24.10.2010

Jakże to niemodne

Mamy siebie uniżać, to znaczy mamy starać się o pokorę w swoim patrzeniu na siebie, na bliźniego, na Boga.

Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony. [Łk 18,14]

Żeby dobrze zrozumieć dzisiejszą przypowieść, warto zwrócić uwagę na dwa czasowniki: poniżać i uniżać się. One oznaczają coś zupełnie odrębnego.
Jeżeli ktoś siebie wywyższa, czyli stawia wyżej swoją osobę, swoje postrzeganie świata i Boga nad to, co czuje i myśli drugi człowiek, zostanie poniżony – czyli upokorzony, upodlony. Jeżeli – nie będąc Bogiem – człowiek osądza drugiego człowieka po pozorach, po tym, co zewnętrzne i nie szuka w bliźnim dobra, tylko wszystko u bliźniego przypisuje złu, wówczas nie robi nic innego, jak krzywdzi bliźniego, staje się niesprawiedliwym sędzią brata swego. Upokorzenie spotka go wtedy, gdy pozna prawdę o sobie. Można by rzec, że poznając tę prawdę sam siebie upokorzy, sam siebie będzie traktował z obrzydzeniem – tak, jak on kiedyś potraktował bliźniego.

Mamy siebie uniżać, to znaczy mamy starać się o pokorę w swoim patrzeniu na siebie, na bliźniego, na Boga. Uniżenie, czyli dostrzeżenie całej prawdy o sobie – dobra i zła, które jest nie tylko we mnie, ale i w drugim człowieku. Pokora, czyli wołanie do Boga o wybawienie od zła, które jest we mnie, od zła, które wyrządzają inni. To cichość serca, prostota w patrzeniu na człowieka, umiarkowanie, wstydliwość, uległość woli Bożej, osądzanie siebie, a nie innych. Ale to także trzeźwe patrzenie i dostrzeganie dobra, które się czyni, słuszności własnego postępowania. I umiejętność wybaczania.

Jakże to niemodne, niedzisiejsze. Ale tylko dzięki takiej postawie swego serca człowiek zawoła, a Pan go wysłucha. I odejdzie usprawiedliwiony, pojednany z Bogiem, samym sobą i bliźnim.