Tak jak Maryja

Andrzej Macura

publikacja 10.08.2022 14:31

Garść uwag do czytań wigilii Uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z cyklu „Biblijne konteksty”.

Maryja HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gosc Maryja
Dzięki Niej Bóg stał się dosłownie "Bogiem z nami". A co ja daję światu? Jezusa czy byle co? Autor malowidła: Roman Kalarus

Maryja została wzięta do nieba. Z ciałem i duszą. Wielkie jej wywyższenie? Tak. Powinniśmy chyba jednak być świadomi tego, czego świadomość miała Ona sama: że „wielkie rzeczy uczynił Jej wszechmocny” – jak słyszymy w Magnificat. Wszystko co wielkie w Jej życiu było zawsze Bożą łaską. A jej wielkość polegała na tym, że umiała zawsze mówić Bogu „tak”. Ale na żadne z tych „wywyższeń” nie zasługiwała; zawsze były one darem Boga dla Niej. I w sumie też dla nas. By była dla nas znakiem, jak być chrześcijaninem i do czego to prowadzi. My też, choć poczęci z pierworodnym grzechem, mamy być niepokalani. Bóg i dla nas powinien być jedyną, dziewiczą miłością. I my, jak Maryja, która urodziła Jezusa, mamy dawać światu Boga. A wniebowzięcie Maryi jest zapowiedzią naszego losu: my też z ciałem i dusza mamy być kiedyś w niebie. Po zmartwychwstaniu. Tak, z ciałem i duszą. Mamy być ludźmi w pełni tego słowa znaczeniu. Jest już w niebie z ciałem i duszą sam nasz Pan, Jezus Chrystus; jest jego Matka, Maryja. I my mamy z ciałem i duszą żyć wiecznie. Temat do rozmyślań o tym, jakie będzie niebo, ale teraz nie o tym, bo nie o tym są też czytania tej uroczystości. Konkretnie, czytania wigilii tej uroczystości, bo te chciałbym w tym odcinku bliżej przedstawić. „Biblijne konteksty” do czytań z dnia uroczystości można znaleźć TUTAJ. Zaczynajmy więc.

    • Pełny tekst czytań
    • Komentarze biblijne do czytań
    • Biblijne konteksty do czytań z dnia: Jedną nogą w niebie

1. Kontekst pierwszego czytania 1 Krn 15,3-4.15-16; 16,1-2

To czytanie może zaskakiwać: skąd pomysł, by w wigilię uroczystości Wniebowzięcia czytać o sprowadzeniu do Jerozolimy Arki Przymierza? Ano właśnie. Zanim jednak przejdziemy do tłumaczenia najpierw w wielkim skrócie o samej Arce.

Arka była po prostu... skrzynią. Ozdobną, noszona na drążkach, ale skrzynią. Skonstruowano ją na rozkaz Boga podczas wyjścia Izraela z Egiptu. Złożono w niej tablice z dziesięcioma przykazaniami oraz – jak podaje późniejsza (ciągle jednak biblijna) tradycja – także laskę Aarona i dzban z manną. W czasie wędrówki Izraela do Kanaanu jej „domem” był Namiot Spotkania, a przenoszono ją z zachowaniem wielu drobiazgowych przepisów, z których najważniejszym było to, że nikt nieuprawniony nie mógł jej dotykać. Bo była miejscem przebywania Boga. Bóg z nami? Bardzo ważna sprawa. Z tego powodu, już w Kanaanie, choć Arka przechowywana była w sanktuarium w Szilo, Izraelici nosili ją ze sobą podczas przynajmniej niektórych wojennych wypraw, licząc, że Bóg będzie walczył po ich stronie. Okazało się jednak, że to tak nie działa. W pewnym momencie, po jednej z przegranych bitew, Arka dostała się w ręce Filistynów. Co ciekawe, gdy spadły na nich różnorakie plagi, szybko ją Izraelitom zwrócili. Od tego czasu przechowywana była w bliżej nam dziś nieznanej miejscowości Kiriat-Jeraim. Król Dawid podjął próbę przeniesienia jej do swoje nowej stolicy, Jerozolimy. Na wozie. Jednak gdy niejaki Uzza, chcąc podtrzymać Arkę gdy „woły szarpnęły” dotknął jej i został porażony przez Boga tak, ze zmarł, Dawid przestraszył się i zostawił ją w domu Obed-Edoma z Gat. Wkrótce jednak postanowił dokończyć dzieła, tym jednak razem z większą starannością dbając o należyte oddanie Bogu czci. I właśnie fragmenty opowieści o sprowadzeniu Arki Przymierza do Jerozolimy słyszymy w pierwszym czytaniu wigilii uroczystości Wniebowzięcia.

Dawid zgromadził wszystkich Izraelitów w Jerozolimie celem przeniesienia Arki Pańskiej na jej miejsce, które dla niej przygotował. Zebrał Dawid synów Aarona i lewitów; Lewici nieśli Arkę Bożą na drążkach na swoich ramionach, jak przykazał Mojżesz zgodnie ze słowem Pana. I rzekł Dawid naczelnikom lewitów, aby ustanowili swoich braci śpiewakami przy instrumentach muzycznych: cytrach, harfach, cymbałach, aby rozbrzmiewał głos donośny i radosny.

Przyniesiono więc Arkę Bożą i ustawiono ją w środku namiotu, jaki rozpiął dla niej Dawid, po czym złożono całopalenia i ofiary pojednania. Gdy zaś Dawid skończył składanie całopaleń i ofiar pojednania, pobłogosławił lud w imieniu Pana.


Jak widać z siglów tekst czytania jest tylko wyborem fragmentów z dłuższej opowieści. Warto przeczytać ją całą w 1 Księdze Kronik albo też, w nieco innej wersji, w 2 Księdze Samuela. Komu zostało polecone takie czy inne zadanie nie jest może istotne, ale już wzmianka o tym, że Dawid tańczył przed Arką  – jak jakiś komediant – i z tego powodu wzgardziła nim jego żona, Mikal, nasuwa wiele ciekawych skojarzeń i chrześcijaninowi XXI wieku.

Sam tekst czytania jest jasny i nie ma specjalnie czego tu tłumaczyć. Uderza szacunek, z jakim przeniesienie się dokonywało: dźwięk różnych instrumentów, śpiewy, tańce. I składanie ofiary. W 2 Samuela (6,13) czytamy „Ilekroć niosący Arkę Pańską postąpili sześć kroków, składał w ofierze wołu i tuczne cielę”. Tu w opowieści Księgi Kronik, czytamy o ofiarach składanych Bogu już po przeniesieniu Arki do Jerozolimy. Dlaczego jednak to czytanie w tę uroczystość?

Domie złoty, Arko przymierza, Bramo niebieska, Gwiazdo zaranna – powtarzamy odmawiając Litanię Loretańską do Najświętszej Maryi Panny. Arka – jak wspomniano wyżej – była miejscem przebywania Boga. I tak samo Maryja: przez dziewięć miesięcy była dosłownie miejscem przebywania Boga, Jezusa Chrystusa. Potem zrodziła Go światu. O jej pozostałym życiu możemy jednak też z pewnością powiedzieć, że było przeniknięte wiernością Bogu. Nawet wtedy, gdy nie bardzo wiedziała, jak się w tym wszystkim odnaleźć. Anielskie „Pan z Tobą” ze sceny zwiastowania realizowało się nie tylko w tamtej chwili jej życia, ale także potem. Dlatego można powiedzieć, że w jakiś sposób była tą, w której szczególnie Bóg przebywał. Stąd więc owo porównywanie Maryi do Arki przymierza.

Trzeba w tym miejscu też wspomnieć, że Arka  jest też zapowiedzią (znakiem, typem – powiedzieliby teologowie) innych rzeczywistości życie chrześcijańskiego: sakramentów. To „miejsca” szczególnej obecności Boga; znaki, w których „jest On – na pewno obecny i działa zbawczo udzielając łask tym, którzy je przyjmują”. Warto w tym kontekście spojrzeć tez na adorację Jezusa w Najświętszym Sakramencie...

2. Kontekst drugiego czytania 1 Kor 15,54-57

Pierwszy list do Koryntian to pismo, w którym Paweł wskazuje na sposoby rozwiązania problemów, jakie pojawiły się w tej gminie. Zarówno pewnych nadużyć w sferze moralnej jak i nieporozumień dotyczących doktryny. Fragment czytany w wigilię tej uroczystości to zakończenie dłuższego wywodu Pawła, w którym wbrew tym chrześcijanom, którzy twierdzili, że... nie ma zmartwychwstania (!!!) twierdzi, że owszem, jest, i że to najważniejsza chrześcijańska prawda. Tłumaczy więc najpierw że zmartwychwstał sam Chrystus i że jest tego wydarzenia wielu świadków. Potem tłumaczy jak będą wyglądały ludzkie ciała po zmartwychwstaniu. Posługuje się przy tym obrazem ziarna wsianego w ziemię, które nie jest takim samym, jak roślina, która z niego wyrośnie. I kończy swój wywód właśnie ta pochwałą Boga, którą słyszymy tego dnia jako drugie czytanie.

Kiedy już to, co zniszczalne, przyodzieje się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodzieje się w nieśmiertelność, wtedy sprawdzą się słowa, które zostały napisane: Zwycięstwo pochłonęło śmierć. Gdzież jest, o śmierci twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień? Ościeniem zaś śmierci jest grzech, a siłą grzechu Prawo. Bogu niech będą dzięki za to, że dał nam odnieść zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Niby jasne, ale aż ugina się pod ciężarem treści.

  •  „To, co zniszczalne, przyodzieje się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodzieje się w nieśmiertelność”.  Chodzi o ludzkie ciała oczywiście i o nasze zmartwychwstanie.
     
  • „Zostały napisane”... To, przynajmniej w drugiej części, cytat z Ozeasza. Tam jednak (w tłumaczeniu BT „Gdzie twa zaraza, o Śmierci, gdzie twa zagłada, Szeolu?) poetycki ten zwrot został użyty w zupełnie innym kontekście; chodzi o Boga, który szuka narzędzia kary (!) dla Izraela (Efraima); stąd pyta Śmierć o zarazę i Szeol o zagładę. Teraz jednak dzieje się inaczej: zwycięstwo – Jezusa Chrystusa – pochłonęło Śmierć. I ani Śmierć, ani Szeol nie mają już tych swoich narzędzi zagłady; śmierć nie ma już swojego ościenia. Dla jasności: oścień to taki oszczep do polowania na ryby. Paweł obrazowo mówi więc tu o śmierci, jakby polowała na człowieka. Zwycięstwo Chrystusa spowodowało, że śmierć tego ościenia została pozbawiona; pozbawiona została mocy zabijania. Przynajmniej zabijania na wieki. Bo...
     
  • „Ościeniem zaś śmierci jest grzech, a siłą grzechu Prawo”.... To bardzo ważne dla zrozumienia myśli Pawła: słowa śmierć używa on (i nie tylko on) w dwojakim znaczeniu, nie rozróżniając nieraz wyraźnie jednego od drugiego: śmierci w sensie fizycznym i śmierci w sensie duchowym. Fizycznym – wiadomo. Duchowym – chodzi o śmierć wieczną; nie jest ona unicestwieniem na wieki, ale to piekło, wieczne potępienie. To właśnie potępienie na wieki  nazywane jest często na kartach Nowego Testamentu śmiercią. W Apokalipsie Jan nazywa ją w pewnym momencie „śmiercią drugą”: „ A dla tchórzów, niewiernych, obmierzłych, zabójców, rozpustników, guślarzy, bałwochwalców i wszelkich kłamców: udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką. To jest śmierć druga” (Ap 21,8). Dla tego, kto doznał tej śmierci, jest też oczywiście zmartwychwstanie, ale nie zmartwychwstanie do wiecznego życia, ale do wiecznego potępienia.
     
  • Pisząc, że „ościeniem śmierci jest grzech” Paweł mówi, że to właśnie grzech jest jakby pozwoleniem, by trafić się ościeniem śmierci; jest tym, co skazuje na śmierć (śmierć drugą). Tymczasem – jak wiemy skądinąd (np. Rz 5) – Chrystus na krzyżu pokonał grzech; swoim posłuszeństwem aż do śmierci zgładził nasze grzeszne nieposłuszeństwo wobec Boga. O ile w Niego wierzymy oczywiście. Wytrącił więc śmierci broń z ręki.

