09.10.2010

Świętość raczej nie jest dziś w modzie. Wstydzimy przyznawać się do takiego pragnienia. A przecież nie stawia ona wygórowanych wymagań.

„Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa.” Ga 3,27

Przejeżdżając w niedzielę obok kilku kościołów, nie trudno było się domyślić, że trwała w nich właśnie Msza św. Przed każdym z nich stała dość pokaźna grupka ludzi. Niektórzy nawet za bramą placu kościelnego.  Wszyscy zapewne byli przekonani, że uczestniczą we Mszy św. Tak bardzo oswoiliśmy się ze swoim chrześcijaństwem, że zapominamy o tym, jakie niesie ze sobą zobowiązania. I tak, jak najczęstszą odpowiedzią uczniów na jakiekolwiek zadane pytanie na lekcji religii jest, żeby chodzić do kościoła, robić dobre uczynki i modlić się, tak i my zatrzymujemy się na tych podstawowych praktykach, nie wchodząc w ich głąb, często nawet nie realizując ich w minimalnym wymiarze. Powtarzamy wyuczone w dzieciństwie slogany i nie zastanawiamy się nad ich treścią i przekazem.

Od momentu chrztu św., gdy staliśmy się dziećmi Bożymi i zostaliśmy włączeni w Kościół, jesteśmy powołani do tego, by naszym życiem upodabniać się do Chrystusa. Na tym polega chrześcijaństwo. Nie można zatrzymywać się na jakimś etapie, ale stale iść do przodu. Po to, by uświęcać się. Świętość raczej nie jest dziś w modzie. Wstydzimy przyznawać się do takiego pragnienia. A przecież nie stawia ona wygórowanych wymagań. Trzeba pragnąć świętości i żyć łaską, którą Bóg zaszczepił w naszych sercach poprzez chrzest. A On poprzez tę łaskę da siły do podejmowania codziennego trudu z miłością i oddaniem. Pozwoli zobaczyć i uznać swoje słabości, by je potem przemienić. Tylko, czy ja tego rzeczywiście pragnę?

Panie, proszę, udziel mi łaski świętości…