Ze Światłem dającym życie

Andrzej Macura

publikacja 17.08.2022 08:31

Żeby zakwitnąć i owocować roślinie trzeba słońca. W ciemnej piwnicy – zmarnieje.

W świetle jest życie Katharina N. /Pixabay W świetle jest życie
A w ciemności... Cóż...

Z cyklu „Nie z tego świata”

Światło, życie, grzech, wiara w Jezusa jako Boga, wolność, niewola, bycie dzieckiem Boga albo dzieckiem diabła... W gąszczu myśli ósmego i dziewiątego rozdziału Ewangelii Jana moją uwagę przykuwa jedna z ostatnich tu nauk Jezusa, jak się wydaje, kluczowa: „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą stali się niewidomymi”.  Zaskakujący to sąd. Sprawić, by jedni przejrzeli, a drudzy przestali widzieć. Nie, nie na podstawie jakiegoś widzimisię. Uwierzysz w Jezusa – nie uwierzysz w Niego. To kryterium tego sądu.

Wiadomo kto widzieć przestanie: przywódcy Izraela, którzy dotąd chlubili się, że w przeciwieństwie do ludzi z szarego tłumu –  o poganach już nie mówiąc –  „widzą”. Ale odrzucając Jezusa skazali na ślepotę. Nawet ci spośród faryzeuszy, którzy byli wtedy z Jezusem. „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: «Widzimy», grzech wasz trwa nadal” – powiedział im. Tak, bo widzieć zaczyna ten, kto wierzy w Jezusa. Obrazem takiej postawy jest niewidomy od urodzenia, któremu Jezus właśnie przywrócił wzrok (J 9), a który teraz wyznaje wiarę z Jezusa. Kto nie wierzy w Jezusa jest jednak ślepcem. Choćby mu się wydawało, że ma wzrok sokoła.

Tak, chodziło tam o przywódców Izraela; o tych, którzy uważali się za wyniesionych ponad pospólstwo. A dziś? Różne są motywacje tych, którzy nie przyjmują Jezusa. Na pewno nie brak jednak i takich, którzy podobnie jak owi przywódcy czy faryzeusze są przekonani, że doskonale widzą. Niekoniecznie Boga. Oświetla ich promień wiedzy naukowej i błysk nowoczesności. Luminarzami są przecież; przemiany starego zgniłego świata w nowy, lepszy; luminarzami postępu. Dla nich to właśnie wiara w Jezusa jest jak klapki na oczach konia albo jak ciemne okulary założone na nos w ciemnej piwnicy. Ale są w błędzie. Tragicznym w skutkach błędzie. Bo nie chcąc, by Chrystus otworzył im oczy, nie chcąc widzieć świata w promieniach Jego światła  skazani są na śmierć. Wieczną.

Wracam do ósmego rozdziału dzieła Jana. Tego, który poprzedza cud uzdrowienia niewidomego. Nie chcę komplikować. Opuszczam więc dziś to, co Jezus mówi o wolności i niewoli. Za to czytam, jak Jezus deklaruje:

„Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia”. Tak, roślina bez światła marnieje. Nie urośnie, nie zakwitnie, nie wyda owoców. Marnieje też zamknięty w piwnicy człowiek. Choćby była najlepiej urządzona, choćby były w niej wszystkie wygody czy nawet jakieś sztuczne oświetlenie. Ale tak długo nie można. W skrawkach światła nie pozwalających wyjść poza jego krąg i zapuścić się w to co nieznane, można tylko wegetować. Żyć się nie da. Tylko Jezus jest jak słońce, które swoim blaskiem oświetla wszystko, co przed Jego blaskiem się nie chowa. I pozwala bez obawy pobłądzenia po tym nieznanym się poruszać.  

„Będzie miał światło życia”. Czytam dalej. „Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM, pomrzecie w grzechach swoich”. Ja Jestem? To imię Boże. Jezus mówi,  że jest „Jestem”. Że jest tym, który objawił się w ognistym krzewie Mojżeszowi. Jeśli nie uwierzycie we mnie jako Boga, jako Syna Bożego – tłumaczy – nie będą wam odpuszczone wasze grzechy. A umrzeć w grzechu znaczy umrzeć na wieki, bez szansy na zmartwychwstanie do życia wiecznego.

Inaczej jest z tymi, którzy uwierzą – czytam dalej: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki”. Tak, umrze. Ale nie na wieki. Zmartwychwstanie, by cieszyć się nowym życiem....

Trudno już mieć wątpliwości: jest fundamentalna różnica między tym, kto uwierzył Jezusowi, kto w Nim złożył swoją nadzieję, a tym, kto Go odrzuca. Ten, kto uwierzył Jezusowi, ma światło życia. Nie umrze, ale ma życie wieczne. Ci, którzy Jezusowi nie wierzą... No cóż: taka prawda, że tego życiodajnego światła nie mają. I naprawdę grozi im wieczna śmierć. O ile wcześniej nie pozwolą, by jednak dotknęło ich światło Chrystusa.   Mogę mieć nadzieję, że ten, kto dziś nie wierzy w Jezusa stanie się kiedyś moim w Nim bratem. Nie mogę jednak mówić mu, że to wszystko jedno, że może wierzyć jak chce. Bo jeśli konsekwentnie będzie unikał tego, który jest Światłością Świata, wiecznego życia nie osiągnie.