publikacja 12.10.2025 17:59
Szatan nie zniszczy Kościoła. Ale jej dzieci (Kościoła - Ekklesii) mogą jeszcze od niego wiele wycierpieć.
Christian Wasserfallen /Pexels
Wezbrana rzeka
Przed kroplami uchroni parasol. Przed wodami wezbranej rzeki... Tak jest z kłamstwem: przed pojedynczym można się obronić. Przed falą kłamstw niezwykle trudno
Dlaczego w tym świecie tyle zła? Czyż Chrystus nie pokonał szatana? Dlaczego Bóg te wszystkie ludzkie nieprawości toleruje? Dlaczego ciągle pozwala szatanowi działać? Czyżby zwycięstwu Jezusa na krzyżu czegoś jeszcze brakowało? To pytania, które, patrząc na to, co dzieje się z tym światem i Kościołem w nim, zadaje sobie pewnie wielu chrześcijan XXI wieku. Dwunasty rozdział Apokalipsy przynosi odpowiedzi. Tyle że trzeba odkryć, że to nie świat mitów i baśni, ale autentyczna historia zbawienia ukryta w obrazach. Dla nieobeznanych z tradycją biblijną w dużej mierze niezrozumiałych. W poprzednich odcinkach tego cyklu mowa była już o dwunastu wierszach tego rozdziału dzieła Jana. Dziś czas na ostatnich sześć.
Przypomnijmy: Niewiasta o której mowa w tej wizji, to lud Boży: Starego, a potem Nowego Testamentu, czyli Kościół. Smok, wąż, to szatan, diabeł. Potomek Niewiasty, to zrodzony w Izraelu Jezus Chrystus. Zamiar Smoka, by Go pożreć, to to wszystko, co zrobił, by zniweczyć misję Jezusa, od nasłania morderców Heroda po skazanie na krzyż. Porwanie potomka Niewiasty do nieba to zmartwychwstanie i wniebowstąpienie Jezusa. Ucieczka Niewiasty na pustynię to nawiązujące do wyjścia Izraela z Egiptu zobrazowanie prawdy, że dla Kościoła, choć pozostaje pod specjalną Bożą opieką, nastał czas próby. Zwycięstwo Michała nad Smokiem to obrazowe przedstawienie tego, co dało światu zwycięstwo Jezusa na krzyżu; Smok, szatan, diabeł, nieodwołalnie przegrał walkę o świat. Strącenie Smoka na ziemię to zaś przedstawienie prawdy, że choć „zmiażdżono jego głowę”, przegrał, to póki co trwają jeszcze jego ostatnie podrygi; świadom porażki wpadł w niepohamowany gniew i tym bardziej może być groźny dla uczniów Chrystusa żyjących jeszcze na ziemi.
Czas próby
Końcowa część wizji Jana z 12 rozdziału Apokalipsy to generalnie potwierdzenie tego, o czym mowa była już wcześniej. Pojawia się w niej jednak więcej szczegółów. I wprowadza ona do kolejnych wizji Jana, w których tych szczegółów pojawi się jeszcze więcej.
A kiedy ujrzał Smok, że został strącony na ziemię,
począł ścigać Niewiastę, która porodziła Mężczyznę.
I dano Niewieście dwa skrzydła orła wielkiego,
by na pustynię leciała na swoje miejsce,
gdzie jest żywiona przez czas i czasy, i połowę czasu,
z dala od Węża.
A Wąż za Niewiastą wypuścił z gardzieli
wodę jak rzekę,
żeby ją rzeka uniosła.
Lecz ziemia przyszła z pomocą Niewieście
i otworzyła ziemia swą gardziel,
i pochłonęła rzekę, którą Smok ze swej gardzieli wypuścił.
I rozgniewał się Smok na Niewiastę,
i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa,
z tymi, co strzegą przykazań Boga
i mają świadectwo Jezusa.
I stanął na piasku [nad brzegiem] morza.
Tekst ten jest kontynuacją narracji przerwanej w wierszu 9. Dowiedzieliśmy się w nim, że po przegranej walce z Michałem Smok i jego aniołowie zostali strąceni na ziemię. Głos oznajmujący królowanie Boga i Jego Pomazańca przerwał tę narrację, ale teraz Jan wraca do głównego wątku wizji. Strącony Smok zaczyna ścigać, prześladować Niewiastę. Czyli szatan, diabeł, zaczyna ścigać i prześladować Kościół. Niewiasta, która porodziła Mężczyznę – czyli Jezusa Chrystusa – nagle z ludu Bożego Starego Przymierza, czyli Izraela, staje się Kościołem? Pamiętajmy, o czym pisałem w poprzednich odcinkach: pierwsi chrześcijanie, w dużej mierze Żydzi, wcale nie uważali, że nie są Izraelem. Wręcz przeciwnie: uważali się za tych, którzy są prawdziwym ludem Bożym, razem z pochodzącymi z pogaństwa – prawowitymi dziećmi Abrahama. Są tymi, którzy, w przeciwieństwie do pozostałych Żydów, uwierzyli prorokom; przyjęli, co Bóg przygotował, uznali w Jezusie nie tylko Bożego wysłannika, ale samego Boga. I Smok ten właśnie lud, Kościół, zaczyna ścigać, prześladować.
Niewieście, Kościołowi udaje się jednak zbiec. Na pustynię. Przypomnijmy, bo pisałem już o tym omawiając pierwszą część wizji, że nawiązując do historii Wyjścia z Egiptu, jest tu pustynia symbolem zarówno miejsca bezpiecznego, miejsca, w którym Bóg chroni swój lud – pisze Jan, że Niewiasta jest tam z dala od Węża, Smoka – jak i znakiem, że nadszedł dla Kościoła czas próby. Tak właśnie było z pobytem Izraela na pustyni zanim wszedł on do Ziemi Obiecanej: Bóg go karmił manną i przepiórkami, gdy brakowało wody potrafił ją wyprowadzić ze skały, a kiedy trzeba było, pomagał nawet pokonać jego wrogów. A jednocześnie, przez różnorakie przeciwności, które przychodziło Izraelowi pokonać, poddawał próbie jego wierność. Tak, podobnie Niewiasta zbiegła na pustynię, z dala od Węża; Kościół XXI wieku też żyje otoczony Bożą opieką, ale jednocześnie jest poddawany próbie: mamy zdać egzamin z wierności Bogu.
Dlaczego Jan pisze, że uciekającej przed Smokiem Niewieście dano orle skrzydła? Orzeł uchodzi za ptaka posiadające wybitne zdolności „lotnicze”. Jest w locie szybki, wytrwały i sprawny. Jak pisał Izajasz, „ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą” (Iz 40,31). Chodzi więc o danie Niewieście – Kościołowi pewnej łatwości ucieczki przed Smokiem. To też być może nawiązanie do sceny z Księgi Wyjścia (19, 3-6), gdy Izrael ma zawrzeć z Bogiem przymierza na Synaju (Horebie).
Mojżesz wstąpił wtedy do Boga, a Pan zawołał na niego z góry i powiedział: „Tak powiesz domowi Jakuba i to oznajmisz Izraelitom: Wyście widzieli, co uczyniłem Egiptowi, jak niosłem was na skrzydłach orlich i przywiodłem was do Mnie. Teraz jeśli pilnie słuchać będziecie głosu mego i strzec mojego przymierza, będziecie szczególną moją własnością pośród wszystkich narodów, gdyż do Mnie należy cała ziemia. Lecz wy będziecie Mi królestwem kapłanów i ludem świętym. Takie to słowa powiedz Izraelitom”.
Mała dygresja: czasem nam to umyka: Bóg zawierał z Izraelem przymierze, czyli układ: coś za coś. On daje opiekę, oni zobowiązują się do przestrzegania Jego prawa, zwłaszcza tego zawartego w Dekalogu. Owe niesienie Izraela przez Boga na „orlich skrzydłach” jest przypomnieniem tego wszystkiego, co Bóg do tamtej chwili dla Izraela już zrobił. Nie muszą ufać w ciemno: znają już potęgę i życzliwość Boga wobec nich. W Apokalipsie jest podobnie. Owe danie Niewieście orle skrzydła to przypomnienie, że Niewiasta, Kościół (w grece rodzaju żeńskiego, Ekklesia) jest chroniona przez Boga.
A co znaczy to dziwne stwierdzenie, że Niewiasta ma być na pustyni żywiona czas, czasy i połowę czasu? W wierszu szóstym (pisałem o tym dwa odcinki temu) mowa jest o tym, że Niewiasta będzie na pustyni żywiona przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni. „Czas, czasy i połowa czasu” to powtórzenie innymi słowami tego samego. Pamiętamy: tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni to czterdzieści dwa miesiące, a jednocześnie trzy i pół roku. Czas, czasy i połowa czasu to rok, dwa lata i pół roku. Czyli trzy i pół. Symbolika tej liczby? Przypomnijmy: to połowa siódemki, połowa liczby oznaczającej pełnię. To więc symbol czegoś przejściowego. To czas próby – podkreśla tym symbolem raz jeszcze Jan.
Zauważmy to: pustynia, orle skrzydła, trzy i pół roku: Kościół, także ten dziś, jest chroniony przez Boga. Jednocześnie jednak jest poddawany próbie. Spróbujmy tak właśnie spojrzeć na to co dzieje się w Kościele i z Kościołem dziś. To nie jest tak, że Kościół traci wiernych, bo Bóg przestał się nim interesować albo za coś go karze. To nie jest też tak, że postępująca laicyzacja zniszczy Kościół. To nie jest tak, że zniszczy go grzech ludzi Kościoła. On przetrwa wszystko, bo Bóg nie pozwoli go zniszczyć. Ale dla nas to czas próby; próby wierności. A więc czegoś, co nie jest łatwe, co jest pewną trudnością; ale taką właśnie ma być. Niestety, tej próby wiele naszych braci i sióstr nie zalicza.
Owa próba to wiele różnych spraw. Świat kusi swoim blichtrem, zachęca do dbania głównie o siebie i porzucenia rzekomo traumatyzujących człowieka przykazań. Ta pokusa dotyka nas wszystkich – i tych gorliwych i tych z opłotków wiary. Jedni i drudzy mogą jej ulegać. A do tego dochodzi zgorszenie. Część naszych braci i sióstr wskutek zgorszenia grzechem współbraci obraża się na Kościół, a ich wiara – w Chrystusa! – stygnie; dystansują się, nie próbują swoją gorliwością – wszak to próba! – na przekór złu, które widzą, o którym słyszą, uczynić Kościół bardziej świętym. W niedoskonałościach swoich braci i sióstr w wierze znajdują nie tyle powód, ale pretekst, by trzymać się na dystans. Albo, gdy dystans i tak już wielki, całkiem rzucić się w wir tego, co ten świat oferuje.
Zalewany falą kłamstw
Naciągane? Słuszność takiej intuicji potwierdza dalszy ciąg narracji Jana. Przypomnijmy co pisze: „A Wąż za Niewiastą wypuścił z gardzieli wodę jak rzekę, żeby ją rzeka uniosła”. Zatopić, zniszczyć. Obraz wody jako czegoś, co przynosi zagładę znajdujemy na przykład w Psalmach. Ot, w 69, gdy psalmista skarży się: „Wybaw mnie, Boże, bo woda mi sięga po szyję. Ugrzązłem w mule topieli i nie mam nigdzie oparcia, trafiłem na wodną głębinę i nurt wody mnie porywa”. Jeszcze wyraźniej w Psalmie 124, gdzie czytamy: „Gdyby Pan nie był po naszej stronie (...) gdy ludzie przeciw nam powstawali, (...) wówczas zatopiłaby nas woda,przepłynąłby nad nami potok; wówczas przelałyby się nad nami wezbrane wody”.
Komentarzy zwracają jednak uwagę, że ta rzeka wychodzi „z gardzieli”, z gardła Smoka. Janowi chodzi tu więc najprawdopodobniej o próbę zaatakowania Niewiasty słowem. Konkretniej? Moment wcześniej głos w niebie nazwał Smoka „oskarżycielem braci naszych”. Najpewniej, choć niekoniecznie zawsze, bo czasem, niestety, nie musi, diabeł posługuje się w tych oskarżeniach kłamstwem, oszczerstwem czy jeszcze innego rodzaju manipulacjami (np. półprawdą). Skąd takie przypuszczenie? W Nowym Testamencie szatan często przedstawiany jest jako ten, który zwodzi kłamstwem. Sam Jezus, w Ewangelii Jana (8,44), tak o nim powiedział:
Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa.
Zabójca i kłamca... Może zabijający kłamstwem? Zabijający na śmierć wieczną? Najbardziej znamiennym, a zarazem dobrze korespondującym z tym, co czytamy w Apokalipsie, jest też fragment z 2 Listu św. Pawła do Tesaloniczan (2, 7-12):
Albowiem już działa tajemnica bezbożności. Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca, wówczas ukaże się Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci objawieniem swego przyjścia. Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia. Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość.
Znamienne, prawda? Szatan walczy z Kościołem kłamstwem, oszczerstwem... Jan pisze, że jest ono jak rzeka, jak wezbrana rzeka; w Ziemi Świętej, w jej górskiej części, sporo jest rzek okresowych. Ich koryta są suche, ale gdy gdzieś wyżej w ich biegu spadnie ulewa, napełniają się nagle wodą, spadającą w dół z wielką siłą... I tak też jest z kłamstwami Smoka. Problemem bywa nie tyle to, że brzmią wiarygodne. Problemem jest ich masa, która nie pozwala na bieżąco spraw rozeznawać i gdy trzeba, prostować. W tej masie nawet najbardziej oczywiste i ordynarne kłamstwa dla wielu będą uchodzić za prawdę. Sprostowań nie usłyszą, nie będą chcieli usłyszeć albo im nie uwierzą.... Czyż nie to właśnie spotkało ostatnio Kościół w Polsce? Te oskarżenia, w których bardziej niż konkret liczyło się robienie jak najgorszego wrażenia? Z których część okazała się nieprawdą, a cześć innych, gdy je wyżąć ze wzmożonego oburzenia, okazała się znacznie mniej poważna, niż w pierwszym momencie się wydawało?
Bóg jednak, widzi dalej Jan, ochroni swój Kościół. Pisze Jan, że rzekę, którą Smok wypuścił z gardzieli, pochłonęła ziemia, która przyszła Niewieście – Kościołowi z pomocą. Z podobną sytuacją, gdy sprzeciwiający się Bogu zostają pochłonięci przez ziemię, mamy do czynienia w opowieści Księgi Liczb (16, 16-36). Czy to nawiązanie do tamtej sceny? Może, ale niekoniecznie. Gdy jednak zastanowić się nad wymową tego obrazu... Chodzi tu chyba o to, że w obronie Niewiasty staje natura. Ona też sprzeciwia się działaniom Smoka...
Może to myśl idąca już za daleko, ale czyż nie obserwujemy dziś, w dobie presji ideologii wrogich chrześcijaństwu, jak natura – to co nazywamy prawem naturalnym, naturalnym porządkiem rzeczy – staje po stronie chrześcijaństwa, przeciwko kłamstwom dotyczącym człowieka i jego natury, które próbuje w świecie rozsiewać szatan?
Będzie gorąco. Już jest
Koniec tej sceny brzmi najbardziej złowieszczo.
I rozgniewał się Smok na Niewiastę,
i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa,
z tymi, co strzegą przykazań Boga
i mają świadectwo Jezusa.
I stanął na piasku morza.
Smok rozgniewał się na lud Boży, na Kościół. Nie może nic zrobić Potomkowi Niewiasty – bo już jest w niebie. Nie może zrobić nic tym, którzy już w niebie razem z Nim. Kościół, jako wspólnota wierzących, jest bezpieczny. Jest na pustyni – miejscu próby, ale pod Bożą opieką. Teraz szatan będzie więc walczył „z resztą potomstwa Niewiasty” – czyli z członkami Kościoła żyjącymi jeszcze na ziemi. Ciekawe jak ich Jan charakteryzuje: ci, co „strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa”. Nie ma tu mowy o byciu ochrzczonym, po pierwszej komunii, czy po bierzmowaniu. Nie ma o chodzeniu do kościoła, uczestniczeniu w nabożeństwach, rekolekcjach, pielgrzymkach, szkołach wiary. Mowa o tych, którzy trzymają się Bożych przykazań i z wiarą przyjmują to, czego uczył Jezus Chrystus. Chodzi o chrześcijan autentycznych, nie tylko nominalnych.
