publikacja 22.09.2025 05:15
Inaczej się patrzy na przeróżne dreszczowce, gdy wiadomo, że wszystko dobrze się skończy prawda?
Henryk Przondziono /Foto Gość
Wszystko dzieje się zgodnie z przewidywaniami Boga
Katedra Chrystusa Króla krypta grobowa biskupów katowickich. Freski wykonane przez Romana Kalarusa i Joannę Piech
W poprzednim odcinku cyklu, pisząc o znajdującej się w 11 rozdziale Apokalipsy Janowej wizji tego, co dzieje się, gdy rozlega się dźwięk siódmej trąby, opuściłem ostatni, 19 wiersz tego rozdziału. Celowo. Tyle że ciągle nie wiem, czy słusznie. Czy zdanie: „Potem Świątynia Boga w niebie się otwarła i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego Świątyni, a nastąpiły błyskawice, głosy, gromy, trzęsienie ziemi i wielki grad”, to początek nowej sceny czy jednak koniec sceny wcześniejszej? Nie sugerujmy się tu podziałem na rozdziały i wiersze: wszak to nie zabieg autora księgi, ale czasów późniejszych, mający ułatwić posługiwanie się tekstem. Czy jest tak, jak podzielono na rozdziały, czy tak, jak w lekcjonarzach, gdzie scena z 12 rozdziału, zresztą mocno skrócona, jest czytana z tym ostatnim zdaniem rozdziału 11? Owo „potem” na początku tego wiersza, mogące sugerować, że to kolejna scena, jest tu mylące. W tekście greckim jest „i”. Podobnie jak sześć razy w zdaniu poprzednim. Żeby nie było jednak tak prosto: od „i” (nie od kolejnego „potem”) zaczyna się też rozdział 12...
No to w końcu jak jest? Pytanie z perspektywy kogoś, kto próbuje zrozumieć tekst, chyba dość ważne. Przecież gdzieś w tej okolicy zmienia się – jak pisałem w poprzednim odcinku – optyka wizji Jana: z pierwszego planu schodzi ludzkość, a wchodzi na nią Kościół. Gdzie jest to miejsce podziału? Za czy przed tym wierszem?
To koniec historii
Im dłużej się na tym zastanawiam, tym mocniej wydaje mi się, że ani jedno ani drugie. To raczej właśnie to zdanie jest linią podziału! Jest jednocześnie zakończeniem jednej i początkiem drugiej wizji! A kluczem do zrozumienia tej intuicji jest tego zdania treść. Konkretnie to, co Jan widzi w otwartej w niebie świątyni: Arkę Przymierza. Przytoczmy to zdanie raz jeszcze.
Potem Świątynia Boga w niebie się otwarła,
i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego Świątyni,
a nastąpiły błyskawice, głosy, gromy, trzęsienie ziemi i wielki grad.
Arka Przymierza? Jej budowę opisano w 25 rozdziale Księgi Wyjścia. Przypomnijmy. Od strony czysto technicznej była to skrzynia z akacjowego drewna wyłożona złotem. Miała rozmiary ok. 1 x 0,7 x 0,7 metra. Opasywał ją, w górnej części, złoty wieniec. Przykryta była szczerozłotą płytą, nazywaną przebłagalnią, na wierzchu której umieszczono rzeźby (!) dwóch zwróconych twarzami do siebie cherubów. Ich skrzydła tworzyły nad płytą coś w rodzaju daszku: przykrywały ją. W środku, w skrzyni, znajdowały się kamienne tablice z przykazaniami, które Mojżesz otrzymał od Boga na Horebie (Synaju). Wedle zaś późniejszej tradycji, znanej m. in. z nowotestamentalnego Listu do Hebrajczyków, miały w niej znajdować się też jeszcze słoik z manną i laska Aarona; ta która cudownie zakwitła wskazując na niego (Aarona) jako Bożego wybrańca.
Miała też Arka w pobliżu czterech jej rogów zamocowane obręcze. Wkładało się w nie specjalne drążki i w ten sposób i chwytając za nie – przenoszono Arkę. Nie budowa czyniła ją jednak niezwykłą: była Arka znakiem obecności Boga w Izraelu. To na niej – pod skrzydłami cherubów – ukazywał się Bóg Mojżeszowi. Dlatego zasadniczo skrywana była przed ludzkimi oczyma, a przenosić ją mogli tylko lewici, i to z jednego, specjalnie do tego zadania wyznaczonego rodu. Nawet w dobrej wierze dotknięcie jej przez osobę nieuprawnioną – jak to miało miejsce w czasach Dawida, gdy przenoszono Arkę do Jerozolimy – było przez Boga surowo karane.
W czasach wędrówki Izraela przez pustynię i potem, do czasów Salomona, Arka „mieszkała w namiocie. Nazywano go Namiotem Spotkania, Namiotem Świadectwa albo i Przybytkiem; był jakby „ruchomą świątynią”. Składała się ona zasadniczo z trzech części. Pierwszą był nieosłoniety jeszcze dachem namiotu Dziedziniec zewnętrzny. Znajdował się na nim ołtarz do całopalenia. Dalej, już pod dachem namiotu, było tak zwane Miejsce Święte. Znajdował się tam ołtarz kadzielny, świecznik i stół z chlebami. Jeszcze głębiej znajdowało się trzecie pomieszczenie Namiotu, tzw. Święte Świętych, Miejsce Najświętsze. I tam znajdowała się Arka. Gdy później, w czasach Salomona, zbudowano świątynię, jej zasadniczym zrębem też były takie właśnie trzy, wydzielone miejsca.
Arka zaginęła w czasach, gdy Babilończycy zdobywszy Jerozolimę zburzyli świątynię. Różne w historii pojawiały się pomysły, gdzie się podziała. Wedle autora starotestamentalnej 2 Księgi Machabejskiej – pisał jednak kilkaset lat później – ukrył ją prorok Jeremiasz w jednej z jaskiń Góry Nebo. Tej, znajdującej się po drugiej stronie Jordanu, z której Możesz oglądał Ziemię Obiecaną wiedząc, że nie dane mu już będzie do niej wejść. Tak, dobrze się Czytelnik domyśla: w drugiej świątyni, tej zbudowanej po niewoli babilońskiej i rozbudowanej w czasach Heroda Wielkiego, tej do której potem chodził Jezus, Arki już nie było. Ale zachowano w niej ten schemat trzech pomieszczeń. Tyle że Święte Świętych, przygotowane dla Arki, było po prostu puste. Wchodził tam tylko raz do roku Arcykapłan... Zauważmy na marginesie, zasłona oddzielająca to Najświętsze Miejsce od Miejsca Świętego rozdarła się, gdy Jezus umarł a krzyżu (Mt 27,51). Nie wchodząc w szczegóły interpretacji tego wydarzenia: Jezus wszedł do Miejsca Najświętszego, do Boga. I jednocześnie odsłonił go ludziom, odsłonił ludziom zakrytego dotąd przed ich oczyma Boga...
Wracając do wizji Jana... Zobaczył on Arkę w świątyni w niebie. Czyli – możemy powiedzieć – zobaczył Boga. Potwierdza to ostatnia fraza tego zdania: błyskawice, głosy, gromy, trzęsienie ziemi i wielki grad to znak teofanii, znak, że objawia się sam Bóg. I to pełniej, niż to miało miejsce wcześniej. W wieszu 4,5 czytaliśmy, że z tronu (Bożego) wychodzą „błyskawice i głosy i gromy”; potem, w 8,5 dochodzi do tego trzęsienie ziemi: czytamy tam: „gromy, głosy, błyskawice, trzęsienie ziemi”. W tej scenie, oprócz tych czterech, mamy jeszcze grad....
Pamiętając, że zdanie to kończy wizję Jana, w której Bóg obejmuje władzę nad światem, można powiedzieć, że w tej chwili widzi tę Arkę, czyli Boga, nie tylko Jan, ale cała ludzkość: wszyscy teraz mogą go zobaczyć. Dźwięk siódmej trąby już się rozległ, teraz Bóg daje się poznać całemu światu: i tym, którzy Go przyjęli i tym którzy Go odrzucali. Zgodnie z zapowiedzią Misterium Boga się dokonuje! Teraz sąd. W tym sensie to ostatnie zdanie 11 rozdziału Apokalipsy zamyka tę jej część, w której mowa była o losach ludzkości.
Bóg z nami. Będzie walczył po naszej stronie
A związek z tym, co pokazane będzie w kolejny wizjach Apokalipsy? No właśnie. Kojarzący biblijne historie pewnie już się domyślają. Przypomnijmy fragment z Księgi Liczb (9,15-23)
W dniu, kiedy ustawiono przybytek (w nim znajdowała się arka ! - AM), okrył go wraz z Namiotem Świadectwa obłok, i od wieczora aż do rana pozostawał nad przybytkiem na kształt ognia. I tak działo się zawsze: obłok okrywał go , a w nocy - jakby blask ognia. Kiedy obłok podnosił się nad przybytkiem, Izraelici zwijali obóz, a w miejscu, gdzie się zatrzymał, rozbijali go znowu. Na rozkaz Pana Izraelici zwijali obóz i znowu na rozkaz Pana rozbijali go z powrotem; jak długo obłok spoczywał na przybytku, pozostawali w tym samym miejscu. Nawet wtedy, gdy obłok przez długi czas rozciągał się nad przybytkiem, Izraelici, posłuszni rozkazowi Pana, nie zwijali obozu. Lecz zdarzało się również tak, że obłok krótki czas pozostawał nad przybytkiem; wtedy również rozbijali obóz na rozkaz Pana i na tenże rozkaz go zwijali. Zdarzało się i tak, że obłok pozostawał tylko od wieczora do rana, a nad ranem się podnosił; wtedy oni zwijali obóz. Niekiedy pozostawał przez dzień i noc; skoro tylko się podniósł, natychmiast zwijali obóz. Jeśli pozostawał dwa dni, miesiąc czy dłużej - gdy obłok rozciągał się nad przybytkiem i okrywał go, pozostawali Izraelici w miejscu i nie zwijali obozu; skoro tylko się podniósł, zwijali obóz. Na rozkaz Pana rozbijali obóz i na rozkaz Pana go zwijali. Przestrzegali nakazów Pana, danych przez Mojżesza.
Bóg w tajemniczy sposób obecny w Arce prowadził Izraela do Kanaanu. Gdy byli temu prowadzeniu posłuszni, było dobrze. Ale zdarzało się, że, jak w Księdze Liczb 14, że nie czekali na Arkę; sami, wbrew temu, co „sygnalizowała”, chcieli wyprawić się na przeciwników. Wtedy przegrywali... Potem, już po wejściu do Ziemi Obiecanej, nieśli ją dookoła murów, gdy zdobywali Jerycho. Ale gdy kiedyś chcieli „użyć” jej w bitwie po swojemu – wpadła w ręce Fillistynów. Którzy zresztą porażeni mocą, z jaką zaczęła wśród nich działać, szybko ją oddali (1 Sm 4-6). Widzenie Jana, opisane w ostatnim zdaniu 11 rozdziału Apokalipsy nasuwa więc skojarzenie: Arka, to prowadzenie przez Boga, Arka, to w posłuszeństwie Bogu moc zwyciężania. I dlatego można je traktować jako wstęp do kolejnych, przedstawionych w Apokalipsie, wizji Jana....
Dla nas, dziś
Jedno zdanie, które kończy wizje dotyczące losów świata, a jednocześnie wprowadza w kolejne wizje, w których Bóg pokazany będzie jako ten, który jest ze swoim ludem i w jego obronie walczy... Nie przepadam za dreszczowcami; nie lubię się bać. Upewniony dzięki wcześniejszym wizjom Apokalipsy, że wszystko, co się dzieje, dzieje się za zgodą realizującego swoje plany Boga i kiedyś, gdy zabrzmi siódma trąba, ostatecznie dobrze się skończy, mogę do lektury kolejnych rozdziałów Apokalipsy przystąpić z większym spokojem. Wiem już, jak sprawy się skończą. Bóg nie tylko będzie walczył po stronie swoich. On zwycięży; On już jest zwycięzcą.
Ale nie chodzi tylko, by ze spokojem czytać Apokalipsę. Bardziej, by ze spokojem też, co by się nie działo, patrzyć na losy Kościoła. To nie jest tak, że swoją nieudolnością w głoszeniu Ewangelii zaprzepaszczamy dzieło Boga. Nie! Nie jest nawet pewne czy to wszystko kwestia naszej nieudolności, czy raczej potęgi przeciwnika, który przeciw nam nastaje. Tyle że z nami jest Bóg. Nie my: On zwycięża. Kościół to Jego lud. I choć słabi jesteśmy, nieraz wystraszeni, On nas nie zostawi.