publikacja 16.09.2011 09:45
z cyklu "Perełki Słowa"
Józef Wolny/Agencja GN
Gdybym nie przyszedł i nie mówił do nich, nie mieliby grzechu. Teraz jednak nie mają usprawiedliwienia dla swego grzechu. Kto Mnie nienawidzi, ten i Ojca mego nienawidzi. Gdybym nie dokonał wśród nich dzieł, których nikt inny nie dokonał, nie mieliby grzechu (J 15,22–24).
Jezus w przeddzień swej śmierci zapowiada prześladowania tych, co to w Jego imię pójdą w świat. Przed chwilą mówił o miłości, teraz o nienawiści. Obie obecne są w świecie. Jedna jest z Boga („Bóg jest miłością” napisze umiłowany uczeń). Druga... Czyżby z tych przestrzeni pustych, gdzie Boga nie ma? Nie istnieją takie przestrzenie, a nienawiść nie jest pustką, lecz sprzeciwem wobec Tego, który jest, który jest wszędzie i który jest miłością. Czym taki sprzeciw wytłumaczyć? Jak pojąć? Bóg przyszedł i mówił do ludzi o dobroci, o prawdzie, o przebaczeniu. Mówił słowami, przekonywał cudami. To wszystko nie było w stanie zgasić nienawiści wielu. I wtedy, i dziś. Spotykałem ludzi zionących nienawiścią zarówno do dobra, jak i do wszystkiego, co przypomina o Bogu. Mogę zrozumieć obojętnych – ale nienawiści pojąć nie jestem w stanie. Jezus nazywa tę nienawiść grzechem. To nie jakiś tam jeden grzech, choćby o ciężarze zbrodni. To grzech będący totalną katastrofą człowieka nim ogarniętego. Jest jak jakiś straszny wir na rzece, który wciąga i niszczy wszystko, co znajdzie się w jego zasięgu. Czy Bóg jest bezsilny? Nie, Bóg nie cofa raz danych darów. Także wolności danej człowiekowi. Zaryzykował własnym życiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.