Ananiasz i Safira

oprac. ks. Adam Sekściński

publikacja 17.08.2011 11:39

Na co był potrzebny Kościół Ananiaszowi i Safirze, skoro padli mar­twi po interwencji „papieża"?

Ananiasz i Safira


Fragment książki "Między deszczem, a rynną. Dylematy postaci biblijnych.", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa WAM.


Ale pewien człowiek, imieniem Ananiasz, z żoną swoją, Safirą sprzedał posiadłość i za wiedzą żony odłożył sobie część zapłaty, a jakąś część przyniósł i złożył u stóp Apostołów.
Dz 5, 7-2

Na co był potrzebny Kościół Ananiaszowi i Safirze, skoro padli mar­twi po interwencji „papieża"? Można by sobie zadać takie pytanie po lekturze niewielkiego fragmentu Dziejów Apostolskich (Dz 5, 1-11), przedstawiającego dramatyczną scenę śmierci bądź co bądź dobro­czyńców pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej w Jerozolimie.

Ananiasz i Safira włączyli się w nurt wiernych, którzy sprze­dawali swoje ziemie i pieniądze uzyskane w ten sposób składali u stóp Apostołów, aby ci rozdzielali je każdemu według potrzeb (por. Dz 4, 34-35). Dlaczego zatem „w nagrodę" zostali wyniesieni martwi sprzed stóp Apostołów? Czyżby św. Piotrowi za mało było tego, co ofiarowa­li (a oddali tylko część swego majątku) i pokarał ich za nieoddanie wszystkiego? Co więcej, wiemy iż owo oddawanie wszystkiego i prze­jadanie pieniędzy spowodowało kryzys i wielką biedę w Kościele Je­rozolimskim. Można zatem powiedzieć, że małżeństwo to zachowało się przezornie w swojej szlachetności i nie chcąc być ciężarem dla wspólnoty, zachowało część majątku na własne potrzeby. W końcu była to ich własność, a więc mieli prawo uczynić z nią co im się tylko podobało. Nawet Piotr to przyznał.

Czytając ten fragment dziejów Apostolskich, można poczy­nić takie właśnie obserwacje. Dlaczego Kościół tak ich skrzywdził? Jakie prawo miał „papież" do tak ostrego potraktowania tych hojnych a jednocześnie zapobiegliwych ludzi? Może arogancja i nie­sprawiedliwość w traktowaniu wiernych przez niektórych kapłanów to nie błąd i wypaczenie, ale konsekwentne wcielanie tego fragmentu Biblii w życie? Po co nam taki Kościół?

Skłamali

Zwykło się mówić, że Stary Testament jest krwawy i pełen surowości, natomiast Nowy przedstawia Boga miłosiernego. A tu w pierwotnej nowotestamentalnej wspólnocie taka historia! Dobroczyńcy padają martwi przy wyraźnej aprobacie (żeby nie powiedzieć: na życzenie) pierwszego wśród Apostołów. Tego typu wrażenia mogłyby być uspra­wiedliwione, gdyby w oskarżeniu św. Piotra nie padły słowa: Nie lu­dziom skłamałeś, lecz Bogu (Dz 5, 4). Tak naprawdę Piotr nie oskar­ża ich o to, że zatrzymali sobie część pieniędzy ze sprzedaży ziemi, ale o to, że skłamali mówiąc, że oddają wszystko. Oto publicznie okazali swoją hojność i całkowite zaufanie, a tak naprawdę trochę zachowali na wszelki wypadek - czyli ich zaufanie nie było tak całko­wite, jak tego pragnęli, by ludzie je postrzegali. To właśnie obłuda i kłamstwo tak bardzo zdenerwowały Piotra. To one doprowadziły do śmierci Ananiasza i Safiry. Obłuda i kłamstwo nie mogą być tolero­wane w Kościele. Dlaczego?

Właśnie po to jest nam potrzebny Kościół, abyśmy nie okła­mywali samych siebie. Jeżeli Kościół pozwalałby na łudzenie siebie, na życie w iluzji, nie miałby racji bytu. Wiem, że wielu twierdzi, iż wspólnota jest nam potrzebna, by nam było miło, ciepło, by nam przybliżała różne prawdy; byśmy mogli dzielić się tym, co mamy, okazywać miłosierdzie i wspierać się wzajemnie; by nam dawać przy­kład modlitwy i zaangażowania oraz aby wspierać nas sakramenta­mi. To wszystko prawda. A jednak sporo ludzi na świecie myśli, że mogą się obyć bez Kościoła, że taka zależność to rodzaj słabości. Wolą kroczyć indywidualną drogą-taką która im się podoba, a nie iść na kompromisy z gustami innych, nie stać w tłumie mało przy­jemnych osób i słuchać niedouczonych kaznodziei.
 

Sądzę, że dobrze ich rozumiem i sam nieraz mam ochotę ulec takiej pokusie. Właśnie pokusie! Bo to jest zgubna droga. Jest to droga subiektywizmu, oceniania samemu, co jest dobra, a co złe, bez weryfikacji ze strony innych. Nie lubimy poddawać się osądowi, a jednak bez tego ryzykujemy życie w strasznych iluzjach. Historia dostarcza mnóstwa przykładów ludzi, którzy w imię szczytnych idei popełniali rozmaite szaleństwa, zamieniali się w krwawe bestie, nisz­czyli bliźnich, bo nie pozwalali na żaden sąd nad ich postępowa­niem, uważając, że stoją ponad normami, prawami i przykazaniami.

Tylko część

Ananiasz i Safira może nie pretendowali do roli dyktatorów, ale i oni chcieli zachować pewną sferę swojego życia w tajemnicy, bez ko­nieczności poddawania jej pod osąd. Zresztą i tę część, którą niby ujawnili, przedstawili w fałszywym świetle, bo ludzie sądzili, że odda­li wszystko, a tak naprawdę część zostawili. Była to obłuda (tak moc­no piętnowana przez Jezusa).

Obłuda wyłącza nas ze wspólnoty. Sprawia, że wspólnota nie ma na nas realnego wpływu, że wszystko staje się grą pozorów. To tak, jakbym odbywał pozorowaną spowiedź. Spowiedź, podczas któ­rej kłamię, ukrywając część grzechów; to nie ma sensu i nic nie daje, a wręcz szkodzi.

Czy pozorowane życie prowadzi do życia czy do śmierci? Może odpowiedź na to pytanie pomoże nam zrozumieć surowość „papieża" wobec Safiry i Ananiasza? Surowość ta spowodowała, że strach wielki ogarnął caty Kościół i wszystkich, którzy o tym słyszeli (Dz 5, 11).

Nasuwa się pytanie, czy to Piotr cudownie spowodował ich śmierć, czy też ujawnienie ich obłudy wywołało w nich tak gwałtowną reakcję strachu, że padli martwi? Nie wiem, choć przychylałbym się do tej drugiej odpowiedzi, tym bardziej, iż ukazuje ona jasno, jak kruchą konstrukcją jest życie budowane na obłudzie i na łudzeniu samego siebie.

Kupowali

Mimo wszystko jednak, czy Piotr nie powinien był im wybaczyć? To prawda, że aż do końca „szli w zaparte" i kłamali, nawet mając oka­zję się przyznać, ale przecież dali sporo pieniędzy na Kościół. To zawsze coś! No właśnie, czy Kościół można kupić? Niejeden próbo­wał mieć go na własny użytek. Obserwujemy nierzadko dziwne zja­wisko ludzi hojnych, dobroczyńców, którzy jednak potem okazują się być przestępcami.

Pismo Święte mówi, że jałmużna zakrywa wiele grzechów (por. Tb 12,9 i Syr 3,30). Tak, ale tylko u tego, kto się do nich przyzna i prosi o wybaczenie, a nie udaje, iż nic się nie stało.

Po co mi Kościół? To niebezpieczne pytanie. Bo owocnie Kościół można tylko współtworzyć. Używanie go zawsze kończy się tragicznie.

Spis treści

Słowo wstępne

Postacie Starego Testamentu

Ewa - z ciała Adama
Kain
Budowniczy wieży Babel
Gdyby nie żona Abrahama
Uśmiech Sary
Lot w Sodomie
Dzieci Jakuba
Kariera Józefa
Biedny Aaron
Oplotkowany Mojżesz
Jozue-wódz zastępów Pańskich
Debora
Jefte najemnik
Samson i bezczelny Goliat
Synowie Helego
Ukojenie dla Saula
Szalony Dawid
Co władza zrobiła z Dawidem?
Eliasz rozczarowany
Matatiasz - pro publico bono
Machabeusze-antyglobaliści
Hiob - chory nie za karę
Testament Koheleta
Izajasz oczyszczony do świętości
Daniel sprowokowany
Jonasz doścignięty?
Habakuk - między deszczem a rynną

Postacie Nowego Testamentu
Jezus czytający Słowo
Śladami dobrego Samarytanina
Przy stole u Zacheusza
Świadectwo Samarytanki
Czy kamienować cudzołożnicę?
Ananiasz i Safira
Pryscylla i Akwila
Barnaba apostołem jedności
Nawrócony faryzeusz
Pawłowa nadzieja nieśmiertelności
Morskie przygody Pawła
Źródła tekstów