Rola wędrownych charyzmatyków w ruchu Jezusa

Jest to fragment książki Czasy Jezusa. Tło społeczne pierwotnego chrześcijaństwa :. , który zamieszczamy dzięki uprzejmości i zgodzie Wydawnictwa WAM.

1.2.1. Wyrzeczenie się domu

Rezygnacja ze stabilitas loci należała konstytutywnie do naśladownictwa. Powołani opuszczali dom i zagrodę (Mk 1,16; 10,28nn.), szli za Jezusem i towarzyszyli mu w Jego bezdomności. Do nich odnosiło się powiedzenie: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć" (Mt 8, 20). Otóż, można by pomyśleć, że po śmierci Jezusa uczniowie powrócili do osiadłego trybu życia. Jednakże abstrahując od praktycznych trudności - kto raz opuścił swoją rodzinną miejscowość, ten tylko z wielkim trudem mógł tam ponownie zapuścić korzenie - o niczym takim nie słyszymy. Słyszymy jedynie o tym, że niektórzy zatrzymali się w Jerozolimie (a zatem nie w swojej galilejskiej krainie) i możemy przyjąć, że większość z nich nadal prowadziła życie wędrowne: „życie na sposób Pana", jak to nazywa Didache (11,8). Mowa misyjna Jezusa (Mt 10, 5nn.) podnosi życie wędrowne do rangi obowiązku. Zaś Didache jednoznacznie wyrokuje: „Apostoł, który pozostaje dłużej aniżeli dwa dni, jest fałszywym prorokiem" (11, 5). Że tego rodzaju bezdomność nie zawsze była skutkiem wyłącznie własnego wyboru, jest zrozumiałe. U Mateusza mowa jest o prześladowaniu wędrownych charyzmatyków: „Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego. Zaprawdę powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy" (Mt 10, 23). Byli prześladowani (por. Mt 23, 24; Dz 8, 1) i z wielu miejsc wypędzani (Mt 10, 44).

1.2.2. Wyrzeczenie się rodziny

Afamilijny trend znamionuje etos prachrześcijańskich wędrownych charyzmatyków; razem z domem i zagrodą opuścili także swoje rodziny (Mk 10,29). Zerwanie z rodziną zakładało naruszenie uświęconych norm postępowania: naśladowcy Jezusa było zakazane grzebanie zmarłego ojca (Mt 8,22). Inni pozostawili swego ojca w miejscu pracy (Mk 1,20). Owszem, nienawiść do wszystkich krewnych mogła stać się obowiązkiem:
Jeśli kto przychodzi do Mnie
i nie ma w nienawiści swego ojca i matki
i swojej żony i swych dzieci
i swoich braci i swoich sióstr
i nadto także siebie samego,
nie może być moim uczniem
(Łk 14,26).

Również pochwała kastracji (Mt 19, 10n.) nie przemawia za rozwiniętym zmysłem rodzinnym. Łatwo zrozumieć, dlaczego prachrześcijański prorok niewiele znaczył w swoim rodzinnym mieście, a więc tam, gdzie nadal mieszkały opuszczone rodziny (Mk 6, 4). Być może, właśnie w tym kontekście Piotr otrzymał przydomek „Barjona" (Mt 16,17). U Jana (1,42) jest on wprawdzie oddany przez „syn Jana", ale przecież „Barjona" znaczyłoby raczej „syn Jony". Zastanawiająca jest, moim zdaniem, interpretacja, która „Barjona" wyprowadza z „bezludny", „pusty", „niezamieszkały", a przydomkowi nadaje znaczenie „outlaw", „outcast". W oczach tych, których Piotr opuścił, był on przypuszczalnie takim właśnie „Barjona", kimś, kto przebywał na pustkowiach i prowadził życie samotnika, autsajdera na marginesie społeczeństwa. Prawdopodobnie wiele rodzin nie inaczej oceniało swoich synów, którzy przyłączyli się do ruchu Jezusa, aniżeli rodzina Jezusa oceniła swego „zagubionego syna": uważała go po prostu za kogoś, kto odszedł od zmysłów (Mk 3, 21). W mowie misyjnej ta ocena zostanie wyraźnie uogólniona: „Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego. Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą" (Mt 10,25). Oczywiście, przynależący do ruchu Jezusa bronili się przed zarzutem wyznawania a familijnego etosu. Usprawiedliwiali się częściowo tym, że pojęcie rodziny zostało przez nich przekształcone: Prawdziwymi krewnymi nie są ludzie-członkowie jednej rodziny związani więzami krwi, ale są nimi ci, którzy słuchają Słowa Bożego i strzegą go (Łk 8, 19-21). Wysławiana była nie matka Jezusa, ale słuchający Słowa Bożego (Łk 11,28nn.). Namiastkę rodzin, które opuścili, znaleźli uczniowie stokroć razy u sympatyków ruchu Jezusa: „domy i braci, i matki, i dzieci, i pola", i to już teraz, w tym i w przyszłym czasie (Mk 10,30). Przekazy milczą o tym, gdzie opuszczone rodziny miały znaleźć zastępczą siłę roboczą, ale nie przemilczają nieuniknionych sprzeczek z rodzinami. Pocieszano się, że coś takiego należy właśnie do boleści czasów ostatecznych, a zatem jest konieczne (Łk 12, 52n.; Mt 10, 21).

1.2.3. Wyrzeczenie się bogactwa

Trzecim znamieniem prachrześcijańskich wędrownych charyzmatyków jest krytyka bogactwa i posiadania dóbr. Kto w demonstracyjnym ubóstwie, bez pieniędzy, butów, laski podróżnej i zapasów, mając tylko jedną suknię przemierzał drogi Palestyny i Syrii (Mt 10, 10), ten mógł krytykować bogactwo i posiadanie dóbr nie stając się niewiarygodnym. Zwłaszcza wówczas, gdy swoje posiadłości rozdał. Bo to należało do pełnego naśladownictwa. Z tej też racji bogaty młodzieniec nie mógł się na nie zdecydować (Mk 10,17nn.). Inaczej Barnaba: sprzedał część swego majątku (Dz 4,36n.). Kto tak postępował, ten mógł reprezentować przeświadczenie, że prędzej wielbłąd przeciśnie się przez ucho igielne, niż bogacz dostanie się do królestwa Bożego (Mk 10,25), mógł też nawoływać, że skarby należy gromadzić w niebie zamiast na ziemi (Mt 6, 19nn.), mógł przestrzegać, że nie można równocześnie służyć Bogu i mamonie (Łk 16, 13), i mógł grozić, że bliski koniec świata odwróci wszystkie ziemskie stosunki:

Biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą!
Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie!
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie!
(Łk 6,24n.).

W fantazjach przesyconych agresją wyobrażano sobie okropny koniec bogacza i szczęście ubogiego na tamtym świecie (Łk 16,19-31). Zapewne, poszkodowani zawsze pocieszali się w taki sposób. Tu jednak było coś więcej. Tu ubóstwo było nie tylko nieszczęściem, ale zadaniem. Bo wędrowny charyzmatyk mógł się zaopatrzyć jedynie w najbardziej niezbędne rzeczy i to w ilości wystarczającej na jeden dzień. Tego żądało „polecenie Ewangelii" (Did. 11, 3nn.).
Za demonstracyjnym ubóstwem kryło się bezgraniczne zaufanie do dobroci Boga, który nigdy nie pozwoliłby zginąć swojemu głosicielowi Ewangelii:

Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? (Mt 6,25-32).

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg