Jedną nogą w niebie

Garść uwag do czytań na Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z cyklu „Biblijne konteksty”.

„Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, święte jest imię Jego”. To wołanie Maryi z Magnificat, przytoczone w Ewangelii uroczystości Jej wniebowzięcia, chyba najlepiej ujmuje sens tego obchodu. Zwykła młoda dziewczyna z Nazaretu przez realizację Bożego planu stała się Matką Boga. Niesamowita sprawa. Ten, który jest „Bogiem z Boga, światłością ze światłości, Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego”; który jest zrodzony z Ojca, a nie przez Niego stworzony, który jest współistotny Ojcu, przyjął ludzką naturę tak konsekwentnie, że choć nie przestał być Bogiem, jest też w pełni człowiekiem. Jest, bo przecież umierając i zmartwychwstając nie pozbył się ludzkiej natury. Dziś, siedząc po prawicy Ojca ciągle jest zarówno prawdziwym Bogiem, jak i prawdziwym człowiekiem. Jak to ujął Sobór Chalcedoński: „Jednorodzonego należy wyznawać w dwóch naturach, bez zmieszania, bez zmiany, bez rozdzielania i rozłączania. Nigdy nie zanikły różnice natur przez ich zjednoczenie, ale została zachowana właściwość obu, tworzących jedną osobę i jedną hipostazę. Nie można Go dzielić na dwie osoby ani ich w Nim rozróżniać, ponieważ jest jeden i ten sam Syn Jednorodzony, Słowo Boże, Pan Jezus Chrystus, jak przedtem prorocy nauczali o Nim, jak sam Jezus Chrystus o tym nas pouczył i jak nam przekazał Symbol Ojców”. A to wszystko dzięki „tak” Maryi. Naprawdę wielkie Jej, a przez Nią i nam, rzeczy uczynił Bóg. W uroczystości wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny pojawia się jednak jeszcze jeden, niesamowity powód do chwalenia Boga: Maryja nie umarła, a z ciałem i duszą została wzięta do nieba. Niezwykły dar dla Maryi, ale i obietnica dla nas. Choć umrzemy, my też kiedyś z duszą i ciałem mamy być w niebie. Los Maryi jest zapowiedzią naszego losu. Tak, naprawdę, wielkie rzeczy czyni dla nas Bóg.

Prawda o wniebowzięciu Maryi została nam przekazana przez Tradycję, a jako dogmat ogłoszono ją dopiero w XX wieku. Nie ma o niej wzmianki na kartach Nowego Testamentu, ale piszą się o niej chrześcijańscy pisarze, także autorzy apokryfów. Siłą rzeczy biblijne czytania tej uroczystości nie odnoszą się więc wprost do wniebowzięcia Maryi. Są jednak arcyciekawe. Każą nam widzieć w Maryi ikonę Kościoła: wezwanie dla każdego z nas i – zachowując oczywiście odpowiednie proporcje – w jej losie zapowiedź naszego losu.

Stali czytelnicy „Biblijnych kontekstów” zauważyli pewnie, że ten ich odcinek powstaje bardzo późno. Było już sporo okazji, by go napisać, a jednak odkładałem to z roku na rok świadom, że czytania tej uroczystości wymagają sporo tłumaczenia. Co widać już po niespotykanie długim wstępie ;-) I na dodatek łatwo tu o jakąś nieścisłość, zbytnie uproszczenie. Bo bardzo trudno w sposób w miarę przystępny przedstawić biblijną, a zwłaszcza apokaliptyczną mariologię. Jest ona bowiem w zasadzie eklezjologią (nauką o Kościele). Rzeczywistość Kościoła i Maryi po prostu się przenikają. Maryja jest najdoskonalszym z ludzi, najlepszą cząstką Kościoła i dlatego momentami uosabia cały Kościół, jest jego ikoną, figurą. Świadom tego problemu odkładałem więc z roku na rok to pisanie, no ale kiedyś trzeba było :) Proszę o wybaczenie, jeśli mimo najszczerszych chęci coś tu zagmatwam albo i niezbyt dokładnie wyrażę. Tych, których jeszcze nie zniechęciłem, zapraszam do lektury :)

1. Kontekst pierwszego czytania Ap 11,19a;12,1.3-6a.10ab

Apokalipsa św. Jana to na pewno pismo trudne. Zwłaszcza dla nas, żyjących całe wieki po jej powstaniu, nie bardzo umiejących wychwycić subtelne aluzje, pewnie znacznie bardziej czytelne dla współczesnych jej autorowi. Nie jest to jednak księga dotycząca jedynie końca czasów. To w dużej części przedstawienie historii chrześcijaństwa. I nie chodzi o to, że konkretną zapowiedź można przypisać konkretnemu wydarzeniu. Ta historia dzieje się ciągle. To pokazanie tego, co się działo, dzieje i dziać się będzie na linii Kościół – siły zła w przeciągu wielu wieków. Od początku chrześcijaństwa aż do sądu ostatecznego, dnia w którym w pełni okaże się, że Jezus Chrystus jest Panem, że naprawdę zwyciężył. Można powiedzieć, że zapowiedzi Apokalipsy już się wypełniły, właśnie się wypełniają i wypełniać się będą aż do końca świata. To po prostu księga zawsze aktualna, w której żyjące w różnych okolicznościach pokolenia chrześcijan mogą widzieć swój los i swoją nadzieję.

Dotyczy to także fragmentu czytanego w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wzięty został właśnie z tej części Apokalipsy, którą w „Biblii Tysiąclecia” zatytułowano „Wydarzenia wstępne wielkiego dnia Boga”. Czyli z tej, która nie sięga jeszcze końca czasów, ale ukazuje los Kościoła; ciągłą walkę mocy zła z Kościołem. Walkę, która mimo przemijania wieków i różnych okoliczności sprowadza się zawsze do tego samego: nienawiści mocy zła wobec Chrystusa i Jego wybranych.  I niech to ogólne umiejscowienie czytanego w tę uroczystość tekstu wystarczy, bo dalsze doprecyzowanie mogłoby tylko ten jasny obraz zaciemnić :)

Czytany w tę uroczystość fragment Apokalipsy brzmi bardzo tajemniczo. To jednak wybór fragmentów z dłuższej wizji. O dziwo, wszystko wydaje się jaśniejsze, gdy czytać ten tekst bez opuszczeń i w szerszym kontekście. Tak więc go przytoczmy. Fragmenty wybrane jako czytanie – pogrubioną czcionką.

Potem Świątynia Boga w niebie się otwarła,
i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego Świątyni,

a nastąpiły błyskawice, głosy, gromy, trzęsienie ziemi i wielki grad.

Potem wielki znak się ukazał na niebie:
Niewiasta obleczona w słońce
i księżyc pod jej stopami,
a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.

A jest brzemienna.
I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia.
I inny znak się ukazał na niebie:
Oto wielki Smok barwy ognia,
mający siedem głów i dziesięć rogów
- a na głowach jego siedem diademów.
I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba:
i rzucił je na ziemię.
I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą,
ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię.
I porodziła Syna - Mężczyznę,
który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną.
I zostało porwane jej Dziecię do Boga
i do Jego tronu.
A Niewiasta zbiegła na pustynię,
gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga,

aby ją tam żywiono przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni.

I nastąpiła walka na niebie:
Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem.
I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie,
ale nie przemógł,
i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło.
I został strącony wielki Smok,
Wąż starodawny,
który się zwie diabeł i szatan,
zwodzący całą zamieszkałą ziemię,
został strącony na ziemię,
a z nim strąceni zostali jego aniołowie.

I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie:
«Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego
i władza Jego Pomazańca,

bo oskarżyciel braci naszych został strącony,
ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym.
A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka
i dzięki słowu swojego świadectwa
i nie umiłowali dusz swych - aż do śmierci.
Dlatego radujcie się, niebiosa i ich mieszkańcy!
Biada ziemi i biada morzu -
bo zstąpił do was diabeł,
pałając wielkim gniewem,
świadom, że mało ma czasu».

A kiedy ujrzał Smok, że został strącony na ziemię,
począł ścigać Niewiastę, która porodziła Mężczyznę.
I dano Niewieście dwa skrzydła orła wielkiego,
by na pustynię leciała na swoje miejsce,
gdzie jest żywiona przez czas i czasy, i połowę czasu,
z dala od Węża.
A Wąż za Niewiastą wypuścił z gardzieli
wodę jak rzekę,
żeby ją rzeka uniosła.
Lecz ziemia przyszła z pomocą Niewieście
i otworzyła ziemia swą gardziel,
i pochłonęła rzekę, którą Smok ze swej gardzieli wypuścił.
I rozgniewał się Smok na Niewiastę,
i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa,
z tymi, co strzegą przykazań Boga
i mają świadectwo Jezusa.
I stanął na piasku [nad brzegiem] morza.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg