publikacja 27.01.2025 09:18
Bóg jest daleko, Bóg o nas zapomniał... Nie, to nieprawda.
Suki Lee /Pexels
Wy jesteście światłem świata
Jesteśmy świecznikami, które mają rozświetlać mroki świata. A Chrystus jest z nami
Jest w Biblii taki przepiękny obraz relacji Boga do człowieka, tyle że mocno zacieniony tym, co wtedy się wydarzyło. To scena w Księdze Rodzaju, gdy po grzechu pierwszych rodziców Bóg szuka ich przechadzając się po ogrodzie Eden „w porze powiewu wiatru” (Rdz 3,8). Słysząc tę opowieść koncentrujemy się najczęściej na grzechu i tym, co potem się stało – wyroku na mężczyznę, kobietę i węża. I chyba rzadko zauważamy, jak pięknie autor natchniony przedstawił relacje łączące w raju Boga z pierwszymi ludźmi: Bóg przechadzał się po „ich” ogrodzie; ogrodzie który mieli „uprawiać i doglądać”, w pełni (prócz jednego drzewa) mogąc korzystać z jego owoców. Przepiękny obraz przyjaźni, bliskości i zażyłości łączących Boga i człowieka. Później... Wiadomo: później wszystko się zmieniło; człowiek musiał upuścić Eden. A na jego straży Bóg postawił „archanioła i połyskujące ostrze miecza”... Pozostał Bogiem bliskim człowiekowi, ale jakby się przed nim skrył. Gdy po wiekach przyszedł na ziemię w postaci bardziej namacalnej, przyszedł jako maleńki człowiek; prowadził zwyczajne życie, a w końcu został przez ludzi zabity. Po zmartwychwstaniu też nie wystąpił w roli zwycięzcy; nie pokazał się wszystkim występując w roli zwycięzcy, który w ten sposób udowadnia wrogom, że miał rację. Gdy zaś potem – jak czytamy w Piśmie – wstąpił do nieba i „zasiadł po prawicy Ojca”, to nie przestał się losem człowieka interesować. Swoim obiecał: „Jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Bóg jest z nami. Naprawdę. I właśnie tę prawdę przedstawia Jan, gdy w pierwszej wizji Apokalipsy przedstawia stojącego (?) pośród siedmiu złotych świeczników Syna Człowieczego.
Chrystus z Kościołem
I obróciłem się, by widzieć, co za głos do mnie mówił;
a obróciwszy się, ujrzałem siedem złotych świeczników,
i pośród świeczników kogoś podobnego do Syna Człowieczego,
obleczonego do stóp
i przepasanego na piersiach złotym pasem.
Głowa Jego i włosy - białe jak biała wełna, jak śnieg,
a oczy Jego jak płomień ognia.
Stopy Jego podobne do drogocennego metalu,
jak gdyby w piecu rozżarzonego,
a głos Jego jak głos wielu wód.
W prawej swej ręce miał siedem gwiazd
i z Jego ust wychodził miecz obosieczny, ostry.
A Jego wygląd - jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy.
Tych siedem złotych świeczników i siedem gwiazd, to – zacytujmy wiersz 20 wyjaśniający ich znaczenie:
Co do tajemnicy siedmiu gwiazd, które ujrzałeś w mojej prawej ręce,
i co do siedmiu złotych świeczników:
siedem gwiazd - to są Aniołowie siedmiu Kościołów,
a siedem świeczników - to jest siedem Kościołów.
Aniołowie Kościołów to najpewniej biskupi. Choć niektórzy widzą tu Aniołów – opiekunów owych Kościołów. Ów ktoś „podobny do Syna Człowieczego” znajduje się więc między Kościołami, wśród Kościołów. Stoi? Siedzi? Nie wiadomo. Pamiętając wspomnianą scenę z Edenu pozwólmy sobie ulec pokusie, by pomyśleć, że „przechadza się” między nimi; jest z nimi, jak Bóg był z Adamem i Ewą w Edenie. Owym Synem Człowieczym jest oczywiście Chrystus. W Ewangelii Jana często tak o sobie mówi sam Jezus. Tytuł ten to nie tylko stwierdzenie, że jest człowiekiem, ale to też nawiązanie do wizji Daniela:
Patrzałem w nocnych widzeniach:
a oto na obłokach nieba przybywa
jakby Syn Człowieczy.
Podchodzi do Przedwiecznego
i wprowadzają Go przed Niego.
Powierzono Mu panowanie,
chwałę i władzę królewską,
a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki.
Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem,
które nie przeminie,
a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie (Dn 7,13-14)
Nie wikłając się w egzegezę proroctwa Daniela zwróćmy uwagę, że Jezus – nie tylko w Apokalipsie, ale i w Ewangelii Jana, zwłaszcza w scenie sądu przed Sanhedrynem – odnosząc ten tytuł do siebie ma na myśli, że jest tym, który wprowadzony zostanie przed Przedwiecznego Boga i że Jemu powierzona zostanie władza nad wszystkimi ludami; że jest królem – nie z tego świata, jak wyjaśnił Piłatowi – którego władza i królestwo nie przeminie. Inni autorzy Nowego Testamentu wyraża tę prawdę pisząc, że Jezus wstąpił do nieba i „zasiadł po prawicy Ojca”. Jezus będąc człowiekiem jest Panem i Władcą całego stworzenia – tak w świetle owego odniesienia do Księgi Daniela trzeba rozumieć ten tytuł. Jest też jednocześnie oczywiście Bogiem – jak to ujawni Jan za chwilę. I ten właśnie Pan i Władca całego świata, człowiek ale i prawdziwy Bóg, jest tym, który „przechadza się” pośród swoich; jest ze swoimi Kościołami, Kościołem powszechnym. Nie tylko kiedyś, dawno temu. Dziś też.
Chrystus naprawdę Bogiem
Warto przyjrzeć się teraz temu, jak Jan przedstawia owego „jakby Syna Człowieczego”. Najpierw zauważmy, że i wizji Daniela i w Apokalipsie mamy nie tyle właśnie „Syna Człowieczego”, ale „jakby Syna Człowieczego” (Dn), „kogoś podobnego do Syna Człowieczego” (Ap). To „jakby”, „podobny” przypomina nam, że Jezus „choć w tym co zewnętrzne uznany za człowieka” (Flp 2,7) jest Kimś więcej...To sugestia, że Jezus jest więcej niż człowiekiem.
Kim jest? Ów „podobny do Syna Człowieczego” jest „obleczony do stóp”. Użyte w greckim tekście słowo wskazuje na szatę arcykapłana. Z kolei złoty pas na piersiach to wskazanie na wielką władzę noszącego go. Chrystus ukazany jest więc tu z jednej strony jako arcykapłan, który przed Bogiem wstawia się za swoim ludem, z drugiej jako mający wielką władzę. Czyli – można powiedzieć – król. Jak wielki i ważny wskazuje z kolei stwierdzenie Jana, że „głowa Jego i włosy – białe jak biała wełna, jak śnieg”. Bardzo podobnie w Danielowej wizji Syna Człowieczego opisany jest sam Przedwieczny, Bóg. „Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny” (Dn 7,9). Wizja Jana wskazuje, więc na to, że „jakby Syn Człowieczy” jest Bogiem. Jest Bogiem i człowiekiem. Prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem.
Opis Syna Człowieczego z dalszej części Janowej wizji podobny jest do opisu „męża w białych szatach” (najprawdopodobniej anioła) z księgi Daniela (10). Zresztą już owa szata do ziemi i przepasanie złotem mogą być do niej nawiązaniem. „Oczy jak płomień ognia” to wskazanie, że ma On przenikliwy wzrok; że potrafi właściwie rozeznać i rozsądzić. Stwierdzenie „stopy Jego podobne do drogocennego metalu” to wskazanie, że to ktoś więcej niż ów „mąż w białych szatach”, który w wizji Daniela ma „ramiona i nogi jak błysk polerowanej miedzi”. Tylko miedzi. Zresztą także głos owej postaci jest jedynie „jak głos tłumu”. W wizji Jana głos „podobnego do Syna Człowieczego” jest mocniejszy; jest „jak głos wielu wód”, jak szum wzbudzonego morza czy wielkiego wodospadu. Jezus jest więc kimś więcej niż owa postać z Księgi Daniela. Wskazywać na to może także, że wspomniane wcześniej stopy owej postaci są „jak gdyby w piecu rozżarzone”. To najpewniej znów aluzja do Danielowej wizji Przedwiecznego, którego „Tron był z ognistych płomieni, jego koła (!) - płonący ogień”. Wszystkie te szczegóły mają uświadomić czytelnikowi, że ów będący naszym arcykapłanem (czyli pośrednikiem) i mający wielką władzę „jakby Syn Człowieczy” jest więcej niż człowiekiem i więcej niż aniołem: jest Bogiem.
Chrystus Panem
Na tym opis Syna Człowieczego jeszcze się nie kończy. „W prawej swej ręce miał siedem gwiazd” – pisze dalej Jan. Z dalszej części tej wizji wiemy, że owych siedem gwiazd, to „Aniołowie siedmiu Kościołów”. To opiekujący się tymi Kościołami Aniołowie czy może raczej ich biskupi? Jak by nie było, jest to wskazanie, że Syn Człowieczy, z jednej strony, ma nad nimi władzę. Z drugiej – że ma ich w swojej opiece. Tak rozumieć trzeba chyba to, że są w Jego ręce. Czytelnikowi tamtych czasów – nam chyba w sumie też – obraz ten mógł się jednak kojarzyć z czymś jeszcze. Otóż i dawniej i dziś ludzie zwykli uważać, że ludzkie dzieje, ludzkie losy, zapisane są w gwiazdach. To, że Syn Człowieczy trzyma je w ręce wskazuje, że to On jest Panem ludzkich losów i dziejów świata; On „ma je w garści”.
A wychodzący z ust Syna Człowieczego „miecz obosieczny, ostry” (obosieczny, czyli zaostrzony z obu stron)? To miecz słowa Bożego. W myśl tego, co napisał autor Listu do Hebrajczyków:
Żywe (...) jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek.
Jest więc też scena z owej apokaliptycznej wizji zapowiedzią sądu jakiego dokona Syn Człowieczy, Chrystus. Zgodnie z tym co mówi Jezus w Ewangelii Jana przed swoją śmiercią „Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym” (J 12,48). Sądu, który już się odbył i odbywa. Tak, odbył i ciągle odbywa. W tej samej scenie z Ewangelii Jana Jezus wcześniej powiedział: „Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie (J 12,31-32)”. Przyjąć Boże słowo to zostać przyciągniętym przez Wywyższonego. Nie przyjąć, to zostać razem z „władcą tego świata precz wyrzuconym”.
A że ów „Podobny do Syna Człowieczego” wygląda „jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy”? Symbolika światła pojawia się na kartach Starego i Nowego Testamentu wielokrotnie. Odmawiający brewiarz codziennie recytują słowa ojca Jana Chrzcielela, Zachariasza, nazywającego mającego nadejść Mesjasza „z wysoka wschodzącym słońcem”. Zauważmy jednak przede wszystkim to, co znajdujemy w Ewangelii Jana, przed uzdrowieniem niewidomego od urodzenia, gdy Jezus mówi „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12). I tyle niech wystarczy...
(Można zajrzeć do artykułów: Chrześcijańska symbolika słońca, Znak płonącego paschału, Znak zapalonej świecy)
Nie bój się Janie, nie bój się chrześcijaninie
Po tak wiele mówiącym opisie „jakby Syna Człowieczego” Jan przekazuje Jego orędzie.
Kiedym Go ujrzał,
do stóp Jego upadłem jak martwy,
a On położył na mnie prawą rękę, mówiąc:
«Przestań się lękać!
Jam jest Pierwszy i Ostatni i żyjący.
Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków
i mam klucze śmierci i Otchłani.
Napisz więc to, co widziałeś,
i to, co jest, i to, co potem musi się stać.
Co do tajemnicy siedmiu gwiazd, które ujrzałeś w mojej prawej ręce,
i co do siedmiu złotych świeczników:
siedem gwiazd - to są Aniołowie siedmiu Kościołów,
a siedem świeczników - to jest siedem Kościołów.
Czemu Jan pada do stóp Syna Człowieczego, na dodatek „jak martwy”? I czego ma przestać się lękać? To oczywiście oddanie Jezusowi czci. Jeśli pada „jak martwy” to zapewne chodzi o ten rodzaj przerażenia wizją, jaki towarzyszył Izajaszowi, gdy ujrzał Boga:
I powiedziałem:
«Biada mi! Jestem zgubiony!
Wszak jestem mężem o nieczystych wargach
i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach,
a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów!» (Iz 6,5)
Trzeba jednak chyba pamiętać, że w tej sytuacji nie trzeba, jak u Izajasza, anioła, który rozżarzonym węglem oczyści wargi proroka. Wszak Jan dobrze znał tego, którego zobaczył; razem z innymi „jadł też z Nim i pił po Jego zmartwychwstaniu”. I Chrystus zdaje się mu to przypominać: kładzie na nim w geście jakiegoś przychylnego uspokojenia prawą rękę i mówi: przestań się lękać, to przecież ja... Ale chodzi też zapewne i o inny lęk Jana: lęk przed tym, co się dzieje, lęk przed narastającymi prześladowaniami. Jan padając chwalebnemu Chrystusowi do stóp jakby mówił „dobrze że jesteś, gdzie byłeś dotąd”? Gest Chrystusa i owo „przestań się lękać” to jakby „spokojnie Janie, JA JESTEM, czuwam”...
Chrystus odpowiada Janowi w tym właśnie duchu. Przypomina, że jest Pierwszym i Ostatnim – jak wcześniej Bóg Alfą i Omegą. Jest tym, który stoi u początków świata i tym, który jego istnienie w znanej nam postaci zakończy. Co więcej, jest „żyjącym”. Nie jest jak pogańskie bożki, które nic nie mogą. On, w przeciwieństwie do nich, ciągle może działać. I ciągle działa; jak to napisał Jan wcześniej, jest tym, który przychodzi, który wkracza w człowiecze życie i w ludzką historię. Bo nie tylko stoi u początku i końcu świata, między tym zapominając o jego istnieniu, ale ciągle się nim interesuje.
I dalej przypomina Chrystus Janowi: byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki. To oczywiście aluzja do Jego śmierci i zmartwychwstania, a potem chwalebnego wniebowstąpienia; zabili mnie, ale ja żyję i będę żył na wieki – przypomina Janowi Jezus. I co więcej, mam też klucze śmierci i Otchłani, Szeolu. Czyli władzę nad śmiercią i tym, co po niej. Kluczowa sprawa jeśli spojrzeć na nią z perspektywy nieuchronnej śmierci każdego z nas...
I ten, który stoi u początku świata i stać będzie za jego końcem, ten, który ciągle interesuje się tym światem; ten, którego zabili, ale który ożył i ma władzę nad śmiercią, jest też tym, który objawia się Janowi, by w obliczu prześladowań dodać Kościołowi otuchy. A robi to ujawniając Janowi, a przez Niego i nam, „to, co jest, i to, co potem musi się stać”. Czyli ujawniając sens tego, co się dzieje i to, co stanie się potem. Nam zaś pozostawiając rolę „świeczników”; bycia na tej ziemi Jego światłem...
Bóg jest daleko, Bóg o nas zapomniał? A może na nas się rozgniewał? Nie, to nieprawda. Bóg ciągle jest z nami. Przez dane Janowi objawienie wyjaśnia sens trudnych i bolesnych dla nas, chrześcijan, wydarzeń oraz pokazuje, ku czemu wszystko to zmierza. Daje nam po prostu klucz do rozumienia trudnej nieraz ludzkiej historii.
***
Cały tekst Apokalipsy - na biblia.gosc.pl
Ciąg dalszy zapewne nastąpi. Piszą korzystałem też oczywiście z książek. Najbardziej z Peter, S. Williamson, Apokalipsa. Katolicki komentarz do Pisma Świętego, W drodze, Poznań 2024.