Mamre

Stanisław Biel SJ

publikacja 07.08.2011 06:07

Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia...

Abraham, Izaak, Jakub i Juda Henryk Przondziono /GN Abraham, Izaak, Jakub i Juda
​Fresk żyjącego na przełomie XVII i XVIII wieku Michaela Willmanna z sanktuarium św. Józefa w Krzeszowie

W pobliżu Hebronu znajdują się ruiny Haram Ramat el-Khalil. Według tradycji w tym miejscu rosły dęby, pod którymi Abraham gościł Boga. „El-Khalil” w języku arabskim oznacza „przyjaciel Boga”. Tytuł ten został nadany Abrahamowi.

Na miejscu, którego dotykał sam Bóg, znajdują się obecnie ruiny sanktuarium z okresu Heroda, Hadriana, Konstantyna, patriarchy Modesta i czasów arabskich. W najgłębszych warstwach zostały odkryte przedmio­ty z terrakoty, z czasów Abrahama. Ponadto pokazu­je się studnię wykutą, według tradycji, przez samego Abrahama, w cieniu której odpoczywali Najdostojniejsi Goście. Wokół studni rosną stare dęby, które tradycja nazywa „dębami Mamre”. Było to starożytne miejsce kultu i sanktuarium, które z czasem przybrało charak­ter bałwochwalczy.

W gorącej porze dnia, w cieniu dębów Mamre wsłuchajmy się w opowieść o wizycie Boga w tym miejscu:

„Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia. Abraham spojrzaw­szy dostrzegł trzech ludzi naprzeciw siebie. Ujrzawszy ich podążył od wejścia do namiotu na ich spotkanie. A oddawszy im pokłon do ziemi, rzekł: „O, Panie, jeśli darzysz mnie życzliwością, racz nie omijać Twego sługi! Przyniosę trochę wody, wy zaś raczcie obmyć sobie nogi, a potem odpocznijcie pod drzewami. Ja zaś pójdę wziąć nieco chleba, abyście się pokrzepili, zanim pójdziecie dalej, skoro przechodzicie koło sługi waszego”. A oni mu rzekli: „Uczyń tak, jak powiedziałeś”. Abraham poszedł więc spiesznie do namiotu Sary i rzekł: „Prędko zaczyń ciasto z trzech miar najczystszej mąki i zrób podpłomyki”. Potem Abraham podążył do trzody i wybrawszy tłuste i piękne cielę, dał je słudze, aby ten szybko je przyrządził. Po czym, wziąwszy twaróg, mleko i przyrządzone cielę, postawił przed nimi, a gdy oni jedli, stał przed nimi pod drzewem. Zapytali go: „Gdzie jest twoja żona, Sara?” – Odpowiedział im: „W tym oto namiocie”. Rzekł mu [jeden z nich]: „O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara będzie miała wtedy syna”. Sara przysłuchiwała się u wejścia do namiotu, [które było tuż] za Abrahamem. Abraham i Sara byli w bardzo podeszłym wieku. Toteż Sara nie miewała przypadłości właściwej kobietom. Uśmiechnęła się więc do siebie i pomyślała: Te­raz, gdy przekwitłam, mam doznawać rozkoszy, i mój mąż starzec? Pan rzekł do Abrahama: „Dlaczego to Sara śmieje się i myśli: Czy naprawdę będę mogła rodzić, gdy już się zestarzałam? Czy jest coś, co byłoby niemożliwe dla Pana? Za rok o tej porze wrócę do ciebie, i Sara będzie miała syna”. Wtedy Sara zaparła się, mówiąc: „Wcale się nie śmiałam – bo ogarnęło ją przerażenie”. Ale Pan powiedział: „Nie. Śmiałaś się!” (Rdz 18, 1-15).

Gminna opowieść mieszkańców okolic Morza Mar­twego ukazuje bliskość i zażyłość relacji Boga z Abra­hamem. „Uderza” najpierw pora wizyty. Bóg odwie­dza przyjaciela, gdy ten wypoczywa przed namiotem w najgorętszej porze dnia. Wśród ludów nomadycznych pora południowa nie jest czasem na wizyty ale raczej na sjestę.

Abraham nie reaguje opieszale, obojętnie czy agre­sywnie z powodu nieoczekiwanej wizyty. Przeciwnie, najpierw oddaje pokłon do ziemi, który świadczy o głę­bokim szacunku i czci, jaką darzy nieznanych mu jesz­cze Gości, a następnie zaprasza z wielką szczerością: O, Panie, jeśli darzysz mnie życzliwością, racz nie omijać Twego sługi! Przygotowuje pośpiesznie wodę do obmy­cia nóg oraz najlepszy posiłek: ciasto z trzech miar naj­czystszej mąki i tłuste, piękne cielę.

Abraham przyjmuje Gości z całą patriarchalną goś­cinnością, jak przyjaciół. Niczego nie szczędzi. Służy wszystkim, co posiada. Później będzie gotów poświę­cić również syna Izaaka (por. Rdz 22). Gościnność na­leżała do najważniejszych cnót ludów patriarchalnych. Wśród Beduinów gość był mile widziany przez trzy i jedną trzecią dnia; był to czas potrzebny na przetra­wienie pokarmu przygotowanego przez gospodarza. Późniejsza tradycja żydowska nakazywała w dniach Paschy trzymać drzwi wejściowe jedynie przymknięte, aby przychodzący Mesjasz, a także ubodzy, cudzoziem­cy, wędrowcy mogli zasiąść do uczty paschalnej. W po­dobnym duchu pisze autor Listu do Hebrajczyków: Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę (Hbr 13, 2).

Wobec gościnności Abrahama Bóg odpowiada obiet­nicą: O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara będzie miała wtedy syna. Abraham jest człowiekiem starym i w pewnym stopniu sfrustrowanym, skrzyw­dzonym przez życie. Jego żona Sara jest bezpłodna. Po­nadto jest nomadem, koczownikiem, wędrowcem, żyje pod namiotami, nie ma stałej ziemi. Brak ziemi i dzieci były według starożytnych przekonań znakiem braku Bożego błogosławieństwa.

Bóg przychodzi do Abrahama z obietnicą, która jest radosną nowiną. Odpowiada na jego ból i niespełnione marzenia. Obiecuje ziemię i potomka, który będzie pro­toplastą wielkiego narodu.

Wobec wielkiej obietnicy Boga Sara zareagowała śmiechem. Sara, podobnie jak Abraham, była w podeszłym wieku i pogodziła się ze swoją niepłodnością. Pokusą niedowiarstwa objęty został również Abraham. Abraham upadłszy na twarz, roześmiał się; pomyślał bowiem sobie: Czyż człowiekowi stuletniemu może urodzić się syn? Albo czy dziewięćdziesiątletnia Sara może zostać matką (Rdz 17, 17). Ojcowie Kościoła różnicują śmiech Sary i Abrahama. Pierwszy z nich określają jako negatywny, gorzki, nieszczery, drugi natomiast jako pozytywny, ra­dosny i błogosławiony. Sara wątpiła w Słowo, natomiast Abraham nie uśmiechnął się wątpiąc, ale padając, adorując, uwielbiając i dziękując Bogu za to, że coś takiego przytra­fi ło się człowiekowi, który ma sto lat. A zatem uśmiechnął się inaczej, tzn. rozradował się (Iszodad z Merw). Ponad niedowierzającym uśmiechem Abrahama i Sary rozleg­nie się jeszcze śmiech Pana Boga, wyrażony w imieniu syna Izaaka. Słowo „Izaak” znaczy: „Jahwe (Bóg) się zaśmiał”.

Wczujmy się w klimat tej niecodziennej i zaskakują­cej wizyty. Usiądźmy na chwilę w cieniu namiotu przy gościnnym stole z Abrahamem i pomyślmy:

•    Co sądzę o „niespodziankach Boga” i Jego niespodziewa­nych wizytach?

•    Jak reaguję, gdy ktoś zakłóca mój wypoczynek?

•    Czy jestem gościnny i hojny wobec Boga, bliźnich i siebie?

•    Co jest dla mnie Bożą obietnicą? W jaki sposób spełniają się Boże obietnice w moim życiu?

•    Czy mam wielkie oczekiwania, pragnienia? Czy wierzę, że Bóg może je zrealizować? Czy raczej podejmuję samotny trud, a gdy pojawią się problemy, doświadczam poczucia bezsensu, popadam we frustrację, zgorzkniałość, apatię?

•    Czy jestem szczery wobec siebie i Boga? Czy nie żyję w za­kłamaniu, pielęgnując fałszywy obraz siebie?

•    Jaki jest mój uśmiech? Niedowierzający, cyniczny, aroganc­ki, głupi, jak śmiech świata? Czy radosny, pogodny, ducho­wy, jak uśmiech z Panem Bogiem?

***

Powyższy tekst jest fragmentem książki "W miejscach świętych. Medytacje biblijne", wydanej nakładem WAM-u.

TAGI: