Apokalipsa dziś: Aniołowie dmą w trąby

Andrzej Macura

WIARA.PL |

publikacja 17.06.2025 15:11

Dźwięk tych trąb jest jak alarm: to co ma nadejść, jest nieuchronne.

Chrystus Henryk Przondziono /Foto Gość Chrystus
I siedem anielskich trąb....

Apokalipsa dziś. Spis treści

Czy Bóg może karać? Człowieka, ludzkość za jej grzechy? Pytanie to pojawia się w dzisiejszym religijnym dyskursie wyjątkowo często. Apokalipsa pokazuje, że tak. Nie chodzi jednak – jak wielu chyba myśli – o zemstę. To mocne, nieraz bolesne, ale wezwanie do opamiętania. Czytając o wizjach Jana opisanych w szóstym rozdziale Apokalipsy (czterej jeźdźcy) zauważyliśmy, że Bóg nie musi żadnych kar wymyślać. Wystarczy, że zwinie swój chroniący człowieka przed złem parasol i wyda na pastwę jego własnych, morderczych zamysłów. Człowiek w swojej głupocie już sam sobie zgotuje paskudny los. Kto się pod wpływem takich wydarzeń opamięta, ten się opamięta. Generalnie jednak... 

To jest szansa

Tajemnica zatwardziałości ludzkiego serca jest zadziwiająca. Woli – jak czytamy w Apokalipsie – wołać do gór, żeby go ukryły przez Bogiem, niż uderzyć się w piersi i nawrócić...  Tak jak ci, którzy trwając w zatwardziałości serc skazali Jezusa na śmierć, tak i wielu innych ludzi nie korzysta z szansy, jaką są spadające na ludzkość nieszczęścia, by się opamiętać i klęknąć przed Bogiem. Często, usprawiedliwiając się, ludzie tacy jeszcze powtarzają: „gdzie był Bóg, kiedy”. Gdy im się wiedzie Boga dla nich nie ma. Gdy przychodzą nieszczęścia obwiniają nie siebie, nie siły przyrody, ale Boga, który nie ochronił. Gdyby ochronił, nie byłby oczywiście potrzebny...

Ósmy rozdział Apokalipsy to wizja kolejnych, spadających na ludzkość nieszczęść. W wizji Jana przychodzą poprzedzone dźwiękiem anielskich trąb. To chyba jednak nie jest tak, że to owe trąby powodują, że na ziemię spadają kolejne nieszczęścia. Ich dźwięk raczej zapowiada, że nieuchronnie nadchodzą. To wskazanie, że nic na świecie nie dzieje się bez zgody Boga. On wszystko wie. I także nieszczęścia, które spotykają ludzkość, wpisuje w swoje plany. 

Wizje te – przypomnijmy – poprzedza scena,  w której anioł zrzuca na ziemię żarzące się węgle z ołtarza, wywołując w ten sposób „gromy, głosy, błyskawice, trzęsienie ziemi”. Wyjaśniłem w poprzednim odcinku,  że to znaki zapowiadające działanie Boże, których człowiek nie może nie zauważyć; że to, co będzie się działo, stanie się za wiedzą i przyzwoleniem Boga. Dlaczego Bóg to na ludzkość dopuści? Ano, znów, ku jej opamiętaniu. Bóg przestaje człowieka bronić przed owymi kataklizmami, by ten zobaczył, że nie jest tak wielki i samowystarczalny, jak mu się wydaje. Że jednak potrzebuje Boga i Jego opieki. Mocno podkreślone zostaje to pod koniec wizji  z trąbami, gdzie czytamy:

A pozostali ludzie,
nie zabici przez te plagi,
nie odwrócili się od dzieł swoich rąk,
tak by nie wielbić demonów
ani bożków złotych, srebrnych, spiżowych, kamiennych, drewnianych,
które nie mogą ni widzieć, ni słyszeć, ni chodzić.
Ani się nie odwrócili od swoich zabójstw, swych czarów, swego nierządu i swych kradzieży.

Bóg daje szansę. Daje znaki czytelne dla każdego rozumnego człowieka. Zło jednak potrafi tak człowiekiem zawładnąć, że przestaje używać rozumu, a kieruje się już tylko swoim chciejstwem. Brzmi znajomo? Kojarzy się z zatwardziałym sercem faraona, którego nie skłoniły do wypuszczenia Izraela spadające na jego kraj plagi. Także jednak i dziś mamy do czynienia z taką postawą właściwie na  porządku dziennym. Rozum swoje, człowiek swoje. Tak to niestety jest....

Nieszczęścia chadzają stadami

Jakie konkretnie nieszczęścia spadają na ludzkość w Janowej wizji? To czytajmy. 

A siedmiu aniołów, 
mających siedem trąb, 
przygotowało się, aby zatrąbić. 
I pierwszy zatrąbił. 
A powstał grad i ogień - pomieszane z krwią, 
i spadły na ziemię. 
A spłonęła trzecia część ziemi 
i spłonęła trzecia część drzew, 
i spłonęła wszystka trawa zielona. 

I drugi anioł zatrąbił: 
i jakby wielka góra płonąca ogniem została w morze rzucona, 
a trzecia część morza stała się krwią 
i wyginęła w morzu trzecia część stworzeń 
- te, które mają dusze - 
i trzecia część okrętów uległa zniszczeniu. 

I trzeci anioł zatrąbił: 
i spadła z nieba wielka gwiazda, płonąca jak pochodnia, 
a spadła na trzecią część rzek i na źródła wód. 
A imię gwiazdy zowie się Piołun. 
I trzecia część wód stała się piołunem, 
i wielu ludzi pomarło od wód, bo stały się gorzkie. 

I czwarty anioł zatrąbił: 
i została rażona trzecia część słońca 
i trzecia część księżyca i trzecia część gwiazd, 
tak iż zaćmiła się trzecia ich część 
i dzień nie jaśniał w trzeciej swej części, 
i noc - podobnie. 

I ujrzałem, 
a usłyszałem jednego orła lecącego przez środek nieba, mówiącego donośnym głosem: 
«Biada, biada, biada 
mieszkańcom ziemi 
wskutek pozostałych głosów trąb trzech aniołów, którzy mają jeszcze trąbić!»

Najpierw zwróćmy uwagę: o ile plagi „jeźdźców apokalipsy” były spowodowane działaniem człowieka, o tyle dźwięk kolejnych trąb poprzedza nieszczęścia od człowieka niezależne. To przyroda, jakby zdziwiona nierozumnością rozumnego niby człowieka, zdaje się przeciwko niemu buntować. Bóg zaś tych nieszczęść nie powstrzymuje. Zwinął chroniący ludzkość ochronny parasol. Człowiek ma szansę przyjąć do wiadomości, że nie zbuduje wieży (Babel) sięgającej nieba; że nie jest samowystarczalny i zwyczajnie potrzebuje Boga i jego opieki. Ma szansę, ale wiadomo...

Po drugie, zauważmy, że wydarzenia te w pewnym stopniu przypominają egipskie plagi. Tamte też były dla faraona szansą, by się opamiętał. Tu jest podobnie. I podobnie jak w historii Księgi Wyjścia Bóg wie, że ludzie (przynajmniej wielu ludzi) z tej szansy nie skorzysta. Ale skoro tak, nie będą mogli się tłumaczyć, że nie wiedzieli, że nie rozumieli. Bo gdyby chcieli, to by prawdę odkryli. Woleli jednak – zadziwiające – trwać w zatwardziałości serca. Owo podobieństwo do plag egipskich jest jednak dość powierzchowne. I prócz  pojawiającej się tu krwi (plaga krwi!), uniwersalnego symbolu spadających na człowieka boleści,  wyraźnie widać je tylko w tym, co dzieje się po dźwięku pierwszej trąby: potężne burze i grad. No, może też owe „w jednej trzeciej ciemności”. Inne nieszczęścia znacznie przekraczają to, co spotkało Egipt.

Po trzecie zauważmy, że zapowiedzi te są zgodne z tym, co o końcu świata w Ewangeliach synoptycznych mówi Jezus. Też zapowiadał katastrofy, także te o wymiarze „kosmicznym”. W Ewangelii Łukasza (21, 10-11.25-28) brzmi to tak:

Wtedy mówił do nich: „Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. (...) Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie”.

Po czwarte zaś – to zauważmy koniecznie – owe nieszczęścia dotykają aż jednej trzeciej ziemi; nie tylko, jak było w przypadku nieszczęść związanych z jeźdźcami, jednej czwartej. Znak jest więc mocniejszy niż w tamtym przypadku. Trudny do zlekceważenia. 

W końcu, po piąte: zauważmy, że mamy tu do czynienia z pewną gradacją. Klęski są coraz większe. Nie da się odpocząć, powiedzieć, że było - minęło. Kataklizm goni kataklizm, jest coraz gorzej. Dlatego coraz trudniej uznać to jedynie za jakiś przypadek. To kolejne szanse, jakie otrzymuje przekonana o swojej wszechmocnej sprawczości i lekceważąca Boga ludzkość. 

Potężne burze z gradobiciem

„I pierwszy zatrąbił. A powstał grad i ogień - pomieszane z krwią,  i spadły na ziemię.  A spłonęła trzecia część ziemi  i spłonęła trzecia część drzew,  i spłonęła wszystka trawa zielona” – widzi Jan. Zaburzony porządek przyrody; ekologiczna klęska – powiedzielibyśmy dziś, gdyby ziemię nawiedziło to, co dzieje się w wizji Jana po tym, jak pierwszy anioł zatrąbił. 

Winne globalne ocieplenie – pewnie na wieść o czymś takim orzekłyby dzisiejsze autorytety. Czyli my, ludzie, bo „produkujemy” za dużo dwutlenku węgla. Ciągle więc, my, my, my – sprawcami niemal wszystkiego. Chrześcijanin jednak, niezależnie od przyczyn takiego zjawiska, może dostrzegać w tym palec Boga, który uświadamia ludzkości, że choć tak zadufana w sobie, zdana jest całkowicie na kaprysy nie do okiełznania sił przyrody. 

Wizja ta, jak wspomniano, przypomina siódmą plagę egipską -  potężne burze (ogień z nieba) i grad, które zniszczyły „ludzi, zwierzęta i wszelką trawę polną oraz złamał każde drzewo na polu” (Wj 9,25). Krew z kolei przypomina pierwsza z tych plag, gdy cała woda w Nilu stała się krwią (zabarwiła się na czerwony kolor i wydawała nieprzyjemną woń). Przypomina, ale raczej nie jest to proste nawiązanie do historii z Księgi Wyjścia. 

Jan widzi potężne burze, które pustoszą trzecią część ziemi – płonie trzecia część ziemi i trzecia część drzew. Skutki tego odczuwa jednak cały świat – płonie cała trawa. Pamiętając jak ważną role w gospodarce tamtego kręgu kulturowego odgrywały drzewa (owoce, materiał do budowy i produkcji sprzętów) i trawa (hodowla zwierząt) możemy powiedzieć, że klęska ta powoduje poważne perturbacje w światowej gospodarce. Z wszystkimi tego przykrymi dla człowieka konsekwencjami: biedą, głodem, śmiercią. Mimo to – jak usłyszmy później w cytowanym już fragmencie z kolejnego rozdziału Apokalipsy – generalnie nie skłoni to ludzkości do przemyślenia swojej postawy wobec Stwórcy. Zadufana w sobie nie pokłoni się Bogu. 

Wybuch potężnego wulkanu

A dalej? „I drugi anioł zatrąbił:  i jakby wielka góra płonąca ogniem została w morze rzucona,  a trzecia część morza stała się krwią  i wyginęła w morzu trzecia część stworzeń - te, które mają dusze -  i trzecia część okrętów uległa zniszczeniu”. 

Morze stające się krwią znów zdaje się przypominać pierwszą plagę egipską. Opis ten jednak przypomina wybuch wulkanu; wybuch tak wielki, że pod jego wpływem góra ulega zniszczeniu, a tworzący ją materiał osuwa się do wody. Zatruwając ją  – trzecia część morza staje się krwią – stąd ginie trzecia część istot żywych (tak, w duchu myślenia Hebrajczyków, należy rozumieć zwrot „mających dusze”). I być może także wywołując wielkie fale tsunami – trzecia część okrętów ulega zniszczeniu. Znów, jest to kataklizm ogromny, którego nie można nie zauważyć. Bóg go dopuszcza, by człowiek zdał sobie sprawę, że naprawdę nie jest panem świata. Ale, wiadomo. Już nie globalne ocieplenie, ale jakiś przypadek. Zwrócić się ku Bogu? Gdzieżby...

Bomba z nieba

Dalej czytamy: „I trzeci anioł zatrąbił:  i spadła z nieba wielka gwiazda, płonąca jak pochodnia, a spadła na trzecią część rzek i na źródła wód. A imię gwiazdy zowie się Piołun. I trzecia część wód stała się piołunem, i wielu ludzi pomarło od wód, bo stały się gorzkie”. Już nie „swojska”, acz o wielki rozmiarach burza. Już nie znane nam, choć nie w takich rozmiarach wybuchy wulkanu. Teraz kosmos zdaje się też przestawać sprzyjać człowiekowi. Spadająca gwiazda płonąca jak pochodnia,  to najpewniej meteoryt. Ogromnych rozmiarów, skoro zatruwa trzecią część wód. Trzecia część ziemi staje się przez to niezdatna do życia. Zniszczenie, śmierć... Na mega skalę. A potem...

Potem trąbi czwarty anioł. „I została rażona trzecia część słońca  trzecia część księżyca i trzecia część gwiazd, tak iż zaćmiła się trzecia ich część  i dzień nie jaśniał w trzeciej swej części, i noc – podobnie”. Co to za klęska? Dziś kojarzyć się nam może z pyłem, jaki uniósł się w powietrze wraz z uderzeniem w ziemię wspomnianego wcześniej meteorytu. Może i też pyłu, jaki w powietrzu zostawił wcześniejszy wybuch wulkanu. Wszystko jest przez to przyćmione.. Dziś wiemy, robi się zimniej, bo promienie słońca nie dochodzą do ziemi. Utrudniona jest wegetacja. Więc głód... Straszna klęska. 

Ale to jeszcze nie wszystko. Jan pisze dalej: I ujrzałem, a usłyszałem jednego orła lecącego przez środek nieba, mówiącego donośnym głosem: „Biada, biada, biada mieszkańcom ziemi wskutek pozostałych głosów trąb trzech aniołów, którzy mają jeszcze trąbić!”.

Ku przestrodze. Zatwardziali w głupocie nie pojmą

Kolejne szanse, by zmądrzeć, by zauważyć Boga. Niestety... Pamiętając, że mamy do czynienia z gatunkiem zwanym „apokaliptyką” zwróćmy jednak uwagę, że Janowa wizja niekoniecznie opisuje jakiś ciąg zdarzeń. Tego rodzaju wydarzenia, choć raczej nie w tak wielkiej skali,  w historii człowieka ciągle się powtarzają. Dla tych, którzy ich doświadczają, są swoistym końcem świata. Zawsze, nie zastanawiając się, czy to Boża kara czy nie,  można w nich też widzieć apel do świata o zwrócenie się ku Bogu. Niestety...

„Jak trwoga, to do Boga” – mawiamy czasem. Ha, byłoby dobrze, gdyby w takich razach „do Boga”. Niestety, świat, ten świat odrzucający Boga, nawet w takich sytuacjach nie chce się ku Niemu zwrócić. W trwodze rodzą się w nim co najwyżej pretensje, że Bóg nie ochronił, że Bóg nie uratował. Albo i oskarżenia, że jest okrutny i mściwy. Tymczasem...  Czy nie jest rzeczą co najmniej zaskakującą, że żyjąc w świecie, w którym zagraża nam tyle niebezpieczeństw, żyjemy przez wieki w miarę bezpiecznie i żadna większa katastrofa nas nie dotyka? Mamy w miarę stabilny klimat, mamy chroniące nas przed kosmosem pole magnetyczne, a i to, co mogłoby na ziemię spaść spada rzadko i właściwie, już od dawna nie wyrządza większych szkód? Czy naprawdę trudno w tym dostrzec jakiś zadziwiający zbieg okoliczności? Cud, chroniący nas przed twardymi prawami przyrody? Nie, nie trzeba tego przyjmować. Całkiem niezrozumiałe są natomiast szyderstwa z tych, którzy tak sprawy widzą. Bo w czym „przypadek” lepszy od „zrządzenia Bożej Opatrzności”?

Ta wizja Jana, iście „apokaliptyczna”, przypomina, że człowiek jest zależny od Boga. Niestety, świat, także ten dzisiejszy, nie chce tego przyjąć. Gdy jednak nastąpi koniec wszystkiego nie będzie się mógł wymówić, że nie wiedział, że nic nie wskazywało, że nie było znaków. Były. Są. I pewnie będą.  By je odczytać trzeba tylko mieć otwarte umysł i serce.