• Wojtek303
    21.06.2011 14:31
    Bardzo ciekawy artykul, choc czytajac go mozna odniesc wrazenie ze lista niebezpieczenstw bedzie jeszcze dluzsza.
    Sam bardzo lubie dowiadywac sie o autorach biblijnych, to co znaczyly teksty w owym czasie. Aczkolwiek szukanie tego co autor mial na mysli jest chyba w Bibli nie do konca jasne.
    Z jednej strony kladzie sie nacisk na archeologie biblijna, a z drugiej jak poznac to co Bog mial na mysli.
    Na pewno nowoczesne srodki przekazu, komputerowe wersje bibli, aplikacje na telefony czy ipad-a moga zawierac wiecej komentarzy do ksiag Pisma Swietego niz te drukowane. Tak wiec z ciekawoscia czekam na aplikacje biblijna na Ipada czy innego Androida od polskich biblistow.
  • KaeL
    21.06.2011 21:07
    Jedyny wniosek, jaki sie nasuwa po przeczytaniu jak "niebezpieczne" moze byc czytanie ... Biblii, to - nie czytac!

    Bo co ma zrobic ktos, kto nie ma w poblizu ani szansy na szkole lectio divina, ani na zainteresowanego teologa, duszpasterza, katechety i animatora kręgów biblijnych?
    No i jaka moze miec gwarancje ze akurat ci nie sprowadza go na manowce, skoro juz nawet benedyktynom (Anselm Grün) wierzyc nie mozna?

    No wlasnie: najlepiej nie czytac.

    Tylko czy Panu Bogu o to chodzilo? Zeby tylko "uczeni w Pismie" mieli dostep do Jego Slowa?...
  • lukolc
    21.06.2011 22:31
    Czytać! ależ jak najbardziej, ale szukać wyjaśnienia tego, co niezrozumiałe, medytować nad tekstem przy pomocy OGROMNEJ przecież liczby dostępnych dziś komentarzy do Pisma św.
    Nieznajomość Pisma jest nieznajomością Chrystusa! (św. Hieronim)
  • Beszad
    22.06.2011 10:33
    Beszad
    Niezwykle ciekawy artykuł, który w moim odczuciu zachowuje optykę "złotego srodka", skłania jednocześnie do wejścia w polemikę - przynajmniej w tych kwestiach, które odebrałem jako nieufność wobec samego symbolu. Paul Ricoeur utrzymywał, że symbol na pewnym etapie jego odczytywania „odrywa się od autora” i niejako zaczyna żyć własnym życiem. Oczywiście można w tym znaleźć pewne zagrożenia – relatywizacją i zatraceniem pierwotnego sensu przez narastająca wieloznaczność odczytu. Czy jednak nie jesteśmy skazani na mimowolną ewolucję pierwotnych sensów? Przywołany już Ricoeur stosował też obrazowe powiedzenie, że „szczep przemienia dziczkę”. W świetle tych słów można się spodziewać, że nadawanie nowych znaczeń dawnym tekstom, jeśli tylko czynione jest w duchu Ewangelii, owocować będzie coraz szlachetniejszym gronem, bo przecież wierzymy, że i Duch Święty wieje stosownie do czasów (co nie znaczy, że się do nich „dopasowuje”).

    Nic nie stoi w miejscu – nowe odszyfrowanie symbolu nie musi nieść zmiany samego Słowa, ani jego głębokiej intencji. W 1 Liście do Tesaloniczan czytamy: „głoszenie Ewangelii wśród was nie dokonało się przez samo tylko słowo, lecz przez moc i przez Ducha Świętego, z wielką siłą przekonania.” (Tes 1,5). Kiedy więc czytam Pismo, staram się je odbierać najpierw tak, jak mogli je odczytywać bezpośredni adresaci (tłum słuchający przypowieści Jezusa czy uczniowie odczytujący listy apostołów) – z ich świadomością, ich religijnością, ich perspektywą widzenia rzeczywistości. Jednak zaraz potem przychodzi powtórne odczytanie – w kontekście naszych czasów i przez pryzmat całej historii Kościoła. Widać w tym ogrom przebytej drogi i widać w wielu miejscach rozległy dorobek reinterpretacyjnej przebudowy (lub dobudowy) pierwotnych znaczeń – oczywiście z zachowaniem samego rdzenia znaczeniowego, który jest zakorzeniony w Duchu.

    W dziejach odczytywania Biblii to samo słowo niosło więc nieco odmienne skojarzenia, wyobrażenia, a nawet konkluzje - bo wraz z wędrówką pokoleń zmieniały się horyzonty. Inaczej dziś patrzymy na rolę kobiety, na relację do dzieci, na znaczenie sacrum w życiu Kościoła. Zmieniło się traktowanie innowierców, nieco inną optykę przykładamy do wglądu w przestrzeń wiary i nadziei. Myślę, że to wszystko dzieje się za sprawą nieustannej reinterpretacji słów Biblii, które wciąż pozostają tym samym Fundamentem. Tylko zewnętrznie Kościół się zmienia – tak jak na grubych murach romańskich wzrosły strzeliste wieże surowego gotyku, a ten z czasem wypełnił się bogactwem baroku i ludzkim sercem renesansu… Fundament pozostaje ten sam – jest nim Ewangelia odczytywana w Jezusie Chrystusie, dzięki czemu ta sama budowla od wieków stoi bez większych pęknięć, choć z pewnością ci co ją wznosili mogliby mieć kłopot z jej rozpoznaniem.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg