21.09.2010

Jest jedno zadanie, które realizować musi każdy człowiek bez względu na to, kim jest: czy księdzem, siostrą zakonną, mężem, żoną.

Starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary». [Mt 9,13a]
 
Powołanie to nie tyle obdarowanie godnościami, chwałą, zaszczytem, co raczej uzdolnienie do pełnienia jakiejś posługi, potrzebnej bliźnim. Żadne powołanie nie wzrośnie w samotności, w oderwaniu od wspólnoty z innymi ludźmi. Dlatego zarówno ksiądz, jak i małżonkowie muszą żyć w świecie, a nie izolować się od świata i ludzi. Tak samo osoby, które rozeznały, że Bóg wzywa je do życia samotnego. Samotnego, ale nie osamotnionego. Człowiek wzrasta poprzez wypełnianie swojego powołania wśród ludzi.
 
Zadania, jakie każdy człowiek w związku ze swoim powołaniem realizuje, są rozmaite i specyficzne. Ale jest jedno zadanie, które realizować musi każdy człowiek bez względu na to, kim jest: czy księdzem, siostrą zakonną, mężem, żoną. To powołanie do bycia człowiekiem miłosiernym wobec bliźnich.
 
Nasz duch wzrasta nie wtedy, gdy składamy ofiary, ale wtedy, gdy staramy się być miłosierni. A co więcej, im bardziej wzrastamy w byciu miłosiernymi, tym lepiej i pełniej realizujemy nasze jednostkowe powołanie – czy to kapłańskie, czy to małżeńskie.
Miłosierdzie otwiera nasze serca, oczy i uszy tak, że dostrzegając własną nędzę i grzeszność potrafimy przyjąć drugiego człowieka w jego nędzy i grzeszności.
Wtedy potrafimy „z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosić siebie nawzajem w miłości.” (Ef 4,2)
 
O ile, oczywiście, rzeczywiście dostrzegamy własną nędzę i grzeszność, a nie hodujemy w głębi serca poczucie bycia lepszymi.