Świętość w prozie życia

Andrzej Macura

publikacja 13.12.2018 15:45

Garść uwag do czytań na Niedzielę Świętej Rodziny roku C (nowy lekcjonarz) z cyklu „Biblijne konteksty”.

Święta Rodzina Henryk Przondziono /Foto Gość Święta Rodzina
Dzień jak co dzień w Nazarecie...

Bóg działając w prozie życia prowadzi nas ku wiecznej szczęśliwości. Tak można by najkrócej streścić czytania tej niedzieli. To ważne. Nasz codzienność nieraz tak nas przytłacza, że wydaje się niemożliwym, by w tym wszystkim był Bóg. Niebo zaś jawi się jako nagroda, której borykając się z codziennymi trudnościami i tak nie zdołamy sobie wysłużyć. Tymczasem Bóg, znając prozę życia, nie przestaje w każdym z nas widzieć swoje dzieci.

Małe wyjaśnienie. W 2015 roku nowy lekcjonarz wprowadził zmiany w czytaniach na to święto. W roku A, B i C różnią się już nie tylko Ewangelią, ale i pozostałymi czytaniami. Siłą rzeczy dwa pierwsze punkty przeznaczonych na ten dzień „Biblijnych kontekstów” trzeba było napisać na nowo. Trzeci i czwarty poddano jednak tylko kosmetycznym zmianom. Punkt piąty, „W praktyce”, też nie został napisany całkiem na nowo, ale przepracowany tak, by odnosił się do nowego zestawu czytań.

1. Kontekst pierwszego czytania 1 Sm 1, 20-22. 24-28

Tego czytania nie sposób nie poprzedzić krótkim wyjaśnieniem o co chodzi. Pochodzi ono z samego początku 1 Księgi Samuela, pierwszej księgi czterotomowego cyklu (2 Samuela, 1 Królewska, 2 Królewska) o dziejach Izraela od czasu, gdy zmienił on teokrację na zwyczajną monarchię. Rozpoczyna się ta opowieść historią ostatniego i chyba największego z izraelskich sędziów, Samuela. Czytanie tej niedzieli to scena, gdy po odchowaniu malca rodzice poświęcają go na służbę Bożą.

Warto przypomnieć (a najlepiej samemu przeczytać): Samuel był dzieckiem długo wyczekiwanym. Jego ojciec, Elkana, miał dwie żony, Annę i Peninnę. Tę pierwszą bardzo kochał, ale długo  nie miał z nią dzieci. Druga, mająca ich całą gromadkę dokuczała niepłodnej. Anna gorąco prosiła więc Boga, by dał jej dziecko. I obiecała, że jeśli się tak stanie, odda go na służbę Bogu. Widzący jej modlitwę Heli (początkowo uważający zresztą, że jest pijana) zapowiedział jej, że pocznie i urodzi. Czytanie tej niedzieli to fragment opowieści, w którym rodzice wypełniają swoje zobowiązanie.

Przytoczmy tekst czytania. Z dodatkiem opuszczonego w nim jednego wiersza –  opinią Elkany o tym, że Anna zwlekała ze spełnieniem obietnicy.

Anna poczęła i po upływie dni urodziła syna, i nazwała go imieniem Samuel, ponieważ mówiła: «Uprosiłam go u Pana». Elkana udał się z całą rodziną, by złożyć Panu doroczną ofiarę i wypełnić swój ślub. Anna zaś nie poszła, lecz oświadczyła swemu mężowi: «Gdy chłopiec będzie odstawiony od piersi, zaprowadzę go, żeby się pokazał przed obliczem Pana i aby tam pozostał na zawsze». Odpowiedział jej Elkana, mąż jej: «Czyń, co ci się wydaje słuszne. Pozostań, dopóki go nie odstawisz od piersi. Oby tylko Pan ziścił swe słowo». Pozostała więc kobieta w domu i karmiła syna swojego aż do odstawienia go od piersi.

Gdy go odstawiła, wzięła go z sobą w drogę, zabierając również trzyletniego cielca, jedną efę mąki i bukłak wina. Przyprowadziła go do domu Pana, do Szilo. Chłopiec był jeszcze mały. Zabili cielca i poprowadzili chłopca przed Helego. Powiedziała ona wówczas: «Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O tego chłopca się modliłam, i spełnił Pan prośbę, którą do Niego zanosiłam. oto ja oddaję go Panu. Po wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany Panu». I oddali tam pokłon Panu.

W dalszym ciągu opowieści Anna wygłosi hymn pochwalny na część Boga, który ujmuje się za poniżonymi. W swej wymowie podobny do Magnificat. A potem autor księgi opowie o nieprawościach synów Helego, czym przygotuje czytelnika do zrozumienia, czemu nie któryś z nich, a właśnie Samuel został kolejnym izraelskim sędzią.

