Nie martw się. On zwyciężył. Apokalipsa dziś

Andrzej Macura

publikacja 07.04.2025 10:13

Człowieka, jego dziejów, nie można zrozumieć bez Chrystusa.

Chrystus trzymający księgę... Henryk Przondziono /Foto Gość Chrystus trzymający księgę...

Apokalipsa dziś. Spis treści

Piąty rozdział Apokalipsy to dalsza część widzenia, które Jan opisał w czwartym rozdziale swojego dzieła. Dane mu było w owej wizji wejść do nieba; oglądać Boga i uczestniczyć w niebiańskiej liturgii oddawania Mu czci. Nie został jednak tam zaproszony po to, by zaspokoić swoją i czytelników swojego dzieła ciekawość co do tego, jak niebo wygląda. Miał – jak to usłyszał  z ust Chrystusa w pierwszym rozdziale (19) napisać co widział, to co jest i to CO POTEM MUSI SIĘ STAĆ; miał otrzymać  i przekazać Kościołowi na ziemi objawienie dotyczące losów świata i Kościoła w nim. To, co opisane w czwartym rozdziale można więc potraktować jako wstęp do dalszego objawienia. Ale tu, już na samym początku pojawi się pewien problem.

Kto ujawni nam tajemnicę?

I ujrzałem na prawej ręce Zasiadającego na tronie
księgę zapisaną wewnątrz i na odwrocie
zapieczętowaną na siedem pieczęci.
I ujrzałem potężnego anioła, obwieszczającego głosem donośnym:
«Kto godzien jest otworzyć księgę i złamać jej pieczęcie?»
A nie mógł nikt -
na niebie ani na ziemi, ani pod ziemią -
otworzyć księgi ani na nią patrzeć.
A ja bardzo płakałem,
że nikt nie znalazł się godzien, by księgę otworzyć ani na nią patrzeć.

„Zasiadający na tronie” to oczywiście Bóg. Księga, którą trzyma w ręce, to właśnie księga, w której opisano, „co potem musi się stać”. Warto pamiętać, że był to zwój; dzisiejsze książki mają zazwyczaj formę kodeksu. To znaczy tekst księgi podzielony jest na karty, które z jednej strony się zszywa. Taką księgę zdecydowanie łatwiej się używa, zwłaszcza gdy nie czyta się po kolei. W czasach, gdy powstawała Apokalipsa wynalazek ten dopiero się upowszechniał. Księgi miały raczej postać zwoju. I zazwyczaj zapisywano go tylko z jednej strony.

Być może w wizji Jana nie chodziło jednak o to, że taka forma księgi nie była w tym czasie w Azji Mniejszej znana albo że w rękach Boga byłaby zbyt „nowoczesna”. Chodzi raczej o dalsze nawiązanie do wizji z Ezechiela (2 i 3 rozdział). Tam też pojawia się w rękach Boga księga „zapisana wewnątrz i na odwrocie”. To znaczy, że jest w niej bardzo dużo treści. Ezechiel ma tę księgą wziąć i zjeść (obrazowe przedstawienie, że ma sobie dobrze jej treść przyswoić, ma się ona stać częścią jego postrzegania świata, myślenia, ma być podstawą jego misji). Księga, którą trzyma Bóg w Apokalipsie, jest inna, ważniejsza: „nie mógł nikt - na niebie ani na ziemi, ani pod ziemią - otworzyć księgi ani na nią patrzeć” (na nią patrzeć w sensie zaglądnięcia do niej). Wielką jej wagę podkreślają też pieczęcie. Jest ich aż siedem – to znak pewnej doskonałości, pełni, ostateczności. Złamać je i otworzyć księgę, zgodnie z panującymi w starożytności zwyczajami, może tylko osoba do tego uprawniona. Zwłaszcza, że opieczętowana jest tak wieloma pieczołowicie. Tyle że nikogo takiego zdaje się nie być. Anioł pyta „Kto godzien jest otworzyć księgę i złamać jej pieczęcie?”, a odpowiadać mu zdaje się bezradne zakłopotanie. Dlatego Jan płacze:  miał poznać przyszłość, miał dowiedzieć się, co Bóg zrobi by ocalić swój Kościół i jak zaprowadzi swoje królestwo, a potem miał przedstawić to Kościołowi, by w obliczu różnorakich przeciwności prześladowań, które przyszło mu znosić z powodu Chrystusa, dodać mu otuchy. Tymczasem  na samym początku zdaje pojawiać się niepokonalna przeszkoda. Sytuacja jednak szybko ulega zmianie. Czytamy dalej:

I mówi do mnie jeden ze Starców:
«Przestań płakać:
Oto zwyciężył Lew z pokolenia Judy,
Odrośl Dawida,
tak że otworzy księgę i siedem jej pieczęci».

Jeden ze starców czyli – przypomnijmy – jeden z 24 przedstawicieli świętych Starego i Nowego Testamentu (2x12), współkrólujących razem z Bogiem (szerzej o nich w poprzednim odcinku cyklu). Mówi Janowi, że nie ma powodu do płaczu, bo jest ktoś, kto może tę księgę wziąć, złamać jej pieczęcie i do niej zajrzeć.  Czyli – co dla przeżywającego tę wizję Jana chyba najważniejsze – może On ujawnić jej treść. To oczywiście Jezus Chrystus. Tyle że ów Starzec przedstawia Go nieoczywistymi dla nas dziś tytułami.

Przyszłość ujawni Zwycięzca

Najistotniejsze? Ano niekoniecznie same owe tytuły, ale to rzucone jakby tylko mimochodem stwierdzenie, że On „zwyciężył”. To oczywiście nawiązanie do śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia Jezusa. Jezus, wierny, posłuszny Bogu aż do śmierci, odwrócił to, co stało się w Edenie. „Jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi” – pisał święty Paweł (Rz 5,19).

To pewien paradoks, który nie zawsze ogarniamy. Tak: Jezus jest Bogiem Współistotnnym Ojcu. Ale „dla nas i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba” unizył się, stał się człowiekiem. Z wszystkimi tego, z wyjątkiem grzechu, konsekwencjami. Wierny Bogu aż do śmierci został jednak przezeń wywyższony; powstał z martwych, a potem wstąpił do nieba, by zyskać od Boga Ojca „imię ponad wszelkie imię”,  by stać się Panem, czyli by okazała się jego boska godność i panowanie nad światem (zobacz przepiękny na ten temat hymn z Flp 2, 5-11). Jezus Chrystus zwyciężył: pokonał grzech, śmierć, szatana. Dzięki Niemu człowiek wyrwany z niewoli grzechu, niewoli śmierci i z mocy szatana może dostąpić zbawienia i życie wiecznego. Starzec z Apokalipsy po prostu przypomina tu Janowi, a przez niego wszystkim, przeżywającym przeróżne trudne chwile chrześcijanom: Jezus Chrystus zwyciężył; w walce jaka toczy się dziś w duchowo-materialnym wszechświecie wy jesteście po stronie Zwycięzcy; więc się nie bójcie.

A tytuły „Lew z pokolenia Judy” i „Odrośl Dawida”? To nawiązanie do dwóch mesjańskich proroctw Starego Testamentu. Pierwsze, to tzw. błogosławieństwo Jakuba. Przed śmiercią błogosławi on swoich synów, a do jednego z nich, Judy, mówi.

Judo, ciebie sławić będą bracia twoi,
twoja bowiem ręka na karku twych wrogów!
Synowie twego ojca będą ci oddawać pokłon!
Judo, młody lwie, na zdobyczy róść będziesz, mój synu:
jak lew czai się, gotuje do skoku,
do lwicy podobny - któż się ośmieli go drażnić?
Nie zostanie odjęte berło od Judy
ani laska pasterska spośród kolan jego,
aż przyjdzie ten, do którego ono należy,
i zdobędzie posłuch u narodów! (...) (Rdz 49, 8nn)

Pokolenie Judy odegrało najistotniejszą rolę w historii Izraela. Dość przypomnieć, że było ono pokoleniem, z którego pochodził król Dawid i wszyscy jego następcy w Judzie (czyli południowej części wcześniejszego Izraela); to właśnie pokolenie było wierniejszym od innych nośnikiem tradycji dawnego Izraela, ono stało się podstawą jego odbudowy po niewoli babilońskiej. Przede wszystkim jednak z pokolenia Judy pochodził wedle ciała Jezus Chrystus – król, którego królestwo, jak powiedział Piłatowi,  nie jest z tego świata; ale królestwo, które istniejąc w niebie będzie trwało wiecznie.

Drugi tytuł odnosi się do proroctwa Izajasza, dotyczącego właśnie rodu Dawida (Jesse to jego ojciec)

I wyrośnie różdżka z pnia Jessego,
wypuści się odrośl z jego korzeni.
I spocznie na niej Duch Pański,
duch mądrości i rozumu,
duch rady i męstwa,
duch wiedzy i bojaźni Pańskiej.
Upodoba sobie w bojaźni Pańskiej.
Nie będzie sądził z pozorów
ni wyrokował według pogłosek;
raczej rozsądzi biednych sprawiedliwie
i pokornym w kraju wyda słuszny wyrok. (...) (Iz 11,1nn)

Oba te tytuły wskazują więc na Jezusa jako zapowiedzianego w Starym Testamencie Mesjasza. Zwłaszcza dla chrześcijan pochodzenia żydowskiego sens tych tytułów Chrystusa był oczywisty. Użycie ich uzmysławia czytelnikowi, że to wszystko, czego dokonał Chrystus, było częścią planu Boga; że w Nim zrealizował się przygotowany od dawna Boży zamysł. A teraz, właśnie dlatego że zgodnie z tym planem Chrystus zwyciężył, godzien jest On też zrealizować jego dalszą cześć: złamać pieczęcie „księgi przeznaczeń” i ją otworzyć.

Lew okazuje się... Barankiem

W dalszej części wizji ten który jest godzien otworzyć księgę, wkracza na scenę.

I ujrzałem między tronem z czworgiem Zwierząt
a kręgiem Starców
stojącego Baranka jakby zabitego,
a miał siedem rogów i siedmioro oczu,
którymi jest siedem Duchów Boga wysłanych na całą ziemię.
On poszedł,
i z prawicy Zasiadającego na tronie wziął księgę.


Najpierw zwróćmy uwagę, gdzie pojawia się „Lew z pokolenia Judy, Odrośl Dawida”: między tronem z czworgiem zwierząt a kręgiem Starców. Pojawia się więc wśród stworzenia; jakby stał na czele owych współkrólujących z Bogiem w niebie zwycięzców. Tak, Chrystus będąc Bogiem, stał się dla nas człowiekiem. Ale teraz zaskoczenie: Jan widzi nie Lwa, ale Baranka. I drugie zaskoczenie: jest On „jakby zabity”, ale zdecydowanie żyje.

Bibliści wyjaśniają, że słowo przetłumaczone tu jako „zabity” odnosi się w grece do człowieka zgładzonego siłą albo do złożonego w ofierze zwierzęcia. Pochodzącym z Żydów chrześcijanom nasuwa się tu pewnie skojarzenie z barankiem złożonym w ofierze Bogu przez Abrahama zamiast Izaaka (Rdz 22,13), barankiem paschalnym  którego krew uratowała w Egipcie Izraela od śmierci pierworodnych (Wj 12) czy z proroctwem Izajasza, który o Słudze Bożym (chrześcijanie widzą w Nim zapowiedź Chrystusa) mówił, że będzie „jak baranek prowadzony na rzeź” (Iz .53,7) W Nowym Testamencie św. Piotr w swoim liście pisze o wykupieniu chrześcijan drogocenną krwią Chrystusa jako baranka niepokalanego i bez zmazy (1P 1,18-19). Najbardziej jednak znamienną w tym względzie sceną Nowego Testamentu jest ta, w której Jan Chrzciciel widząc nadchodzącego Jezusa mówi swoim uczniom „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” ( J 1,29 – w liczbie pojedynczej, bo, jak to zostanie wytłumaczone później, chodzi o grzech fundamentalny, grzech odrzucenia Jezusa – J 16,8). Sens tej wypowiedzi był wtedy dla słuchających go pewnie niejasny. Jan Apostoł, jeden z tych, którzy słyszeli wtedy Proroka znad Jordanu, zrozumiał o co chodziło Chrzcicielowi dopiero, gdy stał pod krzyżem; gdy zobaczył, jak ukrzyżowanym razem z Jezusem połamią golenie, żeby szybciej skonali, a Jezusowi, widząc że już umarł, kości łamać nie będą. Co w tym dziwnego? Ano tak właśnie należało przecież postąpić z barankiem paschalnym: przyrządzić go bez połamania mu kości. Niezrozumiały ten przepis prawa Starego testamentu pod krzyżem zyskał sens. I pozwolił Janowi, a potem także pokoleniom chrześcijan, zobaczyć w zabitym Jezusie tego, który dla nas samego siebie złożył w ofierze: jak krew baranków paschalnych w Egipcie, którą znaczono odrzwia domów, uratowała od śmierci pierworodnych Izraelitów, tak krew Jezusa, Baranka Bożego, ratuje wierzących w Niego od śmierci wiecznej. Ten odnoszący się do Chrystusa tytuł będzie w Apokalipsie użyty jeszcze wiele razy. Dokładnie – jak policzyli bibliści – użyto go 28 razy. Czyli 4x7. Siedem to, jak wspominałem, liczba oznaczająca pełnię, doskonałość. Cztery to liczba świata – jak cztery są strony świata; wskazuje na uniwersalność. Chrystus – Baranek Boży jest „uniwersalną pełnią” zdaje się wskazywać Jan....

Ale – pamiętajmy – to Baranek „jakby zabity”. To aluzja do faktu, że zabity dla naszego zbawienia Chrystus powrócił do życia, zmartwychwstał! Ofiarował za nas swoje życie, ale Ojciec Go wskrzesił! Chrystus żyje nadal – jako prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek! Zaskakiwać może tu jednak nieco dziwny wygląd baranka: ma siedem rogów i siedmioro oczu. Rogi to w Biblii nie atrybut diabła, ale symbol władzy. A że jest ich siedem, chodzi o pełnię władzy. Siedmioro oczu zaś to symbol pełni wiedzy. Jan, wspominając o siedmiu duchach Boga (które w 1 rozdziale i później są symbolem Ducha Świętego), łączy tu Jezusa z Duchem Świętym. I choć Jezus działał w mocy Ducha Świętego (patrz chrzest nad Jordanem), to teraz, po ograniczeniu jakie przyjął na siebie gdy stał się człowiekiem, znów ma e pełni Ducha Bożego, znów ma w pełni boską moc i wiedzę.

Charakterystyczne, że w tej scenie „jakby zabity Baranek” inaczej niż całe stworzenie, nie oddaje Bogu czci. Czemu? Sam przecież jest Bogiem; tym który ma pełnię boskiej mocy i wiedzy. Podchodzi tylko do „Zasiadającego na tronie” i bierze z jego ręki zwój księgi; tej w której zapisane jest „co musi się stać”, w której zawarte są Boże plany co do świata i Kościoła. I niebawem ją otworzy, ale póki co....

Czcić Syna, jak czcimy Ojca

A kiedy wziął księgę,
czworo Zwierząt i dwudziestu czterech Starców upadło przed Barankiem,
każdy mając harfę i złote czasze pełne kadzideł,
którymi są modlitwy świętych.
I taką nową pieśń śpiewają:
«Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć,
bo zostałeś zabity
i nabyłeś Bogu krwią twoją ludzi z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu,
i uczyniłeś ich Bogu naszemu królestwem i kapłanami,
a będą królować na ziemi».

Charakterystyczne: czworo Zwierząt – czyli świat stworzeń doskonałych oraz dwudziestu czterech Starców – symbol zwycięzców ludu Bożego Nowego i Starego Testamentu, oddaje cześć Barankowi tak, jak przed chwilą oddawało Bogu: upadają przed Nim, kłaniają się twarzą do ziemi. Trudno nie zauważyć w tym echa prawdy o wstąpieniu Jezusa do nieba: nie chodzi w niej tylko o zakończenie jakoś opowieści o życiu Jezusa, ale o wskazanie, że „siedzi po prawicy Ojca”, że Ojciec przekazał mu władzę nad wszystkim. Echo tej prawdy, nie zajmujmy się tu dokładniejszymi rozważaniami i ewentualnymi rozróżnieniami.

Harfa, którą trzymają niebieskie istoty to oczywiście coś, co ma uświetnić „muzycznie” oddawanie czci Barankowi. Bardziej zastanawiające są owe „złote czasze pełne kadzideł, którymi są modlitwy świętych”. Wyjaśnijmy: święci to, zgodnie z nomenklaturą Nowego Testamentu, niekoniecznie ci, którzy są w niebie. Świętymi nazywa chrześcijan; tych, którzy po chrzcie żyją na ziemi nowym życiem; którzy już są święci, bo są blisko Boga i którzy do świętości ciągle dążą. Skoro zaś ich modlitwy przechowywane są w złotych czaszach to znaczy, że są czymś cennym; uwielbienie, dziękczynienie, a pewnie i prośby, które kierują chrześcijanie ku Bogu są w Jego oczach cenne. I wszystkie są jak dym kadzidła: są oddawaniem Barankowi-Chrystusowi czci; są częścią tego uwielbienia, która składają Mu zwycięzcy (w osobie Starców) i całe doskonałe stworzenie (w osobie Zwierząt). Ciekawe, prawda? Moje uwielbienie Boga dociera do Niego; jest cząstką tego uwielbienia, jakie składa Mu  niebo...

Stojący przed tronem śpiewają nową pieśń – napisano dalej. Nową? Gdyby skojarzyć to z podobnymi sformułowaniami znanymi z Psalmów chodzi o ciągle nowe wielbienie za coraz to nowe Boże dzieła. Trudno powiedzieć czy ma znaczenie, że Siedzącemu na tronie Bogu oddający cześć „mówią” (4,13), a Barankowi śpiewają, i to przy wtórze harf. Czyli że wszystko wydaje się bardziej uroczyste. W każdym razie jest to na pewno o tyle nowe, że poprzednio uwielbienie dotyczyło Boga, teraz zaś dotyczy Baranka. Tak, Bóg przez swojego Syna, Baranka, dokonał wielkiej, nowej rzeczy....

A śpiewają Barankowi, że godzien jest wziąć księgę i otworzyć jej pieczęcie, czyli objawić Boże plany, bo dokonał rzeczy: zabity za swoją wierność Bogu swoją własną krwią „nabył Bogu (...) ludzi z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu”. To potwierdzenie tego, o czym mowa była wcześniej: sensem śmierci Jezusa było nasze odkupienie; uwolnienie z niewoli grzechu, śmierci i szatana. W odkupieniu nie chodzi oczywiście o zapłacenie za nas mocom zła, ale o to, że ta ofiara Baranka, Jego wierność aż do śmierci, była zadośćuczynieniem Bogu za naszą ludzką niewierność – kiedyś w Edenie, ale tez każdą inną.

Warto zwrócić też uwagę, że odkupienie dotyczy nie tylko o jakiejś wybranej grupy ludzi, ale absolutnie wszystkich. Zbawcza śmierć Chrystusa przynosi błogosławione owoce każdemu człowiekowi. Ludziom „z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu” czyli niezależnie od czasów, w których przyszło im żyć, rasy, przynależności narodowej, plemiennej, językowej i wszystkich innych spraw, które zdają się ludzi dzielić.

I wszystkich uczynił Baranek „Bogu naszemu królestwem i kapłanami” - czytamy dalej... Zgodnie z deklaracją z Księgi Wyjścia takim ludem w Starym Przymierzu był Izrael. Teraz, w Nowym Przymierzu, są nim ci, którzy uwierzyli Chrystusowi. Są kapłanami, czyli pośrednikami między Bogiem a ludźmi; są tymi, którzy wskazują innym na prawdziwego Boga, mogą do Niego przyprowadzić. Pełnią to swoje kapłaństwo niejako zbiorowo: bo są królestwem kapłanów. Ale to nie jest tak, że są tylko sługami Jedynego Króla: mają też udział w jego królowaniu. I co jeszcze ciekawsze, mają królować na ziemi, mają – jak już była o tym mowa  – udział w królowaniu nad wszystkim samego Boga....

Wszyscy oddadzą  Chrystusowi cześć

Dalej Jan tak opisuje swoje widzenie:

I ujrzałem,
i usłyszałem głos wielu aniołów
dokoła tronu i Zwierząt, i Starców,
a liczba ich była miriady miriad i tysiące tysięcy,
mówiących głosem donośnym:
«Baranek zabity jest godzien
wziąć potęgę i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo».

Cześć Bogu oddają wszyscy aniołowie. Jest ich wielu: miriada to dziesięć tysięcy. „Miriady miriad i tysiące tysięcy” to zwrot mający wyrazić, że jest ich nieprzeliczona ilość. Wszyscy oni włączają się w oddawanie czci Barankowi. Stwierdzenie, że jest On godzien wziąć potęgę, bogactwo, mądrość, moc, cześć, chwałę i błogosławieństwo to nieudolna próba wyrażenia ludzkim językiem wielkości Boga, a teraz i Baranka. Całe niebo oddaje Mu cześć. Ale w tę część nieba włącza się całe stworzenie:

A wszelkie stworzenie, które jest w niebie
i na ziemi, i pod ziemią, i na morzu,
i wszystko, co w nich przebywa,
usłyszałem, jak mówiło:
«Zasiadającemu na tronie
i Barankowi
błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc, na wieki wieków!»
A czworo Zwierząt mówiło: «Amen».
Starcy zaś upadli i oddali pokłon.

Wszelkie stworzenie? A złe duchy? Być może trzeba widzieć tu całe stworzenie uznające wielkość Boga. Ale... Można chyba spojrzeć też na sprawę w duchu ewangelicznych opowiadać o egzorcyzmach Jezusa. Złe duchy próbują różnych sztuczek, by Jezus zostawił je w spokoju. Wyjawiają Jego godność w nadziei, że to powstrzyma Go od działania, bo On przecież nie chciał być postrzegany jako wielki władca. Próbują sugerować, ze nie nadszedł jeszcze czas na Jego działanie, proszą o pozostawienie ich jeśli już nie w człowieku, to „w tej okolicy” i temu podobne. Ostatecznie jednak są posłuszne Jego rozkazom. Patrząc w ten sposób na sprawy można widzieć chyba w tej scenie z Apokalipsy wyrażenie prawdy, że kiedyś (? -  być może zamiast czasu przyszłego powinien tu być czas teraźniejszy) całe stworzenie, łącznie z duchami złymi, uzna wielkość Boga i Jego Syna, Jezusa Chrystusa. Tyle że jedni zrobią to z pełną radości miłością, inni zgrzytając zębami....

Amen – potwierdza uznanie wielkości Boga czworo Zwierząt. I potwierdzają to też upadający na twarz prze Barankiem Starcy.

Przesłanie na dziś

Oderwane od naszej rzeczywistości? Gdy patrzyć na sprawę oczyma wiary, wcale nie. Przede wszystkim jest ta scena przypomnieniem prawdy.... Jak to mówił na Placu Zwycięstwa Jan Paweł II?

„Kościół przyniósł Polsce Chrystusa – to znaczy klucz do rozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa. I dlatego Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu ziemi. Nie można też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski – przede wszystkim jako dziejów ludzi, którzy przeszli i przechodzą przez tę ziemię. Dzieje ludzi! Dzieje narodu są przede wszystkim dziejami ludzi. A dzieje każdego człowieka toczą się w Jezusie Chrystusie. W Nim stają się dziejami zbawienia.”.

Być może Papieżowi z Polski chodziło tu bardziej o sens życia każdego człowieka, a potem o sens takiej a nie innej historii części wspólnoty ludzkiej, narodu. Jest to jednak bliskie temu, co czytamy w tym rozdziale Apokalipsy. Człowiek, także człowiek XXI wieku, nie rozumie dróg, którymi kroczy historia. Wydają mu się pełne ślepych uliczek, bezsensu i panoszącego się zła. Są jakimś miotaniem się między dobrem a złem, mądrością a głupotą, szlachetnością a podłością. Bo takimi są. Ale Chrystus, otwierający „Księgę Przeznaczeń”, może pomóc zrozumieć. Zrozumieć, że to co wydaje się bezsensowne, co wydaje się katastrofą i kompletną klęską, jednak z perspektywy Bożej ma jakiś sens. I że tymi trudnymi, zawiłymi z powodu ludzkiego grzechu drogami, Bóg prowadzi nas ku szczęśliwemu zakończeniu naszej historii.

To po pierwsze. A po drugie.... Ta scena, w której całe stworzenie wielbi Boga to pociecha w sytuacji, gdy widzimy tak wielu ludzi, którym Bóg jest obojętny albo i takich, którzy z Nim walczą. Bóg jest naprawdę Panem, Jezus jest naprawdę Panem. Kiedyś cześć Mu oddają także i ci, którzy dziś uważają, że Bóg nie jest im do niczego potrzebny albo i wręcz, że jest wrogiem ich szczęścia. Oby do tego czasu pojęli, że Bóg jest naprawdę dobry, oby do tego czasu się nawrócili. Bez tego przyjedzie im uznać wielkość Boga zgrzytając zębami.