13.09.2012

Na zgubę brata

Zgorszenie to nie wywołanie oburzenia świątobliwych, którzy będą wytykali palcami. Chodzi o doprowadzenie człowieka do grzechu. Choćby przez zły przykład. Albo tym, że ktoś przeze mnie będzie klął na czym świat stoi.

Czytam, co św. Paweł Pisze o spożywaniu pokarmów ofiarowanych wcześniej bożkom: „nie ma na świecie żadnych bożków ani żadnego boga prócz Boga jedynego”. Dla chrześcijanina, który wie, że „istnieje tylko jeden Bóg Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my istniejemy, oraz jeden Pan Jezus Chrystus, przez którego wszystko się stało i dzięki któremu także my jesteśmy” jedzenie mięsa z przyświątynnych jatek nie było zdradą Jezusa. Ale przecież byli tacy, którzy widzieli w tym zdradę Chrystusa. Co stałoby się, gdyby zaczęli „oświeconych” naśladować?

Dziś problem zgorszenia jest ciągle aktualny. Nie, nie chodzi o wywołanie oburzenia świątobliwych, którzy będą wytykali palcami. Chodzi o doprowadzenie kogoś do grzechu. Choćby przez zły przykład. Albo tym, że ktoś przeze mnie będzie klął na czym świat stoi.

Ten problem dotyczy też świątobliwych. Czasem, bywa że niechcący, krzywdzą swoich braci. Maluczki zastanawia się wtedy, jak to jest, że Bóg swoim wybranym pozwala na wielkie draństwa, a od maluczkich tylko wymaga. Czy za takim Bogiem warto pójść? Czy warto dobijać się do „dworu”?

Tak to, stawiając się ponad Bożym prawem, świętobliwi odstręczają od Boga....