• gut
    29.01.2012 21:45
    To była Uczta :) Naprawdę Super.
  • katolik
    30.01.2012 07:15
    Polecam Talmud. Podaję fragment:
    Charakterystyczną jest rzeczą, że im komentarze na Pismo św. są późniejsze (zamknięte w ramach Talmudu), im bardziej został w nich uwydatniony pierwiastek nienawiści, tym większe posiadają znaczenie i tym większą otaczane są aureolą świętości. I tak przedstawia się rzecz w wykładzie Żydów: Pismo św. posiada wielkie znaczenie, ale większe nad nie ma Miszna, ponieważ zawiera "podania starszych"; te zaś wyższe są nad Torą (Pismo św.). Ale jeszcze wyższe ma znaczenie to, co spisali starsi dla objaśnienia Miszny, czyli Talmud. Jest to więc najcenniejsza księga i posiada pierwszorzędne znaczenie w życiu żydostwa, które uchodzi za wyznawców (tak twierdzą Żydzi) religii Mojżeszowej, a w rzeczywistości w tej religii prawie nic nie ma z mozaizmu, bo choć, zachowywane są w niej przepisy Mojżeszowego prawa, pojmowane są atoli w takim tłumaczeniu, jakie nadał im Talmud. Wszystko przesiąknięte jest duchem Talmudu. Już za czasów Chrystusa Pana Żydzi odstąpili od właściwego pojmowania Pisma św. Pan Jezus mówił do Żydów: "Nie mniemajcie, abym ja was oskarżać miał u Ojca; jest, który was oskarża, Mojżesz, w którym wy nadzieję macie. Bo gdybyście wierzyli Mojżeszowi, podobnie byście i mnie wierzyli:, bowiem on o mnie pisał. Lecz jeśli jego pismom nie wierzycie, jakoż moim słowom uwierzycie" (Jan, 5: 45-47). To jedno powinno uchodzić za pewnik, że Żydzi nie wyznają religii Mojżeszowej tylko talmudyczną. (..)
  • piotr
    01.02.2012 10:56
    Dziękuję za piękny wykład
  • Rabarbar
    15.03.2019 17:30
    „Powstawanie pierwszej części Biblii chrześcijańskiej, czyli Starego Testamentu, to długi i skomplikowany proces. Jej najstarsze fragmenty sięgają nawet XII w. przed Chr., lecz księgi, które weszły w skład kanonu ksiąg świętych, zostały opracowane, zredagowane bądź napisane znacznie później.”

    Już drugie zdanie wykładu szacownego Profesora przesądza, że Mojżesz nie może być autorem Pięcioksięgu, a w kolejnych zdaniach dowiadujemy się, że praktycznie żadna księga Starego Testamentu nie powstała w czasach, na jakie wskazują jej świadectwa wewnętrzne. Na przykład o Księgach Mojżesza czytamy w nich samych, że zostały spisane przez Mojżesza podczas wędrówki Izraelitów przez pustynię (np. Wj. 17,14; 24,4.7; 34,27; Lb 33,1-2; Powt 31,9; Joz. 1,7-8 itd.). Być może istnieją argumenty, które każą nam widzieć Torę, jako dokument niejednorodny, niosący znamiona różnych „tradycji”, połączonych w jedno przez Mojżesza. Może też oprócz treści spisanych przez Mojżesza mamy tam do czynienia z późniejszymi uzupełnieniami. Na przykład ewidentne jest, że informacje o odejściu Mojżesza, nie mogły w końcówce Księgi Powtórzonego Prawa być umieszczone przez niego - ale podejście zaprezentowane w wykładzie wyklucza praktycznie jakikolwiek udział Mojżesza w powstaniu tych ksiąg.

    Co ciekawe Profesor nie wspomina o powodach dla tego typu podejścia – praktycznie przesądzającego o nieklasycznym ujęciu tematu. To stanowi podstawę do postawienia zagadnienia: w czym przejawia się tytułowa „świętość” - Tradycji i Pisma, skoro już na wstępie kwestionuje się jej wewnętrzną deklarację odnośnie autora (przynajmniej głównego). Co więcej, sam Pięcioksiąg powołuje się na innego Autora: Boga, który w sposób jawny inspirował treści przekazywane przez Mojżesza Izraelitom, a następnie przez Mojżesza spisane. Mojżesz bowiem tak relacjonuje odpowiedź Boga na jego wymówkę, że nie potrafi przemawiać:
    „Czyż nie masz brata twego Aarona, lewity? (...) Ty będziesz mówił do niego i przekażesz te słowa w jego usta. Ja zaś będę przy ustach twoich i jego, i pouczę was, co winniście czynić. Zamiast ciebie on będzie mówić do ludu, on będzie dla ciebie ustami, a ty będziesz dla niego jakby Bogiem” (Wj. 4,14-16).

    W wymiarze praktycznym dowiadujemy się, czym jest słowo Boże, że nie jest to tylko zgrabna nazwa, nie niosąca ze sobą istotnej treści, ale że – według Księgi Wyjścia – mamy tu do czynienia w istocie ze słowami pochodzącymi od Boga. Tymczasem z wykładu wynikałoby, że rozpatrujemy jakiś nieprecyzyjnie określony zasób treści, przechowanych wieloma kanałami w sposób budzący wątpliwości co do wiarygodności przekazu (swoisty „głuchy telefon”), a następnie, po wielu stuleciach, poddany arbitralnej selekcji i kompilacji... Gdzie jest tu jeszcze miejsce na autorytet samego Boga?

    To oznacza, że wykład Profesora jest naświetleniem jedynie jednej z wielu możliwych postaw wobec pism Starego Testamentu, i to postawy budzącej wątpliwości, co do przyjętej metodologii. Otóż wnioski z badań literackich – np. dotyczące warstw Tradycji, ich inspiracji w kulturach ościennych, datowań zapisów kompilujących te tradycje – traktuje się jako „wiedzę”, wręcz niepodważalną i pewną. Natomiast same treści Pisma są traktowane krytycznie, tak, jakby podstawowym zamysłem ich autorów było wprowadzenie w błąd, a ewentualne zaufanie do ich przekazu, wymaga „dowodów” - bądź w równoległych dokumentach „świeckich”, w kulturach ościennych, albo w postaci artefaktów archeologicznych. Notabene dotyczy to zarówno badań nad Starym, jak i Nowym Testamentem. O swojej rezerwie wobec tego typu postaw, czytamy m.in. u jednego z badaczy NT:
    „Przede wszystkim jednak trzeba odrzucić pewną wysuwaną przez krytykę niesłuszną tezę, według której ciężar dowodu spoczywa na tych, którzy starają się wykazać prawdziwość przekazu. Oznacza to przecież, że wychodzi się zasadniczo z założenia, iż jest on nieprawdziwy. Pomijając już to, że pojęcie „dowodu" jest w kontekście badań historycznych trudne do zastosowania, zwolennicy tego stanowiska zbytnio sobie tym sposobem sprawę ułatwiają.” (Joachim Gnilka „Jezus z Nazaretu”)

    Po części wynika to z nastawienia przyjmowanego z góry, jeszcze przed podjęciem badań zagadnień związanych z Biblią. O ile np. historyk starożytności, zajmujący się dziedziną nie związaną z Pismem świętym, może pozostawać bezstronny, niezależnie od własnego światopoglądu, o tyle badacz zagadnień biblijnych , a będący ateistą bądź agnostykiem (a takich jest obecnie bardzo wielu, również wśród duchownych), popada w wewnętrzny konflikt, jeśli by miał uznać np. istnienie proroctw spełnionych w historii. Dlatego jego wprost „egzystencjalną” obroną stanie się zakwestionowanie takiej możliwości – poprzez datowanie proroctwa na czasy po jego spełnieniu. Oczywiście, nie da się tak zrobić za każdym razem, bo ewidentnie np. Jezus spełnił wiele proroctw, zapisanych niewątpliwie na całe stulecia przed ich wypełnieniem.
    Generalnie jednak ten wpływ naukowców a priori wykluczających istnienie sfery nadprzyrodzonej skutkuje m. in.:
    - przesuwaniem datowań dokumentów pisanych na jak najpóźniejsze czasy,
    - wyolbrzymianiem znaczenia okresu między wydarzeniem a jego pisemnym opisem, wraz z umniejszaniem wiarygodności samego procesu przekazu ustnego;
    - wyolbrzymieniem procesu ewolucji od spisania dokumentu do nadania mu takiej formy, jaka się zachowała do naszych czasów, wprowadzanie hipotez o rzekomych często dokonywanych zmianach, przeróbkach i redakcjach,
    - kwestionowanie przebiegu opisywanych wydarzeń, o których współcześni badacze nie wiadomo skąd „wiedzą”, że miały zupełnie inny przebieg, niż opisany w Biblii,
    - wyolbrzymianie znaczenia dokumentów apokryficznych, nigdy nie uznawanych za wiarygodne, a które rzekomo lepiej niż pisma kanoniczne ujmują treści biblijne.

    Tak zarysowany wpływ nie spotyka się ze strony badaczy chrześcijańskich z odpowiednio silną odpowiedzią. Po części bierze się to z obaw, by nie narazić się na zarzut nieobiektywności (chociaż niejednokrotnie strona ateistyczno-agnostyczna jest wyraźnie nieobiektywna).
    Po drugie, ta odpowiedź nie jest słyszana, bo ukazuje się w innych, najczęściej pozaeuropejskich wydawnictwach, w innych periodykach – które preferują odmienną postawę badawczą i idą w kierunku bardziej praktycznego (pobożnościowego) korzystania z treści biblijnych. To równoległe, nie przenikające się zbytnio światy.
    Wreszcie po trzecie, ścieżka awansu zawodowego badaczy chrześcijańskich uzależniona jest od liczby publikacji, cytowań, realizowania tematów badawczych, niekoniecznie słusznych – ale nowatorskich. Z tego powodu Sitz im Leben biblistów chrześcijańskich skłania ich niestety do akceptacji tej zniekształconej optyki.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Ostatnio najczęściej czytane