16.02.2011

Nadzieja

Szczyt znika sprzed oczu. Ślepa uliczka. Rzut oka na kompas. Azymut wyznaczony dobrze. Ale gdzie droga?

Najpierw jest młodzieńczy idealizm. Czas wytyczania celów, krystalizowania zasad, ustawiania hierarchii wartości. I zapał neofity, odkrywającego uroki drogi. Rozpierająca energia usuwa przeszkody i pokonuje bariery. Kolejne szczyty zostają zdobyte. Już tylko krok do absolutnej pewności, że wszystko jest możliwe, w zasięgu reki. Pod warunkiem, że busola odpowiednio nastawiona, że człowiek wierzy i ufa.

Jeden krok, drugi, trzeci… Szczyt znika sprzed oczu. Ślepa uliczka. Rzut oka na kompas. Azymut wyznaczony dobrze. Ale gdzie droga? Którędy do wyjścia, przejścia, dojścia, do celu? Czy widzisz co? Nic nie widzę. Pułapka? Przez kogo zastawiona? Jak to możliwe? Przecież wierzyłem i ufałem. I byłem wierny drodze. I zaufałem.

Nadzieja naszego powołania nie daje pewności, że wszystkie cele zostaną osiągnięte i wszystkie szczyty zdobyte. Nadzieja naszego powołania to pewność, że zawsze będziemy z Panem.

Połóż ręce na moje oczy, abym zobaczył jasno i wyraźnie. Nie drogę na szczyt. Drogę nadziei.

 

Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski