Apokalipsa dziś: Kościół im świadkiem

Andrzej Macura

publikacja 16.08.2025 19:47

Kościół świadkiem Chrystusa? Wzruszenie ramion. Świadkiem w sądzie? O!....

Świadectwo Roman Koszowski /Foto Gość Świadectwo
Nie gdy tylko noszony. Gdy za deklaracjami idzie święte życie

Apokalipsa dziś. Spis treści

Jedenasty rozdział Apokalipsy to zdaniem znawców, jeden z najtrudniejszych w interpretacji fragmentów Apokalipsy. Faktycznie, bibliści dość różnie go interpretują. No bo kim są owi dwaj świadkowie, o których w wizji mówi Janowi głos z nieba? Niektórzy chcą tu widzieć konkretne postacie. Na przykład Piotra i Pawła, którzy, wedle Tradycji, ponieśli śmierć męczeńską „w Babilonie”, czyli w Rzymie. Tyle że w tekście mamy czas przyszły, a Jan ma swoje wizje już po ich śmierci. Czy chodzi więc o jakichś innych dwóch świadków, którzy pojawią się na ziemi przed końcem czasów?  To w tej chwili nieweryfikowalne. Nie wykluczając obu tych możliwości skłaniałbym się jednak bardziej, by widzieć w owych dwóch świadkach obraz... Kościoła. Losy poszczególnych ludzi są być może czasem dobrą ilustracją losów całego Kościoła, ale w moim przekonaniu nie o jakichś konkretnych ludzi chodzi, ale o Kościół jako taki. Dlaczego? Zauważmy na razie te najważniejsze. 

Po pierwsze dlatego, że zanim mowa jest o owych dwóch świadkach, głos z nieba każe Janowi mierzyć „Świątynię Bożą i ołtarz, i tych, co wielbią w niej Boga”. W poprzednim odcinku cyklu wyjaśniłem, że najprawdopodobniej owo mierzenie  oznacza poznanie, bliższe, bardziej dokładne poznanie Kościoła, wspólnoty wierzących w Chrystusa; zrozumienie tego, czym jest, jaka jest jego rola. Po drugie akurat „dwóch świadków” może być nawiązaniem do faktu, iż prawo Starego Testamentu przewidywało, że jeden świadek to żaden świadek: potrzeba dwóch albo i więcej. To pewnie też dlatego Jezus rozsyłał swoich uczniów „po dwóch” (np Mk 6,7). „Dwaj świadkowie” mogą więc być synonimem całego Kościoła, mającego być w świecie wiarygodnym świadkiem Chrystusa. A po trzecie...

Na końcu tej części Janowej wizji znajdujemy ciekawą wzmiankę, że gdy owi dwaj świadkowie, prorocy, najpierw zabici, zostali przez Ducha Bożego ożywieni, następuje klęska – trzęsienie ziemi, w którym ginie siedem tysięcy mieszkańców owego miasta. Tym razem jednak – uwaga – w przeciwieństwie do tych klęsk, o których mowa była wcześniej, ludzie się opamiętują i „oddają chwałę Bogu”. Myślę –  w kolejnym odcinku cyklu wyjaśnię to szerzej – że to swoiste przesłanie: kary, nawet najsurowsze – które zobaczyliśmy zapoznając się z kolejnymi wizjami Jana – nie nawracają. Jeśli już, to niewielu. Ale twoje świadectwo, Kościele, wasze świadectwo, chrześcijanie, połączone z dziełami Boga, może zmiękczyć ludzkie serca... Z tych właśnie powodów w „dwóch świadkach”, prorokach, widzę Kościół. W jego wymiarze prorockim, apostolskim, ale cały Kościół, budowany dzięki świadectwu jego członków. I w tym duchu, wydaje mi się, trzeba czytać i rozumieć ten tekst. Nie jest on wtedy jedynie zaspokojeniem ludzkiej ciekawości co do przyszłych losów świata, ale pokazuje sens obecności chrześcijan w świecie; pokazuje czym dla świata jest Kościół, a więc też do czego my, chrześcijanie, jesteśmy powołani. 

Po tym ogólnym wyjaśnieniu przejdźmy do szczegółów. 

Świadczyć z mocą w pokorze

Dwom moim Świadkom dam władzę,
a będą prorokować obleczeni w wory, przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni».
Oni są dwoma drzewami oliwnymi i dwoma świecznikami,
co stoją przed Panem ziemi.

„Dwom Świadkom” – jak pisałem wcześniej – chodzi najpewniej o Kościół, zwłaszcza w jego wymiarze apostolskim, głoszenia Dobrej Nowiny. Władza? Za chwilę będzie o niej szerzej, ale tu polega ona chyba na tym, że prorokują, czyli głoszą Chrystusa, bez przeszkód; nikt nie jest w stanie ich zatrzymać, a ich nauczanie przynosi owoce: ludzie przyjmują Chrystusa. Gdyby szukać tu jakichś analogii biblijnych, to chyba trzeba by wskazać pierwsze lata młodego Kościoła: Żydzi pomstują, próbują zamknąć apostołom usta, ale długo nic więcej nie robią. A Kościół rośnie. Przeciwnicy nie chcą? Nie mogą? Patrząc na to z perspektywy Bożej, mając świadomość kto rządzi światem, możemy chyba powiedzieć, że faktycznie nie mogą. Świadectwo świadków przynosi owoce, choć ich przeciwnicy bardzo starają się zamknąć im usta. U Jana jest jednak czas przyszły. Nie może więc chodzić ściśle o Kościół tuż po Zesłaniu Ducha Świętego. Chodzi raczej o Kościół wszystkich czasów: ma władzę, i jeśli Bóg tak chce, wysiłki jego przeciwników, by go uciszyć, by ograniczy siłę, z jaką przyciąga ludzi, spełzną na niczym. 

Owi dwaj świadkowie – Kościół – prorokują więc, głoszą Chrystusa. Dlaczego obleczeni są w wory? To symbol pokuty, umartwienia. Nie są nauczycielami szukającymi taniego poklasku, prywatnego zysku. Głoszą Chrystusa całym sobą, także swoim życiem. Często ubogim, bo nie tylko nie dbają specjalnie o wygody, ale nadto muszą – jak to widzieliśmy w listach do siedmiu Kościołów Azji – nieraz dla Chrystusa wyrzekać się swojej pozycji społecznej, zgadzać się na wykluczanie z rzemieślniczych cechów  i szukać innych źródeł utrzymania. Przyjmują to dla Chrystusa. To ich dla Niego umartwienie, to ich dla Niego pokuta, którą, jak pisał święty Paweł, „dopełniają braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała” (Kościoła - Kol 1,24). Są naprawdę świadkami. A czemu przez 1260 dni? Jak pisałem w poprzednim odcinku cyklu, to 42 miesiące, inaczej trzy i pół roku; połowa liczby siedem, połowa pełni. Czyli znaczy, że tymczasem, przejściowo. Będą świadczyć, prorokować i mieć tę władzę do czasu.

Dlaczego porównani zostają do dwóch drzew oliwnych i dwóch świeczników? To najpewniej nawiązanie do wizji z czwartego rozdziału proroka Zachariasza. Tam jest tylko jeden świecznik i dwa drzewa oliwne, ale podobieństwo jest wyraźne. W tamtej wizji świecznik jest symbolem świątyni, którą Żydzi, mimo różnorakich trudności, po latach niewoli odbudowują. Dwa drzewa oliwne, połączone ze świecznikiem i dające mu oliwę (pamiętajmy, że w tamtych świecznikach spalano oliwę, nie naftę czy stearynę)  to główni animatorzy tego dzieła: kierujący odbudową, a pochodzący z rodu Dawida namiestnik Judei, Zorobabel oraz arcykapłan Jozue. Można oczywiście w tekście Apokalipsy też doszukiwać się odniesienia do konkretnych postaci, ale... Wydaje się, że sens wizji jest jasny. Świecznik (świeczniki) to Kościół. Zgodnie z tym, jak przedstawione są Kościoły w wizji wstępnej Apokalipsy – jako świeczniki właśnie. Buduje go świadectwo, proroctwo (w sensie nauczanie w imieniu Boga, Chrystusa). Ono jest tym paliwem dającym świecznikowi światło. I ten Kościół „stoi przed Panem ziemi”, czyli jest z Nim związany, jest Jego. Można powiedzieć: jest już w niebie. Ale dlaczego to nie jeden, a dwa świeczniki?

W historii Kościoła dopatrywano się w tym symbolu Starego i Nowego Testamentu: „reszty Izraela”, która uwierzyła Jezusowi i wierzących w Niego dawnych pogan. Chyba jednak – zauważają dziś bibliści – bardziej chodzi o to, że by pokazać, że owo świadectwo o Jezusie, proroctwo, nauczanie o Nim, oparte jest nie na jednym, ale na dwóch świadkach; czyli jest to świadectwo wiarygodne. Wzmacnia słuszność takiej interpretacji fakt, że przecież Apokalipsa jest przedstawieniem sądu, jakiego Bóg dokonuje nad światem. Stąd potrzeba nie jednego, ale właśnie przynajmniej dwóch świadków. Świadków, którzy zeznają o wielkiej łaskawości, jaką w Chrystusie Bóg okazał ludziom, co w kontekście braku nawrócenia wielu jest czymś mocno obciążającym: mogliście usłyszeć, przyjąć świadectwo, ale nie chcieliście... Takim świadkiem Jezusa jest Kościół. Głosi Dobrą Nowinę. Ale wymaga ona jednak nawrócenia. Zgodnie z tym, co wołał na początku swej działalności Jezus: „nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (np. Mk 1,15)...

Nie do pokonania

Dalej zaś o owych dwóch świadkach czytamy:

A jeśli kto chce ich skrzywdzić,
ogień wychodzi z ich ust i pożera ich wrogów.
Jeśliby zechciał ktokolwiek ich skrzywdzić,
w ten sposób musi być zabity.
Mają oni władzę zamknąć niebo,
by deszcz nie zraszał dni ich prorokowania,
i mają władzę nad wodami,
by w krew je przemienić,
i wszelką plagą uderzyć ziemię,
ilekroć zechcą.

Hmmm... Czytelnika zapewne ciekawi, czy ów ogień z ust Świadków, a zwłaszcza śmierć ich wrogów, trzeba rozumieć dosłownie czy to pewna przenośnia? Czy owi świadkowie mogą swoich przeciwników zabijać, czy po prostu mają moc, by każdego pokonać swoim słowem? Nie no, to przenośnia, to pokazanie mocy słowa Bożego, mocy świadectwa Kościoła, któremu, jeśli Bóg chce, nikt nie może się oprzeć – powiedziało by dziś wielu. No tak, na pewno. Ale w Dziejach Apostolskich... W piątym rozdziale tej księgi znajdujemy opowiadanie o Ananiaszu i Safirze. Skłamali co do kwoty, którą otrzymali za sprzedaż ziemi, a którą ofiarowali Kościołowi. Nie musieli sprzedawać – mówi Piotr – nie musieli dawać wszystkiego Kościołowi, czemu więc skłamali? Skłamali Bogu? Oboje – choć w odrębnych scenach – padają martwi. 

Jeszcze mocniejsza od tym względem jest opowieść o „wyczynach” Heroda (Heroda Agryppy I) – tego, który kazał ściąć Apostoła Jakuba, a potem uwięził też Piotra, zamierzając „po Święcie Paschy wydać go ludowi”. Piotr został cudownie uwolniony, ale strażnicy, którzy go nie upilnowali, z rozkazu Heroda zostali zabici (12,19). Co jednak najważniejsze, sam Herod niedługo po tych wydarzeniach też umarł. Nagle „stoczony przez robactwo” (12,23). Autor Dziejów widzi w tym przede wszystkim karę za pozwolenie, by nazywać go bogiem, ale trudno nie widzieć w tym także konsekwencji bezwzględnej pychy, z jaką przeciwstawiał się uczniom Chrystusa. 

Czy więc owi świadkowie mogą zsyłać na świat plagi i zabijać? Myślę że to jednak raczej pewien symbol; symbol wielkiej mocy, jaka we współpracy z Bogiem im towarzyszy. Gdy czytamy słowa, że „mają władzę nad wodami, by w krew je przemienić, i wszelką plagą uderzyć ziemię, ilekroć zechcą” zaraz na myśl przychodzi Mojżesz i plagi, którymi uderzał w Egipt (Wj 7-11). Zapewne jednak nie tak zaraz kojarzymy, że słowa o ogniu, który wychodzi z ich ust pożerając wrogów i o mocy zamykania ziemi, by nie padał deszcz, to aluzja do 18 i 17 (w tej kolejności) rozdziału 1 Księgi Królewskiej. „Prorok Eliasz z Tiszbe w Gileadzie rzekł do Achaba: «Na życie Pana, Boga Izraela, któremu służę! Nie będzie w tych latach ani rosy, ani deszczu, dopóki nie powiem»” –  rozpoczyna się ta opowieść. A potem jest między innymi słynna historia z góry Karmel, gdzie Eliasz poddaje próbie „skuteczność” bożka Baala i zabija jego proroków... Nie chodzi więc o to, że Świadkowie mogą robić co chcą i kiedy chcą, łącznie z zabijaniem, ale o wielką moc, która dzięki Bogu będzie im w ich misji towarzyszyła. Nie wykluczając też jednak tego, że ich wrogowie mogą, jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności, stracić życie. 

Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na dwa ostatnie słowa przytoczonego tekstu: „jeśli zechcą”. Nie muszą okazywać swojej mocy. Mają ją – mogą prorokować, uzdrawiać, a nawet, jak pokazują sceny z Dziejów, wskrzeszać! (Tabita – rozdział 9, Eutych – rozdział 20). Mogą jednak, i najczęściej są, być jak Chrystus. Jak On nie skorzystał ze sposobności, by na równi być z Bogiem ale przyjął postać sługi (Flp 2), tak i oni wybiorą raczej drogę uniżenia, przyjęcia cierpienia, krzyża...

Mają moc. Dzięki Bogu. Ale do czasu. Przyjdzie moment – Bóg tak zdecyduje – że będą bezradni. Gdy Kościół – pamiętajmy, że owi dwaj Świadkowie to dla nas obraz Kościoła – nie będzie mógł zrobić niczego innego, jak przyjąć cierpienie i śmierć. Bo „Bestia, która wychodzi z Czeluści, wyda im wojnę, zwycięży ich i zabije” – jak czytamy w wierszu 7. Ale o tym już w następnym odcinku cyklu.

Zrozumieć sytuację Kościoła XXI wieku

Ciekawy ów wyłaniający się z tej sceny Apokalipsy obraz Kościoła, prawda? Kościoła, który jest świadkiem Chrystusa; świadkiem Jego Dobrej Nowiny o zbawieniu każdego człowieka i o możliwości przyszłego zmartwychwstania. Jednocześnie jest to świadectwo, które może okazać się swoistym oskarżeniem. Bo  wzywa do nawrócenia, zmiany sposobu myślenia; trzeba uwierzyć Jezusowi, przyjąć co głosi, wedle tego żyć. A jeśli człowiek nie chce...

W obliczu kryzysu, jaki przeżywa Kościół w Polsce trzeciej dekady XXI wieku to obraz wyjątkowo mocno pouczający. Kościół w swoim dawaniu świadectwa nie musi być skuteczny. Nie musi, bo nie od niego zależy, czy skuteczny jest, ale od Boga, od Jego łaski. Na pewno jednak świadkiem być powinien; świadkiem autentycznym, oddanym sprawie, gotowym dla sprawy Chrystusa na wyrzeczenia („obleczonym w wory” – jak to ujął Jan). Ma być solą ziemi, światłem świata. A jeśli ludzie odrzucają to świadectwo, nie słuchają proroctwa (w sensie nauczania, prorockiego pouczenia) to trudno. Trzeba to zostawić Wszechmogącemu Bogu. 

Jest też ta scena wyrzutem w stosunku do tych, którzy jak ognia unikają mówienia o Bożym sądzie. Przecież on ciągle się dokonuje! Ciągle trwa sąd nad światem! A uczniowie Jezusa są w tym sądzie świadkami. Tak, mówiliśmy, tak świadczyliśmy. Nie chcieli słuchać, odrzucili...

Nie sposób czytając ten fragment Apokalipsy dziś, nie zauważyć jeszcze jednego: tej mocy, jaką ma Kościół. Dziś ma? Nie ma? Przekonać się o tym możemy tylko wtedy, gdy będziemy w naszym świadectwie o Jezusie Chrystusie odważni. Bo tylko wtedy, gdy coś nam będzie zagrażać, Bóg będzie miał okazję powalczyć po naszej stronie. Jeśli jesteśmy nijacy, nikogo nie palimy ani nie ziębimy, jeśli płyniemy z nurtem tego świata, przed czym niby Bóg miałby nas bronić?