Po śladach Matki

Andrzej Macura

publikacja 31.05.2019 14:37

Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.

Matka Boga. I nasza Matka Andrzej Macura CC-SA 4.0 Matka Boga. I nasza Matka
Wizerunek z Łopienki

To święto obchodzi się zawsze w poniedziałek po uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Jest jakby drugim dniem tej uroczystości. Duch Święty dla Kościoła, Maryja, obraz Kościoła, najdoskonalszy z jego członków. Duch Święty pomaga nam niejako przemienić się w Maryję....

Prawie wszystkie czytania tego święta – pierwsze i wszystkie możliwe do wyboru Ewangelie -  znane są z innych maryjnych świąt. Nie lubię wyważania otwartych drzwi, zwłaszcza że raczej niczego innego bym nie napisał :) Tekst ten jest więc raczej tylko lekko poprawioną kompilacją tego, co w różnych miejscach napisałem wcześniej, z wyjątkiem wyjaśnień dotyczących drugiego czytania.

A jako że święto to przewiduje możliwość wyboru aż trzech różnych Ewangelii, trzy różne będą także punkt 3,4 i 5 niniejszych rozważań.

1. Kontekst pierwszego czytania Rdz 3,9-15. 20

Pokusom ulegać nie należy. Taka nauka płynie z pierwszego czytania święta Matki Kościoła. Ale jak tu jej nie ulec, gdy w grę wchodzi przedstawienie całej przepięknej opowieści 3 rozdziału Księgi Rodzaju, zamiast krótkich fragmentów wybranych jako czytanie? Fakt, to nie jest pokusa grzeszna. Na szczęście już kiedyś komentując Księgę Rodzaju napisałem tekst „Grzeszne nieposłuszeństwo”, w którym sprawę szerzej wyjaśniłem. Tu można już ograniczyć się tylko do samej treści czytania. I tylko najistotniejsze sprawy przypomnieć.

  • Historia o stworzeniu świata, Edenie, grzechu pierwszy rodziców, to tak zwana prehistoria biblijna. A gatunek, którym posłużył się natchniony autor, to opowiadanie mądrościowe. W tego typu opowiadaniach – podobnie jak w baśniach czy mitach – nie fakty są prawdziwe, ale płynąca z nich nauka. Mówiąc obrazowo: zdanie „Popiela zjadły myszy” nie trzeba rozumieć dosłownie, ale jako stwierdzenie, że jego władza upadła wskutek kłopotów aprowizacyjnych związanych z plagą myszy :) Prawda że nie mamy nic przeciwko takiemu przedstawianiu rzeczywistości?
     
  • Opowieść o grzechu pierwszych rodziców poprzedzona jest historią o ich stworzeniu i pierwotnej szczęśliwości. Żyli w doskonałej harmonii z Bogiem, między sobą, światem przyrody i w zgodzie z własnym „ja”. Nie doznawali żadnego cierpienia – chorób, głodu, a pewnie nawet i śmierci zaznać nie mieli. Skąd wiadomo, że tak żyli? Ano 3 rozdział Księgi Rodzaju pokazuje, jak to stracili. Więc musieli wcześniej mieć :)

I co dalej? Dla wygody czytelników przytoczmy w tym miejscu tekst czytania. Łącznie z opuszczonymi w nim kilkoma wersami. Sam tekst  czytania – pogrubioną czcionką.

Gdy Adam zjadł owoc z drzewa zakazanego, Pan Bóg zawołał na niego i zapytał go: „Gdzie jesteś?” On odpowiedział: „Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się”.  Rzekł Bóg: „Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?” Mężczyzna odpowiedział: „Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem”.

Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: „Dlaczego to uczyniłaś?” Niewiasta odpowiedziała: „Wąż mnie zwiódł i zjadłam”.

Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: „Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę”.

Do niewiasty powiedział: «Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą».

 Do mężczyzny zaś [Bóg] rzekł: «Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść – przeklęta  niech będzie ziemia z twego powodu:  w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia.  Cierń i oset będzie ci ona rodziła,  a przecież pokarmem twym są płody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie,  póki nie wrócisz do ziemi,  z której zostałeś wzięty;  bo prochem jesteś  i w proch się obrócisz!»

Mężczyzna dał swej żonie imię Ewa, bo ona stała się matką wszystkich żyjących.

Tekst czytania tak dobrano, że pominięto początek opowieści o ludzkim grzechu, w którym pokazano misterny mechanizm szatańskiej pokusy oraz istotę grzechu – wynikłe z braku zaufania do Boga nieposłuszeństwo. Pominięto nawet pierwszy skutek grzechu – kryjące się pod odkryciem własnej nagości zburzenie harmonii panującej między pierwszymi ludźmi. Scena w tym czytaniu zaczyna się od poszukiwania. Adama przez Boga. Człowiek ukrył się przed Bogiem bo wiedział, że zrobił źle i spodziewał się kary.

Słusznie zresztą. Ale nie sposób nie zauważyć, że człowiek zaczął się bać Boga zanim po raz pierwszy został ukarany. Nie mógł więc wiedzieć, jak Bóg zareaguje. Dlaczego więc się bał? To właśnie jeden ze skutków grzechu. Grzech niszczy harmonię między człowiekiem a Bogiem. Bóg może mieć najlepsze intencje, a człowiek i tak będzie się Go bał i podejrzewał o nie wiadomo jak niecne intencje. To niezwykle ważne spostrzeżenie natchnionego autora Księgi Rodzaju.

Zjawisko uciekania grzesznika od Boga także wśród współczesnych jest dosyć częste. Tak, u korzeni niewiary, porzucenia wiary, bardzo często jest jakiś grzech. Chcąc przyprowadzić do Boga kogoś, kto wiarę porzucił, trzeba to wziąć pod uwagę. Raczej nie skłoni się go do nawrócenia piętnowaniem jego występku i moralizowaniem. On zazwyczaj wie, że zrobił źle. I właśnie dlatego uciekł od Boga. Trzeba raczej przekonać go, że jego zła przeszłość nie będzie się liczyła, jeśli wejdzie na drogę marnotrawnego syna. Bo dobry Bóg czeka.

W opowieści pierwszego czytania widać też inny skutek grzechu: zniszczenie harmonii między ludźmi. Adam który tak się ucieszył, gdy pierwszy raz zobaczył kobietę, teraz ją oskarża. Niby mówi prawdę, ale w tym co mówi wyczuwa się, że chce się usprawiedliwić. Kosztem swojej towarzyszki życia. To też ważne spostrzeżenie. Na grzechu nie da się budować dobrych relacji z bliźnimi...

Końcówka czytania to wyrok na węża. Teologowie dopatrują się w nim szatana, wielkiego przeciwnika człowieka. Tak tak, nie Boga, a człowieka. Szatan zbyt dobrze wie, że Bogu nic nie jest w stanie zrobić; może Go ugodzić tylko godząc w Jego ukochane stworzenie, którego zresztą z całej duszy nienawidzi widząc w nim sprawdzę swojego poniżenia.

Boży wyrok na węża-szatana ma dwie części. Pierwsza skierowana jest właściwie do węża jako zwierzęcia. Można to tłumaczyć próbą „ludowego” wyjaśnienia, czemu węże nie mają nóg. Druga wyraźnie skierowana jest już do węża jako księcia ciemności. Zapowiada nieprzyjaźń między demonami a ludźmi. Szatan i jego sojusznicy dotkliwie zranią ludzkość, ale to ona ostatecznie zwycięży. Potomek niewiasty zmiażdży głowę węża.

W czytaniu już tego nie ma, ale jest w dalszej części opowieści Księgi Rodzaju – jak to widać, gdy czyta się cały tekst - za chwilę wyroki usłyszą także kobieta i mężczyzna. Bóle rodzenia, podległość mężczyźnie dla kobiety, ciężka praca i śmierć dla mężczyzny. Cała ludzkość będzie odtąd będzie skażona ich winą. Bóg wygna człowieka z Edenu, zakaże powrotu, ale wcale nie przestanie się o nich troszczyć. Na początek sprawi im odzienie ze skór...

Podsumowując można powiedzieć tak: zarozumiałość Ewy przyniosła ludziom opłakane skutki. Ale to dopiero początek historii zbawienia.... I tak jak kobieta w ostatnim wierszu tego czytania zostaje przez Adama nazwana Ewą, matką wszystkich żyjących, tak Maryja stanie się Matką wszystkich żyjących. Pierwsza jednak przekazała nam tylko ludzką naturę, skażoną zresztą grzechem, druga stanie się Matką człowieka odkupionego przez Chrystusa, rodzonego dla życia wiecznego.

2. Kontekst drugiego czytania Dz 1, 12-14

Jezus zmartwychwstał. Ukazał się swoim uczniom, umocnił ich wiarę, pouczył, także o tym, ze niebawem trzymają Ducha Świętego, a potem wstąpił do nieba, by zasiąść po prawicy Ojca, czyli by stać się władcą wszystkiego. Do czasu, aż na powrót przekaże królowanie Ojcu, do dnia sądu ostatecznego. Drugie czytanie tego święta pokazuje nam, co robili uczniowie Jezusa czekając  na to wydarzenie.

Gdy Jezus został wzięty do nieba, Apostołowie wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy, w odległości drogi szabatowej. Przybywszy tam, weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, brat Jakuba. Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i Jego braćmi.

Ważne oczekiwanie. W Wieczerniku.  Apostołowie, niewiasty, Maryja i bracia (kuzyni) Jezusa. I pewnie, przynajmniej niektórzy inni uczniowie. Wiadomo, przecież uzupełnili też wtedy Maciejem grono Dwunastu. Co zwraca uwagę?

  • To oczekiwanie modlitewne, przeniknięte modlitwą. Czy bez modlitwy obietnica Jezusa by się nie spełniła,  Duch by nie przyszedł? Pewnie nie miałoby to znaczenia dla spełnienia obietnicy. Ale pokazuje dziwną przemianę uczniów Jezusa. Wcześniej w Ewangeliach modlą się mało albo i wcale. Proszą o nauczenie ich modlitwy, a zapraszani do modlitwy w Ogrójcu – śpią. Teraz jest inaczej. Dalsze rozważania na temat modlitwy, jej znaczenia,  pozostawiam już jednak Czytelnikom :)
     
  • W tym gronie pojawia się rodzina Jezusa – bracia (kuzyni) i Jego Matka, Maryja. Wcześniej... Nie przypominam sobie wzmianki, by bracia (kuzyni) Jezusa należeli do grona uczniów. Jest scena, w której Jezus wręcz ich znaczenie deprecjonuje,  wskazując, że Jego rodziną są ci, którzy słuchają słowa i wypełniają je. Maryja jest obecna przy Jego męce, ale nie ma jej przy pustym grobie. Teraz jednak wszyscy są w gronie bliskich uczniów... To każe domyślać się jakiejś ewolucji, która się w nich musiała dokonać w ciągu lat nauczania Jezus, być może także w związku z Jego śmiercią i zmartwychwstaniem....
     
  • Ta obecność Maryi wydaje się bardzo znacząca. Wcześniej, jak wspomniałem,  nie mamy wzmianek, jakoby była jakoś mocno zaangażowana w sprawy swojego Syna. Jakby stała na uboczu. Tu jawi się jako Jego uczennica. Po wniebowstąpieniu jakby odważniej włącza się w dzieło swojego Syna. I na pewno staje się ważnym członkiem tej pierwszej wspólnoty. Teraz, po wniebowstąpieniu, wyraźniej widać, że jest nie tylko Matką Jezusa, ale Matką wszystkich przez Niego życiem w łasce żyjących.

A3. Kontekst Ewangelii J 2,1-11

Pierwsza z możliwych do wyboru Ewangelii tego święta to scena z wesela w Kanie Galilejskiej. Wzięto ją z drugiego rozdziału dzieła Jana, czyli prawie z początku tego dzieła. Wcześniej jest tylko prolog (o Słowie, które stało się Ciałem), świadectwo Jana Chrzciciela o Jezusie i powołanie pierwszych uczniów, w tym Natanaela, związane z pewną znaną tylko powołującemu i powołanemu tajemnicą.

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”. Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja”. Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.

Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: „Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Ci zaś zanieśli.

A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem, i nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli, przywołał pana młodego i powiedział do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”.

Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.

Ewangelia Jana dzielona jest zazwyczaj na dwie części: pierwszą, w której chodzi o objawianie się Jezusa światu, i drugą, w której Jezus objawia się pełniej swoim uczniom. Fragment czytany w tę uroczystość pochodzi oczywiście z tej pierwszej. I – jak to podkreśla sam autor dzieła – cud w Kanie Galilejskiej  to pierwszy znak który Jezus czyni. Zastanawiające prawda? W takiej na przykład Ewangelii Marka pierwszym cudem jest egzorcyzm. To piękna deklaracja: Jezus przyszedł pokonać szatana. A jakie znaczenie w koncepcji Jana może mieć to, że pierwszym cudem jest zamienienie wody w wino? Co to za deklaracja?

Jest u Izajasza, w 25 rozdziale taki piękny tekst.

Pan Zastępów przygotuje
dla wszystkich ludów na tej górze (na Syjonie)
ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win,
z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win.
Zedrze On na tej górze zasłonę,
zapuszczoną na twarz wszystkich ludów,
i całun, który okrywał wszystkie narody;
raz na zawsze zniszczy śmierć.
Wtedy Pan Bóg otrze
łzy z każdego oblicza,
odejmie hańbę od swego ludu
na całej ziemi,
bo Pan przyrzekł.
I powiedzą w owym dniu: Oto nasz Bóg,
Ten, któremuśmy zaufali, że nas wybawi;
oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność:
cieszmy się i radujmy z Jego zbawienia!
Albowiem ręka Pana
spocznie na tej górze.

Prorok zapowiada tu ucztę zbawionych już po sądzie ostatecznym, w niebie. Nawiązania do takiej uczty znajdujemy  u innych Ewangelistów.  U Jana to jednak nie zapowiedź  mesjańskiej uczty, ale zwyczajne wesele. I nie na Syjonie, w Jerozolimie, ale w Kanie Galilejskiej. A jednak jest jeden element, który każe widzieć scenę w Kanie w kontekście tej właśnie prorockiej zapowiedzi. Chodzi o „wyborne” wina.

Gdy czyta się opowieść Jana podkreślenie ich „wyborności” aż uderza. Jakby to była jakaś źle maskowana reklama Jezusowego produktu. Posądzanie Jana o kryptoreklamę jest oczywiście nonsensem. Dopiero gdy  pamiętamy o proroctwie Izajasza owo podkreślenie  nabiera sensu. Nie, to jeszcze nie uczta zbawionych. To raczej znak, że już nadeszły czasy mesjańskie. Jezus, którego godzina jeszcze nie nadeszła, na zwykłym ludzkim weselu daje znak, że ta uczta niebawem nadejdzie, daje przedsmak tego, co czeka kiedyś zbawionych w niebie. To zwykłe wesele staje się znakiem zaczynającego się spełniać proroctwa Izajasza. Skoro jest cudownie dane ludziom wyborne wino, będzie i wyborne mięso i – co ważniejsze – zdarcie zasłony zapuszczonej na twarz wielu narodów, będzie zniszczenie śmierci, będzie zdjęcie hańby z przegranych, będzie radość ze zbawienia. A że chodzi o dzieło Jana możemy tu widzieć także  zapowiedź znanej z Apokalipsy uczty Godów Baranka.

Na taką interpretację – że chodzi o wskazanie na rozpoczynające się czasy mesjańskie – wskazuje także kolejna scena Ewangelii Jana. To znak oczyszczenia świątyni, wypędzenie z niej przekupniów. To pewnie nawiązanie do ostatniego zdanie z Księgi Zachariasza: „Nie będzie już w owym dniu przekupnia w domu Pana Zastępów”. Obie sceny mają więc pokazać, że oczekiwania Izraela juz zaczynają się spełniać.

A4. Warto zauważyć

Ogólna wymowa opowieści o wydarzeniach podczas wesela w Kanie Galilejskiej, w świetle tego co napisałem wyżej, jest jasna. Scena ta ma być znakiem, że oto wraz z pojawieniem się Jezusa rozpoczęły się czasy mesjańskie. Znaleźć w niej można jednak także kilka szczegółów, które warto także zauważyć.

 

  • Obraz Boga. Ciekawy, prawda? Nie jest nieczuły na zwyczajne, ludzkie problemy. Nawet tak z perspektywy wieczności błahe, jak to, że komuś na weselu braknie wina. „Jeszcze nie nadeszła godzina moja” mówi do Matki dając do zrozumienia, że to nie ich problem. Ale widać jednak ulega Matce, skoro ta zaraz każe sługom zrobić wszystko, co każe. I zwykła uczta weselna staje się zapowiedzią czegoś znacznie większego...
     
  • Nazywanie przez Jezusa własnej Matki „Niewiastą”. Czy to nie wskazanie, że w Maryi można widzieć drugą Ewę, też nazywaną w Biblii Niewiastą? Pierwsza rodziła do ziemskiego życia. Jej grzech spowodował też nieszczęście całej ludzkości. Maryja zrodziła Dawcę życia wiecznego, dając całej ludzkości nadzieję nieprzemijającego szczęścia.
     
  • „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” skierowane przez Maryję do sług. Pewnie też skierowane do każdego, kto zastanawia się, czy warto Jezusowi zaufać.

Niech tyle wystarczy....

A5. W praktyce

Ewa jest naszą matką w porządku stworzenia, Maryja jest Matką naszego życia odkupionego; dlatego jest Matką Kościoła. Jak nieposłuszeństwo Ewy sprowadziło śmierć, tak posłuszeństwo Maryi spowodowało, że mógł zadziałać Zbawiciel, Jezus Chrystus. Ale posłuszeństwo Maryi to nie tylko scena zwiastowania z Nazaretu i inne, związane z dzieciństwem Jezusa. To Kana Galilejska, gdzie wskazuje na to, by słuchać Jezusa i to potem pokorne chodzenie za swoim Synem. Najpierw – jak by się mogło wydawać – jeszcze nie bardzo wszystko rozumiejąc, potem pod krzyżem, z boleścią, a potem już z uczniami, w Wieczerniku, w oczekiwaniu na Ducha. „Tak” Maryi z Nazaretu rozciągnęło się potem na całe jej życie. I tak też powinno być z nami.

Bóg przygotował dla każdego człowieka wielkie rzeczy. Nie tylko dla Maryi My, chrześcijanie, o tym wiemy. Przecież oczekujemy zmartwychwstania i życia wiecznego w przyszłym świecie. Czasem jednak żyjemy tak, jakby tej obietnicy nie było. Jakby było tylko to doczesne życie, a szczęścia dla człowieka było tylko tyle, ile uda mu się wydrzeć dla siebie w doczesności. „Zróbcie wszystko cokolwiek wam powie” wypowiedziane przez Maryję jest ważnym pouczeniem, że trzeba Jezusowi zaufać w całej rozciągłości; że nawet jeśli to, co mówi, wydaje się pomysłem mało rozsądnym, to trzeba tak zrobić, bo On wie co mówi.

Przykład? Podam drażliwy. Przyjmowanie uchodźców. Nie wydaje mi się, by Jezus domagał się od chrześcijan XX wieku naiwnego ładowania się w poważne kłopoty. Na pewno jednak domaga się od nas tego, by przybyszów przyjmować. Chrześcijanin chcący być wiernym nauczaniu Mistrza nie może mówić, że nie i koniec. Nie może być ślepy na faktyczne potrzeby bliźnich, nawet jeśli dałby się trochę naciągnąć. Powinien więc do sprawy podejść roztropnie. Tak, zgodnie z nauką Mistrza chcemy was przyjąć. Ale stawiamy wam też takie a takie warunki. Lekceważenia praw nie będziemy tolerowali. Wybór zależy od was. Mówienie „nie i koniec” i wymyślanie coraz to nowych powodów, dla których trzeba naukę Mistrza odrzucić jest zwyczajną niewiernością wobec Niego. Postawienie przybyszom sensownych, oczywiście możliwych do spełnienia warunków, miłości bliźniego wcale nie przeczy.

Sprawa uchodźców jest na pewno sprawą drażliwą. Podobnych niewierności, które nam spowszedniały i dlatego prawie ich nie widzimy, jest znacznie  więcej. Pół biedy, gdy chodzi o coś, co łatwo jedną decyzją można skorygować. Gorzej, gdy chodzi o coś, co psuje naszą chrześcijańskość od  samych podstaw.

Ot, zapominanie o którymś z siedmiu grzechów głównych. Pycha bywa ustrojona w piórka godności, prawda? I nie zauważa się, że jednaka jest nasza ludzka godność, jednaka godność wynikająca z chrztu, bierzmowania i Eucharystii, a ta wynikająca z piastowanych urzędów czy naukowych tytułów ma znaczenie trzeciorzędne. Tymczasem dość często te trzeciorzędne stawia się na pierwszym miejscu...

Albo kwestia chciwości. Gdy chodzi o sprawy materialne często nazywa się ją roztropnym dbaniem o przyszłość, prawda? Materializm wkrada się i w sprawy duchowe, gdy pieniądze na jakiś zbożny cel, mający być pomnikiem dla Boga (tak naprawdę często będący pomnikiem ludzkiej pychy), stają się ważniejsze niż miłość bliźniego. Stąd już krok od postawienia Mamony ponad Boga prawdziwego. No bo skoro nawet Bóg dla swojej chwały potrzebuje pieniędzy....

Dużo tego. Maryja przypominająca nam, byśmy robili wszystko, co Jezus powie, to ważne przypomnienie wierzącym, by Ewangelii nie zastępowali swoimi kalkulacjami....

B3. Kontekst Ewangelii J 19,25-27

Kontekst tego akurat fragmentu Ewangelii Jana jest wyjątkowo dobrze znany: to opowieść o męce i śmierci Jezusa. Scena rozgrywa się na i pod krzyżem. I jeśli coś trzeba tu zauważyć, to przede wszystkim to, że jest to, jak ujmują to zarówno bibliści jak i kaznodzieje, swoisty testament Jezusa. Czy jego znaczenie ogranicza się do troski o Matkę czy ma jakąś szerszą wymowę będzie już zależało od interpretacji tego wydarzenia.

Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

B4. Warto zauważyć

  • Najmniej istotne, ale ciekawe. Zarówno Matka Jezusa jak i jej siostra noszą to samo imię. Dziwne, prawda? Niekoniecznie. To mocna ilustracja prawdy, że siostrami czy braćmi w Biblii nieraz nazywa się kuzynów. Bardzo istotne, gdy chodzi o spory czy Jezus miał rodzeństwo. Gdyby Jezus faktycznie miał rodzeństwo, raczej mało prawdopodobne, by oddał swoją matkę pod opiekę „ucznia, którego miłował”, Jana. Testament z krzyża pokazuje, że Maryja więcej dzieci nie miała.
     
  • Jeśli Jan symbolizuje tu Kościół – a Ewangelia Jana pełna jest symboli – to Maryja staje się tu z woli Jezusa Matką Kościoła, matką wierzących.
     
  • W kontekście święta Maryi Matki Kościoła... Mamy Matkę, która zna cierpienie. Straszne, okrutne cierpienie zadane przez ludzką podłość. No i chyba dość  znaczące, że do końca stała pod krzyżem Syna. Wiernie do końca...

B5. W praktyce

Ewa jest naszą matką w porządku stworzenia, Maryja jest Matką naszego życia odkupionego; dlatego jest Matką Kościoła. Jak nieposłuszeństwo Ewy sprowadziło śmierć, tak posłuszeństwo Maryi spowodowało, że mógł zadziałać Zbawiciel, Jezus Chrystus. Ale posłuszeństwo Maryi to nie tylko scena zwiastowania z Nazaretu i inne, związane z dzieciństwem Jezusa. To Kana Galilejska, gdzie wskazuje na to, by słuchać Jezusa i to potem pokorne chodzenie za swoim Synem. Najpierw – jak by się mogło wydawać – jeszcze nie bardzo wszystko rozumiejąc, potem pod krzyżem, z boleścią, a potem już z uczniami, w Wieczerniku, w oczekiwaniu na Ducha. „Tak” Maryi z Nazaretu rozciągnęło się potem na całe jej życie. I tak też powinno być z nami.

Stać pod krzyżem... To na pewno postawa potrzebna, kiedy trzeba pogodzić się z cierpieniem. Własnym albo bliskich. Ale to przede wszystkim znaczy być Jezusowi do końca wiernym. W każdej sprawie.

Każdej czyli jakiej? Ha. Znamy przykazania. Nie kłaniać się opcjom politycznym, tylko Bogu; nie używa Boga w politycznych przepychankach. Pozwolić świętować niedzielę. Szanować rodziców. Szanować życie, także nienarodzonych. Pamiętać o dobru wspólnym (w kontekście 7 przykazania), pamiętać, że nie wolno swoich celów osiągać kłamstwem. No i cała etyka dotycząca szóstego i dziewiątego przykazania. Do tego jeszcze „nie pożądaj rzeczy”. Czy w tych kwestiach chcemy stać wiernie pod krzyżem? Nie czy stoimy: czy chcemy stać i już mamy przygotowane wymówki?

A przecież to nie wszystko. Nakarmić głodnych, napoić spragnionych, przyodziać nagich. Przyjąć przybyszów! Tak, przyjąć przybyszów. Odwiedzać chorych i więźniów.... A to też nie wszystko. Choćby jeszcze kwestia przebaczania. Albo traktowanie władzy jak służby. Czy naprawdę chcemy stać pod krzyżem, nawet jeśli to boli, czy wolimy wybierać, które ze wskazań Jezusa zachowamy, a które nie?

 C3. Kontekst Ewangelii Łk 1,26-38

Scena zwiastowania, która może też być czytana liturgii święta Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła pochodzi z Łukaszowej Ewangelii dzieciństwa Jezusa, czyli z samego początku jego dzieła. Poprzedza ją tylko wstęp i zapowiedź narodzin Jana Chrzciciela. Stąd oryginalny tekst tego opowiadania rozpoczyna się od słów „w szóstym miesiącu”, czyli pół roku po opisywanych wcześniej wydarzeniach. W tekście czytanym w Kościele zwrot ten jednak został pominięty. I słusznie, tylko by komplikował.

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.

Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski. Pan z Tobą”. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego ojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.

Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”. Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.

Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa”. Wtedy odszedł od Niej anioł.


C4. Warto zauważyć

Tekst często i szeroko jest komentowany. Może więc tylko parę myśli...

  • Chyba najważniejsze: scena zwiastowania to jak mało która w Nowym Testamencie ujawniająca Boże plany. Dawno, dawno temu – dokładnie, jakieś tysiąc lat wcześniej – Bóg zapowiedział królowi Dawidowi, że zadba o jego ród, że jakiś jego potomek zasiądzie na tronie wiecznego królestwa i że ten ktoś będzie dla Boga Synem. Teraz Bóg obietnice zaczyna wypełniać. Posyła swojego Anioła do pochodzącej z rodu Dawida dziewicy Maryi, by uprzedził ją o wielkich planach jakie Bóg dzięki jej pomocy chce zrealizować. Jej Syn będzie nazywany Synem Najwyższego i będzie na tronie jego przodka Dawida, zasiadał na wieki.
     
  • Bóg ciągle nie dba o ziemskie zaszczyty. Nie przeszkadzało mu niegdyś, na początkach izraelskiej państwowości, mieszkanie pośród Izraela w namiocie, teraz nie przeszkadza mu, że matką Jego Syna, matką człowieczeństwa Jezusa, ma stać się zwykła izraelska dziewczyna. I to z tak zapadłej dziury jak Nazaret (wtedy był naprawdę lichą mieściną, nie to co dziś). Nie mówiąc już  o tym, że sam pomysł, by jego Syn pojawił się na świecie dzięki zrodzeniu przez człowieka rozwala w kawałki nasze intuicje o wyniosłym Bogu...
     
  • Uderza trzeźwość Maryi. Jakże się to stanie, skoro nie mam męża? To że poczęła bez udziału mężczyzny będzie dla Niej najpewniejszym znakiem, że to wszystko jednak się jej nie przywidziało. Jej wiara była chyba w tym względzie bardziej niż u innych pewnością wyrosłą z oczywistości faktów. Kto jak kto, ale Ona była ich pewna...
     
  •  Urzeka prostota, z jaką Maryją poddaje się woli Boga. Zachodząc w ciążę, a nie mając męża skazywała się na oskarżenia o nierząd (w sensie współżycia pozamałżeńskiego, niekoniecznie zaraz uprawianie nierządu). W Izraelu groziło za to nawet ukamienowanie. „Oto ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa” oznaczało głównie nie tyle przyjęcie zaszczytu ile wpakowanie się w tarapaty.

C5. W praktyce

Ewa jest naszą matką w porządku stworzenia, Maryja jest Matką naszego życia odkupionego; dlatego jest Matką Kościoła. Jak nieposłuszeństwo Ewy sprowadziło śmierć, tak posłuszeństwo Maryi spowodowało, że mógł zadziałać Zbawiciel, Jezus Chrystus. Ale posłuszeństwo Maryi to nie tylko scena zwiastowania z Nazaretu i inne, związane z dzieciństwem Jezusa. To Kana Galilejska, gdzie wskazuje na to, by słuchać Jezusa i to potem pokorne chodzenie za swoim Synem. Najpierw – jak by się mogło wydawać – jeszcze nie bardzo wszystko rozumiejąc, potem pod krzyżem, z boleścią, a potem już z uczniami, w Wieczerniku, w oczekiwaniu na Ducha. „Tak” Maryi z Nazaretu rozciągnęło się potem na całe jej życie. I tak też powinno być z nami.

Boga nie ma, Boga człowiek nie interesuje, Bóg nic nie może, nie interesuje się nami. Albo i nie jest nam do niczego potrzebny. Takie i podobne postawy wobec Boga spotyka się dziś wśród ludzi. Niejeden wierzący uważa, że Boga trzeba cenzurować: jego wymagania, jego obietnice, poddać ocenie własnego rozumu.  I z nauczania Ewangelii wybrać tylko to, co człowiekowi pasuje. Tymczasem Bóg każdego z nas wzywa do pełnego zaufania; od początku do końca, w każdej wymagającej takiego zaufania sprawie.

Ot, wezwanie do miłości nieprzyjaciół. Niejeden uważa dziś, że nie tylko trzeba dzisiejszym demoralizatorom społeczeństw jasno powiedzieć „nie”, ale wręcz ich zwalczać. Tymczasem powinniśmy zaufać, że jeśli będziemy wierni wskazaniom Jezusa, to wyniknie z tego znacznie większe dobro, niż ze słownych przepychanek i medialnych jatek. Na tym polega cała sztuka, żeby broniąc jednych zasad moralnych nie dyspensować się od innych....

Albo nasz stosunek do imigrantów. Nie wchodząc w szczegóły trzeba jasno powiedzieć sobie, że u podstaw naszych postaw nie powinna stać obrona status quo, zakładanie, że wszelkie zmiany w istniejących układach społecznych są niedopuszczalne, ale ostrzeżenie Jezusa „byłem przybyszem, a nie przyjęliście mnie”.  W praktyce takie odwrócenie hierarchii wartości powoduje, że na pierwszym miejscu staje człowiek w potrzebie. I zamiast zastanawiać się jak go od nas wyrzucić zaczynamy myśleć, jak sensownie jego potencjał wykorzystać dla wspólnego dobra zabezpieczając się jednocześnie przed możliwym destrukcyjnym wpływem tych ludzi na istniejące już dobro. Trochę jak w ratowaniu ludzi z powodzi: trzeba zapewnić im pomoc. I to jest niewątpliwe trudne, wymagające sporo czasu i nakładów zadanie. Najpierw jednak, na już, trzeba zadbać o to, by ci ludzie się nie utopili...

Podobnie zresztą chrześcijanin powinien być wierny Ewangelii w każdej sprawie. Zamieszkanie razem bez ślubu, na próbę bo takie czasy? Uczeń Chrystusa powinien zaufać, że jeśli będzie trzymał się Bożych przykazań Bóg pomoże mu przezwyciężyć wszystkie pojawiające się we wspólnym życiu trudności.