„Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy”.
Chciałbym otwierając drzwi swojego serca zobaczyć w nim Ojca i Syna. Ale czy Bóg zrobił mi już ten zaszczyt?
Jezus mówi, że to dla tych, którzy zachowują Jego naukę. Myślę więc zaraz o miłości Boga i bliźniego. Ale choć to samo sedno spraw, jednak mało konkretne. Przypominam więc sobie "Kazanie na górze" z dziewięcioma błogosławieństwami. Potem inne, podobne... Pół biedy, gdybym chciał, ale mi się nie udawało. Ale czy naprawdę chcę? Czy wartościowanie Ewangelii rzeczywiście uczyniłem swoim wartościowaniem? Nieraz wygodniej jest zrobić inaczej i tłumaczyć, że to drobiazg, nic się nie stanie, nie ma się czego czepiać....
W każdej godzinie życia kochać. Nie tylko tych miłości sprzyjających. Wśród bliskich, w pracy, na drodze. Czytając złe wiadomości ze świata, pisząc na internetowym forum... Nigdy nie pozwalać sobie na działanie bez miłości. Może wtedy Bóg naprawdę we mnie zamieszka?
Co złego może się stać przyjacielowi Chrystusa? Wszystkie przygody dobrze się skończą.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.