersje życia Jezusa w I wieku. O autorytecie tych pism świadczy duża liczba rękopisów. Zachowało się ich sporo już z II wieku. Przepisywano je, są pewne błędy, ale zdecydowana większość tekstu manuskryptów jest ze sobą zgodna.
Czym właściwie są Ewangelie? Biografią Jezusa? Świadectwem wiary uczniów? Teologią?
– Są dwa ujęcia skrajne. Oba niewłaściwe. Pierwsze akcentuje, że to zapis kronikarski wydarzeń, rodzaj życiorysu Jezusa. Lekceważy się fakt, że Ewangelie są wyrazem wiary Kościoła po zmartwychwstaniu Jezusa. Drugie skrajne podejście przypisuje wspólnocie popaschalnej moc twórczą, tak że opowiadania o Jezusie miałyby być tylko narzędziem przekazania prawd teologicznych, ale byłyby bez związku z rzeczywistymi wydarzeniami. To drugie spojrzenie charakteryzuje niektórych biblistów czy historyków w ostatnich dwóch wiekach.

Jak więc należy patrzeć na Ewangelie?
– Musimy się wczytać w same teksty. Święty Łukasz mówi, że opiera się na świadkach. Ale nie zależy mu na przekazywaniu samych informacji, chce umocnić wiarę adresata dzieła, czyli Teofila. Pisze, aby go „przekonać o całkowitej pewności nauk, których mu udzielono” (Łk 1,4). Jan zaznacza: „Wiele innych znaków Jezus uczynił, a te zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc, mieli życie w imię Jego” (J 20,30-31). Ewangelie są zapisem pamięci Kościoła popaschalnego o wcześniejszych wydarzeniach, służącym wzmocnieniu wiary adresatów tych świadectw.

Skąd pewność, że pamięć Kościoła przechowała to, co powinna? Dlaczego Ewangelie się różnią między sobą?
– Może się nam wydawać, że to nowy problem. Ale pytano o to już w II wieku, czyli po odejściu trzeciego pokolenia po apostołach. Około roku 140 powstają pytania, która Ewangelia ma rację w przypadku rozbieżności. Przykładowo wyrzucenie kupców ze świątyni przedstawione jest u Jana na początku działalności publicznej Jezusa, a u pozostałych ewangelistów na końcu. Czy Ostatnia Wieczerza była ucztą paschalną (Mateusz, Łukasz i Marek), czy miała miejsce dzień wcześniej (Jan)?

Już wtedy chrześcijanie o to pytali?
– Tak, trudności dotyczyły nie tylko wydarzeń, ale i ich interpretacji. Pojawiły się trzy rozwiązania. Pierwsze: redukowano Ewangelie do jednej (Łukasza), inne odrzucano. Drugie: dodawano kolejne „własne” ewangelie, poszczególne wspólnoty uważały, że mają jakieś szczególne objawienie. Nie przekreślano czterech Ewangelii, ale je relatywizowano na rzecz tej „swojej”. Te nowe ewangelie były świadectwem raczej lokalnych wierzeń. Tak jest w przypadku np. Ewangelii Judasza. Ten tekst mówi dużo o środowisku, w którym powstał, i w tym sensie jest ciekawym przedmiotem badań. Trzecie rozwiązanie: nie odrzucano żadnej Ewangelii, ale próbowano je połączyć w jedną narrację. Powstały tzw. harmonie czterech Ewangelii. Najstarszą z roku 160, nazwano Diatessaron („przez cztery”).

Nie jest to więc problem nowy, ale pytanie pozostaje: dlaczego Ewangelie się różnią?
– Te teksty są wyznaniem miłości. O tym musimy pamiętać. Same zasady logiki to za mało. Nie czyta się w ten sposób listów miłosnych. Tak nie czyta się poezji. Biblia jest świadectwem historii, ale jest też literaturą. Problem wiarygodności historycznej dotyczy nie tylko Ewangelii, ale wszystkich ksiąg biblijnych. Celem Biblii nie jest opisanie całej historii, podanie wszystkich detali. Chodzi o prawdę do wierzenia. Wracamy więc do hasła: „Mów Panie, Twój Kościół Cię słucha”. Ci, którzy przekazali nam pamięć o Jezusie, starali się przekazać informacje o wydarzeniach mających miejsce. Zadaniem biblistów jest dziś dociekanie związku z historią, np. kiedy miało miejsce wyrzucenie kupców ze świątyni. Ale takie roztrząsanie nie jest potrzebne słuchaczom Bożego słowa. Oni potrzebują raczej zaufania do świadków, życzliwości, sympatii do tych, którzy przeżyli te wydarzania tak mocno, że byli gotowi oddać za to swoje życie. Ewangelie nie są fotografiami, przypominają raczej malarstwo, które jest realistyczne, ale ma także pewne założenia ideowe i zachowuje charakter poszczególnych malarzy.

No tak, ileż mamy problemów z ustaleniem życiorysu ludzi współczesnych. Ile kontrowersji wywołują biografie np. Kapuścińskiego czy Wałęsy?
– Ktoś by mógł powiedzieć, że potrzeba dystansu. Ale w przypadku ewangelistów nie ma dystansu, bo to nie są neutralni świadkowie wydarzeń, ale ludzie zaangażowani i jako tacy się nam przedstawiają. Zresztą w ówczesnych czasach w ogóle nie było neutralnych historyków. Na przykład historyk Józef Flawiusz, który opisuje dzieje Izraela, mówi wyraźnie, że jego celem jest apologia narodu żydowskiego.

Dlaczego Ewangelie Mateusza, Marka i Łukasza są tak podobne do siebie, a Jan jest tak bardzo inny?
– Te trzy są podobne, ponieważ Mateusz i Łukasz niezależnie od siebie korzystają z Marka. Co więcej sam gatunek „ewangelia” jest wymyślony przez Marka. Zaczynając swoją opowieść, używa tego słowa, choć odnosi je do treści, a nie do formy księgi. „Początek Ewangelii Jezusa Chrystusa…” (Mk 1,1). Później inni widzieli w tym także określenie gatunku literackiego. Już w II wieku słowo „Ewangelia” funkcjonuje jako tytuł księgi. Jan cieszył się dużym autorytetem. Prawdopodobnie uznał, że konieczne jest powiedzieć wspólnocie Kościoła o pewnych znakach, o jakich inni ewangeliści nie mówili albo nie mówili w taki sposób. Więc mamy pewne nowe wydarzenia, np. wesele w Kanie. Innych – np. Przemienienia – nie ma wcale.

Czy bibliście nie przeszkadza w lekturze nadmiar wiedzy?
– Bibliście czasem jest trudniej czytać Biblię z korzyścią duchową. Bo on ma także inne zadania: musi ustalić wersję oryginalną na podstawie manuskryptów, przetłumaczyć, opatrzyć komentarzem itd. Ewangeliści nie pisali dla biblistów, ale ta naukowa praca jest potrzebna. Zadaniem również egzegety jest zawsze biec w stronę Mówiącego i powtarzać: „Mów, Panie, Twój sługa Cię słucha”. „Słucha” także w znaczeniu posłuszeństwa Bogu. To zadanie dla wszystkich chrześcijan.