Znów czytam List do Galatów. Tym razem Paweł pisze, jak upomniał Piotra, który z obawy co powiedzą „niektórzy z otoczenia Jakuba”, przestał brać udział w posiłkach z chrześcijanami pochodzącymi z pogaństwa. Nie mnie sądzić. Nie wiem jakimi Piotr kierował się pobudkami. Może nie chciał zaogniać sporów, może nie chciał być oskarżany. W sumie chyba jednak nie wyszło to dobrze.
Dziś tamte dawne spory pierwszych chrześcijan nie mają już dla nas żadnego znaczenia. Problem braku wyrazistości w wierze jednak pozostał. Różne ludzkie względy i dziś miewają dla nas duże znaczenie. Bywa, że zbyt duże.
Jak znaleźć sensowną równowagę między roztropnym umiarkowaniem w patrzeniu na Dobrą Nowinę, a tym co już jest odejściem od niej? Nasza miłość do Chrystusa na pewno nie może być pałką służącą okładaniu inaczej myślących. Nie może też jednak być tak, że wierność Mu niewiele już znaczy, a liczy się tylko, by owych inaczej myślących ugłaskiwać. Potrzeba uczciwości, potrzeba prawdy. Choć bywa wymagająca. Nie fałszywej, prowadzącej na manowce pseudomiłości.