Już i tak umarłem

Andrzej Macura

publikacja 28.10.2015 15:10

Garść uwag do czytań na Dzień Zaduszny (msza druga) z cyklu „Biblijne konteksty”.

Już i tak umarłem Jacek Zawadzki /Foto Gość Chrześcijanin, choć niby żyje w świecie, żyj w nim niejako „równolegle”, jedną nogą w tym świecie, drugą w wieczności

Czytania drugiej Mszy Dnia Zadusznego, co oczywiste, koncentrują się wokół tematu śmierci i powrotu do życia, zmartwychwstania. O ile jednak zestaw czytań przygotowany do pierwszej Mszy zapalając światło nadziei akcentuje bardziej nieuchronność śmierci, to w tych czytaniach więcej jest radości. Śmierć naprawdę nie ma ostatniego słowa. I to nie tylko takie pocieszanie się, ale dobrze uzasadniona nadzieja. 

1. Kontekst pierwszego czytania Dn 12,1-3

Księga Daniela... Może lepiej w tym miejscu nie wnikać za bardzo w jej treść? Niech wystarczy parę drobnych informacji. Najpierw ta, że Daniel żył w czasach niewoli babilońskiej, doczekawszy czasów perskich, w których Izraelowi pozwolono wrócić do ojczyzny. Mimo iż był Żydem, doszedł na dworze babilońskich królów do wielkich zaszczytów. Choć oczywiście nie zawsze wszystko szło gładko. Miewał też różne wizje. Urywek, który czytamy w Dzień Zaduszny w drugiej Mszy tego dnia to fragment jednej z nich. Przytoczmy go. Początek w nawiasie, gdyż nie są to słowa Pisma Świętego, a jedynie wprowadzenie do wizji, mające swe źródło dwa rozdziały wcześniej.

(Ja, Daniel, płakałem i usłyszałem to słowo Pańskie:) „W owych czasach wystąpi Michał, wielki książę, który jest opiekunem dzieci twojego narodu. Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia, każdy, kto się okaże zapisany w księdze. Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie. Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze”.

Pomijając próby odczytywania na podstawie tego proroctwa losów Narodu Wybranego skoncentrujmy się na tym, co bardziej przyziemne. Jak na Stary Testament tekst jest dość zaskakujący, prawda? Bo jest tu mowa o indywidualnym zmartwychwstaniu. Nie zmartwychwstaniu narodu, jak to możemy wyczytać u innych proroków (choćby w słynnej Ezechielowej wizji kości), ale konkretnych ludzi - jedni zbudzą się do wiecznego życia, drudzy ku hańbie. „Wielu” to nie „wszyscy” ale jest to jednak coś zupełnie innego niż wcześniejsze przekonania Izraelitów, że po śmierci to w sumie nie wiadomo co będzie. Tak, wiara w zmartwychwstanie i życie wieczne to nie „wynalazek” czasów Nowego Testamentu. Ta myśl zawarta jest już też w ostatnich chronologicznie księgach Starego.

W proroctwie Daniela zwraca też uwagę kilka szczegółów.

  • W czasach ostatecznych „wielu” (my wiemy już że wszyscy) się „obudzi z prochu ziemi”.
  • Jedni obudzą się „do wiecznego życia”, inni „ku hańbie, ku wiecznej odrazie”. Jest tu więc jakieś założenie, że nastąpi jakiś sąd.
  • „Mądrych” i „tych, co nauczyli wielu sprawiedliwości” czeka świetlana przyszłość. Na cała wieczność.

Dla chrześcijanina nie ma w tym nauczaniu nic zaskakującego. Tak przecież mniej więcej uczy też Kościół. Warto może jednak w Dzień Zaduszny przypomnieć: w wieczności nie będziemy duchami. Mamy mieć ciała. Podobnie jak miał ciało zmartwychwstały Chrystus.

Coś jeszcze? Tak. Dobrze by się stało, gdyby ta perspektywa nowego, lepszego życia, będącego – upraszczając – nagrodą za dobre życie, jednak wpływała jakoś na nasze tu i teraz. Żebyśmy żyli jakby jedną nogą w wieczności. Inni niż ci, którzy tkwią w doczesności.

A następujący po tym czytaniu Psalm jest wołaniem tęskniącego za Bogiem. W tym życiu różne bywa. Tylko Bóg może nasycić wszystkie nasze godziwe pragnienia.

2. Kontekst drugiego czytania Rz 6,3-9

List św. Pawła do Rzymian w dużej mierze poświęcony jest kwestii usprawiedliwienia (zbawienia). To odpowiedź na pytanie, czy człowiek zbawia się dzięki zachowywaniu przepisów prawa czy dzięki wierze. Pytanie to, które w nieco innym kontekście powróciło w dobie reformacji, w Liście do Rzymian jest w gruncie rzeczy odpowiedzią na pytanie czy można zostać chrześcijaninem nie stając się wcześniej żydem (w sensie religijnym). Przy okazji Paweł porusza też kilka innych tematów. Między innymi tłumaczy znaczenie chrztu. Ten właśnie fragment został wybrany jako drugie czytanie drugiej Mszy Dnia Zadusznego. Przytoczmy je.

Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Przyjmując więc chrzest zanurzający nas w śmierć, zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie, jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie.

To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu.

Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy.

Śmierć, pogrzebanie, nowe życie, zmartwychwstanie...  Zaskakujący wywód, prawda? Okazuje się, że każdy z nas dawno już umarł. W chwili chrztu. Z Chrystusem wszedł wtedy w Jego śmierć. I stał się wtedy wolny od grzechu. Choć niby żyje w świecie, żyj w nim niejako „równolegle”, jedną nogą w tym świecie, drugą w wieczności. Bo przecież już zmartwychwstał! Już przeszedł ze śmierci (grzechu) do życia (łaski)  I nawet śmierć fizyczna nie jest wtedy jakimś końcem, ale jakby przestawieniem tej drugiej nogi.

W dzień, kiedy wspominamy zmarłych, to chyba ważne przypomnienie. Śmierć, choć nieraz bolesna, nie jest  tak straszna. Jest tylko postawieniem kolejnego kroku w szczęśliwą wieczność.

3. Kontekst Ewangelii J 11,32-45

Opowieść o wskrzeszeniu Łazarza pochodzi z Ewangelii świętego Jana. Pełni w narracji tego Ewangelisty ważną rolę. Jest kolejnym etapem polaryzowania się postaw wobec tego, co Jezus robi. Są tacy, którzy dzięki temu cudowi zaczynają wierzyć Jezusowi, ale są i tacy, dla których  – paradoksalnie – to powód, dla którego Jezusa należy się jak najszybciej pozbyć. Bo za dużo miesza. Cała scena rozwija się wokół deklaracji Jezusa: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki”. Nie chcę w tym miejscu szerzej rozwijać tego tematu. Ciekawych odsyłam do „Biblijnych kontekstów” na V Niedzielę Wielkiego Postu w roku A. Czytanie to wybrano bowiem na Dzień Zaduszny dla pokazania prawdy, że Jezus jest Panem nad śmiercią, nie po to, by – jak w Wielkim Poście – podążać za Jezusem do dramatu Jego męki i śmierci. Niech tu wystarczy drobne przypomnienie faktów, które mają miejsce wcześniej: Jezus słyszy o chorobie Łazarza, ale opóźnia swoje przyjście do niego. Gdy przybywa, jego przyjaciel już nie żyje. Z jego siostrami – Martą i Marią – spotyka się i rozmawia nie w ich domu, ale zatrzymuje się przed wsią. Marta wychodzi Mu na spotkanie. Maria przychodzi dopiero później, ponaglona przez siostrę. Od tego miejsca zacytujmy opowieść Jana.  

Gdy Maria, siostra Łazarza, przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła mu do nóg i rzekła do Niego: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. Gdy więc Jezus ujrzał, jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: „Gdzie go położyliście?”  Odpowiedzieli mu: „Panie, chodź i zobacz”. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: „Oto jak go kochał!” Niektórzy z nich powiedzieli: „Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?”

A Jezus ponownie okazując głębokie wzruszenie przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: „Usuńcie kamień”. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: „Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie”. Jezus rzekł do niej: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?”

Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał”. To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” I wyszedł umarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić”.

Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

4. Warte zauważenia

Przybywający od wieków do Ziemi Świętej pielgrzymi chcieli przede wszystkim zobaczyć trzy puste groby: Jezusa, Maryi i właśnie Łazarza. Śmierć wydaje się czymś boleśnie ostatecznym: po człowieku, który czuł, myślał i kochał pozostaje martwe, gnijące czy rozsypujące się w proch ciało. To paskudna perspektywa. Nic dziwnego, że dla ludzi wieść, że śmierć można pokonać śmierć to wieść niezwykle intrygująca. Te trzy, tak różne groby, to dowody, że śmierć nie musi mieć ostatniego słowa.

Co w tej opowieści zwraca uwagę?

  • Najpierw to co robi i mówi Maria. Zwyczajnie płacze. I powtarza wcześniejsze  słowa Marty: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. Jest w tych łzach i w tym pytaniu ciągle powtarzane przez ludzi wszystkich wieków „dlaczego?”. Dlaczego musimy umierać? Czy ten, który nie tylko otworzył oczy niewidomemu, ale może o wiele więcej, nie mógłby sprawić, by konkretny Jan, Marek, Agnieszka czy Marta nie umarli?
     
  • Jezus wobec całej tej sytuacji, bolesnych pytań, łez i grobu przyjaciela „okazuje głębokie wzruszenie”. Choć wie, że za chwilę Łazarz wyjdzie żywy z grobu. Jezus nie lekceważy ludzkiego bólu mimo tego iż wie, że śmierć niczego ostatecznie nie kończy.
     
  • „Jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą” – mówi Jezus do Marty. I co? Ewangelista nie pisze, że Marta uwierzyła i wtedy Jezus obudził jej zmarłego brata. Jezus to robi nie czekając na jej odpowiedź. Dlaczego? Bo ona odpowiedziała Mu już moment wcześniej. Nie ma tego w czytaniu, ale jest w Ewangelii, gdy Marta wychodzi na spotkanie Jezusowi. Jezus deklaruje: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?”  A ona Mu odpowiada „Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat”. Ponowna deklaracja nie była potrzebna.... Może to mało istotne, ale wydaje się, że takie postawienie przez Jezusa sprawy uświadamia nam, że po to, by Bóg zadziałał wcale nie trzeba „wiary, która góry przenosi”. Wystarczy, zwyczajnie, wierzyć w Jezusa, powiedzieć Mu "tak". Nawet nie do końca konsekwentnie.
     
  • Najważniejsze... Dla Boga śmierć i rozkład nie są problemem. Może przywrócić do życia każdego. Do normalnego życia, nie do egzystencji jako jakaś zjawa czy zombi. Gdy czytać tę Ewangelię w kontekście pozostałych czytań znajdujemy odpowiedź na jeszcze jedno, być może nurtujące także i nas pytanie. Czy Bóg naprawdę chce dać życie nam wszystkim? Nie tylko swoim najbliższym przyjaciołom, jak Łazarzowi? Nie. Chce dać zmartwychwstanie i życie wieczne każdemu. Bo każdy z nas, jeśli tylko wierzy w Niego pokazując to także swoją postawą, jest Jego przyjacielem.

5. W praktyce

  • Chrześcijanin powinien żyć ze świadomością życia wiecznego... Czy to obsesja? Tyle razy ten wniosek formułuję rozważając różne biblijne teksty... Nie. To po prostu jedno z najistotniejszych przesłań Nowego Testamentu. Zbawieni, choć żyjemy w tym świecie, jedną nogą już jesteśmy w innym. To stąd powinna się brać inność chrześcijan, ich „nieziemskość”. Chrześcijaństwo zapominające o wieczności, a oparte jedynie na stawianych ludziom wymaganiach, jest wykoślawione.
     
  • Mamy kiedyś powstać do nowego życia razem z naszymi ciałami. Nie wiemy oczywiście jak będą one wyglądały. Uczniowie zmartwychwstałego Jezusa raz poznawali, innym razem mieli z tym kłopoty; dotykali Go, ale On wchodził przez zamknięte drzwi. Jadł z nimi, ale nie odczuwał bólu i chyba nie zawsze widoczne były na nim ślady męki. Ale na pewno będziemy mieli ciała. „Zbaw swoją duszę” – wołają czasem kaznodzieje. A my powinniśmy dodawać: „i ciało też”.
     
  • Łzy na pogrzebie nie są grzechem przeciw wierze. Jezus nie gani Marii, ale wzywa ją do wiary. I dobrze, że tak dziś też w Kościele robimy. Ważne, by poza łzami była mocna wiara w zmartwychwstanie.