21.11.2010

Bóg nie jest specjalistą od religijnych festynów. Nie lubi fajerwerków. I nie potrzebuje udowadniać przed człowiekiem swoich racji.

Trzy razy wołali wybaw. Raz rozległo się wspomnij na mnie. Trzy razy wołanie nie odniosło skutku. Bo nie mogło. Bo w rzeczywistości nie chodziło o wybawienie. Chodziło o zabawę. A Bóg nie jest specjalistą od religijnych festynów. Nie lubi fajerwerków. I nie potrzebuje udowadniać przed człowiekiem swoich racji.

Za to jest specjalistą od maluczkich i zagubionych, spragnionych nie religijnej sensacji, ale autentycznego wybawienia. Dlatego to jedno jedyne wołanie nie mogło pozostać nie zauważone. Wspomnij na mnie…

Na starych obrazach święci męczennicy mają na dłoniach białe płótno. Na nim Bóg składa narzędzie męczeństwa. Pańskiego daru nie przyjmowało się gołymi rękoma.

Powtarzamy często wołanie o wybawienie. W każdej liturgii kapłan wypowiada słowa prośby: „Wybaw nas, Panie, od wszelkiego zła, i obdarz nasze czasy pokojem”. Bóg nie jest głuchy. To człowiek gotów jest przyjąć od Niego każdy dar z wyjątkiem tego jednego. Mając przyjąć dar krzyża porzuca przygotowane płótno. Nie na takim wybawieniu mu zależy.

Nie schodź z krzyża. Wspomnij, a będę wybawiony. I spraw, bym z wdzięcznością przyjął znak wybawienia.

 

Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski