25.06.2020

Zrozumieć klęskę

XXI wiek nie potrzebuje już Boga? Naprawdę?

Wtedy Jojakin, król judzki, wyszedł ku królowi babilońskiemu wraz ze swoją matką, swymi sługami, książętami i dworzanami. A król babiloński zabrał go w ósmym roku swego panowania.

To był początek wywózki mieszkańców Judy do Babilonu. Niewiele lat później, po buncie Sedecjasza, dotknęły one jeszcze większą liczbę członków Narodu Wybranego. Czemu Bóg go opuścił? Dlaczego, zapomniał, co przyrzekł zawierając z Izraelem przymierze? Bo Jego naród ciągle to przymierze łamał. Nie sposób już było udawać, że nic złego się nie dzieje. Trzeba było w końcu zdjąć ten rozpostarty nad Izraelem ochronny parasol. Po prostu.

My, Kościół, jesteśmy ludem Nowego Przymierza. Przymierza, które nigdy nie zostanie odwołane. Gdy jednak nas, nasze kraje w których mieszkają prawie sami wierzący, spotykają różne nieszczęścia, warto zapytać o naszą wierność. Jasne, Bóg może dopuszczać na nas trudne chwile z różnych powodów. On wie co robi i nie musi się nam tłumaczyć. Warto jednak zapytać czy przypadkiem powodem, dla którego Bóg dopuszcza na nas nieszczęście, nie jest też nasza niewierność. Nie potrzebujemy Boga, czego od nas chce – woła dzisiejszy laicyzujący się świat. Naprawdę nie potrzebujemy?

Z nauczania Jana Pawła II

Pójście za Chrystusem nie jest zewnętrznym naśladownictwem, gdyż dotyka samej głębi wnętrza człowieka. Być uczniem Jezusa znaczy upodobnić się do Niego, który stał się sługą aż do ofiarowania siebie na krzyżu (por. Flp 2, 5-8). Przez wiarę Chrystus zamieszkuje w sercu wierzącego (por. Ef 3, 17), dzięki czemu uczeń upodabnia się do swego Pana i przyjmuje Jego postać. Jest to owocem łaski, czynnej obecności Ducha Świętego w nas (Veritatis splendor 21).