Widziałem w górach Libanu stado owiec przechodzących przez szosę. Pasterz prowadzi, z laską, a jakże, bacznie ogląda się na owce.
Pies - tego w psalmie 23 (22) brakło - stanął na środku drogi i obszczekuje nadjeżdżający samochód. I też się ogląda -czy wszystkie owce przeszły, szczeka jeszcze chwilę, dołącza do stada. Jak w takim momencie nie zanucić tego psalmu!
Wtedy, gdy Dawid swą pieśń śpiewał, istniało jeszcze jedno skojarzenie - król w oczach ludu był pasterzem. Dawid pasterz został królem Dawidem. I kolejne skojarzenie z tamtych czasów - to Bóg jest pasterzem swojego ludu.
Nie czujemy dziś tego, bo pasterska kultura i obyczaj są nam już obce, nawet w górach. A przecież psalm ów często i chętnie śpiewamy - także w pieśniowych czy piosenkowych przeróbkach. Jest to przecież pieśń ufności wszystkich, którzy przez ciemne, kręte, głębokie i niekończące się na pozór doliny życia wędrują.
Szczęśliwi ci, którzy wiedzą, że Bóg ich bezpiecznie prowadzi, a po drodze będzie wszystko, co potrzebne - i świeża trawa na pożywienie, i woda, gdzie można odpocząć i pragnienie ugasić.
Szczęśliwi, którzy uwierzyli, że droga nie jest donikąd, że na jej końcu jest dom Ojca.
Co złego może się stać przyjacielowi Chrystusa? Wszystkie przygody dobrze się skończą.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?