Apel do odźwiernych

Andrzej Macura

publikacja 09.11.2015 14:30

Garść uwag do czytań na XXXIII niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Apel do odźwiernych Roman Koszowski /Foto Gość Bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż. Zostawił swój dom, powierzył swoim sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie

Chrystus powróci. To najważniejsza prawda płynąca z czytań tej niedzieli. I co? Wzruszenie ramion, bo to będzie dopiero kiedyś? Ależ nie. Kiedy wiem, że otrzymałem ogromny spadek, to choć sprawy w sądzie trwają, zupełnie inaczej planuję wydatki, inaczej rozgrywam swoje życie. Podobnie pewność, że Pan powróci powinna każdego z nas skłonić do przyjęcia wobec świata strategii innej, niż ta, którą, nawet z najlepszymi intencjami, przyjmujemy zapatrzeni tylko w doczesność.

1. Kontekst pierwszego czytania Dn 12, 1-3

Małe zaskoczenie. Przewidziane na tę niedzielę czytanie z Księgi Daniela niedawno było już w Kościele czytane. Tak, to pierwsze czytanie drugiej Mszy z Dnia Zadusznego. Nie będę wyważał otwartych dni, posłużę się tym, co napisałem już wcześniej.

Może najpierw realia historyczne. Daniel żył w czasach niewoli babilońskiej i doczekał czasów perskich, w których Izraelowi pozwolono wrócić do ojczyzny. Mimo iż był Żydem, doszedł na dworze babilońskich królów do wielkich zaszczytów. Choć oczywiście nie zawsze wszystko szło gładko. Znany był z tego, że miewał różne wizje. I wizje czy sny też umiał tłumaczyć – rzecz na zabobonnym dworze królów perskich bardzo cenna. Urywek, który tej niedzieli czytamy to fragment jednej z nich. Przytoczmy go. Początek w nawiasie, gdyż nie są to słowa Pisma Świętego, a jedynie wprowadzenie do wizji, mające swe źródło dwa rozdziały wcześniej.

(Ja, Daniel, płakałem i usłyszałem to słowo Pańskie:) „W owych czasach wystąpi Michał, wielki książę, który jest opiekunem dzieci twojego narodu. Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia, każdy, kto się okaże zapisany w księdze. Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie. Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze”.

Jak na Stary Testament tekst jest dość zaskakujący, prawda? Bo jest tu mowa o indywidualnym zmartwychwstaniu. Nie zmartwychwstaniu narodu, jak to możemy wyczytać u innych proroków (choćby w słynnej Ezechielowej wizji kości), ale konkretnych ludzi. „Wielu” to nie „wszyscy” ale jest to jednak coś zupełnie innego niż wcześniejsze przekonania Izraelitów, że po śmierci to w sumie nie wiadomo co będzie. Tak, wiara w zmartwychwstanie i życie wieczne to nie „wynalazek” czasów Nowego Testamentu. Ta myśl zawarta jest już też w chronologicznie ostatnich księgach Starego.

W proroctwie Daniela zwraca też uwagę kilka szczegółów.

  • W czasach ostatecznych „wielu”  się „obudzi z prochu ziemi”. Wielu? My już wiemy, że wszyscy.
     
  • Jedni obudzą się „do wiecznego życia”, inni „ku hańbie, ku wiecznej odrazie”. Jest tu więc jakieś założenie, że nastąpi jakiś sąd.
     
  • „Mądrych” i „tych, co nauczyli wielu sprawiedliwości” czeka świetlana przyszłość. Na cała wieczność.

Dla chrześcijanina nie ma w tym nauczaniu nic zaskakującego. Tak przecież mniej więcej uczy też Kościół. Czasem jednak o tym zapominamy. Nie wiem, może pod wpływem książek czy literatury wyobrażamy sobie niebo jako jakąś zwiewną krainę duchów. Straszliwie nudną przy okazji. Tymczasem już Stary Testament uczy inaczej.  W wieczności nie będziemy duchami. Mamy mieć ciała. Podobnie zresztą jest w Nowym Testamencie, gdzie Jezus zmartwychwstaje, a nie ukazuje się jako duch. Przypuszczamy, że kiedyś będziemy mieli podobne ciała: uczniowie Jezusa widzieli Go i Jego rany, dotykali Go jedli z Nim, a z drugiej strony czasem mieli kłopoty z rozpoznaniem Go. No i przede wszystkim zaskakiwał ich tym nagłym pokazywaniem się. Nawet gdy siedzieli zamknięci w Wieczerniku. Podobne ciała kiedyś będziemy mieli i my.

Myślę, że dobrze by się stało, gdyby ta perspektywa nowego, lepszego życia, będącego – upraszczając – nagrodą za dobre życie, jednak wpływała jakoś na nasze tu i teraz. Żebyśmy żyli jakby jedną nogą w wieczności. Inni niż ci, którzy tkwią cali w doczesności.

A w następującym po tym czytaniu psalmie śpiewamy między innymi: (...) „w kraju zmarłych duszy mej nie zostawisz i nie dopuścisz, bym pozostał w grobie”. W ustach psalmisty to przenośnia. Ale my cieszymy się, że możemy już te słowa psalmisty odczytywać dosłownie.

2. Kontekst drugiego czytania Hbr 10,11-14.18

Drugie czytanie tej niedzieli to kontynuacja lektury sprzed tygodnia. I właściwie nawet jego główna myśl jest podobna. Autor listu pokazuje wyższość ofiary Chrystusa nad ofiarami Starego Testamentu. Może więc już bez wstępów, za to z opuszczonymi w czytaniu wierszami 15-17, zawierającymi cytat (parafrazę) z Jeremiasza. Tekst czytania pogrubioną czcionką.

Wprawdzie każdy kapłan staje codziennie do wykonywania swej służby, wiele razy te same składając ofiary, które żadną miarą nie mogą zgładzić grzechów. Ten przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga,  oczekując tylko, aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego.  Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani.  Daje nam zaś świadectwo Duch Święty, skoro powiedział:

Takie jest przymierze, które zawrę z nimi
w owych dniach, mówi Pan:
dając prawa moje w ich serca,
także w umyśle ich wypiszę je.
A grzechów ich oraz ich nieprawości
więcej już wspominać nie będę.

Gdzie zaś jest ich odpuszczenie, tam już więcej nie zachodzi potrzeba ofiary za grzechy

Może uporządkujmy

  • Ofiara Jezusa Chrystusa jest jedyną naprawdę skuteczną ofiarę przebłagalną za ludzkie grzechy. Jesteśmy nią udoskonaleni raz na zawsze.
     
  • Po swoim zwycięstwie Jezus został wywyższony, zasiadł po prawicy Ojca. I oczekuje na ostateczne...  No właśnie. Autor listu napisał, że Chrystus oczekuje, „aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego”.  Trudno raczej napisać, że oczekuje na swoje ostateczne zwycięstwo. Przecież już zwyciężył. Raczej czeka, aż zostanie to przez wszystkich uznane. Także Jego nieprzyjaciół.

Pozostaje pytanie: grzechy zostały nam odpuszczone, nie ma już więcej potrzeby ofiary za nie. A jeśli jakiś człowiek jednak dalej grzeszy? Nie chodzi o oczywiście o sprawy małe, ale wielkie i największe. Co wtedy?

Autor listu daje trudną dla nas odpowiedź parę wersetów dalej. „Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu pełnego poznania prawdy, to już nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy, ale jedynie jakieś przerażające oczekiwanie sądu i żar ognia, który ma trawić przeciwników”.  Strasznie brzmi prawda? Kościół na szczęście już dawno temu uznał, że błędem byłoby rozumienie tego zdania jako niemożliwości przebaczenia grzechów dla tych, którzy po chrzcie ciężko zgrzeszyli. I uznał to już bardzo dawno temu. Gdy zrodziło się pytanie, co zrobić z tymi, którzy w czasie prześladowań zaparli się Boga...

Chrystus złożył za nas najdoskonalszą ofiarę. Pytanie czy żyjemy ze świadomością otrzymanego skarbu pozostaje otwarte....

3. Kontekst Ewangelii  Mk 13,24-32

Co znaczy iść drogą Jezusa? Co Jego uczniów na tej drodze spotka? To najważniejsze pytania tej części Markowej Ewangelii, z której pochodzi trzecie czytanie tej niedzieli. To fragment dłuższej mowy Jezusa, w której przedstawia On swoim uczniom, w  krótkim zarysie, przyszłość Jerozolimy i świata. Wybrany fragment to ta część mowy Jezusa, w której zdaje się On mówić już o czasach ostatecznego sądu... Przytoczmy go wraz z następującym zaraz po nim pouczeniem Jezusa dotyczącym tego, jaką powinni przyjąć postawę. Tekst czytania pogrubioną czcionką.  I wyjaśnijmy tylko, że pierwsze słowa tekstu, „w owe dni, po tym ucisku” odnoszą się do wcześniejszego zburzenia Jerozolimy.

W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba.

A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo! Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec.

Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie. Bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż. Zostawił swój dom, powierzył swoim sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!».

4. Warte zauważanie

  • Jezus nie wróci na ziemię po kryjomu. Jego powtórne przyjście będzie dla wszystkich widoczne. Tak trzeba rozumieć sens wzmianki o kosmicznych znakach, które temu wydarzeniu będą towarzyszyć. I dla wszystkich oczywista też będzie w ten dzień Jego chwała i moc.  
     
  • Po co Chrystus kiedyś powróci? Temat nie jest w tej mowie rozwinięty. Jezus mówi tylko o zebraniu przez aniołów Jego wybranych. Wszystkich, z każdego zakątka ziemi. Ten lapidarny zwrot uzmysławia nam jednak bardzo istotną rzecz: dla uczniów Jezusa będzie to raczej dobry dzień, dzień spotkania z tym, który ich wybrał, czyli kimś, komu na nich zależy; to będzie spotkanie z kimś życzliwym, z przyjacielem.
     
  • Czas Jego powtórnego przyjścia nie jest znany, ale nastąpi ono na pewno. Jego uczniowie mogą o nim wnioskować ze znaków, jakie będą widzieli w świecie.

    Niejeden zacznie jednak w tym miejscu pytać: dlaczego wydaje się że coś jest nie tak? Że to przyjście wydaje się opóźniać? Czy „pokolenie”, które miało nie przeminąć,  aż zapowiedź zacznie się spełniać, dawno już nie przeminęło? 

    Można by tłumaczyć, że owo „przeminięcie pokolenia” dotyczy nie końca świata, ale zburzenia Jerozolimy. Przychylałbym się jednak w tym miejscu do interpretacji tych, którzy w „tym pokoleniu” widzą po prostu Izraela. Naród ten do końca świata nie przestanie istnieć. Co nie jest sprawą tak zwykłą zważywszy ile narodów w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat rozpłynęło się w mgle historii.

    W sumie to bardzo dobrze, że Chrystus jeszcze powtórnie nie przyszedł. W ten sposób my, którzy urodziliśmy się dwa tysiące lat po Nim, otrzymaliśmy dar istnienia. Prawda że skarb nie do przecenienia? Ja w każdym razie bardzo się z niego cieszę...

W ten sposób poznaliśmy kolejny element odpowiedzi na pytanie o drogę ucznia Jezusa. To oczekiwanie na triumfalny powrót Mistrza i Pana. Tak ja zapowiadali prorocy, między innymi przypomniany tej niedzieli Daniel, tak jak zawsze uczył Kościół,  między innymi autor Listu do Hebrajczyków. On powróci. I wszyscy uznają w Nim wtedy Pana. Choć niekoniecznie będą tym zachwyceni...

Uczeń ma tego dnia oczekiwać. Ale – jak to wyjaśnił Jezus w dalszej, nie czytanej już tej niedzieli części swojej mowy – to oczekiwanie ma być jak oczekiwanie odźwiernego. Chrześcijanin musi być w każdej chwili na to przyjście gotowy.

5. W praktyce

Chrystus zwyciężył. Jego zwycięstwo stanie się dla wszystkich oczywiste w dniu Jego powtórnego przyjścia. Chrześcijanie mogą i powinni żyć w świadomości tej prawdy. Nieprawość, jaką widzą na tym świecie nie powinna być dla nich powodem do załamywania rąk, ale raczej skłaniać powinna ich do tym większej miłości. By Chrystus, gdy przyjdzie, zastał ten świat w jak najlepszym stanie.  

To jak czekanie ma uprawomocnienie się testamentu. Procedury w sądzie trwają, ale już wiadomo, że otrzymamy spadek. Bo Testament jest na nasza korzyść. Nowy Testament jest na naszą korzyść...