23.01.2018

Podwykonawcy

Słowo i znak żyją w symbiozie. Znak zatrzymuje, Słowo doradza, wskazuje działanie, zaprasza do współpracy.

Kiedy Bóg mówi… Często powtarzający się refren Psalmu. Mogący równocześnie być pytaniem. Z wydającą się być oczywistą odpowiedzią. Chociaż ta oczywistość nie zawsze jest aż tak oczywista. Odczytywana podczas liturgii Ewangelia – oczywiście. Wieczorna lektura Biblii – także oczywiste! Ale proklamujący Stary Testament lektor, psałterzysta, nudny i nie chwytający za serce kaznodzieja… To na poziomie słów i dźwięków. Są jeszcze znaki czasu. Smutny współpracownik, zagubiony w życiu sąsiad, nie dająca w życiu rady rodzina, samotna kobieta gdzieś na końcu wsi.

Tak to już jest, że Słowo i znak żyją w symbiozie. Znak zatrzymuje, Słowo doradza, wskazuje działanie, zaprasza do współpracy. Objawiający się w Słowie i znaku Bóg szuka podwykonawcy. Jedynie gotowi przyjąć tę rolę godni są nazwani matką i braćmi. Stać się podwykonawcą nie oznacza upokorzenia. Oznacza wejście w postawę pokornego Sługi. Matka, brat, sługa – to synonimy.

W scenie oczekiwania matki i braci dostrzegamy także tę fascynującą jedność między tym, co Jezus głosił, a tym, jak żył. „Kto nie ma w nienawiści ojca i matki, braci i sióstr, nadto i siebie samego (..) Kto nie zostawi…” By uwiarygodnić siebie niekiedy trzeba postąpić wbrew sobie.