09.10.2011

Uczta

Pole i kupiectwo (w innym miejscu jeszcze żona i woły) kontra uczta, z jakiej – tak po ludzku – nie ma żadnego pożytku.

Dziwna ta uczta. Dziwne to wesele. Zamiast tłustego mięsa i wybornych win ofiarny stół, a na nim Baranek bez skazy. Zamiast panny młodej tysiące gości, mających stać się Oblubienicą Pana Młodego. Wesele z krzyżem i odsuniętym od grobu kamieniem w tle. Orkiestrą ognie Ducha nad głowami biesiadników. Upór pragnącego zapełnić salę Ojca i upór zaproszonych. Bo choć On „według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę”, to nasze potrzeby zgoła mogą być zupełnie inne. Bóg nie rozumiejący człowieka, czy człowiek nie rozumiejący…? Uzasadniony wielokropek. Nie rozumiem bardziej Boga, czy bardziej siebie samego? Pewnie z tego niezrozumienia, zamiast radości z Jego zbawienia, smutek i czekanie na koniec.

Pole i kupiectwo (w innym miejscu jeszcze żona i woły) kontra uczta, z jakiej – tak po ludzku – nie ma żadnego pożytku. A przecież na weselu nie o pożytek chodzi. Istotą wesela jest święto i bezinteresowna radość. Albo inaczej. Radość jest z daru bezinteresownego. By radość Boga mogła się spotkać z radością człowieka, bezinteresowność Boga musi spotkać się z bezinteresownością człowieka. To właśnie wtedy zostanie zdarta zasłona, zapuszczona na twarzy wszystkich ludów.

 

Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski