18.05.2012

Ból i radość

To było zesłanie. Upokorzenie. Zupełnie pokrzyżowano moje ambitne plany. Dlaczego akurat ja? Po trzech miesiącach zacząłem przeczuwać, że to, co wydawało mi się zesłaniem, było tak naprawdę wygraną na loterii.

To było zesłanie. Upokorzenie. Zupełnie pokrzyżowano moje ambitne plany. Dlaczego akurat ja? Po trzech miesiącach zacząłem przeczuwać, że to, co wydawało mi się zesłaniem, było tak naprawdę wygraną na loterii. Po ośmiu miesiącach byłem już tego pewien, a po roku uświadomiłem sobie, ze oto przeżyłem jedną z najciekawszych i najbardziej rozwijających przygód w swoim życiu.

"Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać".

Smutek potrafi mnie dobić. Potrafi przycisnąć do ziemi. Wiem jednak, że w Bożych planach to tylko drobny epizod w drodze do radości wielkiej i bez końca. Co by mi pozostało, gdybym przestał na teraźniejszość patrzyć z perspektywy wieczności?