26.09.2010

Musimy odrzucić to, co fałszywe – pozorny spokój, mniemanie, że w sprawach ducha wolno nam poprzestać na tym, co mamy.

Beztroska kojarzy się z dzieciństwem, poczuciem bezpieczeństwa, śmiechem – witaniem każdego dnia jak obietnicy, każdej osoby jak gościa, nie wroga. Kiedy stajemy się dorośli, odkrywamy czasem, że ten beztroski świat stał się możliwy dla nas, dlatego że ktoś wziął na siebie odpowiedzialność i trud. Albo – nie mieliśmy w nim udziału, bo nie było nikogo, kto by się o to zatroszczył, o to postarał. Tak – możliwość beztroski jest darem – można go ofiarować innym, ale zagarnianie dla siebie kończy się źle.

„Biada beztroskim” – słyszymy dzisiaj. Oczywiście nie o dziecięcy stan ducha tu chodzi, a o tych, którzy „nic się nie martwią upadkiem domu Józefa”, lekceważą to, co wartościowe i Boże, ucztują wśród głodnych.

Musimy odrzucić to, co fałszywe – pozorny spokój, mniemanie, że w sprawach ducha wolno nam poprzestać na tym, co mamy. Dobro jest wciąż do zdobycia, jest się o kogo troszczyć. Zagrożenie nie jest odległe – zło jest bardzo blisko, w naszym sercu. I walka wciąż się toczy – jak mówi św. Paweł: „podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością! Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany”.

 

Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka