10.12.2015

Ludzie Kościoła

Błąkamy się po pustkowiu, giniemy, usychamy z pragnienia, którego nie potrafimy zaspokoić. Lecz Bóg zamienia pustynię w pojezierze...

Cisną się nam dziś przed oczy obrazy nędzy i obrazy potęgi: nędznicy, usychający z pragnienia, i ci, którzy są jak „młockarskie sanie”, nic i nikt ich nie powstrzyma. Ci, których można nazwać „robakami”, i ci, którzy są rozradowani i dumni. Cała rzecz w tym, że to są jedni i ci sami ludzie – my.

Błąkamy się po pustkowiu, giniemy, usychamy z pragnienia, którego nie potrafimy zaspokoić. Lecz Bóg zamienia pustynię w pojezierze, sadzi tam cedry, akacje, mirty i oliwki. On ujmuje nas za prawicę, wspomaga, przemienia.

Już nie zabłąkani – a prowadzeni. Już nie na krawędzi śmierci – a żyjący. Już nie przegrani – a zdobywcy.

Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka