Apokalipsa dziś. Nadchodzi dzień odpłaty

Andrzej Macura

publikacja 17.11.2025 09:48

Jak to napisał wieki przed powstaniem Apokalipsy prorok Malachiasz? „Wtedy zobaczycie różnicę między sprawiedliwym a krzywdzicielem, między tym, który służy Bogu, a tym, który Mu nie służy”.

Dla wiernych Bogu jest niebo Andrzej Macura CC-SA 4.0 Dla wiernych Bogu jest niebo
Dzień Bożego sądu nie musi budzić przerażenia. Przecież to też czas odpłaty za wierność Chrystusowi

Apokalipsa dziś. Spis treści

Bestie Smoka opanowały świat? Nikt kto nie weźmie na siebie znaku Bestii i nie będzie oddawał jej bałwochwalczej czci nie będzie miał tu życia? W jakiejś mierze, niestety, tak. Tym, którzy trzymają się Chrystusa będzie nieraz z tego powodu trudno. Ale to tylko ostatnie podrygi już przegranego. Prawdziwymi zwycięzcami są ci, którzy trzymają z Barankiem. Bo to On jest prawdziwym władcą świata. Tak, próba, której zostają poddani ci, którzy noszą na sobie Jego i Boga znamię nie jest łatwa. Jeśli jednak będą wierni, są zwycięzcami; nic naprawdę złego ich nie spotka. To w największym skrócie wymowa paru poprzednich wizji opisanych w Janowej Apokalipsie. Czas na kolejną. Która przypomni, że panoszenie się Bestii Smoka to tylko dopuszczony przez Boga chwilowy epizod. I że ci, którzy im zaufali, jeśli się nie ockną, będą naprawdę przegrani. 

Pierwszy anioł woła

To wizja trzech, kolejno lecących przez środek nieba aniołów. Dlaczego akurat tak? Podobnie jak wcześniej z lecącym środkiem nieba orłem powtarzającym trzy razy „biada” (8,13) chodzi o pokazanie, że i ich, aniołów orędzie, może być usłyszane wszędzie i przez każdego. Warto podkreślić, że scena ta nie jest jakimś kolejnym, po poprzednich, etapem dziejów świata. Rozgrywa się w tym samym czasie, w którym swoją narrację próbują narzucić światu Bestie i w którym sto czterdzieści cztery tysiące wiernych Bogu śpiewa ku Jego czci nową pieśń. Wizja ta przedstawia inny element tej samej rzeczywistości. Dziejącej się niemal dwa tysiące lat temu w Azji Mniejszej, ale i dziś, w trzeciej dekadzie XXI wieku. W Polsce, w Europie, na całym świecie. Owymi aniołami są zaś niekoniecznie któreś z niebieskich duchów, ale głoszący Chrystusową Ewangelię Kościół. Dziwne? „Anioł” znaczy „Posłaniec”. Posłańcami Chrystusa na ziemi są dziś także Jego uczniowie, którym polecił głosić całemu światu Dobrą Nowinę o danym człowiekowi przez Boga zbawieniu. Można więc widzieć to i tak. Można, nie trzeba. Ale przytoczmy teraz pierwszy fragment opisu tej wizji. 

Potem ujrzałem innego anioła lecącego przez środek nieba,
mającego odwieczną Dobrą Nowinę do obwieszczenia
wśród tych, którzy siedzą na ziemi,
wśród każdego narodu, szczepu, języka i ludu.
Wołał on głosem donośnym:
„Ulęknijcie się Boga i dajcie Mu chwałę,
bo godzina sądu Jego nadeszła.
Oddajcie pokłon Temu, co niebo uczynił i ziemię,
i morze, i źródła wód!”

Pojawia się więc ów inny anioł, lecący przez środek nieba. Ma do obwieszczenia odwieczną Dobrą Nowinę wszystkim mieszkańcom ziemi. Że chodzi o naprawdę wszystkich, także tych, którzy dotąd Boga i Chrystusa odrzucali, świadczy zwrot o „każdym narodzie, szczepie, języku i ludzie”. I wszyscy go słyszą: wszak leci przez środek nieba i woła donośnym głosem. Dziwić może jednak treść owej Dobrej Nowiny. Nie jest nią „Bóg cię kocha”, „Bóg chce twojego zbawienia”, „Jezus za ciebie umarł”, „uwierz Jezusowi, przyjmij chrzest, a będziesz zbawiony; będziesz miał życie wieczne”. Brzmi inaczej niż to co pisał Jan w swoim Pierwszym Liście (5,7):

Nowina, którą usłyszeliśmy od Niego 
i którą wam głosimy, jest taka: 
Bóg jest światłością, 
a nie ma w Nim żadnej ciemności. 
Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, 
a chodzimy w ciemności, kłamiemy 
i nie postępujemy zgodnie z prawdą. 
Jeżeli zaś chodzimy w światłości, 
tak jak On sam trwa w światłości, 
wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, 
a krew Jezusa, Syna Jego, 
oczyszcza nas z wszelkiego grzechu. 

