09.11.2010

Może zbytnio polegamy na samych sobie, na indywidualnych drogach, na łaskach ukutych dla wybranych – zapominając błogosławieństwie danym całemu światu.

Czasami zdaje się nam, że dobro, które staramy się czynić, ginie w morzu naszej własnej słabości. Albo dobro odnalezione w świecie rozpuszcza się, niknie wśród zalewu zła, bezbożności, kłamstwa, obłudy. Tak jakby miało mniejszą siłę przebicia, mniejszą moc. Dziś Pismo Święte stawia nam przed oczy inny obraz. Oto woda wypływa spod progu świątyni: „Woda ta płynie na obszar wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, i wtedy wody jego stają się zdrowe”. To, co dotychczas martwe, staje się życiodajne.

Gdzie tkwi różnica między tym obrazem a naszym doświadczeniem? Czy tylko w tym, że nie mamy tej ostrości patrzenia, nie sięgamy tak daleko, by dostrzec zwycięstwo dobra? Czy może zbyt łatwo poddajemy się zniechęceniu, przyjąwszy za miernik prawdy własne, ograniczone doświadczenie? A może kluczem jest to właśnie: woda spod progu świątyni, dana przez Boga, płynąca z miejsca uświęconego Jego działaniem. Bo może za bardzo chcemy sami wszystko załatwić. Może za bardzo liczymy na skuteczność własnych działań, modlitw nawet. Może zbytnio polegamy na samych sobie, na indywidualnych drogach, na łaskach ukutych dla wybranych – zapominając błogosławieństwie danym całemu światu.

Znaki pozostają proste, te same – drzewa rodzące owoc, pnące się ku niebu kościoły, dana w sakramentach łaska. Bóg jest Stwórcą – to On daje życie, leczy, prowadzi, zbawia.

 

Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka