Apokalipsa dziś: Z Barankiem na Syjonie

Andrzej Macura

publikacja 12.11.2025 23:25

Nigdy nie jest tak, że ten świat jest całkiem we władaniu Smoka i jego Bestii. Ciągle żyją w nim ci, którzy mają na sobie inną pieczęć: są Boga.

Dwie drogi Andrzej Macura CC-SA 4.0 Dwie drogi
Tu wybór bez większego znaczenia. Ale gdy w grę wchodzi, czy pójść z Barankiem czy z Bestiami Smoka...

Apokalipsa dziś. Spis treści

Smok, i jego pomocnicy: dwie Bestie... Ten pierwszy, szatan, pragnący, dopóki jeszcze cokolwiek może, jak najbardziej zaszkodzić człowiekowi. Pierwsza Bestia – żądające dla siebie boskiej czci państwo. Albo – dziś chyba też – wiele mogące organizacje ponadpaństwowe. Druga Bestia – kapłani tej fałszywej religii, aparat propagandy bożka... Przerażający ten obraz świata czasów pustyni (tam zbiegła Niewiasta - Kościół), czyli czasów próby. Czy w takim świecie da się jeszcze żyć? Czy dla „reszty potomstwa Niewiasty” jest jeszcze na nim miejsce?

Przerażający – nie tyle obrazami, co ich wymową – 13 rozdział Apokalipsy, którego treść przybliżono w paru ostatnich odcinkach tego cyklu, nie jest pełnym obrazem świata. I tego sprzed niemal dwóch tysięcy lat i tego naszego, dziś. Chrystus, jak czytaliśmy w 12 rozdziale, zwyciężył, Kościół – Niewiasta – jest bezpieczny, ale jej dzieci, konkretni chrześcijanie, są celem ataków posługującego się Bestiami Smoka. Bestami, czyli, koniec końców, nie tyle jakimiś bezbożnymi systemami, co stojącymi za nim z krwi i kości ludźmi... Ale to tylko czas próby. Bóg tego świata szatanowi nie oddał. I tę właśnie pełną nadziei wieść niosą nam kolejne wizje Apokalipsy. 

Daremne zamysły buntowników

Kolejna zapisana w Janowej Apokalipsie scena to wizja Baranka otoczonego „wykupionymi z ziemi”. To nie jest scena, która działaby się później, po czasach obu Bestii. To dzieje się równolegle, w tym samym czasie. Baranka otaczają ci, którzy Bestiom nie dali się zwieść. Szczegóły? Najpierw przytoczmy ten tekst. 

Potem ujrzałem:
A oto Baranek stojący na górze Syjon,
a z Nim sto czterdzieści cztery tysiące,
mające imię Jego i imię Jego Ojca wypisane na czołach.
I usłyszałem z nieba głos jakby głos mnogich wód
i jakby głos wielkiego gromu.
A głos, który usłyszałem, brzmiał jak gdyby harfiarze uderzali w swe harfy.
I śpiewają jakby pieśń nową przed tronem
i przed czterema Zwierzętami, i przed Starcami:
a nikt tej pieśni nie mógł się nauczyć
prócz stu czterdziestu czterech tysięcy -
wykupionych z ziemi.
To ci, którzy z kobietami się nie splamili:
bo są dziewicami;
ci, którzy Barankowi towarzyszą, dokądkolwiek idzie;
ci spośród ludzi zostali wykupieni
na pierwociny dla Boga i dla Baranka,
a w ustach ich kłamstwa nie znaleziono:
są nienaganni. 

Baranek? To oczywiście Jezus Chrystus, nazwany „Barankiem Bożym gładzącym grzech świata” przez Jana Chrzciciela (J 1,29), a przedstawionym jako Baranek Nowej Paschy w scenie ukrzyżowania, gdy Ewangelista i Autor Apokalipsy, Jan, widząc, jak połamano kości wiszącym na krzyżach złoczyńcom, a Jezusowi tego nie uczyniono, wspomina starotestamentalne proroctwo na ten temat (J 19, 31-37). W Apokalipsie po raz ostatni Baranek pojawił się, gdy otwierał kolejne pieczęcie księgi losów ludzkości. Teraz pojawia się znowu, gdy świat zdaje się pogrążać w mocy Smoka i jego dwóch Bestii. 

Co robi? Stoi. To postawa wyrażająca gotowość, zaangażowanie. Jak postawa stojącego na warcie żołnierza, gotowego reagować, gdy pojawia się zagrożenie. Gdzie stoi? Na Górze Syjon – pisze Jan. Czyli na tej górze, na której zbudowana była świątynia jerozolimska, wedle przekonania Starego Testamentu, miejsce przebywania Boga na ziemi. W czasie gdy Jan miał na Patmos swoje wizje, świątynia już nie istniała; została zburzona przez Rzymian w 70 roku, w czasie tłumienia powstania żydowskiego. Nie ma świątyni, więc Bóg opuścił ten świat, wygnano Go z tego świata? Świat należy do Smoka i jego Bestii? Nie – widzi w wizji Jan. On, w Chrystusie, ciągle jest, ciągle jest gotów działać. Przecież właśnie pojawia się na Syjonie! Co najciekawsze, to najpewniej odniesienie do proroczego Psalmu 2. Przytoczmy jego tekst, bo to najlepiej wyjaśni nam sens sceny z pojawieniem się Baranka na Syjonie. 

Dlaczego narody się buntują,
czemu ludy knują daremne zamysły?
Królowie ziemi powstają
i władcy spiskują wraz z nimi
przeciw Panu i przeciw Jego Pamazańcowi:
„Stargajmy Ich więzy
i odrzućmy od siebie Ich pęta!”

Śmieje się Ten, który mieszka w niebie,
Pan się z nich naigrawa,
a wtedy mówi do nich w swoim gniewie
i w swej zapalczywości ich trwoży:
„Przecież Ja ustanowiłem sobie króla
na Syjonie, świętej górze mojej”.

Ogłoszę postanowienie Pana:
Powiedział do mnie:
„Tyś Synem moim,
Ja Ciebie dziś zrodziłem.
Żądaj ode Mnie, a dam Ci narody w dziedzictwo
i w posiadanie Twoje krańce ziemi.
Żelazną rózgą będziesz nimi rządzić
i jak naczynie garncarza ich pokruszysz”.

 A teraz, królowie, zrozumcie,
nauczcie się, sędziowie ziemi!
Służcie Panu z bojaźnią
i Jego nogi ze drżeniem całujcie,
bo zapłonie gniewem i poginiecie w drodze,
gdyż gniew Jego prędko wybucha.
Szczęśliwi wszyscy, co w Nim szukają ucieczki. 

To właśnie ma na myśli Jan pisząc o stojącym na Syjonie Baranku. „Przecież Ja ustanowiłem sobie króla na Syjonie, świętej górze mojej” – więc „służcie Panu z bojaźnią i Jego nogi ze drżeniem całujcie bo zapłonie gniewem i poginiecie w drodze”. Owi „szczęśliwi, którzy szukali w Nim ucieczki” to oczywiście ci, stojący z Barankiem; owych sto czterdzieści cztery tysiące. Najpewniej ci sami, których wcześniej Anioł naznaczył pieczęcią Boga (7,1-8). I zapewne też ci, którzy mieli zostać „zmierzeni” razem ze świątynią  w wizji o Dwóch Świadkach (11,1). Przypomnijmy: 144 tysiące to liczba symbol: 12 x 12 x 100. Pełnia do kwadratu, pomnożona przez tysiąc. Czyli to pełnia ludu Bożego, Kościoła. Rzesza ogromna, ale przez Boga policzalna...

Dowiadujemy się dalej, że owych 144 tysiące ma na czołach wypisane imię Baranka i Jego Ojca. Zaskakujące? Nie. Przecież są opieczętowani, należą do Boga. Pieczęć zazwyczaj odciska informację o właścicielu danej rzeczy, pisma czy temu podobnych. Oni więc należą do Boga. I są w tej scenie przeciwieństwem tych, którzy – jak czytamy w poprzednim rozdziale – przyjęli „na prawą rękę lub czoło” imię lub liczbę imienia Bestii, tej od 666 (13, 16-18). Owszem, nie mogą „kupić ani sprzedać” (13,17), ale są ludem „Pana i Jego Pomazańca”, owymi szczęśliwymi, którzy w Bogu szukali ucieczki (Psalm 2). Ich Pan śmieje się z poczynań ziemskich królów spiskujących przeciw Niemu (tenże Psalm 2). 

Warto w tym momencie zauważyć, co o chrześcijanach napisał autor Listu do Hebrajczyków, bo odnajdujemy tam myśl podobną do tego, o czym czytamy w tym fragmencie Apokalipsy:

Wy natomiast przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do Pośrednika Nowego Testamentu - Jezusa, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż krew Abla (Hbr 12, 22-24). 

Tak, chrześcijanie, choć żyją na ziemi, są już w pewnym sensie w niebie. Zwłaszcza na Eucharystii, na której „z aniołami, archaniołami i wszystkimi chórami niebios śpiewają hymn ku czci Boga: Święty, Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów”...

Śpiew wykupionych

Faktycznie, Jan w w dalszej części wizji niebiański śpiew. Najpierw, jak pisze, to „głos z nieba jakby mnogich wód i jakby głos wielkiego gromu”. To już kilka razy wcześniej występujący w Apokalipsie, ujęty w podobne słowa znak teofanii. Potem stwierdza Jan, że ów głos brzmi, „jak gdyby harfiarze uderzali w swe instrumenty”. Echo Psalmu: 33: 

Sprawiedliwi, wołajcie radośnie na cześć Pana,
prawym przystoi pieśń chwały.
Sławcie Pana na cytrze,
śpiewajcie Mu przy harfie o dziesięciu strunach.
Śpiewajcie Jemu pieśń nową,
pełnym głosem pięknie Mu śpiewajcie! 

Warto na marginesie zauważyć: harfa, cytra – różnie to słowo bywa tłumaczone – to po grecku „kithara”. Nie powinniśmy się zdziwić, gdy w niebie usłyszymy dźwięki nielubianych przez specjalistów od muzyki kościelnej gitar, a nie wręcz przez nich sakralizowanych organ... 

Potem zaś Jan słyszy śpiew; to „nowa pieśń”. Czyli pieśń wielbiąca Boga. Wezwanie do śpiewania Bogu nowej pieśni słyszymy i w zacytowanym wcześniej Psalmie 33 i np. na początku wielbiącego Boga Psalmu 96. Podobnie nazwał wcześniej Jan śpiew uwielbienia Baranka w 5 rozdziale Apokalipsy (5,9)... 

Ten śpiew to więc uwielbienie Boga. Rozlega się przed tronem, Zwierzętami i Starcami. Przypomnijmy, zgodnie z wizją z 4 i 5 rozdziału Apokalipsy, na owym tronie zasiada ktoś „podobny z wyglądu do jaspisu i do krwawnika” (4,3), czyli sam Bóg. Zwierzęta, dokładniej Istoty Żyjące, to symbol całego stworzenia, także tego duchowego; stworzenia, które wie, komu należy oddawać cześć. A Starcy – w liczbie 24 – to symbol pełni ludu Bożego (12+12, pełnia ludu Starego i Nowego Testamentu). To ci, którzy zasiadają na tronach otaczających tron Boga, a więc współkrólują z Bogiem. A kto śpiewa?

Ów 144-tysięczny tłum. Ci, którzy nie przyjęli znaku Bestii, ale mają na sobie pieczęć Boga. Czyli wierni Chrystusowi chrześcijanie. Nie zrażajmy się, że w tej wizji i 144 tysiące to Kościół, Boży lud, i że także 24 Starców symbolizuje pełnię ludu Bożego. To wizja. Owych 144 tysiące wyraźniej niż ów wcześniejszym symbol wskazuje na tych, którzy tu na ziemi muszą opierać się zakusom Smoka i jego Bestii...  Śpiewają, a „nikt tej pieśni nie mógł się nauczyć prócz stu czterdziestu czterech tysięcy – wykupionych z ziemi” – czytamy. Nie mogą, bo pozostali czczą Bestię; nie mogą więc czcić Boga. Pobrzmiewa w tej scenie echo proroctwa Izajasza (51,11): 

Odkupieni więc przez Pana powrócą 
i przybędą na Syjon z radosnym śpiewaniem, 
ze szczęściem wiecznym na twarzach. 
Osiągną radość i szczęście; 
ustąpi smutek i wzdychanie. 

Zwróćmy jednak jeszcze uwagę na ostatnie słowa przytoczonego wcześniej zdania. Mowa było o „wykupionych z ziemi”. Tak, bo to ci, którzy – jak czytaliśmy wcześniej – zostali krwią Baranka „nabyci” Bogu (5,9). Są wykupieni spośród mieszkańców ziemi, spośród tych, którzy dali się zwieść Bestiom Smoka. Oni są inni, oni są Boży. Jan za chwilę bliżej ich scharakteryzuje. Zanim jednak do tego przejdziemy zastanówmy się na chwilę: wykupieni? Zapłacił Baranek, ale komu? Diabłu? 

To źle postawione pytanie, bo nie o to tu chodzi; samo słowo „wykupienie”, „odkupienie” trzeba tu dobrze rozumieć; ciut inaczej niż sugeruje intuicja. Pisał święty Piotr: „Wiecie bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania zostali wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy” (1P 1,18-19). Chodzi o dzieło odkupienia, czyli o naprawienie nieposłuszeństwa Adama wiernym Bogu aż do śmierci posłuszeństwem Chrystusa (zob. też Flp 2). Jezus nikomu okupu nie zapłacił. Analogicznie  jak w sytuacji, gdy mówimy: „posprzątanie tego bałaganu kosztowało mnie sporo wysiłku”. Tu też: to, że coś „kosztowało” nie znaczy, że się komuś zapłaciło. Po prostu naprawienie grzechu Adama i grzechów nas wszystkich kosztowało Jezusa życie; taką cenę zapłacił. Stąd mowa o wykupie, odkupieniu nas, ale nie chodzi o jakąś transakcję. 

Wierni, nienaganni

Oni są inni, oni są Boży – pisałem o owych 144 tysiącach, opieczętowanych Bożym imieniem. W dalszej części tej wizji Jan bliżej ich charakteryzuje. Dla wygody przytoczmy ten fragment jeszcze raz: 
 
To ci, którzy z kobietami się nie splamili:
bo są dziewicami;
ci, którzy Barankowi towarzyszą, dokądkolwiek idzie;
ci spośród ludzi zostali wykupieni
na pierwociny dla Boga i dla Baranka,
a w ustach ich kłamstwa nie znaleziono:
są nienaganni. 

Tak mało słów, a tyle treści... To po kolei: Wbrew pierwszemu wrażeniu nie chodzi tu o mężczyzn – celibatariuszy. Inaczej musielibyśmy założyć, że nie ma w tym gronie żadnych kobiet, że tylko mężczyźni należą do grona owych 144 tysięcy. To o co? Ano Biblia, zwłaszcza Stary Testament, dość często przedstawia relację między Bogiem a Jego ludem – Izraelem, Kościołem – jako relację oblubieńczą. Cudzołóstwem nazywa wtedy niewierność wobec Boga. Tutaj o takie właśnie rozumienie dziewictwa chodzi: o wierność Bogu; doskonałą wierność Bogu. 

Ci – pisze dalej Jan – towarzyszą Barankowi, dokądkolwiek idzie. Czyli to Jego uczniowie, wiernie trzymający się Jego nauki, naśladujący Go we wszystkim – w oddaniu życia Bogu, w wiernym przy Nim trwaniu, w miłości do Niego i bliźnich. I w ten sposób, tak jak Chrystus, oni też zwyciężają ten świat. 

To wykupieni na pierwociny dla Boga i Baranka – ciągnie dalej Jan. O co chodzi? Pierwociny, czyli owoc pierwszych zbiorów albo pierwszych urodzonych w stadzie zwierząt, uważny był zawsze za najlepszą ich część. I właśnie te pierwociny często składane były Bogu na ofiarę, by zapewnić dalszą pomyślność. Czyli, wracając do Janowej wizji, to wykupieni (w sensie o którym pisałem wyżej) przez Chrystusa, by stać się najlepszą dla Boga ofiarą; ofiarą przez swoją wierność i miłość. Trochę karkołomne, prawda? Ale dobre wychwytujące sedno relacji między Bogiem a zbawionymi: sami z siebie nie byliby tak czystą i doskonałą ofiarą, gdyby nie zostali przez Chrystusa – Baranka – wykupieni. To Bóg sprawił, ze są czyści i dlatego mogą być taką czystą dla Niego ofiarą. Zagmatwane? Nie. To po prostu podkreślenie prawdy, że człowiek nie zbawia się sam, ale dzięki Zbawicielowi – Chrystusowi. 

A dalej?  „W ich ustach nie znaleziono  kłamstwa” – pisze dalej Jan. Czyli są oni inni niż ci, którzy dali posłuch zwodzącej ich Bestii, inni niż ojciec kłamstwa, diabeł. Są nienaganni – dodaje Jan. Jak bez żadnej skazy miały być ofiary składane Bogu w Starym Testamencie.... Znów warto się zatrzymać i temat przybliżyć. 

Wiele jest w Biblii tekstów, gdzie o tym mowa, ale nie oprę się pokusie, by w tym miejscu przytoczyć znamienny i przepiękny tekst z Księgi Malachiasza (1,6-9), w którym krytykuje on składanie Bogu ofiar z chorych zwierząt: 

„Syn powinien czcić ojca, a sługa swego pana. Lecz skoro Ja jestem Ojcem, gdzież jest cześć moja, a skoro Ja jestem Panem, gdzież szacunek dla Mnie? To mówi Pan Zastępów do was, o kapłani: Lekceważycie imię moje, a jednak pytacie: Czym to okazaliśmy lekceważenie Twemu imieniu? Oto przynosicie na mój ołtarz potrawy skażone, a pytacie: Czym go skaziliśmy? Tym, że przynosząc je, niejako powiadacie: Oto stół Pański jest w pogardzie. Gdy bowiem przynosicie ślepe zwierzę na ofiarę, czyż nie jest to rzeczą złą? Albo gdy przynosicie chrome i chore, czyż to nic złego? Ofiarujże to twemu namiestnikowi! - czy będzie mu miłe i czy życzliwie cię przyjmie? - mówi Pan Zastępów. A teraz zwracajcie się z prośbą do Boga, aby się zmiłował nad wami. Wyście popełnili to zło - czy więc On będzie przychylny dla kogokolwiek z was? - pyta Pan Zastępów”.

Tak, są nienaganni – wracamy do wizji Jana. Jakoś na wzór Jezusa Chrystusa; tego który  z naszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania  wykupił nas nie srebrem czy złotem, ale swoją krwią, jako „baranka niepokalanego i bez zmazy” (zob. 1P 1,19).  Oni są do Niego podobni. Jak pisał Jan moment wcześniej, idą za Nim, naśladują Go: w oddaniu Ojcu, w wierności, w miłości wobec Niego i bliźnich...