Ta Dobra Nowina Apokalipsy przypomina raczej pierwsze wezwanie Jezusa: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!” (Mk 1,15, podobnie Mt 4,17). A brzmi – przypomnijmy: „Ulęknijcie się Boga i dajcie Mu chwałę, bo godzina sądu Jego nadeszła. Oddajcie pokłon Temu, co niebo uczynił i ziemię, i morze, i źródła wód!” Czyli uznajcie, że Bóg jest jedynym prawdziwym Bogiem. Nie Bestia, nie cesarze, nie inne bożki; tylko On. Oddajcie Mu pokłon, bo On jest Stwórcą wszystkiego. Uznajcie to, klęknijcie przed Nim, bo zbliża się Jego panowanie. I sąd.  

To naprawdę Dobra Nowina!

Wzdrygamy się być może na takie przedstawienie Dobrej Nowiny, Ewangelii, ale tak  napisał święty Jan. I w zasadzie dla pamiętającego nauczanie pierwszego Kościoła nic w tym nadzwyczajnego. Już po pierwszej mowie Piotra, w dzień Zesłania Ducha Świętego, co radzą uczniowie Jezusa tym, którzy chcieliby mieć udział w obietnicy zbawienia?

Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: „Cóż mamy czynić, bracia?” - zapytali Piotra i pozostałych Apostołów. „Nawróćcie się - powiedział do nich Piotr - i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz”. W wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: „Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia!” (Dz 2,37-40).

Tak, dla was jest obietnica. Ale – podkreślmy – ratujcie się przez nawrócenie. Nauka ta skierowana była do Żydów, oczekujących przecież Mesjasza. Chodziło o to, by teraz, kiedy przyszedł, w Niego uwierzyli. Podobne wezwanie kieruje jednak do pogan na ateńskim areopagu św. Paweł:  

„Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka. Nie zważając na czasy nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia, dlatego że wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych” (Dz 17, 29-31).

Nawróćcie się więc – wzywa też Chrystus przez Jana w Apokalipsie. Czyli? Nie klękajcie przed bożkami, ale przed Bogiem. Macie jeszcze szansę, sąd dopiero nadchodzi. To wedle Chrystusa Apokalipsy Dobra Nowina dla świata. 

Nietrudno zauważyć, że takie podejście do głoszenia Ewangelii nie bardzo pasuje do współczesnych wyobrażeń na temat tego, jak powinno to wyglądać: nie straszyć, mówić o miłości Boga... Ale to nie cała prawda. Bo prawdą też jest, że ludzkie wybory będą miały swoje konsekwencje. Przede wszystkim ten pierwszy, podstawowy wybór: za Chrystusem lub bez Niego, za to za różnymi współczesnymi bożkami. Zauważmy jednak: ten wybór rodzi też konsekwencje: trzymać się nauki Jezusa. Trudno mówić o autentycznej wierze w Jezusa tych, którzy swoją życiową postawą temu przeczą. Nie tylko czynami, ale całym przyjętym przez się systemem wartości. Albo nawet próbami korygowania w duchu nowoczesności nauczania Jezusa i dostosowywania go do wymagań modnych dziś poglądów. 

Bóg nas kocha, tak, Bogu na nas zależy, tak, Bóg jest miłosierny, tak, ale będzie też ten świat sądził. I inny będzie los tych, którzy Go przyjęli, inny tych, którzy Go odrzucili. Jeśli nie mówimy ludziom, że ten wybór ma swoje konsekwencje, to cóż dziwnego w tym, że na mówienie o Jezusie wzruszają ramionami? Do czego im potrzebny? Jeśli nie ma sądu, to po co tracić życie na jakąś modlitwę, chodzenie do kościoła, po co podejmować trud nie zawsze przecież łatwej miłości bliźniego? Czemu nie korzystać z życia ile się da, zagarniając dla siebie ile się da? Przecież Bogu, jeśli jest, na mnie zależy, to po co ja mam się wysilać? Tak, przez to pomijanie prawdy o przyszłym sądzie naraża się ludzi na wieczne potępienie...

Wołanie drugiego anioła

Co dalej? Jan pisze o drugim aniele. 

A inny anioł, drugi, przyszedł w ślad mówiąc:
„Upadł, upadł wielki Babilon,
co winem zapalczywości swego nierządu
napoił wszystkie narody!”

„Przyszedł w ślad” znaczy tu tyle co przemknął po niebie śladem pierwszego... W czasach gdy Jan pisał Apokalipsę państwo Babilonia dawno już nie istniało. Dla znających historię Starego Testamentu chrześcijan było ono jednak synonimem wrogów ludu Bożego: to w końcu właśnie Babilończycy zniszczyli pierwszą świątynię, tą zbudowaną przez Salomona, a Izraela (wtedy właściwie już tylko Judę) uprowadzili w niewolę. Kiedy więc Jan pisze o Babilonie chrześcijanie rozumieli, że chodzi o współczesnego wroga ludu Bożego, o Cesarstwo Rzymskie, coraz wyraźniej uzurpujące sobie boskie prerogatywy i dlatego też coraz bardziej zdecydowanie występujące przeciw chrześcijanom. Jest to więc zapowiedź upadku cesarstwa. Niekoniecznie oznacza to rychły koniec państwa jako takiego, ale na pewno przyjętego w tym państwie porządku. Wiemy, że trochę ponad dwieście lat później chrześcijaństwo najpierw zaczęło być w cesarstwie tolerowane, a potem stało się wręcz religijną panującą. Ów drugi Anioł wieszczy więc koniec bałwochwalczego państwa; państwa czcicieli Bestii, czyli żądającego oddawania boskiej czci swoim cesarzom. 

Jak rozumieć zwrot „co winem zapalczywości swego nierządu napoił wszystkie narody? Zgodnie z tym, jak w całej Biblii rozumiany jest nierząd,  także w Apokalipsie może chodzić albo o skłanianie narodów do bałwochwalstwa albo o promowanie seksualnej rozwiązłości. W tym wypadku najpewniej chodzi i o jedno i o drugie: wszak pogańskie kulty nieraz wiązały się z sakralnym nierządem (o czym mowa była już przy okazji omawiania listów Apokalipsy). Rzym skłonił narody do nierządu, wręcz je nim upoił, ale niebawem upadnie – głosi ów drugi anioł. 

Temat wielkiego Babilonu jeszcze w Apokalipsie powróci. Dlatego nie wybiegając zbytnio naprzód, na tym teraz poprzestańmy. Ale gdyby próbować jeszcze odnieść te słowa do współczesności? I dziś powinniśmy pamiętać:  wszystkie „wielkie Babilony” wcześniej czy później przemijają. Państwa, instytucje ponadpaństwowe, uzurpujące sobie boskie prerogatywy i żądające dla siebie czci wcześniej czy później upadną. Tak, dostrzegamy takie i w dzisiejszym świecie. Nie załamujmy rąk. Pamiętajmy: ich los jest już przesądzony. 

Nadchodzi surowy sąd

A trzeci anioł?

A inny anioł, trzeci, przyszedł w ślad za nimi, mówiąc donośnym głosem:
„Jeśli kto wielbi Bestię, i obraz jej,
i bierze sobie jej znamię na czoło lub rękę,
ten również będzie pić wino zapalczywości Boga
przygotowane, nierozcieńczone, w kielichu Jego gniewu;
i będzie katowany ogniem i siarką
wobec świętych aniołów
i wobec Baranka.
A dym ich katuszy na wieki wieków się wznosi 
i nie mają spoczynku we dnie i w nocy
czciciele Bestii i jej obrazu,
i ten, kto bierze znamię jej imienia”.

Przypomnijmy: Bestia, dokładniej, pierwsza z Bestii, to uzurpujące sobie boskie prerogatywy państwo. Obraz Bestii to ów obraz, który został obdarzony duchem i ożył (Ap 13, 14-15); obraz, któremu wszyscy mieli oddawać cześć. Znamię Bestii to z kolei znak przynależności do niej. Wszyscy, którzy dali się zwieść, doświadczą Bożego gniewu. 

Zostali zwiedzeni i doświadczą gniewu Boga? A gdzie prawo człowieka do błędu? Ten obraz zakłada chyba osobistą winę tych, którzy czcili Bestię. Czcili, bo tak było wygodniej, bo na tym zyskiwali, bo stronili od poznania prawdy, od poznania prawdziwego Boga. Przecież, jak pisał autor Księgi Mądrości, a potem Paweł w Liście do Rzymian, mogli Go poznać patrząc na Jego dzieło, na otaczający ich świat. Słyszeli też na pewno wezwanie pierwszego anioła....

Warto w tym kontekście spojrzeć znowu na dzisiejsze czasy. Czy ci, którzy czczą współczesne Bestie są tylko biednymi, oszukanymi ludźmi? Być może, Bóg jeden wie. Ale patrząc po ludzku widzimy mnóstwo złej woli. Widzimy niechęć do oddawania czci Bogu, obojętność na Jego sprawy, wyszydzanie, wyśmiewanie tego, co wynika z Bożego prawa, ale za to wielką gorliwość w popieraniu pomysłów Bestii. Głupota? Być może, ale taka wymieniana w katalogach grzechów. Bo nie chce się przyjąć prawdy, bo nie chce się uznać oczywistych racji rozumu. Bo wygodniej dziś odrzucić Boga. Bestia nie wymaga wysilania się; wystarczy ją wielbić i już można dać upust swoim najczarniejszym instynktom...

A kara jaka czeka czcicieli Bestii? To pewnie dla większości czytających jasne, ale dla porządku napiszmy. Najpierw znajdujemy tu obraz picia wina. Sens? Wyjaśnienie padnie w dalszej części tego rozdziału Apokalipsy. Ale tu uprzedźmy: by otrzymać wino trzeba najpierw wytłoczyć sok z winogron. Jako że owoce te mają twardszą niż środek skórkę, podczas tłoczenia sok nieraz mocno tryska, co może przypominać rozbryzganą krew. A że to dość makabryczne skojarzenie, zastępuje się ów obraz obrazem picia wina. Znajdujemy coś takiego też w modlitwie Jezusa w Ogrójcu, gdy mówiąc o czekającej Go męce wyraża to zwrotem o „piciu kielicha”, czyli wina oczywiście...

Czemu owo wino „w kielichu Bożego gniewu” będzie „przygotowane i nierozcieńczone”? Pierwsze wskazuje chyba na wymierzenie sprawiedliwości; to coś, co się należy za czczenie Bestii; wiadomo, że się należy.  Drugie wskazuje na surowość tej kary. Wino normalnie się rozcieńczało wodą. Można było więcej go wypić, by się zwyczajnie napić,  tak jak my pijemy wodę czy inne napoje. Nierozcieńczone wino pite w takich ilościach prowadziło do przykrych konsekwencji, do upicia się...

Czemu dalej mowa o ogniu i siarce? To najpewniej nawiązanie do kary, jaka spotkała Sodomę i Gomorę, częściej zresztą wracające w zapowiedziach kary na kartach Biblii; to kolejne podkreślenie surowości owej kary. Czemu zaś czciciele Bestii katowani mają być „wobec świętych aniołów i wobec Baranka”? Chodzi najpewniej o publiczny wymiar tej kary. To dodatkowa boleść: prawi widzą, że nieprawość została ukarana, niepokorni i niegdyś dumni z siebie pyszałkowie zostają upokorzeni. 

A ten brak odpoczynku od męki i wiecznie wznoszący się dym katuszy? To obraz tego, co nazywamy piekłem. Podobnie mówił zresztą o nim Jezus (Mk 9, 48):

Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie.

To o czym pisze Jan wskazuje na ciągłość piekielnej męki i jej wieczność. Nie znaczy to oczywiście, że w piekle jest ogień i siarka: znaczy, że cierpienia piekielne są naprawdę wielkie. Teologowie w tym kontekście mówią o cierpieniu spowodowanym niemożnością oglądania Boga. Czy to także cierpienie wywołane niemożnością kontynuowania tego, co się kochało, czyli dawnego życia w nieprawości? Obyśmy się tego nigdy nie dowiedzieli. 

Korekta potrzebna od zaraz

Nie straszyć, nie mówić o piekle... Tak, być może kiedyś mówiono o nim za wiele. Nie na strachu powinna być oparta nasza wiara w Jezusa. Raczej na miłości do tego, co dobre i nadziei lepszego, wiecznego życia. Życia w doskonałej wspólnocie z Bogiem i wszystkimi, także niekanonizowanymi świętymi. Być może się mylę, ale myślę, że współczesny człowiek potrzebuje jednak jakiegoś wstrząsu. Dla swojego dobra. Musi do niego dotrzeć, że jego życiowe wybory będą miały też konsekwencje dla jego wieczności. Inaczej czemu miałby porzucić swoje grzeszne przyzwyczajenia i całą miłość do tego, co złe?