    Czemu jednak „siłą grzechu jest prawo”? To też tłumaczył Paweł gdzie indziej. Najkrócej w 3 rozdziale listu do Rzymian, gdzie krótko stwierdził, iż w oczach Bożych nie możemy być usprawiedliwienie za przestrzegania prawa, bo przez prawo jest tylko większa znajomość grzechu (Rz 3,19). Wrócił do tej myśli później, wyjaśniając szerzej: „(...) Przez Prawo zdobyłem znajomość grzechu. Nie wiedziałbym bowiem, co to jest pożądanie, gdyby Prawo nie mówiło: Nie pożądaj! Z przykazania tego czerpiąc podnietę, grzech wzbudził we mnie wszelakie pożądanie. Bo gdy nie ma Prawa, grzech jest w stanie śmierci. Kiedyś i ja prowadziłem życie bez Prawa. Gdy jednak zjawiło się przykazanie - grzech ożył, ja zaś umarłem. I przekonałem się, że przykazanie, które miało prowadzić do życia, zawiodło mnie ku śmierci. Albowiem grzech, czerpiąc podnietę z przykazania, uwiódł mnie i przez nie zadał mi śmierć” (Rz 7,7-11). Ciekawym byłoby i tę myśl o uwodzicielskiej sile prawnych zakazów rozwinąć, ale to byłaby już dygresja zbytnio odbiegająca od głównego tematu :)
     
  • „Bogu niech będą dzięki” za zwycięstwo Chrystusa... To jakby podsumowanie myśli. Były kłopoty, byliśmy wręcz bezradni wobec grzechu i śmierci, ale Chrystus to wszystko uprościł przez swoją śmierć na krzyżu. Dziękuję więc za to Bogu. Dziękuje za to, że wierzącym w Chrystusa „śmierć druga” już nie grozi. A i skutki śmierci pierwszej zostaną naprawione przez nasze zmartwychwstanie. Naprawione... nawet więcej, Przecież mieliśmy zniszczalne, śmiertelne ciała, po zmartwychwstaniu będziemy mieli niezniszczalne ciała podobne do ciała uwielbionego Chrystusa...

3. Kontekst Ewangelii Łk 11,27-28

Ewangelia czytana w wigilię Wniebowzięcia pochodzi z dzieła św. Łukasza. Jezus jest w ferworze nauczania. Wyjaśnia, ostrzega, gani. I w tym kontekście Ewangelista pisze:

Gdy Jezus przemawiał, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś. Lecz On rzekł: Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je.

Kobieta wyraźnie reaguje tymi słowami na nauczanie Jezusa. I można odczytać w nich pochwałę dla wszystkiego, co mówi. Ciekawe jednak, że w dziele Łukasza nie jest to odrębna scena, ale część sceny szerszej. W tekście Pisma (nie czytania liturgicznego) wzmianka o kobiecie rozpoczyna się słowami „gdy On to mówił”. Czyli kobieta jakby wtrąciła się w nauczanie Jezusa; mogła to być wręcz odpowiedź na konkretną naukę. Co wtedy Jezus mówił? Ano najpierw odpowiedział na zarzut o to, że wypędza złe duchu mocą Belzebuba. To by znaczyło – mówi, że królestwo Belzebuba jest wewnętrznie skłócone, a więc samo niebawem upadnie. Ale to niedorzeczność, skłócone nie jest. Raczej jest tak, że ja palcem Bożym wrzucam złe duchy – mówi Jezus.  A potem tłumaczy co się dzieje, gdy zły duch opuści człowieka, ale po czasie decyduje się powrócić; zastaje dom „wymieciony i przyozdobiony” Czyli człowieka gotowego na ponowne przyjęcie owego złego ducha. Wtedy wraca razem z siedmioma innymi złymi duchami, złośliwszych niż on sam, a stan człowieka staje się „gorszy niż poprzedni”. Czy kobieta zareagowała jak zareagowała na te właśnie konkretne słowa Jezusa?

Trudno powiedzieć. Trudno powiedzieć też, czy był to jakiś przemyślany zabieg Ewangelisty Łukasza, który chciał przez to  powiedzieć coś więcej. W każdym razie umieszczenie tej sceny w tym właśnie miejscu powoduje, że w oczy rzuca się to poprzednie nauczanie Jezusa. Pamiętając, że Ewangelia Łukasza w szczególny sposób skierowana jest do tych, którzy głoszą Dobra Nowinę (ewangelizatorów) mamy ciekawą uwagę: mądrością ewangelizatora jest, by nie tylko wyrzucał złe duchy, ale by w ich miejsce wprowadzał to wszystko, co jest z ducha Bożego; bo jeśli po wyrzuceniu złego ducha zostawia pustkę, to szybko stan takiego człowieka może stać się gorszy niż wcześniejszy. Dla nas, którzy złe duchy wyrzucają nie dosłownie, ale raczej tylko jakoś zwalczając to co złe, też ważne. Nie można się koncentrować na zwalczaniu, trzeba dać też coś pozytywnego, by dla złego zabrakło miejsca. Zasada skądinąd często stosowana przez mądrych spowiedników: nie koncentruj się na złu, ale szukaj dobra....

4. Warto zauważyć

Może najpierw ku chwale Wniebowziętej…

„Błogosławionaś Ty między niewiastami” powtarzamy w modlitwie Zdrowaś Maryjo za archaniołem Gabrielem. W zasadzie to samo mówi o Maryi owa kobieta tłumu: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś”. Piękne, obrazowe przedstawienie matki. Błogosławione czyli szczęśliwe Bożym szczęściem. A Jezus odpowiada: „owszem”, zgadzam się. Ale – dodaje – przecież „błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je”. Czyli nie więzy krwi się liczą – podkreśla – ale pełnienie woli Bożej.

Nie sposób nie zauważyć innej, podobnej sceny z tej Ewangelii, opowiedzianej w rozdziale 8.

Wtedy przyszli do Niego Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. Oznajmiono Mu: „Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą”. Lecz On im odpowiedział: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je”.

Jak zauważamy w obu przypadkach Jezus powiedział prawie to samo. Tyle że w tej wcześniejszej scenie ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je nazwani są matką i braćmi Jezusa, a w tej drugiej są „błogosławionymi”. Można więc powiedzieć, że są to ludzie jakoś bliscy zarówno Jemu, jak i Ojcu. Czytając to wcześniejsze opowiadanie można jednak odnieść wrażenie, że Jezus wobec swojej Matki zachowuje się dość obcesowo. Fakt, była z grupą krewnych, ale była jedną z tych, którzy przyszli. W drugiej jednak scenie poda owo „owszem”. Tak, jego Matka jest błogosławiona. Mocno łagodzi to ową wcześniejszą wypowiedź. To nie jest tak, jak czasem sugeruje się  w antymaryjnej propagandzie, że Jezus uznał, iż Jego Matka nie słucha Boga, więc nie będzie się z nią spotykał. Choć niewiele możemy powiedzieć o Jej życiu w tamtym czasie wszystko, co o Niej na kartach Nowego Testamentu czytamy, wyraźnie pokazuje, że ciągle starała się we wszystkich kolejach swojego życia słuchać Boga. I dlatego na stwierdzenie owej błogosławiącej Jego Matkę kobiety odpowiada , że tak, naprawdę jest błogosławiona. Bo spełniała też ów warunek „słuchania słowa Bożego i wypełniania go”.

Teraz parę słów o naszej nadziei…. Błogosławieni są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je. A w świetle tej wcześniejszej historii możemy powiedzieć, że zasługują wręcz na miano prawdziwych krewnych Boga, Jezusa… Nie urodzenie, nie znajomości, nie pełnione funkcje, choćby nie wiadomo jak zaszczytne, ale słuchanie i wypełnianie słowa Bożego sprawiają, że możemy się czuć członkami drużyny Jezusa. To bardzo ważne, bo między innymi wywraca do góry nogami potoczne myślenie o Kościele jako o ważniejszych „funkcyjnych”, wokół których skupieni są ich świeccy akolici, a reszta jest anonimowym tłumem, Bogu najpewniej obojętnym. A to nie tak. Kto żyje jak chrześcijanin ma u Jezusa specjalne względy niezależnie od swojej pozycji na społecznej drabinie…

No i jeszcze o autentycznej wierze. Zwraca uwagę, że Jezus wyraźnie mówi, iż nie wystarczy słyszeć słowo Boże. Trzeba jeszcze według niego żyć. Morze słów wylano na temat relacji wiary i uczynków, ale może powtórzmy tu raz jeszcze: wiara nie jest jedynie deklaracją rozumu. To jest odpowiedź, którą człowiek daje Bogu także swoim życiem. Musi w świetle słyszanego słowa starać się kształtować także swoje postępowanie. Bo wymagania jakie stawia Jezus nie są jakimś nie do zrealizowania ideałem, jakąś nieprzystającą do życia utopią, ale czymś, czym chrześcijanin powinien się starać żyć tu i teraz.


5. W praktyce

  •  W kontekście pierwszego czytania… Cieszą ci grający na różnych instrumentach i śpiewacy, którzy wielbili Boga. Cieszy też, choć nie ma o tym wzmianki w czytaniu, tańczący przed Arką Dawid. Chyba nie chodzi o to, by wyrzucić z kościołów organy i fisharmonie. Ale gdyby, jeśli tylko można, jednak zdać się na muzykę wykonywaną na wielu instrumentach i prowadzeniu śpiewu przez scholę czy chór? Tak bywa i tak jest pięknie. Na pewno na co dzień jednak moglibyśmy się wszyscy postarać, by to nasze wielbienie Boga śpiewem wychodziło lepiej. Bo póki co… Różnie to bywa w różnych parafiach, ale najczęściej sporo temu do piękna, choćby tylko piękna gorliwości, brakuje....
     
  • W kontekście drugiego czytania… Warto pamiętać, że „ościeniem grzechu jest prawo”. Nie to, że nie należy mówić o Bożym prawie i o grzechu, ale może warto byłoby zamiast sadzić kolejne zakazane drzewa, co budzi ciekawość by jednak z nich zerwać, koncentrować się bardziej na dobru? Np. mówić też o cnotach, nie tylko o wadach? To szczególnie ważne dla tych, którzy popadają w jakąś manię czystości przed Bogiem, a przez to i skrupuły. Nie chodzi o to, by wyeliminować najmniejszy grzech, ale by być dobrym, by kochać. A wtedy zło samo znika… Koncentrując się na eliminowaniu grzechu zostawiamy pusty, wymieciony i przystrojony dom, do którego łatwo wprowadzają się złośliwsze demony niż ten, którego się wyrzuciło. Paweł mówił o tym, o czym, jak wspomniałem wyżej, mówił sam Jezus…
     
  • Słuchać słowa Bożego  je wypełniać. To nie jest ideał na bliżej nieokreślone „kiedyś”. To coś, co powinniśmy robić teraz, od dziś. We wszystkim żyć tak, jak uczył Chrystus, jak On żyłby na naszym miejscu. Ot, w miejscu pracy: warto, by kierujący innymi chrześcijanie porzucili myślenie w kategoriach korporacyjnych, nijak nie przystających do Ewangelii. W rodzinach warto zrewidować różne niepisane zasady, by sprawdzić je pod kątem zgodności z Ewangelią. Ot, podział rodzinnych obowiązków w kontekście miłości bliźniego. W relacjach ze przyjaciółmi i znajomymi podobnie; nie chodzi o to, by gderając ciągle innych pouczać, ale by samemu zachowywać się, jak przystało chrześcijaninowi.  Tak warto patrzeć też na życie w społeczeństwie. Także polityka nie jest przecież czymś, co byłoby autonomiczne wobec praw Ewangelii. Ot, cel nie uświęca środków, nie powinno się faryzejsko wprowadzać bliźnich w błąd, życie człowieka to podstawowa wartość, którą nie wolno dla kaprysu drugiemu zabierać i wiele innych….