Znów, może myśl idzie za daleko, bo przecież Janowi najpewniej chodziło po prostu o wszystkich chrześcijan, nie o jakieś rozróżnienie na chrześcijan „gorących” i „letnich”. Dziś brzmi to jednak jak brzmi. Że nie musi szatan walczyć dziś z chrześcijanami letnimi. Niespecjalnie mu przeszkadzają, być może ma ich już w garści. Walczyć musi z chrześcijanami gorącymi, starającymi się na serio żyć Ewangelią. I może w tym właśnie tkwi odpowiedź na pytanie, czemu tak często w ostatnich latach dowiadujemy się o kolejnych gorliwych duszpasterzach i innych, wydawałoby się gorliwych chrześcijanach, którzy uwikłani są w różne poważne grzechy. To im właśnie Smok wypowiedział wojnę, to z nimi przede wszystkim walczy, to ich chce zniszczyć; bo wie, że doprowadzenie ich do upadku spowoduje, że wskutek zgorszenia inni odejdą od wiary. Odejdą, a przynajmniej osłabią więź z Kościołem. A wtedy staną się dla Smoka łatwiejszym celem.
O szczegółach tej walki i końcowym jej rezultacie dowiemy się z dalszych wizji Apokalipsy. Na razie na końcu tej sceny widzimy rozgniewanego, gotowego do walki z „pozostałymi” dziećmi Niewiasty Smoka, stojącego na piasku morze, na plaży. Gotuje się do walki, czeka. Na co? Gdy sobie to jego złowieszcze czekanie Smoka wyobrazić aż przechodzi człowieka dreszcz. W kolejnej wizji Jan zobaczy wychodzącą z tego morza Bestię. Ale o tym już w kolejnym odcinku.
Maryja? Ikoną Kościoła
Przesłanie, jakie niesie nam wizje 12 rozdziału Apokalipsy jest więc jasne: Chrystus zwyciężył szatana. Kościół, zanim Chrystus przyjdzie powtórnie, przeżywa czas próby, ale jest bezpieczny, Bóg się o niego troszczy. Nie są jednak do końca bezpieczni ci jego członkowie, którzy żyją jeszcze na ziemi. Smok, nienawidzący człowieka, postanowił ich zniszczyć. I będzie nastawał na nich tym gwałtowniej, iż jest świadom, że wiele mu na to czasu nie zostało.
Trzeba chyba na koniec wyjaśnić jeszcze, czemu nie napisałem tu nic o Najświętszej Maryi. Wszak w dziejach Kościoła to Ją właśnie widziano w Niewieście obleczonej w słońce, z księżycem pod stopami i uhonorowanej wieńcem z dwunastu gwiazd. Tak i dziś często bywa przedstawiana. Czemu nie pisałem? Nie chciałem tego i tak trudnego chyba wywodu dodatkowo gmatwać. Sens wizji jest, jaki jest. Jeśli widzieć w nim Maryję to tylko dlatego, że jest Ona – jak to mówimy – figurą, typem, ikoną Kościoła. W teologii, ale i w liturgii, w całej zdrowej maryjnej pobożności, uosabia niejako Kościół. Jest Matką Boga – Chrystusa? Kościół też jest powołany do dawania Go światu. Jest Matką Dziewiczą? Kościół też jest powołany do bycia czystym i bez skazy. Poczęta została bez grzechu? Lud Boży też wezwany jest do tego, by ciągle z grzechu się oczyszczać. Jest w niebie? My też kiedyś mamy tam się znaleźć. Maryja jest po prostu najlepszą chrześcijanką; wzorem dla wszystkich. Dlatego jest owym typem, figurą Kościoła; niejako uosabia Kościół. W tym co dobre oczywiście, w ideale, tym, jaki być powinien, nie w jego grzeszności...
W kulcie Najświętszej Maryi Panny nie chodzi o oddawanie jej czci; o wstawiennictwo, tak, ale też i chyba przede wszystkim o to, by stawać się jak Ona, pokorna służebnica z Nazaretu, oddana Synowi Matka z Betlejem, cierpiąca pod krzyżem Syna i wiernie modląca się z całym Kościołem w Dniu Zesłania Ducha Świętego...