07.10.2010

Najczęstszą pokusą z jaką się zmagam w modlitwie jest brak wierności. Tak szybko się zwalniam z niej tłumacząc się zmęczeniem, pośpiechem, brakiem czasu.

„Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie” Dz 1,14a

Nie poczucie zadowolenia na modlitwie świadczy o jej wartości. Nie towarzyszące mi przekonanie, że jest udana i piękna. Ale wytrwałość w niej. Nie jakość, co wierność  jest istotna, choć dbałości o nią nie można pominąć. Może krótsza, skromna, czasem nawet sucha, pełna rozproszeń, ale podejmowana każdego dnia przyniesie więcej owoców, niż długa, płomienna, ale odmawiana od czasu do czasu? Najczęstszą pokusą z jaką się zmagam jest właśnie brak wierności modlitwie. Tak szybko się zwalniam z niej tłumacząc się zmęczeniem, pośpiechem, brakiem czasu. Tak trudno rano wstać nieco wcześniej, by dać sobie czas na wyciszenie, skupienie, uświadomienie sobie, po co i w jakim celu to robię.

Maryja usłyszała głos anioła, Apostołowie otrzymali Ducha Świętego, gdy trwali na modlitwie. Ilu łask pozbawiłam siebie pochopną rezygnacją z modlitwy, z poświęcenia czasu Bogu? Wpatruję się dziś w Maryję z różańcem w ręku. To niełatwa modlitwa, bo wymaga większej ilości czasu, bo miarowy rytm odmawianych „zdrowasiek” nuży i usypia, utrudnia skupienie. A Maryja zachęca do tej właśnie modlitwy. Dlaczego? Może podejmowany trud powtarzania ciągle tych samych słów będzie dla mnie najlepszą  szkołą wytrwałości i cierpliwości? A tego właśnie potrzebuję, by wchodzić w coraz bliższą relację z Bogiem.

Maryjo, naucz mnie cierpliwej i wytrwałej modlitwy…