Apokalipsa dziś. Cierpliwości!

Andrzej Macura

publikacja 30.04.2025 06:15

Bożych planów nie da się przekreślić. Bo On wszystkie podłości w nie wkalkulował.

Jeszcze czas... Pixabay /Pexels Jeszcze czas...

Apokalipsa dziś. Spis treści

Jak długo jeszcze? Jak długo jeszcze Bóg będzie pozwalał, by szerzyła się nieprawość? Dlaczego pozwala? Dlaczego nie interweniuje? Czy los nas, szarych ludzi, ale przecież Jego wyznawców, jest Mu obojętny? Napisano w Psalmie 125: „Nie zaciąży bezbożne berło nad losem sprawiedliwych, by sprawiedliwi nie wyciągali rąk swoich ku nieprawości”. Dlaczego więc pozwala nas gnębić? Dlaczego „bezbożne berła” mają się dobrze, a ludzie prawi cierpią? To pytania, które nieraz stawiają sobie modlący się codziennie, by „przyszło Jego królestwo”, a widzą szerzące się zło i bezkarną butę tych, którzy mają Go za nic. Bóg zapomniał? Boga to nie interesuje? Nie? Dlaczego więc? Bóg... Chyba rozumie, że człowiek takie pytania Mu zadaje. Bo pojawia się ono także w Apokalipsie, w ustach zabitych „dla Słowa Bożego”.

Pęka piąta pieczęć

W naszej lekturze tej księgi dotarliśmy do szóstego jej rozdziału, w którym Baranek otwiera kolejne pieczęcie księgi wyjaśniającej sens losów świata. Otwarcie pierwszych czterech zdawało się uruchamiać kolejne nieszczęścia dotykające ludzkość. „Zdawało się”, bo nie chodzi o to, że Bóg je na ludzkość zsyła. Raczej, że ludzkość sama, w swojej pysze i głupocie, w nie się pakuje, a Bóg nie reaguje. Bóg nie chroni ludzkości przed jej własną pychą i głupotą, a pozwala jej doświadczyć na własnej skórze skutków własnej nieprawości. Otwieranie przez Baranka kolejnych pieczęci nie jest więc znakiem działania Boga, który karze ludzkość. Jest raczej pokazaniem, że Bóg trzyma rękę na pulsie; że wszystko, co się dzieje, dzieje się za Bożym przyzwoleniem, wpisane jest w Jego niezgłębione plany.

Gdy przychodzi moment otwarcia piątej pieczęci moglibyśmy się spodziewać kolejnych nieszczęść jakie pojawią się na świecie. Ale tym razem zaskoczenie. Przytoczmy ten tekst (Ap 6,9-11).

A gdy otworzył pieczęć piątą,
ujrzałem pod ołtarzem dusze zabitych dla Słowa Bożego
i dla świadectwa, jakie mieli.
I głosem donośnym tak zawołały:
„Dokądże, Władco święty i prawdziwy,
nie będziesz sądził i wymierzał za krew naszą kary tym, co mieszkają na ziemi?”
I dano każdemu z nich białą szatę
i powiedziano im, by jeszcze krótki czas odpoczęli,
aż pełną liczbę osiągną także ich współsłudzy oraz bracia,
którzy, jak i oni, mają być zabici.

„Dusze zabitych dla słowa Bożego i świadectwa jakie mieli”. To męczennicy. W języku greckim „martyr” znaczy „świadek”. Język polski akcentuje mękę, ale greka, język oryginalny Apokalipsy, powód, dla którego ich spotkała: bo świadczyli o Jezusie Chrystusie, bo się Go nie zaparli. Ciekawe, że dusze owych męczenników znajdują się pod (!) ołtarzem. Ołtarzem – zaakcentujmy to – znajdującym się w niebie. To nawiązujące do obrzędów starotestamentalnych ofiar obrazowe ukazanie prawdy, że oddanie życia dla Chrystusa jest przyjmowane w niebie jako ofiara składana Bogu. Podobnie jak przyjęta była przez Ojca ofiara Jego Syna.

Wołanie o sprawiedliwość

Męczennicy owi głośno domagają się sprawiedliwości. Domagają się kary, odpłaty dla tych, którzy pozbawili ich życia. Można powiedzieć, że ich krew, podobnie jak krew sprawiedliwego Abla, zabitego przez Kaina, „głośno woła do Boga” (por. Rdz 4,10). O sąd, o wymierzenie sprawiedliwości. Wołają do „Władcy świętego i prawdziwego”. „Władca prawdziwy” to zaakcentowanie, że choć wielu jest na tym świecie różnych władców, tylko Bóg jest nim naprawdę; tylko On może wszystko i w Jego ręku są ludzkie losy. On więc może też wymierzyć sprawiedliwość tym, którzy ich zabili. I powinien, bo jest też przecież „Władcą świętym”. Czyli tym – posługując się językiem 1 Listu Jana – który jest światłością, w której nie ma żadnej ciemności; nie ma w Nim najmniejszego cienia zła. Tym bardziej więc, mając władzę nad wszystkim, nie może zła lekceważyć, a powinien wymierzyć mordercom sprawiedliwość.

Tymczasem zdaje się wielkiej krzywdy nie widzieć. Dlatego męczennicy wołają, jak długo jeszcze? Dokądże „nie będzie sądził i wymierzał kary tym, co mieszkają na ziemi?”. Chodzi oczywiście nie o osądzenie i ukaranie wszystkich, ale odpowiedzialnych za ich niesprawiedliwą śmierć.

W tym miejscu czytelnik Apokalipsy może zacząć zadawać sobie pytanie, czy faktycznie męczennicy, wierni Chrystusowi aż do śmierci, mogą domagać się wymierzenia komuś kary? On przecież modlił się „Ojcze, przebacz im,  bo nie wiedzą co czynią” (Łk 23,34). Podobnie modlił się kamienowany Szczepan, pierwszy męczennik: „Panie, nie poczytaj im tego grzechu!” (Dz 7,60). Czy godzi się wołać święty męczennikom o ukaranie tych, którzy ich zabili?

Człowiek dzisiejszy chyba zbyt łatwo utożsamia karę z dyszącą żądzą odwetu. A to nie tak. Kara ma przede wszystkim przywrócić sprawiedliwość. Taki jest sens jej stosowania. Właśnie brak kary – ze strony niesprawiedliwych instytucji społecznych czy ostatecznie nawet, jak może się wydawać, samego Boga – powoduje, że człowiek chce „wyrównać rachunki” na własną rękę. I zło się potęguje. Kara przywraca skrzywdzonym poczucie sprawiedliwości. I zapobiegając – nomen omen – bezkarności zapobiega niepohamowanemu plenieniu się zła. Chrześcijanin pamięta jednak, że, jak pisał święty Paweł, nie powinien wymierzać sobie sprawiedliwości sam, ale zostawić sprawy „pomście Bożej” (Rz 12, 19). Właśnie On, „Władca święty i prawdziwy” kiedyś każde zło rozliczy i sprawiedliwość przywróci. Póki co jednak...

Poczekajcie jeszcze trochę

Ciekawa jest odpowiedź Boga na to wołanie męczenników o sprawiedliwość. Każdy otrzymuje biała szatę. Użyte w oryginale greckie słowo sugeruje ubiór noszony w ówczesnym świecie przez różne ważne osobistości. Jej kolor zaś oznacza zwycięstwo albo świętość. Wymowa? Bóg owych męczenników nie lekceważy. Przyjmuje ich ofiarę i nagradza uznaniem dla tego, co zrobili. Ale nie daje się ponaglić w wymierzaniu kary ich mordercom; każe męczennikom jeszcze poczekać;  „powiedziano im”, by odpoczęli. „Krótki czas” nie trzeba tu rozumieć dosłownie, jako konkretnie ileś tam dni czy lat, ale jako wskazanie, że trwanie tej niesprawiedliwości skończy się stosunkowo szybko. Kiedy? Gdy „pełną liczbę osiągną także ich współsłudzy oraz bracia, którzy, jak i oni, mają być zabici”. Czyli gdy wypełnią się w tym względzie Boże plany. Prześladowanie chrześcijan – podkreślmy to – nie jest więc przekreślaniem Bożych planów. Jest ludzką podłością, którą Bóg, znający przyszłość, w swoje plany wkalkulował.

Cała scena jest więc wezwaniem, by cierpliwie czekać. Dzieją się krzywdy, dzieje się niesprawiedliwość, a zło triumfuje? Spokojnie. Bóg, „Władca święty i prawdziwy” pozwalając na to wie co robi. Trzeba Mu zaufać. Dzieje świata, mimo sprzeciwu różnych wrogich Mu sił, toczą się zgodnie z Jego nieprzeniknionym planem. Tych zaś, którzy zdają się być ofiarami tego planu, milczenia Boga wobec wielkich krzywd, już teraz wyróżnia jako swoje wierne sługi.

Nie z tego świata

Oburzamy się dziś na przeróżne oznaki „opiłowywania” naszego Kościoła. Słusznie widzimy w tym dyskryminację. To faktycznie w sporej mierze głęboko niesprawiedliwe. Tylko w ten sposób ujawniamy, że myślimy jak obywatele tego kraju, tej wspólnoty narodów, jaką teoretycznie jest Unia Europejska. Tymczasem nie do końca nimi jesteśmy. Jesteśmy inni, jakby nie z tego świata. Jak to napisano w Liście do Diogeneta, chrześcijańskim piśmie z końca II wieku?

„Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym (...) Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosując się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą. Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą”.

Jesteśmy inni., Nie rozpaczajmy, że nas dyskryminują. Cierpliwie czekajmy. Bóg, który to dopuszcza, wie co robi.