Ciekawy obraz chrześcijan, prawda? Nienaganni nie dzięki własnym wysiłkom, ale dzięki krwi Chrystusa. I idący drogą Jezusa, z Jezusem, a nie lekceważący Jego wskazania i podążający drogami, które proponuje ten świat. Świat, czyi tak naprawdę Bestie, narzędzia Smoka – szatana...

Dwie drogi. I nie ma pośredniej

Warto jeszcze raz podkreślić: to nie jest obraz Kościoła przyszłości. To obraz Kościoła tu i teraz, żyjącego w świecie zwodzonym przez Smocze Bestie; świecie, w którym wielu, by móc „sprzedawać i kupować” przyjmuje na siebie znak Bestii. Ale chrześcijanie są, mają być w tym świecie inni. Mają wiernie trwać przy Baranku, chodzić z Nim Jego drogami...

To niezwykle ważne wskazanie. Chrześcijanie nie zwyciężają, gdy przyjmują reguły tego świata: zwyciężają, gdy trzymają się Chrystusa. Niestety, ten błąd popełnialiśmy i chyba nadal popełniamy... 

Subiektywnie, więc może niesprawiedliwie, przerysowując, ale... Po roku ’89 dało się w naszym kraju zauważyć pewien triumfalizm ludzi Kościoła: przyczyniliśmy się do obalenia komuny, teraz będziemy zaprowadzać nasze porządki... Nie było tak? Mniejsza o religię w szkole. Chodzi raczej o cała masę różnych świeckich imprez, których punktem centralnym stawała się Eucharystia. O krzyże w miejscach pracy, w urzędach. O kapelanów, gdzie się dało. O to walczono, to próbowano zdobyć. Nie to że źle: chodzi raczej o to, że trochę jednak myślano, że te fasady wystarczą; że te opanowane przez wierzących struktury państwa albo jakieś zmiany w prawie zapewnią, że społeczeństwo będzie chrześcijańskie. Dziś widać, jak wielka była to pomyłka. W tej masie „chrześcijańskości” zabrakło chyba tego, co najważniejsze: świadectwa chrześcijańskiego życia. Wiara w Chrystusa zaczęła się jawić na tle innych propozycji współczesnego świata jako coś nachalnego, a przy tym niezbyt ciekawego. Na dodatek zaś miałkiego, fasadowego, byle jakiego; jako coś, co jest tylko kultywowaniem (nudnej) tradycji, co nie może pociągać spragnionych odkrywania nowego...

Nie chodzi mi o rozliczanie. Chodzi o to, by dziś tego błędu już nie popełniać. Wiara zawsze zależy od Boga i danej człowiekowi przezeń łaski. Ale jeśli chcemy naprawdę przyciągać, musimy być chrześcijanami autentycznymi; dbającymi nie tylko o fasady, ale o to, by faktycznie naśladować Jezusa; musimy być inni niż ten świat, musi być po nas widać, że jesteśmy chrześcijanami. Nie przyczynią się do wzrostu wiary prawa nakazujące żyć po chrześcijańsku. Nie przyczyni się tym bardziej rozwadnianie wymagań, jakie stawia swoim uczniom Jezus. Naszą odpowiedzią na laicyzację społeczeństw powinno być nasze wierne trwanie przy Chrystusie, traktowanie na serio wyzwań, jakie niesie nam Ewangelia. Z nadzieją, że o przemianę ludzkich serc już Bóg się zatroszczy. Wykupieni przez Boga mamy być bez skazy. W tym świecie jaki jest; świecie mniej nam przyjaznym niż jeszcze dwie dekady temu, ale jednak świecie, którego Panem jest nie Smok i jego Bestie, ale w Trójcy Jedyny Bóg. 

Tak naprawdę człowiek ma w życiu do wyboru tylko dwie drogi: z Bogiem lub, w uwikłaniu w pomysły diabła, bez Boga. Innej drogi nie ma. Są tylko jej miraże.