Także ci, którzy starają się być wierni Chrystusowi, muszą wiedzieć po co. Tymczasem w ostatnich latach często słyszeli, że w drodze do królestwa wyprzedzają ich celnicy i nierządnice. To po co się starać? Powtarzali więc, jak współcześni prorokowi Malachiaszowi (Ml 3)

Daremny to trud służyć Bogu! Bo jakiż pożytek mieliśmy z tego, żeśmy wykonywali polecenia Jego i chodzili smutni w pokucie przed Panem Zastępów? A teraz raczej zuchwałych nazywajmy szczęśliwymi, bo wzbogacili się bardzo ludzie bezbożni, którzy wystawiali na próbę Boga, a zostali ocaleni. 

Odpowiedź Boga w Księdze Malachiasza? Podobna jak w Apokalipsie. 

(...) Oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów, tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki. A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach. 

Tak, prawda wiary o tym, że Chrystus przyjdzie sądzić żywych i umarłych nie zdezaktualizowała się. 


Szczęśliwi już dziś

Wracając do Apokalipsy.... Kończy Jan opis tej swojej wizji częściowo dość zagadkowymi słowami:

Tu się okazuje wytrwałość świętych,
tych, którzy strzegą przykazań Boga i wiary Jezusa.
I usłyszałem głos, który z nieba mówił:
„Napisz:
Błogosławieni, którzy w Panu umierają - już teraz.
Zaiste, mówi Duch, niech odpoczną od swoich mozołów,
bo idą wraz z nimi ich czyny”. 

Zagadkowo brzmi oczywiście owo pierwsze zdanie. Zajrzenie do greckiego oryginału i innych tłumaczeń wiele nie rozjaśnia. Najpewniej chodzi o to, że kara wymierzona czcicielom Bestii pokazuje sens trwania mimo przeciwności przy Baranku. Dokładniej, jak czytamy, wytrwania, zachowywania przykazań Boga i wiary Jezusa. Nie w Jezusa: wiary Jezusa. Czyli chodzi o wierne trwanie w wierności Bogu, na wzór Jezusa, który pozostał posłusznym Bogu aż do śmierci (zob. Flp 2).  

Reszta jest już znacznie jaśniejsza. Głos z nieba to najpewniej głos tego anioła, który w imieniu Jezusa objawia Janowi „co jest i co musi się stać”. To zaś, co każe napisać, jest drugim z siedmiu błogosławieństw Apokalipsy (pierwsze zawarte w 1,3, reszta później). Zwróćmy uwagę: głos nazywa błogosławionymi, szczęśliwymi tych, którzy umierają w Panu. Czyli tych, którzy złączeni z Nim przez wiarę i chrzest, wiernie Go naśladowali w jego oddaniu Bogu. To zarówno ci, którzy zostali męczennikami, jak i ci, których dziś nazwalibyśmy wyznawcami: oddali za Jezusa swoje życie kropla po kropli. 

Czemu błogosławieni, szczęśliwi? Duch, który to objaśnia, to najpewniej, jak w Listach do Siedmiu Kościołów, Duch Święty. Owi umierający w Panu mogą odpocząć od swoich trudów – mówi. Czyli w chwili śmierci skończył się już dla nich czas próby; już nie muszą znosić dla Chrystusa żadnych przeciwności, za wierność Mu już nie muszą płacić marginalizowaniem, wykluczeniem czy prześladowaniami. Parafrazując słowa Jezusa z Ewangelii już nie muszą naśladując Go zapierać się samych siebie i brać krzyż (Mk 8,34). Związany ze świętym życiem trud już się dla nich skończył. Ale nie zostanie zapomniany: za te ich czyny czeka ich nagroda. Kiedy? Nie dopiero kiedyś, w odległej przyszłości. Teraz już są błogosławieni, teraz szczęśliwi – mówi głos. 

Dobro zwycięży

Wezwanie do nawrócenia, zapowiedź upadku Babilonu, zapowiedź surowego sądu dla czcicieli Bestii i nagrody dla tych, którzy „w Panu umierają”. Ta wizja to promień nadziei dla wszystkich przytłoczonych dziś ogromem podłości i głupoty opanowującej ten świat. To przypomnienie, że wierne trwanie w Jezusie, naśladowanie Go, jednak ma sens. Gdy Bestie i „wielkie Babilony” zdają się triumfować to przypomnienie, że życie tu na ziemi jest tylko czasem próby; jest wędrówką przez pustynię tego świata do nowej Ziemi Obiecanej, do nieba.