Opowieść jest jasna. Na co, zwłaszcza w kontekście „rodzinnym”  warto zwrócić uwagę?

Oczekiwania człowieka niekoniecznie pokrywają się z Bożymi planami. Anna chciała po prostu mieć dziecko. Nie planowała dla niego nie wiadomo jakiej przyszłości. Chyba nawet wtedy, gdy obiecywała, że jeśli pocznie odda dziecko na służbę Bogu, raczej nie spodziewała się, jak zawrotną karierę ono zrobi. I tak bywa w ludzkim życiu częściej. Coś, co wydaje się zwyczajnym krzyżem, krzyżem, który chcąc nie chcąc trzeba dźwigać, pewnego dnia, pod wpływem – zdawałoby się tylko ludzkich próśb – przemija. Tymczasem okazuje się, że Bóg spełnienie tej prośby już dawno miał w planach i realizuje przez to jakieś swoje dzieło. Większe, niż człowiek oczekiwał  czy się spodziewał. Bóg naprawdę przedziwnie potrafi kierować ludzkimi losami. Jak mówiła Anna „Pan uboży i wzbogaca,  poniża i wywyższa.  Z pyłu podnosi biedaka, z barłogu dźwiga nędzarza, by go wśród możnych posadzić, by dać mu tron zaszczytny” (1 Sm 2, 7-8a). Warto Bogu zaufać. Nawet jeśli serce boli.

2. Kontekst drugiego czytania 1 J 3, 1-2. 21-24

Może najpierw tekst…

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi, i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. miłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest.

Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża, to mamy ufność w Bogu, a o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. Przykazanie zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim; a to, że trwa on w nas, poznajemy po duchu, którego nam dał.

Jak wynika z siglów, składa się on właściwie z dwóch części. W pierwszej mowa o godności dziecka Bożego. Druga… No właśnie. Poprzedzona jest w 1 Liście Jana wyjaśnieniami na temat grzechu i tych, którzy się ich dopuszczają. Jan twierdzi kategorycznie: „Każdy, kto trwa w Nim, nie grzeszy,  żaden zaś z tych, którzy grzeszą, nie widział Go ani Go nie poznał”.

Trochę zaskakujące, prawda? Według Jana ci, którzy grzeszą tak naprawdę nigdy nie poznali Boga. Uzasadnieniu tej tezy poświęci kilka następnych zdań aż dojdzie do kolejnego problemu: no dobra, ci co grzeszą nie są dziećmi Boga, a diabła. Ale co z tymi, którzy z różnych powodów czują się grzeszni, choć obiektywnie rzecz biorąc takimi nie są? I tym tłumaczy, że jeśli serce człowieka go oskarża, to Bóg jest większy od ludzkiego serca.

I w tym momencie dochodzimy do drugiej części naszego czytania: Jan wyjaśnia, kto może ufać, ze trwa w Bogu, a nie jest dzieckiem diabła. I mówi też o przywilejach tych naprawdę w Boga wierzących.

1 List św. Jana to kopalnia mądrości. Człowiek czytając go zawsze ma szanse dostrzec coś nowego, świeżego. Dlatego wszelkie streszczenia, podsumowania czy wyjaśnienia o co Janowi chodziło w drugim czytaniu tej niedzieli mają średni sens. Ale na kilka spraw może jednak zwrócę uwagę.

  • Nie tylko nazwani  jesteśmy dziećmi Bożymi, ale faktycznie nimi jesteśmy. O ile oczywiście trwamy w Bogu, a nie jesteśmy dziećmi diabła. Nasz przyszłość w kontekście końca czasów maluje się jeszcze jaśniej. Sama godność dziecka Bożego to przy tym jeszcze mało. Będziemy do Boga podobni. W domyśle: jeszcze bardziej. Spotkanie z Nim twarzą w twarz przemieni nas jeszcze bardziej; jeszcze bardziej nas uświęci.
     
  • Ludzie nie rozpoznają w chrześcijanach dzieci Bożych pewnie z bardzo różnych powodów. Między innymi z tego, że część z nich, zamiast dziećmi Boga, może być tak naprawdę dziećmi diabła. Ale jest też inny powód: nie może rozpoznać godności Bożego dziecka w człowieku ktoś, kto wcześniej nie poznał Boga. Innymi słowy: pogarda, z jaką czasem spotykają się pobożni chrześcijanie bierze się z nieznajomości prawdziwego Boga. Nie ma się jej co dziwić.
     
  • O co prosić będziemy, otrzymamy… Niesamowita obietnica. Lepsza od najlepszej ubezpieczeniowej polisy, bo gwarantująca nie tylko jakieś tam odszkodowanie, ale danie nam tego, czego pragniemy. Przyznaję jednak nie bardzo wiem, jak tę obietnice rozumieć w kontekście oczywistości, że nasze prośby nie zawsze są przez Boga wysłuchiwane po naszej myśli. Nie chcę, by Czytelnicy potraktowali to jako pustą obietnicę. Nie chciałbym nikogo oskarżać mówiąc, że skoro nie został wysłuchany, to widać źle się modlił. Przypuszczam, że chodzi o coś innego: Bóg widzi szerzej i wie, co dla nas dobre z perspektywy wieczności. Wysłuchuje każdą naszą prośbę w ten sposób, że ostatecznie da zarówno nam jak i  tym za którymi prosimy to, co jest dobrem największym: niebo. Musimy ufać, że jeśli dzieje się inaczej niż byśmy chcieli, to Bóg wie co robi. I ostatecznie będziemy zadowoleni z tego, jak, w jaki sposób, wysłuchał naszą prośbę.
     
  • Wierzyć w Jezusa i kochać. To dwa największe przykazania. Kto tak postępuje trwa w Bogu. A dowodem że trwa, jest działający w nas Jego Duch.

    Jak zobaczyć w sobie działanie Ducha? Ha, nie wiem. To znaczy nie jestem pewien. Wcale nie uważam, że kto nie chodzi na spotkania charyzmatyczne nie jest obdarowanych Duchem Świętym. Ale wiemy przecież z jakimi darami przychodzi, prawda? Mądrości, rozumu, rady, męstwa, wiedzy (umiejętności), pobożności i bojaźni Bożej. Kto widzi w sobie przejawy tych darów, widzi także działanie Ducha w sobie. Podobnie z owocami Ducha Świętego. To miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (Ga 5,22). Kto je w sobie dostrzega, widzi też w sobie Ducha Świętego.
     

Zestawienie tego czytania z pozostałymi prowadzi do jeszcze jednej, niezwykle ważnej konstatacji. Świętość, trwanie  w Bogu to nie kwestia realizacji jakichś wielkich dzieł. Życie składa się przecież w przeważającej mierze ze sprawa małych normalnych. I na tej drodze normalności człowiek ma wrastać w Boga, stawać się świętym.

3. Kontekst Ewangelii Łk 2,41-52

Ewangeliczna opowieść czytana w Niedzielę Świętej Rodziny to właściwie jedyna znana nam historia z życia Jezusa między Jego narodzeniem a rozpoczęciem publicznej działalności. Rozważania kontekstu niewiele wnoszą do jej rozumienia, i właściwie można je pominąć.

Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jeruzalem na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został młody Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest wśród pątników, uszli dzień drogi i szukali Go między krewnymi i znajomymi. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jeruzalem, szukając Go.

Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami.

Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemu nam to uczyniłeś? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz on im odpowiedział: «Czemu Mnie szukaliście? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.

Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.

4. Warte zauważenia

  • Jezus idąc do świątyni na święta ma lat 12. Obowiązek pójścia na święta miałby dopiero mając lat 13. Pokazuje to, że w tej rodzinie nie traktowano religii jedynie jako obowiązku. Dziecko wzrastało w prawdziwym szacunku do Boga
     
  • Rodzice – przynajmniej Matka –  odnoszą się do dwunastolatka z wielkim szacunkiem. Traktują go jak niemal dorosłego. Do może być dość zaskakujące w czasach, gdy niezbyt poważnie są traktowani nawet osiemnastolatkowie.
     
  • Jezus mówi, ze powinien być w sprawach Ojca. Widać, że ma świadomość tego, kim jest.
     
  • Mimo wszystko Jezus nie stawia na swoim. Ulega swoim rodzicom i jest im posłuszny. Ważne wskazanie dla dzieci: można mieć rację, ale nie trzeba się upierać przy swoim.

5. W praktyce

  • W kontekście pierwszego czytania… Problem bezdzietności… Niekoniecznie wszyscy doczekają się w końcu dzieci. Wydaje mi się jednak, że warto ufać, iż Bóg nie dając dziecka jednak wie co robi. Widać Jego mądre plany są inne. A jakie? Warto pytać swojego serca patrząc, jakie dobro ma się bliźnim do zaoferowania.
     
  • W kontekście Ewangelii… Idealna rodzina…. Trzeba zdać sobie sprawę, że rodzice nie mogą stawiać się w roli nieomylnych i wszystko-lepiej-wiedzących. Najlepiej pokazuje to przykład Maryi i Józefa, którzy z powodu bardzo poważnej sprawy nie stawiają Dziecka pod ściana oskarżeń. Nie wiemy, czy się zgodzili z Jezusem czy nie, ale posłuchali, co miał do powiedzenia na swoją obronę.
     
  • W kontekście drugiego czytania… Wierzyć w Jezusa i kochać bliźniego. Te dwie rzeczy są potrzebne, by móc uważać się za dobrego chrześcijanina. Gdy jest tylko pierwsze, to bycie blisko Boga jest iluzją. Gdy tylko drugie – zwykła dobroczynność.