Gdy człowiek, zajęty samym sobą przestaje troszczyć się o sprawy wieczne, zamyka się na łaskę Bożą. Bóg wówczas okazuje się mu niepotrzebny, a powstałą w sercu pustkę skwapliwie wykorzystuje Zły
„Kościół […] zawsze uważał i uważa Pisma Boże zgodnie z Tradycją świętą, za najwyższe prawidło swej wiary” (Dei Verbum 21).
Obecność Świętego Boga jest zagrożeniem. Jego władza jest zagrożeniem. Ale tylko dla ducha nieczystego.
Jak gliniane naczynie, nieustannie zagrożeni upadkiem i rozbiciem. Rozpadnięciem na wiele odłamków.
Czuwajcie! Lew ryczący krąży. Cztery słowa wystarczą, by natychmiast otworzyć listę zagrożeń.
Czy my, ludzie Kościoła, nie tkwimy w tym świecie w sytuacji zagrożenia...?
Nie jest potrzebny kataklizm. Jakieś szczególne zagrożenie. Wystarczy samobójcze zdanie na siebie.
Widzimy zagrożenia, czyhające niebezpieczeństwa i czujemy paraliżujący bezwład. Już nie pochyleni, ale pełzający.
W tej sytuacji człowiek musi szukać ocalenia poza sobą.
Biskupi szkoccy stwierdzili, że proponowany próg wykroczenia może być uznany za „nieproporcjonalnie niski”.
Cóż może zrobić mi człowiek, gdy po mojej stronie Wszechmogący?
Nie anioł, a człowiek - prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, Jezus Chrystus - zostaje Panem nieba i ziemi.
Garść uwag do czytań na Uroczystość Wniebowstąpienia roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.