30.11.2010

Ci, którzy usłyszeli, uwierzyli. Zostali powołani i posłani, by iść do innych i głosić. By kolejni ludzie mogli usłyszeć głos Pana.

Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? Jakże mogliby im głosić, jeśliby nie zostali posłani?

Posłani, by głosić. Zanim zostali posłani, zostali też powołani. Usłyszeli: „Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi”. Zostawili sieci i poszli. Nie było to pierwsze spotkanie. Wcześniej o nim słyszeli, spotykali, rozmawiali…

Ci, którzy usłyszeli, uwierzyli. Zostali powołani i posłani, by iść do innych i głosić. By kolejni ludzie mogli usłyszeć głos Pana. Tylko tyle, bo reszta należy już do Boga. To On powołuje i On posyła. Kolejnych ludzi przez tysiące lat.

Naszą rolą jest iść i głosić Tego, któremu uwierzyliśmy. Mamy do tego prawo i mamy taki obowiązek: zostaliśmy powołani w chwili chrztu. Każdy, bez wyjątku. Ale tak naprawdę: każda nasza decyzja, każde słowo czy gest jest głoszeniem. Boga, jeśli Nim żyjemy…

Kogo lub co głoszę?

 

Pytanie do rachunku sumienia:
Czy pamiętam, że nie ma decyzji nieobojętnych? Każdy mój gest, słowo, decyzja, jest świadectwem lub antyświadectwem. Kogo lub co moim życiem głoszę?