Miłosierny Samarytanin

Andrzej Dańkowski

publikacja 26.09.2025 07:25

Kto jest moim bliźnim? Jezus sugeruje, abyśmy o to nie pytali. To my mamy być bliźnimi dla innych. Bez pytania.

Miłosierny Samarytanin Henryk Przondziono / Foto Gość "Dobry Samarytanin" pędzla Jacoba Jordaensa.

Wszyscy znamy przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Wzruszająca opowiadanie z uniwersalnym przesłaniem moralnym. Pewien człowiek został napadnięty, pobity i okradziony przez zbójców. Nikt mu nie chciał pomóc, tylko on jeden – Samarytanin. Tak naprawdę nie Samarytanin jest tu najważniejszy, tak jak syn marnotrawny nie jest głównym bohaterem innej przypowieści. Najistotniejszą postacią jestem ja, my wszyscy.

Ale do rzeczy. Na początek interesujący fakt – wydarzenia miały miejsce na drodze łączącej Jerozolimę i Jerycho. Był to ruchliwy trakt handlowy pomiędzy dwoma największymi miastami tego rejonu, niezwykle ważny, ale też niezwykle niebezpieczny. Droga była stroma, przecinała górzyste i pustynne tereny. Do tego okoliczne pagórki oferowały miejsca ukrycia lokalnym rzezimieszkom, którzy często napadali na wędrujące karawany. Stąd zła sława, jaką się cieszyła. Dlatego Jezus wykorzystał ten fakt i umieścił swoją przypowieść właśnie na tej drodze.

Dalej wiemy co się stało. Bandyci okradają i mocno turbują przejeżdżającego żydowskiego kupca. Nieszczęśnik ledwo uszedł z życiem. Nikt mu nie chciał pomóc, żaden z żydowskich współbraci, nawet kapłani i lewici omijali go szerokim kręgiem. Pomógł mu i uratował przed pewną śmiercią ktoś, od kogo Żydzi pomocy by się nie spodziewali. Samarytanie byli znienawidzeni i pogardzani przez Żydów. Zapewne oni sami darzyli Izraelitów podobnym uczuciem nienawiści. A jednak to on a nie inny Żyd pomógł temu nieszczęśnikowi na drodze. Dlaczego to takie ważne? Otóż cała historia zaczęła się od pytania uczonego w Piśmie, co ma czynić, aby być zbawionym. On chciał zabłysnąć i odpowiedział Jezusowi, że spełnia wszystkie przykazania, a zwłaszcza to nakazujące miłować bliźniego swego, jak siebie samego. Ale miał dylemat i podchwytliwie zapytał Nauczyciela – „kto jest moim bliźnim?” I tu jest całe sedno sprawy. Żydzi byli narodem plemiennym, z myśleniem klanowym. Mój bliźni to mój krewny, współbrat. Człowiek innej narodowości już nie. W takim tonie wypowiada się prawo Mojżesza które na przykład zabraniało Żydom pożyczania pieniędzy na procent innym Żydom. Lichwa w stosunku do obcych narodów – absolutnie tak. Dla nich ktoś kto nie był Żydem, był człowiekiem drugiej kategorii, a za takich Żydzi uważali Samarytan, pomimo ich semickiego pochodzenia.

Przypowieścią o „Miłosiernym Samarytaninie” Jezus zaserwował nam prawdziwą ucztę intelektualną. On nie tylko nauczał, aby być miłosiernym, on nauczał kochać nieprzyjaciół. Z pewnością Jego rodacy potrafili okazać współczucie swoim braciom w potrzebie. Okazać to samo uczucie w stosunku do obcokrajowca? Raczej nie. Jezus wywraca ówczesną mentalność, stosując swój własny przewrót kopernikański. Naszym bliźnim nie jest tylko nasz rodak, członek naszej rodziny, czy dobry sąsiad. Naszymi bliźnimi są wszyscy ludzie, a zwłaszcza ci, którzy nas prześladują.

Samarytanin był znienawidzony przez Żydów, prześladowany. Zdawał sobie sprawę, że człowiek, któremu pomaga, też nim gardzi i być może skrzywdził innego Samarytanina.

A mimo to, wspiął się na wyżyny moralne. Pomógł wrogowi, nie oczekując nagrody. Z całą pewnością żadnej zapłaty nie doczekał. Nie od ludzi przynajmniej,

Jezus usiłuje nas przekonać do diametralnie innego myślenia o bliźnich, zwłaszcza tych, którzy nas skrzywdzili. Mamy być miłosierni przede wszystkim do tych, którzy nam złorzeczą. W Biblii takich przykładów znajdujemy wiele. Józef przebaczył swoim braciom, którzy sprzedali go w niewolę do Egiptu, Król Dawid przebaczył Saulowi i nie odważył się podnieść ręki na ówczesnego króla. Co ich wszystkich łączy? To, że przebaczając i pomagając swoim przeciwnikom, mogli pójść z życiem do przodu i sięgnąć po jeszcze wyższe cele. Ofiarowując pomoc innym, ofiarujemy ją samym sobie. Zapominając krzywdy i pomagając naszym prześladowcom, nie tylko pomagamy tym, którzy są w potrzebie. Czynem miłosierdzia pomagamy samym sobie. Stajemy się lepsi, szczęśliwsi. A Bóg gdzieś to wszystko notuje.

A więc kto jest moim bliźnim? Jezus sugeruje, abyśmy nie pytali kto jest naszym bliźnim. To my mamy być bliźnimi dla innych. Bez pytania.

Andrzej Dańkowski - autor książki KSIĘGI MĄDROŚCI