04.08.2010

Miłość Boga ma dwa oblicza: jedno – groźne, drugie – łagodne.

Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość. (Jr 31,3)

Miłość. Uczymy się o niej z seriali telewizyjnych czy harlequinów i wierzymy, że taka jest. Biblia pokazuje nam miłość Boga: zazdrosną, zaborczą, karząca za sprzeniewierzenie się, ale i cierpliwą, łaskawą, hojną.
Miłość Boga ma dwa oblicza: jedno – groźne, drugie – łagodne. Groźne dla tego, kto chce zniszczyć ukochaną osobę. Groźne też dla zła, za którym często ukochana osoba idzie. Dlatego walcząc o dobro tego, kogo kocha, niszczy zło, co czasem musi wiązać się ze śmiercią człowieka.
Bo dla Bożej miłości śmierć człowieka nie jest tragedią – ten człowiek żyje przecież w Bogu dalej. Tragedią i ogromnym cierpieniem dla miłości jest grzech, bo grzech to śmierć na wieki.
Ludzie patrzą jednak inaczej: dla nich tragedią nie jest grzech, tylko śmierć. Śmierć doczesną widzimy, skutków grzechu w postaci wiecznej śmierci tu nie widzimy.
Czasem jednak i ludzka miłość zaczyna widzieć tak, jak miłość Boga. Wówczas za wszelką cenę walczy o życie wieczne dla ukochanej osoby: by Bóg wyrwał jej duszę spod działania złego ducha, pokornie i nieustępliwie szturmuje bramy nieba. Nie zraża się Bożą odmową, bo wie, że Bożej miłości na niczym bardziej nie zależy, jak na tym, by grzesznik miał nowe życie.