13.10.2011

Przeszkody

Złość lub radość. Sprowokowane obecnością dziecka? Nie, wszystko zależy od twojego spojrzenia...

Widzimy je na każdym kroku. Niedoskonałe prawo, rozdźwięk między wiarą wyznawaną a przeżywaną, stroje wchodzących i wychodzących ze świątyni, babcie klepiące (?) modlitwy. Tysiące powodów, uzasadniających stanie w miejscu i brak ochoty, by wejść i zaangażować się na całego.

Z przeszkodami trochę jest tak, jak z biegającym po kościele dzieckiem. Może rozpraszać, ale i zachęcać do modlitwy. Wszystko zależy od spojrzenia. Gdzie on włazi – to pierwsza reakcja. Popatrz, on świetnie się czuje w Bożej obecności, zupełnie jak u siebie w domu. I już tylko krok do dziękczynienia za dom dla każdego.

Złość lub radość. Sprowokowane obecnością dziecka? Nie, wszystko zależy od twojego spojrzenia, od tego, z jakim sercem stajesz przed Bogiem we wspólnocie braci i sióstr. Przeszkodą nie są tak zwane czynniki zewnętrzne. Najbardziej niebezpieczną przeszkodą, a kto wie, czy nie jedyną, jest grzech. To on sprawia, że samemu nie wchodząc, utrudniam wejście innym.

Na szczęście jest to przeszkoda do pokonania. „Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie, Panie, któż się ostoi? Ale Ty udzielasz przebaczenia, aby ze czcią Ci służono.” To wystarczy, by broniący wejścia strażnik stał się strażnikiem poranka.

 

Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski