Zmienia się, ale się nie kończy

Andrzej Macura

publikacja 29.10.2014 12:44

Garść uwag do czytań na Dzień Zaduszny (msza pierwsza) z cyklu „Biblijne konteksty”.

Zmienia się, ale się nie kończy Marek Piekara /Foto Gość Chrystus zmartwychwstał! My zmartwychwstaniemy! Trzeba nam chyba w atmosferę zadumy wnieść więcej radości. Tego uczy nas tego dnia liturgia słowa

Dzień Zaduszny to czas szczególnej modlitwy za zmarłych. Jest to też okazja do przypomnienia, że śmierć nie jest rozpłynięciem się w nicości, ale początkiem innego życia. Bo ludzkie życie „zmienia się, ale się nie kończy”. I wokół tej prawdy koncentrują się czytania tego dnia. Przynajmniej pierwszej Mszy (bo do wyboru są trzy).

1. Kontekst pierwszego czytania Hi 19,1.23-27a

Księga Hioba (w starszych wydaniach Biblii Tysiąclecia nazywanego Jobem) nie jest księga historyczną. To znaczy nie opowiada jakiejś faktycznej historii konkretnego człowieka. To księga dydaktyczna, mądrościową. Warto przywołując jej treść nie mówić tak, jakby mówiło się o jakimś faktycznie istniejącym kiedyś człowieku. Bo postać i dylematy... hmmm... może nie tyle są zmyślone, co nie można ich przypisać jakiejś konkretnej osobie. W pewnym uproszczeniu... Hiob uosabia w niej wszystkich, którzy zmagają się z problemem niezawinionego cierpienia. A przyjaciele, którzy do niego przychodzą, reprezentują wszystkich przyjmujących obowiązujący przez długi czas w Izraelu pogląd, że cierpienie jest karą za grzechy. Dokładniej, że konkretne cierpienie konkretnego człowieka to kara za jego grzech (ewentualnie grzech jego przodków).

Bo właśnie problem niezawinionego cierpienia to główny temat Księgi Hioba. Nie ma chyba sensu przypominać tu całej treści księgi, z rozmowami szatana z Bogiem, zabraniem Hiobowi najpierw bogactwa oraz dzieci, a potem zdrowia. Nie jest to chyba w kontekście pierwszego czytania pierwszej Mszy Dnia Zadusznego tak istotne. Ważne jeśli pamiętamy, że Hiob jest udręczony. Przeżytym cierpieniem, oskarżeniami bliskich o jakiś grzech (bo przecież cierpienie to kara za grzechy), brakiem odpowiedzi dlaczego Bóg to wszystko na niego dopuszcza. Nawet własna żona odwraca się od niego. I w tym kontekście Hiob wyraża dość zaskakującą jak na Stary Testament myśl.

Hiob powiedział: „Któż zdoła utrwalić me słowa, potrafi je w księdze umieścić? Żelaznym rylcem, diamentem, na skale je wyryć na wieki? Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni. Potem me szczątki skórą odzieje, i oczyma ciała będę widział Boga. To właśnie ja Go zobaczę”.

Jasne? Wydaje się że tak. Najpierw skarga na przemijanie. Zrozumiała u człowieka, którego szczęście odeszło w przeszłość. Potem wyrażenie nadziei na zmartwychwstanie ciała. Sęk w tym, że w Starym Testamencie wiara w życie po śmierci pojawia się dopiero w ostatnich, najpóźniej powstałych księgach. Wcześniej jest tylko jakiś szeol, wielkie „nie wiadomo co”. Czy Hiob wierzy już w zmartwychwstanie?

Wypowiedzi Hioba nie trzeba koniecznie rozumieć dosłownie. To może być też poetyckie wyrażenie nadziei, że Bóg jego, właściwie już umarłego, kiedyś jeszcze przywróci do życia; że wróci radość, wróci szczęście. Podobnie jak my przybici jakimś nieszczęściem nieraz mamy nadzieję, że nasze udręki wcześniej czy później się skończą i znów wrócą jasne dni. W przypadku Hioba tak zresztą faktycznie się stało. „Pan przywrócił Hioba do dawnego stanu” – pisze autor natchniony opowiadając o tym jak to bliscy znów się do niego zbliżyli, wróciło bogactwo, a i dzieci u jego boku nie zabrakło. Ale...

Tu chyba jednak jest jakaś większa nadzieja, prawda? Mogli jej nie widzieć ci, których wzrok nie sięgał poza horyzont śmierci. Za to możemy ją zobaczyć my, którzyśmy usłyszeli już wieść o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa.

Owo pełne nadziei wyznanie Hioba to też nadzieja dla wszystkich dziś pogrążających się w otchłani beznadziejnego bólu. Cierpienie nie ma ostatniego słowa. Umarli ożyją. Bóg kiedyś wszystkim cierpiącym wróci radość i wesele.

A następujący po czytaniu Psalm wyraża podobną do Hiobowej nadzieję...

2. Kontekst drugiego czytania 1 Kor 15,20-24a.25-28

W swoim pierwszym liście do Koryntian św. Paweł piętnuje różnorodne nadużycia i błędy doktrynalne, do których doszło w tej gminie. Jednym z nich jest niewiara w osobiste zmartwychwstanie każdego wierzącego. W Dzień Zaduszny słyszymy w kościele fragment owego dłuższe wywodu. Paweł przypomina w nim najpierw prawdę o zmartwychwstaniu Jezusa. Potem przypomina, że to wydarzenie ma także konsekwencje dla nadziei jego uczniów. A potem wyjaśnia już szczegóły, jak wygląd ciała po zmartwychwstaniu...

Przytoczmy tekst czytania w nieco szerszym kontekście. Żar polemiczny Pawła w sprawie zmartwychwstania jest uderzający. I przyda się też nam, chrześcijanom XXI wieku, wśród których wielu jest takich, którzy teoretycznie w zmartwychwstanie wierzą, ale w praktyce i mówią coś zupełnie innego i zachowują się, jakby tej nadziei nie mieli. Jak zwykle, tekst czytania pogrubioną czcionką...

Jeżeli zatem głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara. Okazuje się bowiem, żeśmy byli fałszywymi świadkami Boga, skoro umarli nie zmartwychwstają, przeciwko Bogu świadczyliśmy, że z martwych wskrzesił Chrystusa. Skoro umarli nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach. Tak więc i ci, co pomarli w Chrystusie, poszli na zatracenie. Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania.

Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się] zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć.  Wszystko bowiem rzucił pod stopy Jego. Kiedy się mówi, że wszystko jest poddane, znaczy to, że z wyjątkiem Tego, który mu wszystko poddał. A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich.  Bo inaczej czegoż dokonają ci, co przyjmują chrzest za zmarłych? Jeżeli umarli w ogóle nie zmartwychwstają, to czemuż za nich chrzest przyjmują? Po co też i my wystawiamy się na niebezpieczeństwo każdej godziny?

Zapewniam was, przez chlubę, jaką mam z was w Jezusie Chrystusie, Panu naszym, że każdego dnia umieram. Jeżeli tylko ze względu na ludzi potykałem się w Efezie z dzikimi zwierzętami, to cóż mi stąd za pożytek? Skoro zmarli nie zmartwychwstają, to jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy. Nie łudźcie się! "Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje". Ocknijcie się naprawdę i przestańcie grzeszyć! Są bowiem wśród was tacy, co nie uznają Boga. Ku waszemu zawstydzeniu to mówię.

Piękne, prawda? Jeśli nie ma zmartwychwstania, to „jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy”. Bez wiary w nasze kiedyś zmartwychwstanie cała nasza wiara w Boga i Jezusa Chrystusa kompletnie nie ma sensu! Jeśli nie ma zmartwychwstania, niepotrzebnie budujemy Kościoły, chodzimy na Msze i staramy się prowadzić świątobliwe życie. Bo nic nam to nie da. Nawet jeśli uda nam się wyprosić u naszego Boga tę czy inną łaskę dotyczącą tego życia.... To niezwykle ważne przypomnienie dla naszego duszpasterstwa. Jeśli zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa i nasze nie stoją w jego centrum, jesteśmy dla postronnych obserwatorów jakimiś dziwakami! Tak naprawdę jedynie sensowna rzecz, jaką mamy dziś światu do zaoferowania, to właśnie prawda o życiu wiecznym. Bez niej to, co budujemy zwyczajnie nie tylko nie ma fundamentu, ale całego parteru...

Wracając do treści samego czytania...  Co można z nim znaleźć?

  • Nasze umieranie jest konsekwencją grzechu Adama. Niekoniecznie karą, ale na pewno konsekwencją. W Adamie wszyscy umierają.
     
  • Jezus zmartwychwstał jako pierwszy. Po nim zmartwychwstaną inni. Proszę zwrócić uwagę na czas: Jezus już zmartwychwstał, inni zmartwychwstaną kiedyś. To nie sama obietnica. Żyjemy w czasach nadziei, która w Chrystusie już zaczęła się spełniać.
     
  • Zmartwychwstaną ci, co należą do Chrystusa „w czasie Jego przyjścia”. Z innych tekstów Pawła wiadomo jednak, że w czasach ostatecznych zmartwychwstaną wszyscy, bez wyjątku. Tylko jedni ku życiu wiecznemu, drudzy ku potępieniu. To drugie trudno nazwać zmartwychwstaniem, bo mimo powstania ciała i tak nieciekawie się kończy. Dlatego chyba tak często pomija się myśl o zmartwychwstaniu ku potępieniu... Hmmm.. A może to przyczynek do dyskusji nad powszechnością zbawienia? Ale zostawmy to...
     
  • Jezus króluje. Od kiedy? Ano od momentu wniebowstąpienia, gdy „zasiadł po prawicy Ojca”. Ale gdy pokona wszelkie zło, wtedy jak zwycięski wódz przekaże z powrotem królowanie Ojcu....
     
  • „Aby Bóg był wszystkim we wszystkich”. Intuicja podpowiada, że za tym zdawkowym stwierdzeniem kryją się wielkie sprawy. Ale lepiej zostawmy to na jakieś rozmyślanie na modlitwie... 
     
  • Dlaczego z tekstu czytania usunięto pół wersetu? O pokonaniu przez Jezusa wszelkiej Zwierzchności, Władzy i Mocy? Chodziło pewnie o to, by nie mącić w głowach jakimiś angelologiami czy demonologiami. W tym wypadku chodzi o drugie... Więc dobrze, że wzniosłego czytania o naszym kiedyś zmartwychwstaniu nie mąci myśl, która mogłaby na pierwszy plan wysunąć rozważania na temat gatunków złych duchów czy temu podobne...

Hiob miał tylko nadzieję na zmartwychwstanie. Koryntianie więcej: wiedzą, że jednemu człowiekowi (Bogu i człowiekowi w jednej osobie) się udało: Jezusowi Chrystusowi. Nadzieja chrześcijan ma całkiem realne podstawy. A następująca po tych czytaniach Ewangelia będzie przypomnieniem owego fundamentu chrześcijańskiej nadziei.

3. Kontekst Ewangelii  Łk 23,44-46.50.52-53;24,1-6a

Ewangelia tej niedzieli to opowieść o bolesnym kresie życia Jezusa i o Jego zmartwychwstaniu. Nie ma wielkiej potrzeby rozważania ich kontekstu. Można zaryzykować nawet twierdzenie, że to dla tej podzielonej na dwa akty sceny napisano wszystko pozostałe w Ewangeliach. A wydarzenia te mówią same za siebie.
Gdy spojrzeć na biblijne sigla Ewangelii tego dnia tekst wydaje się bardzo poszatkowany. Ale zrobiono to dość elegancko. Niczego, co istotne nie pominięto. Przytoczmy tę scenę w całości. Zdania wybrane do Ewangelii tego dnia pogrubioną czcionką..

Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha.

Na widok tego, co się działo, setnik oddał chwałę Bogu i mówił: «Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy». Wszystkie też tłumy, które zbiegły się na to widowisko, gdy zobaczyły, co się działo, wracały bijąc się w piersi. Wszyscy Jego znajomi stali z daleka; a również niewiasty, które Mu towarzyszyły od Galilei, przypatrywały się temu.

Był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. Nie przystał on na ich uchwałę i postępowanie. Był z miasta żydowskiego Arymatei, i oczekiwał królestwa Bożego. On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. Był to dzień Przygotowania i szabat się rozjaśniał.

Były przy tym niewiasty, które z Nim przyszły z Galilei. Obejrzały grób i w jaki sposób zostało złożone ciało Jezusa. Po powrocie przygotowały wonności i olejki; lecz zgodnie z przykazaniem zachowały spoczynek szabatu.

W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał. Przypomnijcie sobie, jak wam mówił, będąc jeszcze w Galilei: „«Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie»”. Wtedy przypomniały sobie Jego słowa  i wróciły od grobu, oznajmiły to wszystko Jedenastu i wszystkim pozostałym. A były to: Maria Magdalena, Joanna i Maria, matka Jakuba; i inne z nimi opowiadały to Apostołom. Lecz słowa te wydały im się czczą gadaniną i nie dali im wiary.

4. Warto zauważyć

Ta opowieść mówi sama za siebie. W Wielkim Tygodniu nie mamy jednak okazji czytać jej w jednym ciągu. W Wielki Piątek jest klęska. Zwycięstwo w Wigilię Paschalną. Tu o klęsce i o zwycięstwie czyta się razem. Kontrast wydaje się jeszcze mocniejszy: kiedy wydawało się, że świat się zawalił oto okazało się, że nie tylko stoi  i ma się dobrze, ale nadto jest o wiele piękniejszy niż dawniej. Piękniejszy bo przepełniony, nową, niesamowitą nadzieją: śmierć można pokonać. Można powstać z martwych. Myśl o wiecznym trwaniu nie jest mrzonką.

A szczegóły.... Może tym razem lepiej odesłać do komentarzy biblijnych. By nie psuć mądrzeniem się wymowy całości...

5. W praktyce

Dzień Zaduszny kojarzy się ze smutkiem i beznadzieją. O ile Wszystkich Świętych broni się przed wepchnięciem w posępność (jeszcze czy coraz skutecznej, zostawiam to osądowi czytelników), to ten dzień to już kompletna klęska. Groby, opadłe liście, fiolet  wspominanie i modlitwa za zmarłych. Często taka mglista. By świeciło im „wiekuiste światło”. Coś poza tym?

Tymczasem czytania tego dnia idą krok dalej. Owszem, nie negują posępności. Przytaczają słowa wątpiącego Hioba, przytaczają opowieść o strasznej śmierci Jezusa. Ale jednocześnie przypominają nadzieje Hioba, że Wybawca kiedyś na powrót jego kości oblecze ciałem. A przede wszystkim podkreślają prawdę o zmartwychwstaniu. Nie tylko tego, które dokonało się kiedyś, zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, ale także powrotu do życia nas wszystkich. Śmierci już nie ma. Naprawdę. Prawda ta, przypominana w Kościele każdego dnia, powinna jednak wybrzmiewać mocniej. Nie tylko w Wielkanoc, ale i w Dzień Zaduszny. Bo jeśli nie ma życia wiecznego, nie ma zmartwychwstania, to po co się o nie dla bliskich zmarłych modlić?