„Otoczeni rzeszą świadków, odrzucając wszelki ciężar i grzech nas krępujący, biegnijmy wytrwale w zawodach nam zgotowanych, patrząc na Jezusa – wiary Wodza i Dokonawcę” (Hbr 12,1–2a).
Sportowe zmagania wymyślili starożytni. Życie porównane do walki na stadionie to motyw znany także w pismach Apostołów. Bieg życia jest długodystansowy, dłuższy niż odległość z Maratonu do Aten. I trudniejszy.
Towarzyszą nam świadkowie. Czy to odpowiednik dzisiejszych kibiców? Nie. W poprzednim rozdziale Listu mowa o ludziach wiary, którzy potrafili widzieć niewidzialne i Niewidzialnego. Stawiali czoła przeciwnościom. Ryzykowali życiem i życiem płacili za wiarę i dobro. To nie świadkowie, którzy tylko coś widzieli.
Ich życie jest świadectwem tych wartości, których oczyma dostrzec się nie da. W sportowych zmaganiach podziwiamy lekkość: bieg staje się lotem, skoki zdają się przeczyć przyciąganiu ziemi. To wymaga treningu i samozaparcia. Lekkość życia oderwanego od grzechu i przyziemności. Lekkość i piękno życia nieskrępowanego złymi nawykami i obciążeniami.
Piękno życia ludzi świętych. I ich wytrwałość. Podobnie nie można sięgnąć najwyższego poziomu moralnego bez wytrwałego zaprawiania się w dobrym. To jednak nie wszystko. W tych zmaganiach nie jesteśmy sami. Jest z nami Jezus – nasz Wódz. On prowadzi do celu. Zwiemy Go więc Dokonawcą – bo dzieło zbawienia dokonało się przez Niego.
*
Tekst z cyklu Perełki Słowa