02.10.2010

Być posłusznym Bogu – może stanowić dla nas jednak jakiś rodzaj abstrakcji, religijnego slangu, powiedzenia, które jednym uchem się wpuszcza, drugim wypuszcza.

Bycie posłusznym Bogu owocuje dobrem. Jak u Hioba, który ze swoim cierpieniem przyszedł do Stwórcy, Jemu się żalił i Jemu podawał – i otrzymał więcej niż miał do tej pory. Jak u owych siedemdziesięciu dwóch, którzy wrócili do Jezusa z radością, opowiadając o swoich sukcesach. „Być posłusznym Bogu” – może stanowić dla nas jednak jakiś rodzaj abstrakcji, religijnego slangu, powiedzenia, które jednym uchem się wpuszcza, drugim wypuszcza. Bo przecież rzadko kto z nas doświadczył bezpośredniego posłania: „zrób to i to”, rzadko kto wyraźnie słyszy głos Boga. Być może chodzi tu o rzeczy najprostsze: przyjmowanie wszystkiego, co się zdarzy w wewnętrznym skupieniu, przykładanie się do pracy, wypełnianie przykazań, przyjmowanie sakramentów...

Nie wiem, czy mam rację. Ale jedynym sposobem, by się przekonać – jest przetestować to na samej sobie. I przekonać się, czy umiem stąpać po wężach i skorpionach. I czy umrę napełniona.

 

Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka