Nic do stracenia. Do zyskania wieczność

Andrzej Macura

publikacja 17.08.2018 16:00

Garść uwag do czytań na Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej z cyklu „Biblijne konteksty”.

Kopia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej Agnieszka Małecka /Foto Gość Kopia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej
"Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie"

Uroczystość ta ma stała datę, najczęściej więc nie wypada w niedzielę.  W tym roku jest inaczej. Parę więc słów o czytaniach tej uroczystości. Uwaga: jako pierwsze czytanie można wybrać fragment z Księgi Przysłów albo z Księgi proroka Izajasza. Oba zostały krótko mówione.

1A. Kontekst pierwszego czytania Prz 8,22-35

Wybrany na uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej fragment Księgi Przysłów pochodzi z tej jej części, w której zanim nastąpi prezentacja zalet kierowania mądrością ta, spersonifikowana, zachwala samą siebie. Mowa jest więc między innymi o tym, co zyskuje człowiek nią się kierujący. I w tym zachwalaniu samej siebie między innymi padają czytane w tę uroczystość słowa o mądrości, która towarzyszyła Bogu przy stwarzaniu świata.

Pan mnie stworzył, swe arcydzieło, przed swymi czynami, od dawna, od wieków jestem stworzona, od początku, nim ziemia powstała. Jestem zrodzona, gdy jeszcze bezmiar wód nie istniał ani źródła, co wody tryskają, i zanim góry stanęły. Poczęta jestem przed pagórkami, nim ziemię i pola uczynił, początek pyłu na ziemi.

Gdy niebo umacniał, z Nim byłam, gdy kreślił sklepienie nad bezmiarem wód, gdy w górze utwierdzał obłoki, gdy źródła wielkiej otchłani umacniał, gdy morzu stawiał granice, by wody z brzegów nie wyszły, gdy kreślił fundamenty pod ziemię. Ja byłam przy Nim mistrzynią, rozkoszą Jego dzień po dniu, cały czas igrając przed Nim, igrając na okręgu ziemi, znajdując radość przy synach ludzkich.

Więc teraz, synowie, słuchajcie mnie, szczęśliwi, co dróg moich strzegą. Przyjmijcie naukę i stańcie się mądrzy, pouczeń moich nie odrzucajcie. Błogosławiony ten, kto mnie słucha, kto co dzień u drzwi moich czeka, by czuwać u progu mej bramy, bo kto mnie znajdzie, ten znajdzie życie i uzyska łaskę u Pana.

Czemu takie czytanie w Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej? Chodzi pewnie o to, że tekst ten czasami był odczytywany jako ilustrację prawdy o Maryi jako „Stolicy Mądrości”. To jednak dość daleka analogia. Szybciej już można się w tym tekście dopatrywać obrazu Logosu (Słowa), Jezusa Chrystusa. Tyle że On był zrodzony, nie stworzony. Na co czytając ten tekst trzeba zwrócić uwagę?

  • Przede wszystkim chyba na to, o co w pierwszej mierze chodziło autorowi Księgi Przysłów: o wezwanie ludzi, by szukali i kierowali się mądrością. Skoro sam Bóg z jej usług korzystał, nie powinniśmy myśleć, że bez niej się obejdziemy. To znaczy pewnie i obejdziemy się, ale jeśli chcemy być coś sensownego z naszego działań wynikało, to powinniśmy się kierować mądrością. Inaczej ani nic sensownego, ani dobrego, ani trwałego z tego nie wyniknie. Tylko ten, kto „co dzień u drzwi moich (Mądrości) czeka, by czuwać u progu mej bramy, bo kto mnie znajdzie, ten znajdzie życie i uzyska łaskę u Pana”.
     
  • Po drugie... Bóg stwarzając świat kierował się mądrością. Co z tego? Ano zwraca to naszą uwagę na to, że w dziele stworzenia można tę Boża mądrość dostrzec. To, kim jest i jaki jest Bóg możemy odkryć przede wszystkim dzięki objawieniu. Znamy je z kart Biblii. Ale sporo o Bogu możemy też powiedzieć patrząc na Jego dzieła.
     
  • Po trzecie i w kontekście Maryi... Czytanie to każe nam widzieć w tym, że Bóg do swoich planów tak mocno wprzągł Maryję przejaw przemyślanej Bożej strategii. Bo Bóg zawsze przecież kieruje się mądrością. To że wybrał Maryje, że jej zaproponował, by została Matką Jego Syna to nie chwilowy kaprys, a przejaw mądrej Bożej strategii, przemyślanego planu; z jakiegoś powodu Bóg chciał tak zrobić. Dlaczego?

    W teologii można pewnie znaleźć wiele odpowiedzi na to pytanie. Najistotniejsze będą koncentrowały się wokół tematu wcielenia – chodziło o to, by ten który nas zbawił był zarówno prawdziwym Bogiem, jak i prawdziwym człowiekiem – i wzoru, jakim Maryja dla wierzących pozostaje; jej „tak” z Nazaretu, powtarzane konsekwentnie przez całe życie, będzie dla wierzących ciągłym wzorem postępowania...

1 A. Kontekst pierwszego czytania Iz 2,2-5

Początek Księgi Izajasza to w głównej mierze wyrzuty, jakie Bóg czyni swojemu ludowi wybranemu, Izraelowi. Padają tu ostre słowa, jak choćby te, że Izrael jest głupszy od wołu i osła. Te zwierzęta rozpoznają bowiem swojego właściciela, a Izrael w stosunku do Boga tego nie potrafi. Jest też oczywiście zapowiedź kar, jakie spadną na Naród za niewierność. Ale w ostrym wystąpieniu przeciwko Izraelowi znajdują się jednak też słowa pociechy. Jak te, czytane w tę uroczystość ; że kiedyś mimo wszystko nastąpią dla Izraela znacznie lepsze czasy.

Stanie się na końcu czasów, że góra świątyni Pana stanie mocno na wierzchu gór i wystrzeli ponad pagórki. Wszystkie narody do niej popłyną, mnogie ludy pójdą i rzekną: „Chodźcie, wstąpmy na Górę Pana do świątyni Boga Jakuba. Niech nas nauczy dróg swoich, byśmy kroczyli Jego ścieżkami. Bo Prawo wyjdzie z Syjonu i słowo Pana z Jeruzalem”.

On będzie rozjemcą pomiędzy ludami i wyda wyroki dla licznych narodów. Wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny. Chodźcie, domu Jakuba, postępujmy w światłości Pana.

Proroctwo to czytane też jest w pierwszą niedzielę Adwentu roku A. I chyba nie trzeba tu wiele tłumaczyć. Jak napisałem komentując ten tekst na potrzeby owej I niedzieli Adwentu „to zapowiedź dnia, w którym Jerozolima, a wraz z nią cały Juda (a może i cały Izrael) dozna wielkiego wywyższenia. Poganie odkryją Boga Jahwe jako swojego Boga i zapragną, by ich nauczył swojego prawa. Naród wybrany będzie triumfował, bo wszystkie inne narody będą szukały rozstrzygnięcia swych sporów u Jego Boga. Najbardziej jednak zaskakująca w proroctwie jest zapowiedź wielkiego pokoju. Miecze, włócznie, karabiny, czołgi i lotniskowce będą już niepotrzebne. Materiału z nich użyje się do produkcji czegoś potrzebniejszego: narzędzi do uprawy roli. Każda wojna niszczy uprawy. Możliwość uprawy roli to dość często wykorzystywany w Biblii obraz pokoju”.

Mrzonki? Gdy spojrzeć „na to proroctwo z perspektywy chrześcijańskiej można powiedzieć, że jego część już się spełniła. Także my, Polacy, tysiąc lat temu przyłączyliśmy do tych, którzy «wstąpili na górę Pańska, do świątyni Boga Jakuba», by nas nauczył swojego przyniesionego przez Jego Syna prawa. I my postanowiliśmy, choć nieraz marnie nam to wychodziło, oddać nasze sprawy pod osąd Bogu czyli kształtować swoje relacje z innymi w oparciu o zasady Ewangelii. Ciągle jednak czekamy na realizację drugiej części proroctwa. Na nastanie wielkiego pokoju.

Można oczywiście próbować interpretować tę zapowiedź w sposób duchowy, że tam gdzie ludzie przyjmują Boże prawo, tam już teraz panuje Boży pokój. Ale chyba nie powinniśmy się bać oczekiwać czegoś więcej. Fajnie by było. Zero wrogów, obaw przed Rosją, zero Al-Kaidy, zero ISIS czy innych grup terrorystycznych. Środki przeznaczane na wojsko można przeznaczyć na inne cele. Podobnie pewnie z policją... Niemożliwe? Izajasz mówił inaczej. A przecież część jego proroctwa już się spełniła. Choć też zanim się stało jak zapowiadał, mogło się wydawać mrzonką...”.

W kontekście uroczystości Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej trzeba dodać chyba jeszcze jedno. Czytanie to pokazuje Boży plan wobec człowieka. To, że chce dla niego życia w (wiecznym!) pokoju i (wiecznej) szczęśliwości może być dla nas wielką otuchą w chwilach, w których pytamy gdzie jest Bóg, dlaczego milczy. Bóg wie co robi. Spokojnie realizuje swój plan zbawienia człowieka. A powołanie Maryi było jednym z jego zaskakujących elementów.

2. Kontekst drugiego czytania Ga 4,4-7

Drugie czytanie tej uroczystości pochodzi z Listu do Galatów. To list, w którym, podobnie jak w liście do Rzymian, Paweł porusza kwestie zbawienia przez wiarę, niezależnie od „pełnienia uczynków”. W kontekście  fragmentu wybranego jako drugie czytanie zwraca uwagę na tymczasowy charakter prawa Starego Testamentu i pisze: „Do czasu przyjścia wiary byliśmy poddani pod straż Prawa i trzymani w zamknięciu aż do objawienia się wiary. Tym sposobem Prawo stało się dla nas wychowawcą, [który miał prowadzić] ku Chrystusowi, abyśmy z wiary uzyskali usprawiedliwienie. Gdy jednak wiara nadeszła, już nie jesteśmy poddani wychowawcy. Wszyscy bowiem dzięki tej wierze jesteście synami Bożymi - w Chrystusie Jezusie”. I kawałek dalej Paweł pisze:

Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg swojego Syna, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: „Abba, Ojcze”. A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.

Skoro jesteśmy już synami nie jesteśmy poddani prawu? Nie o to chodzi. Raczej o to, że prawo nie jest już dla nas czymś zewnętrznym, co nas krępuje, co ogranicza naszą wolność. W Chrystusie to prawo przestaje być ciężarem, bo jest prawem wypisanym w sercu człowieka; prawem, które człowiek chce zachowywać, bo wydaje mu się dobre i słuszne. Nie żyje już więc w lęku, że czegoś tam nie dopełnił, ze jakieś przykazanie niezbyt dokładnie wypełnił, ale w radości, że czyni dobrze i może czynić dobrze, a Bóg, tak jak dobry Ojciec wobec dziecka,  nie będzie czepiał się drobiazgów.

Gdy czytać to czytanie bez kontekstu sprawa wyzwolenia z prawa jest mało widoczna, za to na pierwszy plan wysuwa się wielka godność, jaką obdarzony został chrześcijanin: przez Syna (Chrystusa) wykupiony stał się przybranym synem. A skoro synem, to i dziedzicem. Dziedzicem nieba. Z woli Boga niebo się chrześcijaninowi zwyczajnie należy. Jest jego, jak dom ojca jest też domem dzieci. I chrześcijanin nigdy z niego nie będzie wyrzucony. Bo nie jest dla Boga jak niewolnik, który dziś ma takie zadanie, jutro inne i może mieszkać, gdzie pan rozkaże. Jest kimś Bogu niezmiernie bliskim.

Trudno nie zauważyć: to czytanie też ukazuje Boży plan wobec człowieka. W Bożym zamyśle człowiek ma kiedyś żyć na wieki blisko dającej szczęście bliskości Boga.

3. Kontekst Ewangelii J 2,1-11

Ewangelia tej uroczystości to scena z wesela w Kanie Galilejskiej. Wzięto ją z drugiego rozdziału dzieła Jana, czyli prawie z początku tego dzieła. Wcześniej jest tylko prolog (o Słowie, które stało się Ciałem), świadectwo Jana Chrzciciela o Jezusie i powołanie pierwszych uczniów, w tym Natanaela, związane z pewną znaną tylko powołującemu i powołanemu tajemnicą.

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”. Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja”. Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.

Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: „Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Ci zaś zanieśli.

A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem, i nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli, przywołał pana młodego i powiedział do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”.

Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.

Ewangelia Jana dzielona jest zazwyczaj na dwie części: pierwszą, w której chodzi o objawianie się Jezusa światu, i drugą, w której Jezus objawia się pełniej swoim uczniom. Fragment czytany w tę uroczystość pochodzi oczywiście z tej pierwszej. I – jak to podkreśla sam autor dzieła – cud w Kanie Galilejskiej  to pierwszy znak który Jezus czyni. Zastanawiające prawda? W takiej na przykład Ewangelii Marka pierwszym cudem jest egzorcyzm. To piękna deklaracja: Jezus przyszedł pokonać szatana. A jakie znaczenie w koncepcji Jana może mieć to, że pierwszym cudem jest zamienienie wody w wino? Co to za deklaracja?

Jest u Izajasza, w 25 rozdziale taki piękny tekst.

Pan Zastępów przygotuje
dla wszystkich ludów na tej górze (na Syjonie)
ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win,
z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win.
Zedrze On na tej górze zasłonę,
zapuszczoną na twarz wszystkich ludów,
i całun, który okrywał wszystkie narody;
raz na zawsze zniszczy śmierć.
Wtedy Pan Bóg otrze
łzy z każdego oblicza,
odejmie hańbę od swego ludu
na całej ziemi,
bo Pan przyrzekł.
I powiedzą w owym dniu: Oto nasz Bóg,
Ten, któremuśmy zaufali, że nas wybawi;
oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność:
cieszmy się i radujmy z Jego zbawienia!
Albowiem ręka Pana
spocznie na tej górze.

Prorok zapowiada tu ucztę zbawionych już po sądzie ostatecznym, w niebie. Nawiązania do takiej uczty znajdujemy  u innych Ewangelistów.  U Jana to jednak nie zapowiedź  mesjańskiej uczty, ale zwyczajne wesele. I nie na Syjonie, w Jerozolimie, ale w Kanie Galilejskiej. A jednak jest jeden element, który każe widzieć scenę w Kanie w kontekście tej właśnie prorockiej zapowiedzi. Chodzi o „wyborne” wina.

Gdy czyta się opowieść Jana podkreślenie ich „wyborności” aż uderza. Jakby to była jakaś źle maskowana reklama Jezusowego produktu. Posądzanie Jana o kryptoreklamę jest nonsensem. Dopiero gdy  pamiętamy o proroctwie Izajasza owo podkreślenie  nabiera sensu. Nie, to jeszcze nie uczta zbawionych. To raczej znak, że już nadeszły czasy mesjańskie. Jezus, którego godzina jeszcze nie nadeszła, na zwykłym ludzkim weselu daje znak, że ta uczta niebawem nadejdzie, daje przedsmak tego, co czeka kiedyś zbawionych w niebie. To zwykłe wesele staje się znakiem zaczynającego się spełniać proroctwa Izajasza. Skoro jest cudownie dane ludziom wyborne wino, będzie i wyborne mięso i – co ważniejsze – zdarcie zasłony zapuszczonej na twarz wielu narodów, będzie zniszczenie śmierci, będzie zdjęcie hańby z przegranych, będzie radość ze zbawienia. A że chodzi o dzieło Jana możemy tu widzieć także  zapowiedź znanej z Apokalipsy uczty Godów Baranka.

Na taką interpretację – że chodzi o wskazanie na rozpoczynające się czasy mesjańskie – wskazuje także kolejna scena Ewangelii Jana. To znak oczyszczenia świątyni, wypędzenie z niej przekupniów. To pewnie nawiązanie do ostatniego zdanie z Księgi Zachariasza: „Nie będzie już w owym dniu przekupnia w domu Pana Zastępów”. Obie sceny mają więc pokazać, że oczekiwania Izraela juz zaczynają się spełniać.

4. Warto zauważyć

Ogólna wymowa opowieści o wydarzeniach podczas wesela w Kanie Galilejskiej, w świetle tego co napisałem wyżej, jest jasna. Scena ta ma być znakiem, że oto wraz z pojawieniem się Jezusa rozpoczęły się czasy mesjańskie. Znaleźć w niej można jednak także kilka szczegółów, które warto także zauważyć.

  • Obraz Boga. Ciekawy, prawda? Nie jest nieczuły na zwyczajne, ludzkie problemy. Nawet tak z perspektywy wieczności błahe, jak to, że komuś na weselu braknie wina. „Jeszcze nie nadeszła godzina moja” mówi do Matki dając do zrozumienia, że to nie ich problem. Ale widać jednak ulega Matce, skoro ta zaraz każe sługom zrobić wszystko, co każe. I zwykła uczta weselna staje się zapowiedzią czegoś znacznie większego...
     
  • Nazywanie przez Jezusa własnej Matki „Niewiastą”. Czy to nie wskazanie, że w Maryi można widzieć drugą Ewę, też nazywaną w Biblii Niewiastą? Pierwsza rodziła do ziemskiego życia. Jej grzech spowodował też nieszczęście całej ludzkości. Maryja zrodziła Dawcę życia wiecznego, dając całej ludzkości nadzieję nieprzemijającego szczęścia.
     
  • „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” skierowane przez Maryję do sług. Pewnie też skierowane do każdego, kto zastanawia się, czy warto Jezusowi zaufać.

Niech tyle wystarczy....

5. W praktyce

Bóg przygotował dla człowieka wielkie rzeczy. My, chrześcijanie, o tym wiemy. Czasem jednak żyjemy tak, jakby tej obietnicy nie było. Jakby było tylko to doczesne życie, a szczęścia dla człowieka było tylko tyle, ile uda mu się wydrzeć dla siebie w doczesności. „Zróbcie wszystko cokolwiek wam powie” wypowiedziane przez Maryję jest ważnym pouczeniem, że trzeba Jezusowi zaufać w całej rozciągłości; że nawet jeśli to, co mówi, wydaje się pomysłem mało rozsądnym, to trzeba tak zrobić, bo On wie co mówi.

Przykład? Podam drażliwy. Przyjmowanie uchodźców. Nie wydaje mi się, by Jezus domagał się od chrześcijan XX wieku naiwnego ładowania się w poważne kłopoty. Na pewno jednak domaga się od nas tego, by przybyszów przyjmować. Chrześcijanin chcący być wiernym nauczaniu Mistrza nie może mówić, że nie i koniec. Nie może być ślepy na faktyczne potrzeby bliźnich, nawet jeśli dałby się trochę naciągnąć. Powinien więc do sprawy podejść roztropnie. Tak, zgodnie z nauką Mistrza chcemy was przyjąć. Ale stawiamy wam też takie a takie warunki. Lekceważenia praw nie będziemy tolerowali. Wybór zależy od was. Mówienie „nie i koniec” i wymyślanie coraz to nowych powodów, dla których trzeba naukę Mistrza odrzucić jest zwyczajną niewiernością wobec Niego. Postawienie przybyszom sensownych, oczywiście możliwych do spełnienia warunków, miłości bliźniego wcale nie przeczy.

Sprawa uchodźców jest na pewno sprawą drażliwą. Podobnych niewierności, które nam spowszedniały i dlatego prawie ich nie widzimy, jest znacznie  więcej. Pół biedy, gdy chodzi o coś, co łatwo jedną decyzją można skorygować. Gorzej, gdy chodzi o coś, co psuje naszą chrześcijańskość od  samych podstaw.

Ot, zapominanie o którymś z siedmiu grzechów głównych. Pycha bywa ustrojona w piórka godności, prawda? I nie zauważa się, że jednaka jest nasza ludzka godność, jednaka godność wynikająca z chrztu, bierzmowania i Eucharystii, a ta wynikająca z piastowanych urzędów czy naukowych tytułów ma znaczenie trzeciorzędne. Tymczasem dość często te trzeciorzędne stawia się na pierwszym miejscu...

Albo kwestia chciwości. Gdy chodzi o sprawy materialne często nazywa się ją roztropnym dbaniem o przyszłość, prawda? Materializm wkrada się i w sprawy duchowe, gdy pieniądze na jakiś zbożny cel, mający być pomnikiem dla Boga (tak naprawdę często będący pomnikiem ludzkiej pychy), stają się ważniejsze niż miłość bliźniego.  Stad już krok od postawienia Mamony ponad Boga prawdziwego. No bo skoro nawet Bóg dla swojej chwały potrzebuje pieniędzy....

Dużo tego. Maryja przypominająca nam, byśmy robili wszystko, co Jezus powie, to ważne przypomnienie wierzącym, by Ewangelii nie zastępowali swoimi kalkulacjami....